Doceniona „Siostra” papieża
2023-10-25 12:00:00(ost. akt: 2023-10-25 13:32:23)
Zmarła Wanda Półtawska, którą z Janem Pawłem II łączyła wieloletnia przyjaźń. Przypominamy tekst Wojciecha Kosiewicza napisany o niej w 2022 roku, kiedy otrzymała honorowe obywatelstwo Krakowa.
28 września 1958 roku wśród tłumu zebranych w katedrze na Wawelu obecna była również Wanda Półtawska. W swoich wspomnieniach opisywała, że była świadkiem wstrząsającej sceny. Co ją tak poruszyło? Nowo konsekrowany biskup z głową owiniętą białą chustą leżał na twardej posadzce. Moment ten zapadł w jej pamięci na zawsze i odtąd będzie kojarzył się z Drogą Krzyżową Chrystusa.
— Twarz w tym białym spowiciu wydawała się szczególnie mizerna i jakby cierpiąca w przeczuciu ciężaru, jaki los przyniesie. Nigdy potem nie widziałam na tej jakże dobrze znanej nam twarzy takiego skupienia i takiego cierpienia. Przynajmniej mnie się wydawało, że jest to chwila… jak w Ogrójcu — pisała w swoich wspomnieniach.
Po zakończeniu ceremonii święceń biskupich, których Wanda Półtawska była świadkiem po raz pierwszy w życiu, stanęła w rzędzie osób składających gratulacje. Udało jej się nawet, mimo wspomnianego tłumu, wejść do zakrystii. Tu ksiądz biskup, serdecznie ściskając ją, jak i jej męża, powiedział coś, co wydawało jej się nieuzasadnione: „Dziękuję, dziękuję wam bardzo”.
— Stara kobieta stojąca koło mnie zapytała go, patrząc na mnie: „To siostrzyczka, siostra?”. A nowo wyświęcony biskup odpowiedział: „Tak, siostrzyczka, siostra” — odnotowała Wanda Półtawska. Tym biskupem był Karol Wojtyła.
— Twarz w tym białym spowiciu wydawała się szczególnie mizerna i jakby cierpiąca w przeczuciu ciężaru, jaki los przyniesie. Nigdy potem nie widziałam na tej jakże dobrze znanej nam twarzy takiego skupienia i takiego cierpienia. Przynajmniej mnie się wydawało, że jest to chwila… jak w Ogrójcu — pisała w swoich wspomnieniach.
Po zakończeniu ceremonii święceń biskupich, których Wanda Półtawska była świadkiem po raz pierwszy w życiu, stanęła w rzędzie osób składających gratulacje. Udało jej się nawet, mimo wspomnianego tłumu, wejść do zakrystii. Tu ksiądz biskup, serdecznie ściskając ją, jak i jej męża, powiedział coś, co wydawało jej się nieuzasadnione: „Dziękuję, dziękuję wam bardzo”.
— Stara kobieta stojąca koło mnie zapytała go, patrząc na mnie: „To siostrzyczka, siostra?”. A nowo wyświęcony biskup odpowiedział: „Tak, siostrzyczka, siostra” — odnotowała Wanda Półtawska. Tym biskupem był Karol Wojtyła.
Kim jest człowiek?
Poznali się kilka lat wcześniej. Po trudach pobytu, w czasie II wojny światowej, w obozie w Ravensbruck Wanda Półtawska zmagała się ze swoimi niepokojami i szukała odpowiedzi na pytanie: kim jest człowiek? Studiowała wówczas medycynę, psychiatrię oraz chodziła na otwarte wykłady z filozofii, które prowadził znamienity Roman Ingarden. To wszystko było jednak za mało… Miała jednak nadzieję, że niepokoje usunie spowiedź.
— Oczywiście spowiadałam się, i nawet z początku próbowałam te moje niepokoje tam przy spowiedzi usunąć, ale nie dostałam tej odpowiedzi, której szukałam — wspominała. — Może zresztą sama nie wiedziałam, na jaką odpowiedź czekam. Dość, że nie mogłam znaleźć księdza do moich spraw ani też, z biegiem czasu, dla moich pacjentów, bo byłam już lekarzem, robiłam specjalizację z psychiatrii. (…) Odpowiedź — ta jedynie prawdziwa — że człowiek może zrozumieć siebie i innych tylko… w Chrystusie, przyszła do mnie wiele lat później, jako owoc głębokiego kontaktu z człowiekiem, który przybliżył mi Boga; i przyszła jako owoc wielu godzin modlitwy i rozmyślań podczas wakacyjnych wędrówek z duszpasterzem, księdzem Karolem Wojtyłą.
— Oczywiście spowiadałam się, i nawet z początku próbowałam te moje niepokoje tam przy spowiedzi usunąć, ale nie dostałam tej odpowiedzi, której szukałam — wspominała. — Może zresztą sama nie wiedziałam, na jaką odpowiedź czekam. Dość, że nie mogłam znaleźć księdza do moich spraw ani też, z biegiem czasu, dla moich pacjentów, bo byłam już lekarzem, robiłam specjalizację z psychiatrii. (…) Odpowiedź — ta jedynie prawdziwa — że człowiek może zrozumieć siebie i innych tylko… w Chrystusie, przyszła do mnie wiele lat później, jako owoc głębokiego kontaktu z człowiekiem, który przybliżył mi Boga; i przyszła jako owoc wielu godzin modlitwy i rozmyślań podczas wakacyjnych wędrówek z duszpasterzem, księdzem Karolem Wojtyłą.
Modlitwa o ufność
Diagnoza przyszła 31 października 1962 roku. Była środa. Lekarka nie powiedziała jej tego wprost, widocznie nie miała ku temu odwagi.
— Powiedziała opisowo: na wysokości 13 cm twardy, okrężny naciek z owrzodzeniem — źródło bólu! — pisała we wspomnieniach. — Cóż mogę powiedzieć? Moje przypuszczenia okazały się trafne. Jestem zaskoczona nie tyle diagnozą, ile własnym spokojem. (…) Rak.
O swojej chorobie nie mówiła nikomu, nawet mężowi, choć jej blada twarz prowokowała do zadawania pytań. Swoją sytuacją dzieliła się tylko ze swoim duchowym „Bratem”.
— Powiedziałeś, że Pan Bóg zawsze daje człowiekowi tyle siły, ile mu trzeba. Pan Bóg jest blisko mnie. Nie odwracam się od Boga. Wiem, że jest Miłością. Usiłuję chcieć dla siebie tylko tego, co On sam chce. Jest Miłością, nie może mnie skrzywdzić. Ale brak mi tej pełnej ufności, muszę się modlić o ufność, bo mi jej brak!
Kiedy na początku listopada Wanda Półtawska wraca pociągiem z Warszawy, aby dokończyć załatwiać pozaczynane sprawy, ten się wykoleja… Na szczęście jest w wagonie, który pozostaje na torach, choć początkowo miała zamiar wsiąść do pierwszego, który się wykoleił. Zadaje sobie wówczas pytanie: dlaczego w ostatniej chwili zmieniła zamiar? Myśli o swojej śmierci.
— Powiedziała opisowo: na wysokości 13 cm twardy, okrężny naciek z owrzodzeniem — źródło bólu! — pisała we wspomnieniach. — Cóż mogę powiedzieć? Moje przypuszczenia okazały się trafne. Jestem zaskoczona nie tyle diagnozą, ile własnym spokojem. (…) Rak.
O swojej chorobie nie mówiła nikomu, nawet mężowi, choć jej blada twarz prowokowała do zadawania pytań. Swoją sytuacją dzieliła się tylko ze swoim duchowym „Bratem”.
— Powiedziałeś, że Pan Bóg zawsze daje człowiekowi tyle siły, ile mu trzeba. Pan Bóg jest blisko mnie. Nie odwracam się od Boga. Wiem, że jest Miłością. Usiłuję chcieć dla siebie tylko tego, co On sam chce. Jest Miłością, nie może mnie skrzywdzić. Ale brak mi tej pełnej ufności, muszę się modlić o ufność, bo mi jej brak!
Kiedy na początku listopada Wanda Półtawska wraca pociągiem z Warszawy, aby dokończyć załatwiać pozaczynane sprawy, ten się wykoleja… Na szczęście jest w wagonie, który pozostaje na torach, choć początkowo miała zamiar wsiąść do pierwszego, który się wykoleił. Zadaje sobie wówczas pytanie: dlaczego w ostatniej chwili zmieniła zamiar? Myśli o swojej śmierci.
