Olecko-ełcka „sfora skundlonych indywidualności”

2022-05-08 00:10:00(ost. akt: 2022-05-08 00:30:01)

Autor zdjęcia: Zbigniew Malinowski

Kundle, jako psy, chodzą swoimi drogami. To psy wielorasowe. Nie zwracają uwagi na zakazy. Tak też jest z nami, ma być wolność – tak mówią o sobie członkowie zespołu Kundle, którzy od początku 2021 roku niosą w swojej muzyce niezależność, sprzeciw i społeczną estymę.
Olecko-ełcka „sfora skundlonych indywidualności”– jak sami przedstawiają się na facebookowym fanpage’u – składa się z 8 osób: Iza Brodowska (wokal), Jarek Frąszczak (gitara), Dominik Gałązka (perkusja, saksofon, wokal), Piotr Jasiukiewicz (gitara, wokal), Maciej Juchniewicz (wokal), Kacper Kapliński (bas, wokal), Dariusz Święczkowski (saksofon, klarnet, wokal), Mateusz Mielziuk (trąbka, wokal). Muzykę tworzą ich życia, a mimo niedługiego czasu istnienia w wyżej wymienionym składzie, pozostawili za sobą dym szczerości i odwagi słowa, co podsumuje ich pierwsza, zbliżająca się wielkimi krokami płyta.

Obrazek w tresci

— Jakie wydarzenie można uznać za początek przygody zespołu?
— Spotkaliśmy się w garażu u kolegi Maksa, gdzie zbierali akurat żywność dla psów i innych zwierząt w akcji charytatywnej. Zgadaliśmy się we trójkę ja – Maciek, Piotrek i Jarek. Był to czas, kiedy miałem dużo napisanych, właściwie gotowych tekstów. Zawsze chciałem coś z tą muzyką robić. Piotr powiedział wtedy, że gra na gitarze (o czym nie miałem pojęcia) i szuka składu do zrobienia czegoś większego. No i tak to się zaczęło. Pod garażem, jak to garażowy zespół.

— I jak to było dalej? Jak dołączali inni, jak z pierwszymi spotkaniami?
— Maciek wysłał teksty do Piotra i zasugerował mu, że jeżeli się spodobają, to możemy coś zdziałać. Okazało się potem, że Piotr ma przy domu swoją „kanciapę muzyczną” gdzie ma perkusję, gitary, piece, po prostu miejsce do grania. To nie było też tak, że lecimy i nagrywamy od razu płytę, tylko zwyczajnie rzucony pomysł „dawajcie, robimy coś!”. Nie myśleliśmy wtedy o tym, że wszystko tak szybko pójdzie. Chcieliśmy pograć, pomuzykować. Zaczęliśmy potem dobierać skład, Maciek zadzwonił do Dominika, bo znają się od lat i wiedział, że też lubi grać. Potem przybywała reszta. Każdy z nas ma jakąś przeszłość muzyczną. Graliśmy też kiedyś w oleckim składzie Frank Rubel. Nie uczyliśmy się od początku, że gitara ma struny, tylko wiedzieliśmy już przy tym doborze, że każdy się na czymś zna. Bardzo ciekawe w Kundlach jest to, że większość nie gra na swoich macierzystych instrumentach. Dominik jest saksofonistą, a gra na perkusji. Kacper jest gitarzystą, a jest na basie. Niektórzy grają też w orkiestrze dętej. Tak naprawdę tylko Piotrek zajmuje się swoim głównym instrumentem, czyli gitarą. Maciek nigdy nie śpiewał, a teraz tylko śpiewa i pisze teksty. U Mateusza wyjątkowo wszystko się zgadza, bo jest trębaczem i zajmował się trąbką całe życie. Iza jako damski wokal wszystko pięknie uzupełnia. W takim małym mieście jak Olecko ciężko znaleźć wolnych muzyków, można powiedzieć, że nasz ośmioosobowy skład to cud. Potem okazało się, że w Olecku jest studio i będziemy mogli coś tam działać. W pełnym zespole zaczęliśmy grać od marca 2021 roku, a piosenki powstawały bardzo szybko.

— I gdzie tworzycie teraz?
— Pierwsze trzy kawałki POGO, DNO i L.E.F. powstały w Regionalnym Ośrodku Kultury „Mazury Garbate”, nagrywaliśmy je z naszym przyjacielem, Kamilem Fidlerem, bardzo ważną dla nas osobą. W czasie pandemii dużo tworzyliśmy, bo był po prostu czas, prace i nauczanie zdalne, chcieliśmy jak najlepiej go wykorzystać. W Olecku odbywało się mniej imprez przez ten okres koronawirusa, więc i Kamil miał więcej czasu i bardzo nam pomógł. Dzięki temu studiu i Kamilowi wszystko dobrze idzie i my idziemy do przodu.
Obrazek w tresci

— Jest Was ośmioro, pracujecie, studiujecie, każdy znajduje się w innym momencie życiowym. Czy te duże różnice wiekowe pomiędzy niektórymi członkami odznaczają się w Waszej muzycznej relacji?
— No właśnie w Kundlach najbardziej niesamowite jest to, że przykładowo Kacper ma 19 lat, a najstarszy w zespole 53. To jest super różnorodność, cały czas uczymy się siebie i na sobie, każdy jest trochę z innej epoki i mimo wszystko razem tworzymy jedność. W muzyce ma to wielkie znaczenie, bo każdy słucha czegoś innego, ale mamy też gdzieś w środku powiązania. Jesteśmy też na siebie otwarci, a różnica wieku nie ma u nas znaczenia. Zdarzają się czasami zgrzyty, nie ze względu na to, że ktoś jest młodszy, a ktoś starszy. Jesteśmy ludźmi. Dużo rozmawiamy ze sobą, więc zaraz o zgrzytach zapominamy.

