Braniewo: Zabił Pimpka na zlecenie właścicielki. Odpowiedzą oboje

2022-04-29 09:17:29(ost. akt: 2022-04-29 09:44:34)

Autor zdjęcia: Otoz Animals Braniewo

W styczniu tego roku informowaliśmy o Pimpku — rocznym psie, który został zabity na zlecenie swojej właścicielki. O zamordowanie zwierzęcia oskarżony jest 62-letni mężczyzna, który miał uderzać psa drewnianą sztachetą, a jego zwłoki wyrzucić do stawu.
Wracamy do tematu. W pierwszą środę nowego roku funkcjonariusze z Braniewa zostali powiadomieni przez zaniepokojonego mężczyznę o tym, że jeden z okolicznych mieszkańców najprawdopodobniej zabił psa.

– W rozmowie ze zgłaszającym policjanci ustalili, że tego wieczoru 62-latek szedł ze zwierzęciem w kierunku lasu. Obawę wzbudził fakt, że podejrzany nigdy wcześniej nie był widziany z czworonogiem, co więcej, miał ze sobą drewnianą sztachetę. Świadkowie ruszyli za nim, a gdy po chwili usłyszeli dziwne odgłosy, postanowili powiadomić policję – relacjonowała Jolanta Sorkowicz z Komendy Powiatowej Policji w Braniewie.

Niestety na ratunek było już za późno.
– Kiedy funkcjonariusze dostrzegli w stawie truchło psa, na miejsce wezwali grupę dochodzeniowo-śledczą. Policjanci ruszyli śladem 62-latka, który przed przyjazdem patrolu uciekł z lasu. Już następnego dnia funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego kryminalni przedstawili 62-latkowi zarzut zabicia zwierzęcia, do którego się przyznał – informowała braniewska policjantka.

Jolanta Sorkowicz w rozmowie z nami przekazywała, że policjanci starają się ustalić, kto był właścicielem zamordowanego zwierzęcia. Początkowo twierdzono, że pies był bezpański. Kiedy jednak w naszych mediach pojawiła się informacja o zdarzeniu, zaczęły do nas docierać głosy okolicznych mieszkańców, którzy przekonywali, że zwierzę miało właściciela.

W sprawę zaangażowała się Monika Hyńko z braniewskiego inspektoratu OTOZ Animals. To właśnie jej udało się ustalić prawdopodobny przebieg zdarzeń.
Pimpuś miał rok, był jeszcze młodziutkim i niesfornym pieskiem średniej wielkości. Ponieważ nie był duży, nie stanowił zagrożenia dla ludzi. Był wesołym, przyjaznym psotnym urwisem, jak zresztą każdy młody pies. – mówiła nam pani Monika.

62-latek miał zabić psa za 50 złotych.

– Świadkowie widzieli, jak ciągnie Pimpka drogą w kierunku domów jednorodzinnych, za którymi był zagajnik. Zaniepokoiło ich to, bo wiedzieli, że Pimpek nie jest jego psem. Tuż przed zagajnikiem wyrwał sztachetę z płotu jednej z posesji. Trzymając ją w ręce, ciągnął za sobą stawiającego opór, wystraszonego pieska pod górę, w kierunku zagajnika. Tam – z zamiarem zabicia psa – zaczął uderzać Pimpka drewnianą sztachetą – aż do skutku – relacjonowała prawdopodobny przebieg zdarzeń Monika Hyńko z OTOZ Animals Braniewo.

To właśnie odgłosy kolejnych ciosów miały zaniepokoić stojących nieopodal mężczyzn – niestety – zareagowali za późno.

– Martwy Pimpek został już wrzucony do stawu. Sprawca uciekł. Mężczyźni zawiadomili policję. Na drugi dzień oprawca Pimpka został zatrzymany. Przyznał się do zabicia psa. Do zlecenia zabicia Pimpusia – co mamy na piśmie – przyznała się również właścicielka pieska – informowała Monika Hyńko.

Okazuje się, że oskarżonym grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Właścicielka psa odpowie za podżeganie do zabójstwa, a Stanisław H. za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem.

– Pimpka zabito przy zabudowaniach – tam, gdzie mieszkają ludzie – blisko domów. Gdyby świadkowie, którzy wbiegli do zagajnika, zareagowali wcześniej – wtedy, gdy sprawca ciągnął Pimpusia ze sztachetą w ręce na miejsce kaźni – pies prawdopodobnie nadal by żył – mówiła nam w styczniu Monika Hyńko.

A zapytana o to, jak swoje działania argumentowała właścicielka czworonoga, odpowiedziała, że ta nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego wydała na swojego psa tak okrutny wyrok.