Żagle wskażą, że jesteśmy w Iławie

2022-04-10 16:12:00(ost. akt: 2022-04-08 16:53:13)
Podczas prezentacji pomysłu: Piotr Żuchowski, Filip Żuchowski, Tadeusz Nehring (iławski architekt)

Podczas prezentacji pomysłu: Piotr Żuchowski, Filip Żuchowski, Tadeusz Nehring (iławski architekt)

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Filip Żuchowski jest architektem i pracownikiem dydaktycznym poznańskiej uczelni. Pochodzi z Iławy. W czasie doktoratu opracował projekt żagli, czyli brył, które miałyby stać się "witaczem" na wjeździe do miasta. Miniaturę zaprezentował w piątek 1 kwietnia.
Od 10 miesięcy mieszka i pracuje w Berlinie. W każdy czwartek prowadzi zajęcia dla studentów architektury, wzornictwa, projektowania mebla i projektowania krajobrazu od pierwszego do ostatniego roku na swojej macierzystej uczelni — Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Do Iławy przyjechał, by zaprezentować ogromny znak przestrzenny „Żagle”, który miałby się stać witaczem na wjeździe do miasta. Kompozycja złożona z trzech białych obiektów miałaby mieć zarówno kształt, jak i gabaryty podobne do autentycznych wysokości masztów jachtów żaglowych, czyli Pegaz 31, Storm 23 i Viva 600. Nad projektem pracował podczas doktoratu, rozpoczętego siedem lat temu. — Swój doktorat obroniłem. Od mojej obrony minęło 1,5 roku — mówi.

– Temat wydał mi się interesujący, bo jest kilka takich miejsc na świecie, które są bardzo charakterystyczne poprzez elementy, które tam się znajdują – opowiada. – Mam na myśli wielkie głowy na Wyspie Wielkanocnej czy Statuę Wolności w Nowym Jorku. Wskazują one, że wkraczamy w przestrzeń konkretnego miejsca, tożsamą z jakimiś mieszkańcami. I chciałem zrobić coś takiego dla Iławy – żeby Iława miała swój znak przestrzenny. Taki znak to połączenie architektury, rzeźby i krajobrazu. Musi więc wynikać z tego miejsca i być tożsamy z mieszkańcami tego miejsca. Byłoby to coś, co będzie ludzi witać, gdy będą wracać do Iławy i żegnać ich przy wyjeździe.

Fot. nadesłane
Miałby to być element małej architektury na rondzie przy wjeździe do Iławy od strony Susza. Filip Żuchowski szukał takiego czegoś, co byłoby charakterystyczne dla miasta leżącego nad jeziorem. — Wydawało mi się, że żagle są takim czymś, co wzbudza tylko sympatyczne skojarzenia, niezależnie od tego, czy się żegluje, czy też nie — tłumaczy architekt.

Za kształtem żagli przemawia fakt, że w pobliżu tego miejsca już wiele lat temu stały mniejsze żagle, pełniąc także rolę witacza. W pewnym momencie jednak znikły. — Poszedłem tropem dawnej rzeźby, również w wyborze miejsca, w którym miałyby te nowe bryły stanąć – dodaje projektant.

Tamta rzeźba była płaska, a ta proponowana przez Filipa miałaby być przestrzenna. – Składałaby się z trzech elementów. Z odległości około 100 metrów, przy prędkości ok. 60 km/h z każdej strony bryła „zachowuje się” inaczej – to znaczy za każdym razem widać inny układ przestrzenny.
Na jednym z żagli architekt umieścił logo Iławy.

Pierwsze 15 lat życia Filip spędził w Szymbarku w gminie Iława i do dziś wspomina tego żeglarskiego witacza, którego widywał, gdy wjeżdżał z rodzicami do Iławy. — W pewnym sensie one też mnie zainspirowały – zaznacza. Dodaje też, że nie ma pojęcia, czy takie określenie jak witacz w ogóle istnieje w architekturze czy projektowaniu. Pod względem bezpieczeństwa projekt był konsultowany m.in. z drogowcami. – Dyskutowaliśmy o tym, czy bryła nie zakłóciłaby ruchu drogowego i jego płynności – mówi twórca projektu. Podkreśla, że takie zagospodarowanie wyspy na rondzie wręcz zwiększyłoby bezpieczeństwo kierujących. – Byłoby wyraźnie widać, że na wyspie na rondzie coś stoi i nie można jej przejechać, tak jak często robi się to w miasteczkach we Francji czy Hiszpanii.

Aby bryły trafiły na rondo, potrzebne są pieniądze. Z powodu kosztów związanych z realizacją stanęło na tym, że będzie to beton, który pochłania światło, a z czasem matowieje. Przed pandemią koronawirusa i inflacją autor szacował koszt na 130.000 zł. Składa się na niego zamknięcie drogi krajowej i trzykrotne wylanie szalunku. — Nie doliczam dla siebie żadnej gaży. Jest to mój dar dla Iławy. Stwierdziłem, że oddaję ten pomysł Iławie. Pozostaję do dyspozycji miasta. Spróbujmy to zbudować – proponuje.

Jego mama Barbara to emerytowana nauczycielka i dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3, tata Piotr to historyk sztuki, były wiceminister kultury, a obecnie dyrektor Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Filip wzrastał przy dziadku Romanie, wieloletnim nauczycielu i dyrektorze iławskiego LO, który zmarł miesiąc po rozpoczęciu studiów przez Filipa.

– Na prezentacji makiety byłby najważniejszą osobą. Chciałbym, żeby to zobaczył. Uwielbiał Iławę. I o ile projekt jest dedykowany iławianom, to on był na pewno szczególnym iławianinem – mówi Filip. – Iława była zawsze w naszym domu, niezależnie od tego, gdzie mieszkaliśmy – podkreśla.
Wspomina, że wszystko, co robił, było kojarzone z jego tatą. To się zmieniło, gdy wyjechał na studia do Poznania, a jeszcze bardziej – gdy przeprowadził się do Berlina. Tam jest bardziej anonimowy.

Jako dziecko nie zauważał, że Szymbark i ruiny tamtejszego zamku są zaniedbane. Okolica była dla niego świetnym placem zabaw. To tam był kręcony film „Król Olch”! Tata Filipa wtedy był sołtysem, więc wszystko, co dotyczyło filmu, było załatwiane z nim.

— Kiedy jako pięcio- czy sześciolatek zobaczyłem siedmiometrowe posągi ze styropianu, po prostu się ich bałem – wspomina. I wtedy chciał być scenografem. Szymbark pamięta jako piękną, zieloną krainę z 200-letnimi dębami sadzonymi przez Napoleona i z niedostępnym zamkiem. Dziś jednak, gdy widzi ruiny zamku, żałuje, że jest w takim stanie.

– Architektura jest budowaniem przestrzeni dla ludzi i ja zajmuję się budowaniem takich przestrzeni, które w jakiś sposób będą służyć ludziom – mówi Filip. W pracy właśnie zaczyna nowy projekt: rozrysowanie budynku na 20 mieszkań w Burkina Faso. To najbiedniejszy kraj afrykański. Właściciel biura projektowego, w którym pracuje Filip, pochodzi z tego kraju i od 20 lat buduje szpitale, szkoły i domy w Burkina Faso. Szef Filipa Francis Kere kilka tygodni temu otrzymał najbardziej prestiżową architektoniczną nagrodę na świecie, czyli nagrodę Pritzkera. – Pracować z takim człowiekiem to zaszczyt – podkreśla architekt z Iławy. — Bardzo tego pragnął i to pragnienie się spełniło.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl