Jak Pawlak i Tusk grali po stronie Rosji przy podpisaniu kontraktu gazowego

2022-04-29 08:25:11(ost. akt: 2022-04-29 08:58:26)
Plakat wyborczy Waldemara Pawlaka z 2019 roku / autor: Fratria

Plakat wyborczy Waldemara Pawlaka z 2019 roku / autor: Fratria

Autor zdjęcia: Fratria

Przypominamy szokujące ustalenia! Od lat toczy się śledztwo, w którym oskarżonym jest były wicepremier rządu Donalda Tuska Waldemar Pawlak. To on stoi za podpisaniem skrajnie niekorzystnego dla Polski kontraktu gazowego z rosyjskim Gazpromem. Dzisiaj w cyklu WAŻNE ARCHIWA SIECI pierwszy artykuł Marka Pyzy i Marcina Wikło demaskujące cyniczne gry z Moskwą.
Tekst ukazał się w Tygodniku „Sieci” nr 35 (248) 2017 28 sierpnia - 3 września 2017 r.
Odsłaniamy kulisy podpisania w 2010 r. skrajnie niekorzystnej dla Polski umowy gazowej. Dotarliśmy do wciąż niejawnych instrukcji negocjacyjnych przyjmowanych przez rząd PO-PSL. Ich analiza zdumiewa. To był mecz do jednej bramki. Wygląda wręcz na sprzedany. Rosjanie strzelali gola za golem, a bierny bramkarz Pawlak tylko wyciągał piłkę z siatki. Kapitan Tusk nie reagował. Akceptował wszystko, co podsunął mu wicepremier.

Umowa gazowa z 29 października 2010 r. to jeden z najcięższych grzechów poprzedniej ekipy. W strategicznym obszarze bezpieczeństwa państwa wykonano całą serię niezrozumiałych ruchów, by zadowolić Moskwę. Wymieńmy tylko najważniejsze: rezygnacja z ok. 1 mld zł, które był nam winny Gazprom; rezygnacja z setek milionów zysków spółki EuRoPol Gaz; szalenie niekorzystne dla Polski zmiany w strukturze organizacyjnej tej firmy; planowane wydłużenie o 15 lat uzależnienia od rosyjskiego gazu kupowanego po zawyżonych cenach; i wreszcie rezygnacja z dywersyfikacji dostaw surowca.

Kiedy i jak do tego doszło? Dziś możemy z całą pewnością stwierdzić, że kluczowa była wiosna 2009 r. Wtedy Rosjanie postawili polskiemu rządowi wiele warunków, które bez szemrania spełnił Waldemar Pawlak. Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w najważniejszych punktach zmieniła się instrukcja negocjacyjna zatwierdzona przez Donalda Tuska. Ta z lutego zabezpieczała polskie interesy. Lipcowa – już nie.
Rząd PO-PSL ukrył te dokumenty przed opinią publiczną. Nadano im klauzule „zastrzeżone”. Po dwóch latach byłyby już jawne, ale w 2011 r. zmieniono ustawę o informacjach niejawnych tak, by tego typu materiały na długie lata były niedostępne.

Dotarliśmy jednak do tych instrukcji i wielu innych dokumentów dotyczących kontraktów na odbiór i przesył gazu. Zestawienie tylko dwóch instrukcji zatwierdzonych przez Donalda Tuska w lutym i lipcu 2010 r. każe wrócić do sprawy i postawić pytania: co spowodowało, że liderzy koalicyjnych partii tak łatwo oddali pole w rozmowach z Rosjanami, że trudno nawet mówić o jakichkolwiek negocjacjach? Dlaczego okłamywano wówczas opinię publiczną, ale też w oficjalnych pismach prezydenta, twierdząc, że chroniony jest polski interes, a nowa umowa jest dla naszego kraju opłacalna? Dlaczego do dziś wiele dokumentów w tej sprawie ma klauzule tajności? Czy ktokolwiek odpowie za miliardowe straty i sprzeczne z polskim interesem działania w obszarze energetyki?

Słaby Gazprom silny w Polsce

1 stycznia 2009 r. nasz kraj oberwał rykoszetem w gazowej wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Tego dnia do Polski przestał płynąć gaz z Ukrainy dostarczany przez firmę RosUkrEnergo. 2,3 mld m3 stanowiło 1/4 surowca importowanego przez Polskę. Prawie 2/3 odbieraliśmy w ramach kontraktu jamalskiego od Gazpromu. Jedynym wyjściem było podpisanie krótkoterminowego kontraktu do czasu uruchomienia gazoportu w Świnoujściu.

Sytuacja na światowych rynkach dawała nam możliwość postawienia twardych warunków. Gazprom miał poważne kłopoty. Jego zadłużenie sięgało 58 mld dol., cena gazu spadała (jak się niebawem okaże – prawie o połowę w ciągu roku), a eksport surowca do państw UE zmalał o ponad 11 proc. Wszyscy wielcy kontrahenci rosyjskiej spółki (m.in. Niemcy, Turcja, Włochy czy Francja) renegocjowali kontrakty, obniżając ceny.

Polska powinna była pójść ich śladem. Gazprom był pod presją zmian formuł cenowych, rząd mógł liczyć na wsparcie Komisji Europejskiej (w Unii finalizowano właśnie prace nad rozwiązaniami umożliwiającymi solidarną reakcję na rosyjski szantaż energetyczny), opozycji (w obszarze energetyki PiS było ostrożne z krytyką, bo walczyło o podtrzymanie decyzji Lecha Kaczyńskiego z 2006 r. o budowie gazoportu; Piotr Naimski dwukrotnie spotykał się na konsultacjach w tej sprawie z Donaldem Tuskiem) i wszystkich mediów (a jak się później okaże – nawet „Gazeta Wyborcza” wielokrotnie punktowała władze za antypaństwowe działania przy umowie gazowej).

Należało podjąć rozmowy na poziomie korporacyjnym pomiędzy PGNiG a Gazpromem, by dokupić tylko brakujące rocznie 2 mld m3 gazu do 2014 r., kiedy miał być uruchomiony terminal LNG.

Dobre początki

Taką koncepcję widać w instrukcji negocjacyjnej powstałej 3 lutego 2009 r. w resorcie gospodarki, a zatwierdzonej przez premiera 6 marca. Czytamy w niej m.in., że umowa będzie obejmować zagwarantowanie brakującej ilości surowca, „z ewentualną możliwością przedłużenia dostaw”. W 4. punkcie wytycznych wiążących znajduje się zapis: „Strona polska nie dopuści do próby zwiększenia ilości kontraktu jamalskiego, uzgodnionych Protokołem z dnia 2 lutego 2003 r. jako rozwiązania zastępującego kontrakt z RosUkrEnergo AG”.

Drugi punkt wytycznych o charakterze zaleceń brzmi: „W interesie strony polskiej jest zawarcie umowy, w oparciu o którą zostanie podpisany kontrakt na dostawy gazu na lata 2009–2014, tj. do czasu, gdy nie powstaną alternatywne od kierunku wschodniego możliwości zapewnienia dostaw, jakimi są gazoport w Świnoujściu i gazociąg Baltic Pipe […]”.

Punkt 5. zaś stanowi: „W przypadku podniesienia przez stronę rosyjską kwestii statutu EuRoPol Gazu SA strona polska jest zainteresowana utrzymaniem status quo w obszarze podziału kompetencji i sposobu podejmowania decyzji przez zarząd spółki […]”.

Widać więc, że rząd zdawał sobie sprawę, na czym polega interes państwowy w tym obszarze. Niestety z perspektywy czasu powyższe zapisy brzmią wręcz sensacyjnie, bo ostatecznie zupełnie z nich zrezygnowano. Co więcej, wspomniana instrukcja jest jedynym dokumentem, w którym zapisano takie stanowisko Polski.

Pawlak zmienia zdanie

Rozpoczynają się przygotowania do rozmów z Rosjanami. Mija kilka tygodni. 13 maja Waldemar Pawlak w piśmie do Donalda Tuska (dokument jest zastrzeżony) prosi o zatwierdzenie nowej instrukcji i zmian wytycznych, „które są efektem analizy uwag strony rosyjskiej przekazanych mi pismem z dnia 30 kwietnia br. Pana S.I. Szmatko, Ministra Energetyki Federacji Rosyjskiej i przedstawionych w trakcie konsultacji w Moskwie w dniu 7 maja br., a także dyskusji w trakcie posiedzenia Zespołu ds. Polityki Bezpieczeństwa Energetycznego w dniu 13 maja 2009 r.”.

Najważniejsze założenia zostają wywrócone do góry nogami. Nie ma już mowy o gazoporcie ani o Baltic Pipe. Rząd dopuszcza zwiększenie dostaw ponad polskie zapotrzebowanie, a „w interesie strony polskiej” okazuje się podpisanie umowy do roku 2035!

Co takiego wydarzyło się w Moskwie 7 maja 2009 r., że Pawlak tak radykalnie przedefiniował „polski interes”? Tak pogorszył swoją pozycję negocjacyjną? I postanowił uzależnić Polskę od Gazpromu na kolejne ćwierć wieku? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.
Analizując majowy dokument, można jednak wnosić, że Rosjanie już wtedy zasygnalizowali, iż będą chcieli zmian w ważeniu głosów w spółce EuRoPol Gaz.

O priorytetowym potraktowaniu sprawy niech świadczy to, że zabiegał o nią osobiście Władimir Putin podczas wizyty na Westerplatte w 2009 r., oraz rozmowy z Donaldem Tuskiem. EuRoPol Gaz to spółka, w której udziały mają PGNiG i Gazprom (po 48 proc.) oraz Gas-Trading (4 proc.), a która jest właścicielem polskiego odcinka liczącego 4 196 km gazociągu Jamał–Europa, łączącego Europę ze złożami gazu ziemnego na półwyspie Jamał. Nadzór i możliwość wpływania na strategiczne decyzje w firmie są o tyle kluczowe, że pozwalają panować nad ceną przesyłu surowca do wielkich odbiorców na Zachodzie. Przez 680-kilometrowy odcinek przebiegający przez nasz kraj codziennie tłoczone jest ok. 50 mln m3 gazu, z czego ponad 41 mln trafia do Niemiec.

Przed kompromitującymi negocjacjami zarząd EuRoPol Gazu liczył cztery osoby – po dwie z PGNiG i Gazpromu. Według statutu w przypadku równej liczby głosów w zarządzie decydujący był głos prezesa – nominata strony polskiej. Nie dziwi zatem, że Rosjanie chcieli za wszelką cenę zachwiać układem, w którym nie mogli decydować o wszystkim. Zgłosili wniosek, aby zrównać prezesa (polskiego) i wiceprezesa (rosyjskiego) w uprawnieniach decyzyjnych. W przypadku pata w zarządzie to rada nadzorcza (z przewagą Rosjan) lub dalej walne zgromadzenie akcjonariuszy decydowałyby o danej sprawie. Wprowadzenie reprezentacji krzyżowej oznaczało, że nie można by już było podjąć żadnej decyzji bez zgody Gazpromu. A to była najprostsza droga do utraty kontroli nad spółką.

„W rzeczywistości wszystkie te postulaty strony rosyjskiej miały na celu umożliwienie ograniczenia wysokości opłat za przesył rosyjskiego gazu, a w szczególności zablokowanie powstawania po stronie Gazprom Eksportu zobowiązania wobec EuRoPol Gaz spowodowanego niepłaceniem faktur wystawionych przez spółkę na podstawie taryfy zatwierdzonej przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki” – napisał w marcu 2010 r. Piotr Naimski (dziś pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej) w obszernej analizie dla prezydenta Kaczyńskiego.

Do sprawy zaległości Gazpromu wobec EuRoPol Gazu, które są clou tych posunięć, jeszcze wrócimy.

Mijają kolejne tygodnie. 26 czerwca delegacja rosyjska przyjeżdża do Warszawy. I znów mamy tego błyskawiczne efekty w instrukcji negocjacyjnej. Umowa ma być przedłużona już do roku 2037. Dodatkowo, nie wiedzieć czemu, chcemy kupować każdego roku kolejny 1 mld m3 gazu, choć nie mamy takiego zapotrzebowania. W kwestii parytetu w EuRoPol Gazie rząd nie jest już tak stanowczy jak przed dwoma miesiącami i dopuszcza możliwość zmiany układu na korzyść Rosji. Tusk podpisuje tę instrukcję 17 lipca – w dniu wylotu Pawlaka do Moskwy.

Zaznaczmy jeszcze jedno: w żadnym z rządowych dokumentów nie pojawia się nawet ślad chęci negocjowania formuły cenowej! Gabinet PO-PSL nie podjął tej kwestii ani w kolejnych negocjacjach w Warszawie (30–31 lipca i 26 listopada), ani w Moskwie (10 grudnia 2009 r.). Zresztą sam Waldemar Pawlak przyznał to w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w listopadzie 2009 r.

Fot. Fratria

Miliard nam niepotrzebny

Spór EuRoPol Gazu z Gazpromem trwa od 2006 r., gdy rosyjski gigant zakwestionował cenę przesyłu gazu przez terytorium Polski i nie uiszczał opłat w całości. Dług zatem rósł, spór sądowy toczył się przez wiele lat. Kwota roszczeń w listopadzie 2009 r. wynosiła ok. 180 mln dol. W międzyczasie rozstrzygnęła się kwestia taryfy za pierwszy sporny 2006 r. – trybunał arbitrażowy w Moskwie przyznał rację stronie polskiej i zasądził zapłatę przez Gazprom Export 25 mln dol. Spory o długi za kolejne lata miały być dopiero rozpatrywane, ale wobec tego wyroku można było mieć uzasadnione nadzieje, że na naszą korzyść rozstrzygnie się również kwestia lat 2007–2009. Łącznie mówimy tutaj o blisko 276 mln dol., czyli prawie 1 mld zł. Kwota niebagatelna. Tym bardziej dziwi to, że polska strona postanowiła ją Rosjanom po prostu odpuścić. Nawet mimo oporów własnego środowiska politycznego, które widocznie uznało, że to działanie za bardzo „na rympał”. 6 stycznia 2010 r. dyrektor Departamentu Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki pisze do Donalda Tuska w zastrzeżonym piśmie: „Strona polska nie powinna zgodzić się na wprowadzenie do Protokołu Dodatkowego rekomendacji, aby EuRoPol Gaz S.A. zrzekł się roszczeń […] względem Gazprom Export”.
Niejako mimochodem wspomina o tym także Pawlak w piśmie do Tuska z 7 stycznia 2010 r. „W czasie ostatniej rundy negocjacyjnej udało się wypracować projekty protokołów, które są w pełni zgodne z zatwierdzoną przez Pana Premiera Instrukcją negocjacyjną […]. Jednak wypracowana treść porozumienia rządowego jest kontestowana przez Ministerstwo Skarbu Państwa z powodu zapisu: Strony przyjmują do wiadomości, że EuRoPol Gaz i Gazprom Export uregulowały kwestie sporne dotyczące opłat za wykonane w okresie 2006–2009 r. usługi przesyłowe […]”.

Mimo to 20 dni później w Moskwie zostaje podpisana umowa pomiędzy firmami: Gazprom Export reprezentowaną przez Aleksandra Miedwiediewa, PGNiG SA z prezesem Michałem Szubskim i wiceprezesem Radosławem Dudzińskim oraz EuRoPol Gaz SA reprezentowanym przez polskiego członka zarządu Mirosława Dobruta i rosyjskiego członka zarządu J.A. Wasiukowa. Dokument ma klauzulę „zastrzeżone” i pokazuje dobitnie, że „negocjacje” były farsą. Daliśmy Rosjanom wszystko, czego zażądali, a w niektórych kwestiach nawet więcej. Przypomnijmy tylko, że w instrukcji negocjacyjnej z lutego 2009 r. Tusk zalecił Pawlakowi kierować się m.in. tym zdaniem: „W przypadku podniesienia przez stronę rosyjską kwestii statutu EuRoPol Gazu SA strona polska jest zainteresowana utrzymaniem status quo w obszarze podziału kompetencji i sposobu podejmowania decyzji przez zarząd spółki”. 11 miesięcy później już nie była tym zainteresowana. W zamian nie otrzymała nic.

Sporne sprawy

To tutaj po raz pierwszy w oficjalnej, podpisanej przez obie strony dokumentacji pojawia się rok 2037, do którego ma obowiązywać kontrakt jamalski. Mało tego – widzimy, iż polscy urzędnicy postanowili iść dalej, mimo że oficjalne dokumenty rządowe (m.in. rozporządzenie z 24 października 2000 r.) obligowały do dywersyfikowania dostaw i mówiły o konieczności budowania terminala w Świnoujściu. „[…] jeżeli żadna ze stron najpóźniej do dnia 31 grudnia 2036 r. nie zawnioskuje o zaprzestanie obowiązywania Kontraktu Jamalskiego, to okres obowiązywania […] zostanie automatycznie przedłużony do roku 2045”. Warto zaznaczyć, że mowa jest tu o automatycznym przedłużeniu umowy bez jakiegokolwiek zająknięcia się na temat renegocjacji warunków. Wiedząc, że słono przepłacamy, postanowiliśmy się związać tak niekorzystną umową aż na 35 lat. Przy zwiększeniu dostaw (o tym również jest mowa w kontrakcie) pomysł budowy terminala LNG staje się nieco wątpliwy, a gazociągu Baltic Pipe prowadzącego ze Skandynawii – zupełnie bezsensowny, co w zasadzie zabijałoby także ideę dywersyfikacji dostaw.

W tej umowie stoi też jasno, że warunkiem jej wejścia w życie jest „rezygnacja przez EuRoPol Gaz z powództwa przeciwko Gazprom […]”. Jakim prawem? Na jakiej biznesowej podstawie podarowaliśmy Rosjanom 1 mld zł? Nie wiadomo. Ale to nie koniec. Przeszłość mamy już pozamiataną, teraz ktoś postanowił zadbać o przyszłość rosyjskich partnerów. W osobnym punkcie zysk EuRoPol Gazu został ograniczony do zaledwie 21 mln zł rocznie. Więcej spółka nie miała prawa zarobić!

4 lutego 2010 r. w osobnym piśmie (także zastrzeżonym) próbuje to wyjaśnić prezes PGNiG Michał Szubski. „Informacja nt. porozumienia” skierowana jest do Donalda Tuska oraz ministrów gospodarki – Waldemara Pawlaka, skarbu – Aleksandra Grada, i spraw zagranicznych – Radosława Sikorskiego. Szubski przedstawia „syntetyczną informację prezentującą podstawowe korzyści” wynikające z podpisanej właśnie umowy z Gazpromem. I chwali się, że zysk EuRoPol Gazu ograniczony do 21 mln zł rocznie da w latach 2010–2045 nawet 756 mln zł. Tyle że w samym roku 2005 EuRoPol Gaz zanotował zysk w wysokości 160 mln zł (w trzech poprzednich latach odpowiednio: 918 mln, 580 mln, 367 mln). Prezes chwali się również, że umowa „gwarantuje nam status państwa tranzytowego”, ale cóż to oznacza, skoro praktycznie nic na tym nie zarobimy, a Rosja do Niemiec będzie słać gaz po minimalnych stawkach. Jest w tym zysk, i to niemały, ale dla Gazpromu.

Warto podkreślić, ile na tej operacji stracił polski budżet. Wobec ogromnych zysk.w EuRoPol Gazu (ponad 3 mld zł w latach 2000–2006) każdego roku kasa państwa zarabiałaby z tytułu podatku CIT ok. 170 mln zł. Przemnóżmy to przez 35 lat…
Bardzo ciekawe jest to, że skrajnie niekorzystna dla Polski umowa została podpisana tuż po nagłych zmianach w zarządzie EuRoPol Gazu. 19 stycznia 2010 r. na trzy miesiące zawieszono obu przedstawicieli polskiej strony: prezesa Michała Kwiatkowskiego i Jerzego Tabakę. Zawieszony został także rosyjski wiceprezes Jurij Kałużski. Na ich miejsce do firmy wkroczyli bezpośredni przedstawiciele PGNiG i Gazpromu: Szubski, Miedwiediew i Dobrut. Stanowisko zachował drugi z Rosjan – Jewgienij Wasjukow. W oświadczeniu PGNiG mogliśmy przeczytać, że „tylko bezpośrednie zaangażowanie się w zarządzanie spółką urzędujących prezesów dwóch głównych akcjonariuszy EuRoPol Gazu, czyli PGNiG SA i Gazpromu Export, daje gwarancje rozwiązania spornych spraw w okresie, na który zostali oddelegowani”. Z pisma nie wynika, o jakie sprawy miało chodzić, ale efekty „negocjacji” nie pozostawiają wątpliwości – chodziło o pilne zrzeczenie się roszczeń wobec rosyjskiego koncernu.

Efekt był natychmiastowy. Już następnego dnia szefostwa PGNiG i Gazpromu spotkały się z wicepremierem Pawlakiem oraz ministrem skarbu Gradem, by poinformować ich o wynikach rozmów. Później wystarczył tydzień, by podpisać fatalne da Polski porozumienie.

