Mieszkańcy docenili ich pracę

2022-05-07 18:00:00(ost. akt: 2022-05-07 17:48:32)
OSP Łyna

OSP Łyna

Autor zdjęcia: Andrzej Osowski

Dobiegł końca plebiscyt na Najpopularniejszą Ochotniczą Straż Pożarną w powiecie nidzickim. I miejsce zajęli druhowie OSP Łyna. Jednostka ma już swoją tradycję. Powstała na przełomie maja i czerwca 1945 roku. Prowadzi działania ratowniczo- gaśnicze na terenie własnym, jak i całego powiatu nidzickiego.
O tym, że wygrali plebiscyt dowiedzieli się z Internetu.

— Śledziliśmy na bieżąco ranking. Po zakończeniu głosowania od razu wiedziałem, że zajęliśmy I miejsce. To dla nas wielkie wyróżnienie. Skoro zdobyliśmy najwięcej głosów, to znaczy, że mieszkańcy doceniają naszą pracę. Bo to oni wiedzą jak skutecznie potrafimy działać w akcjach ratowniczych — mówi naczelnik Eugeniusz Ząbkiewicz.

OSP Łyna w swoich szeregach skupia 15 czynnych członków, posiadających przeszkolenie podstawowe i specjalistyczne. Są również 2 panie, które wspierają druhów w zwykłych gospodarskich czynnościach. Często ich reprezentują na zewnątrz. Czasami biorą udział w akcjach, uczestniczą w szkoleniach, mają wszystkie uprawnienia.

Wśród druhów OSP jest 3 kierowców. Strażacy podkreślają, że to bardzo ważne, ponieważ bez kierowcy nie wyjadą do akcji.

Jednym z nich jest ksiądz z Łyny Krzysztof Kuleszo, który wstąpił do OSP, ponieważ ma sentyment do munduru.

— Najpierw nosiłem mundur żołnierza, potem kapelana więziennego, a teraz strażaka. Jak zostałem proboszczem w Łynie, to druhowie namawiali mnie, żebym wstąpił w szeregi OSP. I zrobiłem to — mówi ksiądz.

Zanim to się stało przeszedł badania lekarskie, został ubezpieczony, a potem przeszkolony. — Ksiądz to dobry duch naszej jednostki. Zawsze jest gotowy do akcji. Bywa, że nasi dwaj kierowcy nie mogą stawić się do wyjazdu, to ksiądz zawsze jest gotowy. Nakłada strój bojowy i siada za kierownicą — mówi Krzysztof Pejs - kierowca gospodarz.

W tym roku strażacy wyjeżdżali do 24 zdarzeń: w styczniu i kwietniu interweniowali po 2 razy, w lutym wyjeżdżali do akcji 9 razy, w kwietniu tylko 2 razy.

— Najtrudniejszy był marzec z powodu wichur i połamanych drzew. Interweniowaliśmy aż 11 razy — wymienia naczelnik.

Częstość wyjazdów zależy od tego co się zdarzyło i gdzie.
— To Powiatowa Straż Pożarna decyduje, która jednostka OSP wyjedzie do zdarzenia. Zazwyczaj wzywana jest ta, która ma najbliżej i najszybciej może dotrzeć. Nasza jednostka najczęściej w tym roku wyjeżdżała do pożarów i zdarzeń związanych ze skutkami wichury. Czasami wzywani jesteśmy także do kolizji drogowych — mówi Krzysztof Pejs.

Druhowie uczestniczą również w szkoleniach i przeglądach prowadzonych przez PPSP w Nidzicy.

— Są to przeglądy praktycznych umiejętności strażaków, podczas których wykonujemy konkretne zadania ratownicze — wyjaśnia Krzysztof Pejs.

W 2017 roku OSP otrzymało nowy samochód marki Mercedes, który ma bardzo dobre wyposażenie. Oprócz standardowego wyposażenia wozu bojowego, ma on także automatycznie rozwijane węże. Jest w nim klimatyzacja, ogrzewanie i wygodne siedzenia dla 6 osób.

— W tym wozie nie marzniemy zimą, a latem nie przegrzewamy się. Możemy wygodnie i bezpiecznie dojechać na miejsce akcji ratowniczej. I mamy także ułatwioną pracę. Nie musimy rozwijać węży i ich łączyć. Automatyczny wąż ma 50 metrów. Jest to wystarczająca długość, żeby prowadzić akcję gaśniczą — zapewnia pan Krzysztof.

W jednostce na wyposażeniu są także: agregat prądotwórczy, oddymiacze, pompy do wody brudnej i czystej, piły motorowe, torba do udzielania pierwszej pomocy, zestaw do usztywniania kończyn, aparaty powietrzne wykorzystywane podczas zadymienia.

Bycie strażakiem ochotnikiem to ciężka i odpowiedzialna praca.

— Jak zawyje syrena, rzucamy wszystko, biegniemy do remizy, przebieramy się i jedziemy. Nie wiemy, kiedy będziemy musieli wyruszyć do akcji, dlatego nie możemy nic zaplanować, żadnych spotkań, ognisk, wyjazdów, bo w każdej chwili może być wezwanie — mówi Krzysztof Pejs.

Starają się sobie z tym radzić. Jeśli któryś z nich musi wyjechać, czy ma zaplanowaną jakąś uroczystość rodzinną, to informuje o tym naczelnika.

— Ja wtedy wiem na kogo mogę liczyć. Najważniejsze, żeby był do dyspozycji chociaż jeden kierowca. Jeśli wiem, że któryś z nich wyjechał lub nie może dotrzeć, to zawiadamiam innego. Obsada wozu strażackiego nie może być mniejsza niż 3 strażaków. Pełna obsada to 6 druhów. Bywa czasami, że przybiegnie ich więcej. Wtedy do akcji wyruszają ci, którzy jako pierwsi dotarli do remizy. Jeszcze ani razu nie zdarzyło się nam nie wyjechać na wezwanie — zapewnia naczelnik.

I dodaje, że jego obowiązki nie polegają tylko na koordynowaniu działań, ale także na papierkowej robocie, bo musi zapisywać wszystkie wyjazdy, sporządzać sprawozdania, podpisywać odbierane dokumenty. — Przydałaby się sekretarka — śmieje się.

Mówi również, że nie wszyscy pracodawcy chcą zwalniać strażaków ochotników do akcji w godzinach pracy. Często muszą oni brać urlop. Jeśli jest dużo wyjazdów, to w ten sposób można stracić cały urlop wypoczynkowy.

Mimo to, uważają, że jest to zaszczytna służba i nie zamierzają z niej rezygnować. Strażacy OSP Łyna mogą pochwalić się także wieloma wyróżnieniami. Mają odznaki srebrne, złote, krzyże zasługi.
Ochotnicy udzielają się również społecznie, pomagają przy zabezpieczaniu imprez i uroczystości. Można ich zobaczyć na Bożym Ciele czy podczas Wielkanocy, gdzie pełnią wartę honorową przy grobie. Przyznają, że wszystkie imprezy oficjalne i nieoficjalne odbywają się z pompą.