Każdego dnia się sprzedajesz. Wiesz, za ile?

2022-05-14 14:10:00(ost. akt: 2022-05-13 14:16:41)
Google rysuje każdemu z nas profil

Google rysuje każdemu z nas profil

Autor zdjęcia: pixabay.com

Jesteśmy online praktycznie non stop, a telefon stał się przedłużeniem ręki. To najlepszy klucz do naszego świata, który przekręcają najwięksi cyfrowi gracze — Google i Facebook. I nieźle zarabiają na naszej prywatności. Ile?
Trudno dać bezdomnemu dychę na bułkę. W domyśle i tak kupi wino. Nawet, gdy szanujemy człowieka, swoje pieniądze jeszcze bardziej. A swoje dane? Czy naprawdę wiemy, ile są warte? I ile zarabiają na nas wielcy gracze — Facebook i Google? I czy my w ogóle jesteśmy świadomi, że inkasują za nas spore pieniądze?

Dziś nie ma nic za darmo. W wielu miejscach musimy płacić nawet za powietrze, co sprytnie nazywa się opłatą klimatyczną. Ot, dodatkowe koszty urlopu. Korzystanie z internetu również kosztuje. Nie chodzi jednak o abonament, a o korzystanie niby z darmowych przeglądarek i mediów społecznościowych. Każda nasza aktywność przeliczana jest na pieniądze. Historia wyszukiwania, lajków i udostępnień przelicza się na konkretne pieniądze.

Z danych pozyskanych przez Polski Instytut Ekonomiczny wynika, że Google na przeciętnym polskim użytkowniku swoich usług zarabia 10,16 zł miesięcznie. Dziennie to zaledwie 30 groszy, ale rocznie już 121,92 zł.

W przypadku Facebooka przeciętny Polak miesięcznie „zarabia” dla platformy 8,52 zł miesięcznie. Dziennie to 28 groszy, a rocznie 102,24 zł. Roczne przychody Facebooka z danych polskich użytkowników wyniosły w 2020 roku 2,2 mld złotych, a w przypadku Google 4 mld złotych.

Te pieniądze płacą oczywiście reklamodawcy, którzy celują w jak najbardziej dopasowane reklamy w nasze gusta. A żeby nam coś sprzedawać, trzeba dobrze nas poznać. Trzeba nas szpiegować. To ostatnio modne słowo, zwłaszcza w obliczu afery Pegasusa.

Wujek Google wie wszystko


Przyzwyczailiśmy się, że w internecie nie jesteśmy anonimowi. Możemy być jednak zaskoczeni tym, jak dużo danych dzień w dzień jest o nas gromadzonych. Na ich podstawie Google rysuje każdemu z nas profil. Nie tylko określa w nim naszą płeć i przybliżony wiek, ale przede wszystkim prognozuje nasze zainteresowania. I trzeba przyznać, że radzi sobie całkiem nieźle.

Google rejestruje każde wyszukiwanie. Potrafi rozpoznać nasz głos i wie, jakie mamy smart-urządzenia w domu. Wie nawet, w jakich pomieszczeniach są umieszczone i pod jakim adresem. Wie, ile robimy dziennie kroków, jakie płatności wykonujemy, w jakich sklepach, jaką kartą płatniczą. Potrafi określić, jakiej muzyki słuchamy i jakie oglądamy filmy. Wie też z kim się kontaktujemy, co piszemy w wiadomościach lub na czacie, jaki jest nasz rozkład dnia, jakie mamy zdjęcia, filmy, pliki i dokumenty na dysku, w chmurze, co piszemy w notatkach, czego się uczymy, jakie aplikacje mamy na swoim smartfonie. Bez problemu określi również, jakie mamy hasła i zakładki w przeglądarce internetowej oraz wiele, wiele więcej.

Mapy Google rejestrują natomiast trasę, której używamy, aby udać się w dane miejsce i jak długo tam zostajemy. Precyzja lokalizacji Google jest przerażająca.

— Korzystając na co dzień ze smartfona z Androidem, jesteśmy zwykle zalogowani na koncie pocztowym Gmail. Google domyślnie zapamiętuje pozycję i pełną trasę przejazdu podczas korzystania z nawigacji. Już posiadanie w kieszeni telefonu komórkowego, pozwala na identyfikację naszej lokalizacji. I nie mówię tutaj tylko o lokalizacji z wykorzystaniem technologii GPS. Aby określić położenie telefonu wystarczy prześledzić różnice w poborze mocy naszego telefonu. Dostęp do danych o stanie baterii nie wymaga dodatkowych uprawnień a tym samym każda aplikacja może nas lokalizować — mówi dr Maciej Kawecki, spec od nowych technologii w rozmowie z Tomaszem Rożkiem. — A co, gdy wyłączymy telefon? Przybliżoną lokalizację można także pobrać na podstawie analizy odległości od nadajników GSM (tzw. BTS-ów). W miastach, tam gdzie nadajników takich jest bardzo dużo, poprzez nakładanie się na siebie pól różnych z nich, telefon taki można zidentyfikować z kilkumetrową dokładnością.

Trudno się potem nie dziwić, że raptem wyświetlana nam jest reklama kafejki, którą codziennie mijamy w drodze do pracy. Albo do zakupów zachęca nas sklep, obok którego przechodzimy, wychodząc z psem na spacer.

Facebook z kolei przetrzymuje u siebie wszystko — historie byłych związków, usuniętych komentarzy, skasowanych zdjęć czy nawet… zaczepek, o których już mało kto pamięta, że istniały. No cóż, w internecie nic nie ginie…

Ile zapłacimy za święty spokój?


Przeciętny Polak jest w stanie zapłacić miesięcznie 17,07 zł za to, aby Facebook nie miał dostępu do danych agregowanych na platformie oraz pochodzących z innych źródeł. W przypadku Google akceptowana opłata za brak dostępu do danych wynosi 14,10 zł. Kwoty te, jak podkreśla Polski Instytut Ekonomiczny, można zinterpretować jako wartość określającą, na ile przeciętny polski internauta wycenia dostęp do swoich danych.

Za częściową prywatność, tj. dostęp serwisów tylko do danych umieszczanych na platformie lub do historii wyszukiwań, ale bez dostępu do aktywności na stronach trzecich, badani byliby skłonni płacić 12,35 zł w przypadku Facebooka i 6,71 zł w przypadku Google’a.

Co ciekawe polskim internautom nie przeszkadza profilowanie reklam. Gdyby mieli otrzymywać na platformie niespersonalizowaną pod siebie reklamę, oczekiwaliby rekompensaty na poziomie 1,28 zł w przypadku Google oraz 1,04 zł w przypadku Facebooka.

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. BZ #3099354 14 maj 2022 20:16

    Mam pytanie do redakcji, jak długo na głównej stronie będzie powiewać flaga obcego wrogiego nam państwa? A może to nie jest Gazeta Olsztyńska, a już Gazeta ukraińska.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-11) odpowiedz na ten komentarz