— A jak to jest z gatunkami muzycznymi, które gracie?
— Gramy tak zwaną, przyjętą muzykę punk rock, która gdzieniegdzie idzie w reggae, czasem w psychodelię, alternatywa. Dużo jest inspiracji z tego, czego prywatnie słuchamy. Większość z nas jest blisko w rytmach polskiej sceny z lat 80. i 90., w klimatach zespołów takich jak Brygada Kryzys, Kryzys, Armia, Dezerter. Oni grali jak my, nie było jednego określenia gatunkowego. Tam punk i reggae były bardzo blisko siebie. Nie lubimy określać się gatunkowo, chociaż ludzie często o to pytają. Bardzo chętnie, po wydaniu płyty, powierzymy komuś zadanie i nagrodzimy za jedno określenie gatunku naszej muzyki.

— Muzyka najczęściej rodzi się z pasji, ale każda ma też drugie dno, swój przekaz. Jak wygląda to u was?
— Jeżeli można znaleźć jakiś nasz łącznik z poprzednimi dekadami polskiej sceny, to na pewno to, że była to zawsze muzyka zaangażowana. Mówiąca o wolności, miłości, o tym, żeby się jednoczyć, a nie dzielić w życiu. W Polsce walczyli muzyką. Dzisiaj też mamy takie czasy, że jest o co walczyć i czemu się sprzeciwiać. Dzieje się dużo złego. Tak jak teraz, jest wojna na Ukrainie, gramy charytatywnie koncerty na rzecz Ukrainy, żeby ich wesprzeć i pomóc na tyle, na ile jako ludzie możemy. W tym też jest pewien sprzeciw, bo nie chcemy tego, co się dzieje, mamy swoje zdanie na ten temat. Najważniejsze jest to, że każdy ma inne myślenie i może nasze utwory zinterpretować po swojemu. Jedna sprawa to nasz zamysł na kawałek i nasze jego postrzeganie, a jak gramy, to jest istna dowolność odbioru słuchających. Z muzyką jest jak z poezją, niby wiesz o co chodzi autorowi, ale i tak wyciągniesz z tekstu coś swojego. Tak ma właśnie być. Jesteśmy muzykami, niesiemy wolność.

Obrazek w tresci

— Jak wygląda u was tworzenie kawałków? Najpierw tekst i potem muzyka, czy odwrotnie?
— To odbywa się różnie. Maciek ma bardzo dużo tekstów, czasami bierzemy jeden z nich i próbujemy coś pod to zagrać, wpadnie w ucho, dołącza reszta. Czasami jak Maciek pisze, to zagra sobie jakąś melodię na gitarze i już wie, że to może udać się dalej. Kilka numerów powstało też tak, że na próbę zagraliśmy sobie jakiś riff na poszczególnych instrumentach, a potem dobierany był tekst. Jak coś wpadnie w ucho, to szukamy reszty dźwięków i powstaje całość.

Obrazek w tresci

— Ile zagraliście do tej pory koncertów?
— Graliśmy już bodajże 12 razy. Jesteśmy teraz świeżo po koncercie charytatywnym w fajnym miejscu i niesamowite jest to, że ludzie przyszli dla wiadomej sprawy społecznej, dobroczynnej a nasza muzyka też im się podobała. Czujemy to, że dajemy coś od siebie społeczeństwu i niesiemy muzyką głębszy przekaz. My się nią bawimy, ale ludzie pokazują nam to samo, jest komu to robić. Gramy kiedy tylko możemy, wszędzie gdzie nas zaproszą. Internet jako społeczność dużo ułatwia, można się połączyć.

— A gdzie odbył się pierwszy koncert?
— Pierwszy koncert był u naszego znajomego, w suwalskiej wsi Wersele. Organizuje cykliczne imprezy w wakacje, w swojej posiadłości. W domu gości muzyków, a w wielkiej stodole za domem odbywają się te występy i właśnie tam pierwszy raz zagraliśmy. Przyszło bardzo dużo ludzi, niesamowite emocje. To jest najlepsze, że społeczność się jednoczy, organizuje coś na własną rękę, żeby się działo. Potem posypały się propozycje na następne koncerty, drugi odbył się na polu namiotowym z Darami Lasu, Shaunem Stuartem. Wtedy pandemia zaczęła ugaszać, zaprosiliśmy masę ludzi i przyszli. Odczucie, że podoba im się to, co robimy było niesamowite. Wiesz, to jest tak, że kaskadowo łapiesz wiatru w żagle i wszystko idzie.
Obrazek w tresci

— A jakie było najbardziej odległe miejsce od naszego miasteczka, w którym mieliście okazję zagrać?
— Najdalej dotarliśmy do Torunia. Zagraliśmy na festiwalu poświęconym śp. Robertowi Brylewskiemu. Był współzałożycielem zespołów Kryzys, Brygada Kryzys, Armia. Bardzo ważny dla nas, jako zespołu człowiek. Dominik i jego brat kiedyś z nim grali. Można powiedzieć, że zapoczątkował w Polsce alternatywną muzykę, ludzie nazywają go legendą. Zostawił po sobie niesamowicie dużo, a dla nas pozostał wielką inspiracją.

