Joanna Kozłowska: Wysoka wrażliwość może być atutem

2022-05-20 12:42:19(ost. akt: 2022-05-20 12:57:43)

Autor zdjęcia: mat. prasowe

Osoby wysoko wrażliwe wszystko odczuwają mocniej. Jednak coraz częściej dziś to atut, a nie przeszkoda. Rozmawiamy z Joanną Kozłowską, autorką książki „Wysoka wrażliwość. Poradnik dla tych, którzy czują za dużo”.
— Co by było, gdyby wysoko wrażliwych nie było na świecie?
— Moim zdaniem już dawno doszłoby do katastrofy. Naukowcy podkreślają często, że zadaniem wysoko wrażliwych jest ochraniać resztę stada przed tymi, którzy chcą iść po trupach do celu. To według biologów może być celem istnienia wysoko wrażliwych osobników. Ta cecha występuje nie tylko u ludzi, ale również u ponad stu gatunków zwierząt.

— Co się zmieniło, że nagle wysoko wrażliwych zaczęliśmy traktować poważnie?
— Wysoką wrażliwość badano już w m.in. Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Norwegii, Anglii czy we Włoszech. W Stanach Zjednoczonych o wysokiej wrażliwości mówiło się już w latach 90. U nas mówi się o niej od stosunkowo niedawna. Wszystko dlatego, że wzrosła świadomość na temat zdrowia psychicznego. Coraz więcej osób zaczęło zauważać, że w inny sposób przetwarza bodźce, inaczej funkcjonuje i zachowuje się w określonych sytuacjach i że wcale nie jest to objawem żadnej dysfunkcji czy choroby. Przeprowadzone badania pokazują, że na świecie jest obecnie około 20 procent wysoko wrażliwych ludzi, których układ nerwowy jest bardziej reaktywny na wszelkie bodźce.

— To naukowcy, jak Elaine Aron, którą również cytuje pani w książce podkreślają, że wrażliwość przetwarzania sensorycznego, zwana potocznie wysoką wrażliwością, nie jest dysfunkcją ani chorobą. Jest to cecha warunkowana genetycznie. To odkrycie, że jesteśmy różni pod względem neurologicznym, zdejmuje ciężar z osób, które całe życie czuły się winne, że nie potrafią żyć tak jak inni.
— Delikatny układ nerwowy osób wysoko wrażliwych powoduje, że odbierają świat zdecydowanie mocniej od innych. W pewnych sytuacjach doświadczają więcej stresu, szczególnie w środowisku, w którym jesteśmy narażeni na zbyt dużą liczbę bodźców. To wszystko powoduje, że nie zawsze mamy ochotę ciągle żyć na pełnych obrotach czy w nieustannym pędzie. Badania, które pokazują, że takie odczuwanie świata ma podłoże genetyczne, są ogromnym przełomem. Wiedza, że nasze odczuwanie świata to nie żadne wymysły, a takie osoby nie są dziwne, przynosi ulgę. Wiemy, że nasz umysł nieustannie analizuje, przez co szybciej się męczy. To też przemawia za tym, że powinniśmy siebie traktować z większym szacunkiem.

— Jednak wielu osobom trudno jest się przyznać przed samymi sobą, że są wysoko wrażliwe. Dlaczego?
— Myślę, że takie osoby na co dzień funkcjonują w ogromnym stresie. Wiele razy więc „zagryzają zęby”, by żyć tak jak inni. Takie osoby dużo częściej doświadczają wypalenia zawodowego, popadają w stany depresyjne i lękowe. Nawet jeśli znajdziemy się w procesie terapeutycznym, by wyjść ze stanów depresyjnych i lękowych, długo nie docieramy do istoty rzeczy. Do zrozumienia, że owszem, nasz układ nerwowy działa inaczej niż u innych, jesteśmy bardziej wrażliwi na określone bodźce, prowadzi długa droga. Jeśli jednak przepracujemy pewne rzeczy, uświadomimy sobie mechanizmy, możemy dostrzec, że nasza wysoka wrażliwość może działać na naszą korzyść.

— Ile czasu minęło, zanim pani sama przekonała się, że jest osobą wysoko wrażliwą? Co było przełomem?
— Ten przełom nastąpił, kiedy dotarłam do wyników badań naukowych. Dopóki ich nie znałam, nie potrafiłam zaufać swojej intuicji. Kiedy się w nie wczytałam okazało się, że te wyniki opisują mnie. Było tam wszystko to, co wiedziałam o sobie od dawna, ale nie potrafiłam sobie zaufać. To, jak radzę sobie w określonych sytuacjach, jak reaguję, miałam zapisane w moim zeszycie terapeutycznym. Tyle że przed moim zetknięciem się z wynikami tych badań uważałam, że jest to coś dziwnego, bo inni tak nie mają.

— Nie wiedziałam też o wcześniejszym podziale, o którym pani pisze, że naukowcy dzielą nas na trzy grupy: storczyki, tulipany i mlecze. Storczyki to osoby wysoko wrażliwe. I tutaj wszystko się zgadza. Tak jak storczyki potrzebują określonych warunków, w których mogą żyć. I muszą o siebie zadbać.
— Myślę, że to bardzo ważne, by wiedzieć, że to, że na przykład czujemy za bardzo, nie jest naszym świadomym wyborem, pomoże, by żyć pełniej i w zgodzie ze sobą. Każdy nadmiarowy bodziec zaburza nasze prawidłowe funkcjonowanie, inaczej też reagujemy w sytuacjach codziennych. Pozbycie się stresu zajmuje nam też więcej czasu. Trzeba więc życie układać tak, by uwzględnić w nim czas poświęcony tylko nam. I wiedzieć, że to nie jest egoistyczne, ale ma ogromne znaczenie dla naszego dobrostanu. Od tego zależy, w jakim stopniu będziemy narażeni na stany depresyjne czy lękowe.

— W jaki sposób jeszcze wysoka wrażliwość wpływa na codzienność takiej osoby?
— Osoby wysoko wrażliwe mają większy problem z odgrodzeniem się od problemów. Wiecznie analizujemy. Zamęczamy się czarnymi scenariuszami. Czasem zdarza się, że wysoko rozwinięta empatia sprawia, że mamy trudność z asertywnością. Wciąż wczuwamy się w sytuację innych. Przeżywamy problemy innych tak, jakby były nasze własne. Trudno nam więc odmówić, jeśli ktoś poprosi nas o wsparcie, mimo że sami nie mamy w sobie tak dużej siły psychicznej, by pomagać. Jeśli ktoś chce się z nami spotkać, a my nie możemy, czujemy się winni, że nie mamy siły na interakcję. Zmuszamy się więc do tych spotkań i w efekcie jesteśmy jeszcze bardziej wyczerpani.

— Jednak coraz więcej osób dostrzega, że wysoka wrażliwość może być nie wadą, a zaletą. Elaine Aron, na którą również pani się powołuje twierdzi, że może być supermocą.
— Zdecydowanie! W momencie, w którym zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą, wszystko się zmieniło. Zaczęłam być szczęśliwa. Dziś można powiedzieć, że nawet cieszę się, że jestem osobą wysoko wrażliwą. I nie przeszkadzają mi już negatywne aspekty tej cechy, bo potrafię sobie z nimi radzić stosując metody, które opisałam w książce.

— Jedną z polecanych przez panią metod jest na przykład… rutyna.
— Jako osoby wysoko wrażliwe możemy wypracować metody, które pozwolą na ograniczenie stresu. Może to być na przykład rutyna. Schematyczność poranka sprawia, że mój mózg odpoczywa i nie działa natychmiast na najwyższych obrotach. Wchodząc w dzień każdego dnia tak samo, nie pozbawiam się energii, a zachowuję ją na później, na to, by działać. Każde odstępstwo sprawia, że mam mniej siły. Rutyna powoduje, że jestem mniej podatna na bodźce. Warto prowadzić dziennik i zobaczyć, co w naszym przypadku działa, co nam pomaga. Zapisywać, jak czuliśmy się, kiedy przez tydzień stosowaliśmy rutynę. Co odczuwaliśmy, kiedy znajdowaliśmy czas wyłącznie dla siebie. Im szybciej poznamy schematy, które nami kierują, tym mniej będziemy narażać siebie na marnotrawstwo energii. Mitem jest, że osoby wysoko wrażliwe są zawsze miłe i uczynne. Jeżeli wciąż dbamy o potrzeby innych, a nie o własne, stajemy się osobami zgorzkniałymi, smutnymi, sarkastycznymi. Musimy o siebie dbać, żeby lepiej radzić sobie z codziennością.

— Osoby wysoko wrażliwe muszą mieć zatem również więcej empatii wobec samych siebie.
— Tak, ponieważ najgorzej traktujemy sami siebie. Wciąż czujemy się winni, że nie reagujemy tak, jak trzeba, że jesteśmy słabi i nie idziemy przez życie tak szybko, jak nasi rówieśnicy. A tak naprawdę trzeba poznać, na czym polega wysoka wrażliwość i nauczyć się z nią żyć. To spowoduje, że w końcu spojrzymy na siebie w bardziej łaskawy sposób.

— Osoby wysoko wrażliwe często walczą ze sobą tylko po to, by zdobyć akceptację. I jakie to ma skutki?
— Spowoduje to duży stres i będziemy narażeni na stany depresyjne i lękowe, o których mówiłam wcześniej. W moim przypadku im bardziej „zaciskałam zęby”, tym większe miałam epizody depresyjne. Doprowadzałam się do stanu, w którym konieczna była interwencja psychiatry i branie leków. Nie chciałam zaufać sobie i sabotowałam mój organizm. Uświadomienie sobie, że musimy na przykład stopniowo wprowadzać zmiany, nie gwałtownie, że musimy chronić siebie, jest ważne dla naszego zdrowia psychicznego.

— Kiedy zakładała pani swój blog „Dziewczyno, działaj”, spodziewała się pani takiego odzewu?
— Absolutnie nie. Znałam wprawdzie badania naukowe, które pokazywały, że co piąta osoba jest wysoko wrażliwa, ale nie dostrzegałam tej prawidłowości w swoim otoczeniu. Na początku trudno mi było uwierzyć, że ktoś czuje podobnie jak ja. Tymczasem pod moimi postami pojawiały się dziesiątki komentarzy od osób, które odnajdywały w nich siebie. To mnie zaskoczyło, bo nie spodziewałam się, że jest nas tak dużo.

— Zdecydowanie więcej jest kobiet wysoko wrażliwych?
— Wbrew pozorom nie. Uwarunkowania kulturowe sprawiają jednak, że mężczyźni rzadziej się do tej cechy przyznają. Panują szkodliwe stereotypy, które mówią, że „chłopaki nie płaczą”. To sprawia, że mężczyźni w badaniach rzadziej pokazują, że w ich życiu również pojawia się wysoka wrażliwość.

— Jak powiedzieć innym, że jesteśmy wysoko wrażliwi?
— Tutaj chodzi o wzajemny szacunek. W idealnym świecie nikt nie powinien tłumaczyć się z tego, że odczuwa inaczej. Wszyscy jednak wiemy, że tak nie jest. Czasem przecież nasza niechęć do spotkania z kimś nie zależy od tego, że kogoś nie lubimy, ale że nasze baterie życiowe są na wyczerpaniu i potrzebujemy odpoczynku, dłuższej regeneracji. Czasem warto przytoczyć wyniki badań naukowych. To zwykle przemawia do większości osób.

— Wysoka wrażliwość to jednak cecha, którą doceniają pracodawcy.
— Badania pokazują, że osoby wysoko wrażliwe bardziej precyzyjnie wykonują zadania. Lepiej szacują poziom ryzyka. Analityczny umysł sprawia, że jesteśmy bardziej wyczuleni na szczegóły, dostrzegamy „drugie dno”, często podejmujemy lepsze decyzje od osób bez tej cechy. W pracy doceniana jest wrażliwość, wyczulenie na subtelności. Pracodawcom opłaca się zatrudniać osoby wysoko wrażliwe, bo mają potencjał, który przynosi korzyści. Jednak prawdą jest, co zaobserwowała dr Elaine Aron, że osoby wysoko wrażliwe to często te, które doświadczają więcej stresu, awansując na wyższe, zarządzające stanowiska.

— Pani pokazuje, że wysoka wrażliwość nie przeszkadza w osiąganiu sukcesów. Dziś prowadzi pani blog „Dziewczyno, działaj”, premierę ma pani książka „Wysoka wrażliwość”. Kiedy ktoś powiedziałby pani kilka lat temu, że tak będzie, uwierzyłaby pani?
— Absolutnie. Nie miałam wyższego wykształcenia, ponieważ w pewnym momencie swojego życia musiałam zrezygnować z siebie, by poświęcić się dla innych, byłam osobą bezrobotną. Kiedy w końcu mogłam zająć się sobą, czułam, że na wszystko jest już za późno. Myślałam, że nic dobrego mnie w życiu nie czeka. To, co dzieje się teraz, jest dla mnie niesamowite. Jest jednak dowodem na to, że jeśli pogodzimy się ze sobą, zaakceptujemy to, kim jesteśmy, że każdy z nas może mieć inną historię, wszystko zacznie się układać.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz


,,Wysoka wrażliwość. Poradnik dla tych, którzy czują za dużo" (Wydawnictwo Znak Koncept) to książka autorstwa Joanny Kozłowskiej, autorki bloga „Dziewczyno, działaj!”. Jako osoba wysoko wrażliwa sprawdziła na sobie metody, które opisała w książce, a to, co kiedyś ją przerażało, stało się jej supermocą. To opis badań naukowych, ale również lista przydatnych ćwiczeń, które pomogą w codzienności osób wysoko wrażliwych.

Obrazek w tresci