Niepokój prezydenta

Jesienią 2009 r. zaczęło wychodzić na jaw, że gabinet Tuska szykuje ponury scenariusz dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Informacje przekazane posłom z komisji gospodarki przez Pawlaka ( jej specjalne, niejawne posiedzenie zarządził przewodniczący Wojciech Jasiński) i coraz częstsze sygnały od innych przedstawicieli rządu oraz szefostwa PGNiG pokazujące, na co się zgodziliśmy w rozmowach z Rosją, zaniepokoiły Lecha Kaczyńskiego. W jego kancelarii pracował wąski zespół ds. bezpieczeństwa energetycznego, który monitorował działania rządu w tym obszarze. Kierował nim prof. Andrzej Zybertowicz, z którym pracowali Jan Olszewski, Janusz Kowalski, Piotr Naimski i Piotr Woźniak. 13 listopada prezydent wysłał do premiera pismo, w którym zadał wiele pytań, m.in. o polskie stanowisko we wszystkich om.wionych wyżej kwestiach.

„Czy zwiększenie wolumenu dostaw gazu z Rosji i wydłużenie kontraktu jamalskiego aż o 15 lat nie pogłębi uzależnienia Polski od dostaw strategicznego surowca z jednego kierunku i źródła? […] Czy strona polska uzyskała jakikolwiek wpływ na kształtowanie ceny gazu rosyjskiego kupowanego przez następne 28 lat? […] Jak zawarte ze stroną rosyjską porozumienie przyczynia się, zdaniem rządu, do dywersyfikacji dostaw gazu do Polski? Czy zapisy owego porozumienia nie podważają deklarowanych dotychczas celów? […] Czy niewłączenie do rozmów z Rosją UE nie stoi w sprzeczności z promowaną przez Polskę zasadą solidarności energetycznej w ramach Unii?” – czytamy w dokumencie Lecha Kaczyńskiego.

Rząd najwyraźniej nie uznał, że sprawy są na tyle poważne, by udzielić głowie państwa szybkiej odpowiedzi. Dopiero 30 grudnia odpisał Pawlak, przyznając się prezydentowi do wszystkich ustępstw wobec Gazpromu.

Lech Kaczyński postanowił bić na alarm. Po opracowaniu ekspertyz jego współpracownicy zorganizowali 26 marca w Belwederze seminarium poświęcone umowie gazowej. Naimski zaprezentował na nim swoją analizę, w której wskazywał, że mecz z Rosją o gaz Polska przegrała 0:7 (punktując m.in. opisane wyżej, niczym nieuzasadnione ustępstwa). Krytyki nie chcieli słuchać przedstawiciele ówczesnej władzy. Ze spotkania wyszła m.in. wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska, formalnie szefowa zespołu rządowych negocjatorów z Rosją.

Kilka dni później wybuchł konflikt pomiędzy Waldemarem Pawlakiem a Radosławem Sikorskim. MSZ uważało, że wynegocjowana umowa gazowa jest sprzeczna z prawem unijnym. Szkoda, że resort dyplomacji nie zgłaszał jakichkolwiek zastrzeżeń wcześniej – miał wiele miesięcy na uchronienie Polski przed samobójczą strategią Pawlaka, w pełni akceptowaną przez Tuska.

O sprawie coraz głośniej zaczęły mówić media. Również te przychylne PO-PSL nie szczędziły krytyki rządowi. „Dziennik Gazeta Prawna” kpił: „Oto cała prawda o sukcesie rządowych negocjacji z Rosją. Resort skarbu cieszył się tym, że za umorzenie gigantycznych długów Gazpromu dostaniemy tańszy gaz. Tymczasem… rosyjski koncern obniżył ceny paliwa reszcie swoich klientów. Będą oni płacić dużo mniej niż Polska”. A „Gazeta Wyborcza” wskazywała, że Gazprom dostał w Polsce większe ulgi niż na Białorusi, i pisała o „niepokojących szczegółach porozumienia” z Rosjanami: niezrozumiale niskich stawkach za przesył gazu czy „kuriozalnym” zapisie o 21 mln zł maksymalnego zysku EuRoPol Gazu.

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości domagali się wyjaśnień od ministrów na specjalnych posiedzeniach sejmowych komisji, mocno stawiali zdradę interes.w narodowych w newralgicznym obszarze bezpieczeństwa państwa.

Na dodatek doszło do katastrofy smoleńskiej.

Rząd Tuska znalazł się zatem pod ogromną presją. Zrezygnował tylko z jednego, najbardziej kłującego w oczy opinię publiczną postulatu i nie wydłużył umowy o dodatkowych kilkanaście lat. Pozostałe ustępstwa wobec Rosji pozostały. 29 października 2010 r. w Warszawie podpisali się pod nimi wicepremierzy Waldemar Pawlak i prawa ręka Putina Igor Sieczin.

Umowa gazowa wróci

Do dziś nie wiadomo, jakie były okoliczności negocjacji polsko-rosyjskich z 2009 i 2010 r. Nie wiemy, czym naprawdę kierował się rząd Donalda Tuska, tak pokornie chyląc głowę przed rosyjskimi żądaniami. Mariusz Błaszczak jako szef klubu parlamentarnego PiS wysłał do Andrzeja Seremeta zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa.

Najwyższa Izba Kontroli sporządziła specjalny raport. Został utajniony, bo omawiał niejawne dokumenty. Z naszych informacji wynika, że był on krytyczny wobec działań rządu PO-PSL. Podobno jest duża szansa, że wreszcie uda się go odtajnić.

Jest jeszcze jedna instytucja, która dziś pośrednio zajmuje się umową gazową z 2010 r. To warszawska prokuratura okręgowa. W maju szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski złożył wniosek o wznowienie śledztwa w sprawie doprowadzenia do śmierci byłego wicepremiera Andrzeja Leppera. Sprawa wygląda sensacyjnie. Izdebski podzielił się swoimi informacjami również z Jarosławem Kaczyńskim. W liście do prezesa PiS powołuje się na informacje z książki Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera” oraz rozmowy z jego informatorem – byłym szefem delegatury ABW w Lublinie, mjr. Tomaszem Budzyńskim. Ma z nich wynikać, że wiosną 2011 r. nad jeziorem Świteź na Ukrainie Lepper miał otrzymać od Ukraińców informacje (oraz nagrania audio) dowodzące skandali przy negocjacjach gazowych. Z byłym szefem Samoobrony za wschodnią granicą miał się spotykać sam Aleksiej Miller, szef Gazpromu.

Zapytaliśmy prokuraturę o losy tej sprawy. Decyzja o ewentualnym wznowieniu śledztwa jeszcze nie zapadła. „Do chwili obecnej nie wykonano wszystkich zaplanowanych czynności” – odpowiedział nam rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński. Na razie odebrano zeznania od trzech osób, ale niebawem mają się odbyć kolejne przesłuchania.
cdn.
za zgodą wpolityce.pl
Fot. wPolityce


Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Tokyo #3098524 2 maj 2022 21:53

    Pawlak pod Trybunał Stanu, PSL do delegalizacji

    Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz

  2. as. #3098481 2 maj 2022 01:42

    Pawlak i Tusk, którzy chcieli podpisać długoletni i niekorzystny kontrakt gazowy z Rosją to drużyna grająca dla Rosji razem z byłym kanclerzem Schroderem a ostatnio dołączył do tej paczki jeszcze kanclerz Scholz. Rosja od dawna korumpowała polityków europejskich i dlatego właśnie nie spodziewała się żadnych realnych sankcji po agresji na Ukrainę... Teraz Rosja oburzona polską pomocą dla Ukrainy odcięła nam gaz sama wymierzając sobie karę... Na całe szczęście nie mają już nic do powiedzenia ani Pawlak ani Tusk i dzięki temu mamy Baltic Pipe, terminal w Świnoujściu, połączenie gazowe z Litwą i możemy obyć się bez ruskiego gazu. A opowieści Tuska i Pawlaka, że każdy gaz jest dobry nawet ten Rosji, bo pali się tak samo, jak widać okazały się kolejną bzdurą polityków nieudaczników działających przeciw polskiemu interesowi. Pewnych następstw Rosja na pewno nie przewidziała. Ot choćby takiego zaangażowania USA czy chęci wstąpienia do NATO ze strony Finlandii czy Szwecji... Nie przewidziała też takiej postawy Ukraińców, którzy postanowili własną krwią wywalczyć swoją niepodległość.

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  3. Marta #3098372 29 kwi 2022 13:41

    Czy pis czy po jedno i to samo ścierwo. A lewica przy rowach im kica.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-16) odpowiedz na ten komentarz

  4. JR #3098368 29 kwi 2022 13:23

    Jaka ta gazeta zrobiła się szmatława.....

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz

  5. Ares #3098353 29 kwi 2022 09:41

    Kacapska V kolumna działa -PO-PSL

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (6)