— Skąd pomysł na nazwę zespołu?
— To był pomysł Maćka. Do Kundli było takie skojarzenie, że kundle jako psy są tak naprawdę wielorasowe. Chodzą własnymi drogami. Maciek był psiarzem, miał trzy, wspaniałe psy i każdy był kundlem. Jakoś tak wpadła do głowy i już została. Na początku nie każdemu przypadło to tak, jak Maćkowi, ale po czasie była oficjalna akceptacja reszty kapeli. Ja – Maciek, chciałem, żeby nazwa była w języku polskim. Tworzymy w tym języku, czuć w nas polskość i tak też miało być z nazwą. Z drugiej strony, Dominkowi Kundle kojarzy się z podziałem rasowym na świecie, my też jesteśmy wielorasowi, akceptujemy inność. Nie odrzucamy tego, że ktoś ma skośne oczy albo ciemną, żółtą czy jasną karnację. Rasa nie ma żadnego znaczenia, każdy jest inny, ale jednocześnie wszyscy jesteśmy tacy sami. W życiu, teraz też w internecie, ludzie ciągle tworzą konflikty, napuszczają się jeden na drugiego. Nie możemy spierać się o różnice, musimy się łączyć, tak jak nas połączyła muzyka. A z trzeciej strony, Kacper w nazwie odzwierciedla sobie różnorodność gatunkową w naszej muzyce. Kundli każdy może odebrać po swojemu.
Obrazek w tresci

— Planujecie wydanie płyty! Na jakim etapie procesu tworzenia jesteście aktualnie?
— Zostało nam tak naprawdę niewiele. Każdy ma swoje obowiązki i jest nas dużo, ale nagrywamy kiedy tylko jest czas. Rejestrujemy około 16 kawałków, nie wiemy jeszcze czy to wszystko się na płycie zmieści, ale taki jest plan.

— A jak ten cały proces wygląda?
— No i tutaj wracamy do tego, dlaczego Kamil Fidler jest tak ważną osobą dla nas, jako ludzi, ale także dla samego zespołu. Kamil daje nam swój czas i talent, zna się na panelu, tej konsoli z mnóstwem pokręteł do tworzenia cudów. Bez studia, które udostępnił nam ROK w Olecku i bez Kamila, ta płyta by zwyczajnie nie powstała. Na studio potrzebne są potężne pieniądze, a dostaliśmy ogromną, pomocną dłoń dzięki której jesteśmy tu i teraz. Planujemy wydać około 1000 egzemplarzy, rozprowadzać je przez media społecznościowe składu i w czasie koncertów, bo w tym naszym ruchu alternatywnym kapele zawsze wystawiają swoje płyty na stoiskach koncertowych. Myślimy też, że będzie opcja wysyłkowa. Chcemy, żeby płyta była dostępna też w internecie, nie tylko w postaci fizycznej, bo wiadomo, jakie mamy sieciowe czasy. Ona powstaje z czystej pasji, nie myślimy o zarobku, bo sama miłość do muzyki i możliwość rozwijania się w tym kierunku jest naszą adrenaliną, a tego nie da się niczym zastąpić. W Olecku zaczyna odradzać się muzyka, ciągle coś się dzieje, między innymi dzięki studiu, bo reaktywuje się Frank Rubel, a takie zespoły jak Dary Lasu i my możemy działać.

— Czy macie konkretną datę premiery płyty, albo określony mniej więcej czas, w którym ujrzy światło dzienne?
— Chcielibyśmy wydać ją przed letnimi festiwalami. Wiemy, że ludzie na nią czekają, sami bardzo często o nią pytają. Plan jest taki, żeby wyszła w czerwcu, a jak nie w czerwcu, to w lipcu. Nie ma co podawać konkretnej daty, bo wszystko też zależy od czasu. W każdym razie, na pewno się pojawi. Nazwa płyty nie będzie zaskakująca... Hau!

Rozmawiała Milena Kasprzyk
Obrazek w tresci

Fot. Zbigniew Malinowski/ Bolesław Słomkowski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. michna #3098871 9 maj 2022 16:42

    Bardzo interesujące., bardzo. W temacie śpiewu to nazwa zespołu mówi wszystko, trafnie ujmuje poziom zawodowy wokalistów. W temacie akompaniamentu zdecydowanie lepiej, trumpeta i sax na poziomie europejskim, reszta instrumentów do przełknięcia.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz