Bartoszyce: To była zaskakująca decyzja - mówi odwołany ze stanowiska Nadleśniczego Zbigniew Pampuch

2022-05-19 13:00:00(ost. akt: 2022-05-25 08:09:58)
Zbigniew Pampuch

Zbigniew Pampuch

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

NADLEŚNICTWO \\\ Zygmunt Zbigniew Pampuch przez całe życie łączył miłość do lasu i pożarnictwa. W Bartoszycach funkcję Nadleśniczego pełnił 13 lat. Decyzja o odwołaniu, która zapadła 28 kwietnia spadła na niego jak grom z jasnego nieba.
Decyzją Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Adama Roczniaka Zbigniew Pampuch został 28 kwietnia odwołany ze stanowiska nadleśniczego. Decyzja była na tyle zaskakująca i szybka, że po spotkaniu z dyrektorem i dojeździe do Bartoszyc był już, jak sam mówi, „Janem bez Ziemi”, czyli nadleśniczym bez nadleśnictwa. Przez trzy miesiące obowiązującego wypowiedzenia nie ma obowiązku świadczenia pracy. Jego miejsce zajął 42-letni Marcin Hińko, dotychczasowy zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Mrągowo.
Zygmunt Zbigniew Pampuch
Fot. archiwum domowe
Zygmunt Zbigniew Pampuch

— Z lasami był Pan zawodowo związany 42 lata, z czego 13 w Nadleśnictwie Bartoszyce. Jedocześnie działa Pan aktywnie w strukturach Ochotniczej Straży Pożarnej w Bartoszycach. Proszę przybliżyć czytelnikom Pana ścieżkę zawodową.
— W ogromnym skrócie: ukończyłem Technikum Leśne w Rzepinie, a później Szkołę Chorążych Pożarnictwa w Poznaniu. Pracę rozpocząłem jako młodszy inspektor ochrony przeciwpożarowej w Kombinacie Rolnym Mazury w Szczytnie, dokąd otrzymałem nakaz pracy. Pewnie nadal pracowałbym w pożarnictwie, jednak przyszły pierwsze zmiany ustrojowe i zaczęto likwidować PGR-y. Pracowałem w Nadleśnictwie Kudypy jako strażnik leśny, a po niecałym roku na prawie 30 lat związałem się z Nadleśnictwem Spychowo. Pracowałem od stanowiska komendanta Straży Leśnej, przez leśniczego lasów niepaństwowych, leśniczego rewirowego, do sekretarza Nadleśnictwa Spychowo. Mając 52 lata ukończyłem studia wyższe na Wydziale Leśnym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. 5 maja 2009 roku, w wyniku konkursu, zostałem powołany przez ówczesnego Dyrektora Lasów Państwowych w Olsztynie Jana Karetko na stanowisko nadleśniczego w Bartoszycach.

— Odwołanie pana zaskoczyło?
— Czy człowiek może być przygotowany na odwołanie ze stanowiska na 2,5 miesiąca przed emeryturą? Chyba nie. Oczekiwałem wcześniejszej rozmowy. Kiedy „moi” pracownicy odchodzili na emeryturę z każdym rozmawiałem i w 99% uwzględniałem ich prośby. W tym przypadku rozmowy nie było. Nadleśniczym byłem prawie 13 lat bez kilku dni i nagle Pan Dyrektor oświadczył mi, że odwołuje mnie z dniem 5 maja. Moje oświadczenie w sprawie odwołania mnie "od ręki" było spowodowane tym, że zostałem potraktowany dość brutalnie, bo chciano, żeby odwołanie wręczyć mi uroczyście, oficjalnie. Nie jest to dla mnie święto i w moim poczuciu nie było to sprawiedliwe dla pracownika, który w Lasach Państwowych przepracował 41 lat. Kiedy dojechałem do Nadleśnictwa, nadleśniczym już nie byłem.

— Minęło trzy tygodnie, jaki był początek?
— Pierwsze dni były bardzo trudne. We własnym środowisku musiałem tłumaczyć, że nie nakradłem. Sytuacja, kiedy starsza pani koło kościoła zapytała mnie, czy to prawda, że wziąłem łapówkę za przetarg uzmysłowiła mi, że dla środowiska decyzja jest niezrozumiała. Nie za bardzo jestem w stanie to wytłumaczyć, bo jak? Mam stanąć na placu i przez megafon tłumaczyć, że nie nakradłem, ale zostałem po prostu odwołany ze stanowiska? W przypadku osób powoływanych na stanowisko, a tak jest w przypadku nadleśniczego, pracownika można odwołać w każdym czasie bez podania przyczyn. Nie ma możliwości zaskarżenia tej decyzji, a odwołać można się wyłącznie do Pana Boga.

— Jak to jest nagle wstać rano i nie mieć nic do roboty?
— To bardzo trudne i rodzi stres. Emocje są tak silne, że udzielono mi nawet pomocy lekarskiej. Człowiek, który tego nie doświadczył nie będzie rozumiał, o czym mówię. Nawet wrogowi nie życzę takich emocji, jakie przeżyłem przez te dni. Nie potrafię powiedzieć, na ile powróci spokój, jednak sytuacja nie służy też dobrze rodzinie, która cierpi z powodu mojej frustracji.

— Jak pan sobie z tym radził?
— Dzięki Bogu, przyjaciołom oraz kolegom szczególnie druhom z Ochotniczej Straży Pożarnej, ponieważ jestem prezesem Zarządu Powiatowego, dużo czasu poświęcam tej organizacji. Również praca związana z przeprowadzką z mieszkania służbowego do prywatnego bardzo mi pomaga. Kiedy człowiek ma zajęte ręce, zajęta jest również głowa. Mam też pod opieką trzy kobiety z Ukrainy, jedno dziecko i oczywiście psa.
Zygmunt Zbigniew Pampuch, prezes Zarządu Oddziału Powiatowego OSP
Fot. Dariusz Dopierała
Zygmunt Zbigniew Pampuch, prezes Zarządu Oddziału Powiatowego OSP

— Czasem przechodząc na emeryturę ludzie chorują, tracąc sens życia.
— To prawda, mam jednak nadzieję, że mnie to nie dotknie, ponieważ mam pozazawodowe zainteresowania związane z łowiectwem, wędkarstwem, a idée fixe jest robienie wyrobów wędliniarskich na użytek własny. Planuję w przyszłości działać nadal na rzecz mojej małej ojczyzny, którą są Bartoszyce. Jestem szczęśliwym posiadaczem domu w Bartoszycach i mam nadzieję, że najpiękniejszą część życia spędzę tutaj. Tu mam przyjaciół, kolegów i życzliwych ludzi.

— Czyli zaskakujący koniec może być początkiem?
— Jak najbardziej.

— Wspomniał Pan o plotkach związanych z odwołaniem. Ma pan czego się wstydzić?
— Wręcz odwrotnie, jestem dumny. Odnowiliśmy budynek nadleśnictwa i leśniczówki. Zbudowaliśmy i nadal budujemy sieć solidnych dróg udostępniających obszary leśne. Jesteśmy wyposażeni w dobry sprzęt informatyczny. Nadleśnictwo ma wysoko wykwalifikowaną kadrę, którą z dumą oddaję swojemu następcy. Przybliżyliśmy lasy mieszkańcom, a Nadleśnictwo stało się otwartą instytucją przyjazną ludziom. Trzy szkoły przyjęły nazwy związane z leśnictwem: w Grzędzie imienia Polskiego Towarzystwa Leśnego, w Galinach im. Leśników Polskich oraz w Ponikach, nosząca imię pierwszego Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Adama Loreta. Zyskaliśmy szacunek mieszkańców i jako jedno z pięciu, spośród 32 nadleśnictw w Regionalnej Dyrekcji Lasów mamy sztandar, który ufundowało nam społeczeństwo. Mamy podpisane porozumienia z urzędami, szkołami i służbami, z którymi współpraca przebiega wzorowo.

— Jakie są pana porażki, a raczej lekcje odebrane w naszym nadleśnictwie?
— O nich mówi się trudno i nie ma czym się chwalić. Ponosimy jako leśnicy wciąż porażkę związaną z zaśmiecaniem lasów. Dwa przypadki były spektakularne. Wyrzucenie prawie tony słoniny do lasu przy Perkuikach oraz Samolubiu, gdzie sprawcy nie wykryto oraz „burgery z wołowiny”, o czym w ubiegłym roku pisał „Goniec Bartoszycki”. Wszyscy wiedzieli, kto jest za to odpowiedzialny, ale sprawców nie ustalono. W tym zakresie, jeśli chodzi o tego typu przestępstwa, mamy ułomne prawo. Pomimo wielu prób, nie udało się zaadoptować budynku gospodarczego na potrzeby centrum edukacji dla dzieci i młodzieży oraz dorosłych. Za niewielkie pieniądze budynek, który posiada nadleśnictwo, mógł stać się miejscem, w którym uczylibyśmy tego, czym jest przyroda. Nie otrzymaliśmy na to dotacji. Mamy za to dwie ścieżki edukacyjne, które cieszą się dużym zainteresowaniem szkół i dzieci. Jednak największą porażką jest niezaskarbienie u mojego przełożonego takiego zaufania, abym mógł odejść godnie z Lasów Państwowych.
Zygmunt Zbigniew Pampuch
Fot. Dariusz Dopierała
Zygmunt Zbigniew Pampuch

— Jakie ma pan pomysły na emeryturę?
— Krótko po rozpoczęciu pracy w Nadleśnictwie Bartoszyce zostałem włączony do Zarządu Powiatowego OSP w Powiecie Bartoszyckim jako skarbnik a następnie prezes. W lutym bieżącego roku odbyły się wybory i zostałem wybrany jednogłośnie na kolejną kadencję. Również byłem w Zarządzacie Gminnym Związku OSP w Bartoszycach. Teraz poświecę się mojej drugiej naturze i będę służył strażakom wszelką pomocą. Poza Ochotniczą Strażą Pożarną chciałbym doprowadzić dom do stanu, w którym da się zamieszkać. Będą się udzielać we wszystkich organizacjach, które będą potrzebowały mojej pomocy. Z chęcią pomogę każdemu, kto do mnie przyjdzie. W powiecie bartoszyckim jest ponad 200 organizacji pozarządowych i mam nadzieję, że do którejś z nich, która ma na sztandarach ochronę środowiska dołączę. Nadal jestem przewodniczącym oddziału powiatowego Ligi Ochrony Przyrody i członkiem Zarządu Głównego tej organizacji, chcę tam działać, przygotowując młodą kadrę. Poza tym nadleśniczym się bywa a leśnikiem się jest do końca życia i również w tym zakresie będę wspierał moich młodszych kolegów.
— Dziękuję za rozmowę.
dar