Czy to był cud?
Kiedy biskup Karol Wojtyła dowiaduje się o chorobie „Siostry”, pisze w liście, że jest tym „bardzo przybity” i zapewnia ją o modlitwie. O modlitwę prosi również innych, m.in. ojca Pio. List do znanego włoskiego kapucyna, dziś świętego, pisze z Rzymu 17 listopada o następującej treści: „Wielebny Ojcze, proszę o modlitwę w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała pięć lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia: aby Bóg przez Wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy okazał swoje miłosierdzie jej samej i jej rodzinie”.
Następnego dnia za pośrednictwem znajomych list zostaje odczytany ojcu Pio, który miał powiedzieć: „jemu nie można odmówić!”.
Wanda Półtawska zdrowie odzyskała nieoczekiwanie szybko, bo już 28 listopada, jeszcze przed operacją chirurgiczną. W krótkim liście ojca Pio poinformował o tym biskup Karol Wojtyła, dziękując Bogu oraz włoskiemu kapucynowi w imieniu Wandy Półtawskiej oraz jej całej rodziny.
— Nie śmiem powiedzieć, że to cud, odsuwam tę myśl — boję się jej — to, co się wydarzyło, spuentowała sama zainteresowana.
Następnego dnia za pośrednictwem znajomych list zostaje odczytany ojcu Pio, który miał powiedzieć: „jemu nie można odmówić!”.
Wanda Półtawska zdrowie odzyskała nieoczekiwanie szybko, bo już 28 listopada, jeszcze przed operacją chirurgiczną. W krótkim liście ojca Pio poinformował o tym biskup Karol Wojtyła, dziękując Bogu oraz włoskiemu kapucynowi w imieniu Wandy Półtawskiej oraz jej całej rodziny.
— Nie śmiem powiedzieć, że to cud, odsuwam tę myśl — boję się jej — to, co się wydarzyło, spuentowała sama zainteresowana.
Twoje niełatwe „ja”
Kontakty księdza, biskupa, a później kardynała Karola Wojtyły z rodziną Półtawskich trwały wiele lat, o czym świadczą m.in. pisane listy. W czerwcu 1978 roku, kilka miesięcy przed wyborem na Stolicę Piotrową pisze o konieczności spotkania się, aby omówić plany wakacyjne. Jeszcze w sierpniu razem weszli na Górę św. Anny. Podczas jednego ze śniadań kardynał Wojtyła dzielił się, że śnił mu się papież Paweł VI, który „kiwał” na niego... Wkrótce dowiedzieli się, że zmarł. Kiedy jechał na konklawe do Rzymu, w liście do swojej „Siostry” napisał m.in.: „Pan Bóg mi Ciebie zawierzył z Tym Twoim głębokim, a równocześnie niełatwym „ja” i z całym Twoim życiem, ze wszystkim, co na nie się składa, Bogu zdam z tego rachunek. Nie przestaję ufać w tym wszystkim Chrystusowi i Jego Matce”.
Kiedy po 33 dniach sprawowania pontyfikatu zmarł Jan Paweł I, kardynał Wojtyła miał powiedzieć Wandzie Półtawskiej: „Myślałem, że mam więcej czasu”.
Odjeżdżając na konklawe zapytała go, jakie imię weźmie, gdy zostanie wybrany papieżem… Jej mąż Andrzej spokojnie odpowiedział: „Jak to jakie, Jan Paweł II, przecież to logiczne”. Przyszły papież milczał…
Kiedy po 33 dniach sprawowania pontyfikatu zmarł Jan Paweł I, kardynał Wojtyła miał powiedzieć Wandzie Półtawskiej: „Myślałem, że mam więcej czasu”.
Odjeżdżając na konklawe zapytała go, jakie imię weźmie, gdy zostanie wybrany papieżem… Jej mąż Andrzej spokojnie odpowiedział: „Jak to jakie, Jan Paweł II, przecież to logiczne”. Przyszły papież milczał…
Cytaty pochodzą z książki Wandy Półtawskiej „Beskidzkie rekolekcje”.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez