POMYSŁY TRZEBA ZAPEKLOWAĆ [ZDJĘCIA]

2022-04-07 13:54:26(ost. akt: 2022-04-07 14:03:01)
Krzysztof Piersa na spotkaniu w Lidzbarku Warmińskim

Krzysztof Piersa na spotkaniu w Lidzbarku Warmińskim

Autor zdjęcia: Wojciech

W poniedziałek 4 kwietnia 2022 r. uczniowie lidzbarskich szkół spotkali się z pisarzem książek dla młodzieży, znanym youtuberem i terapeutą uzależnień Krzysztofem Piersą. Autor przyjechał na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lidzbarku Warmińskim. Spotkanie zdominowały tematy mediów elektronicznych i warsztatu pisarskiego autora.
Na początku Krzysztof Piersa skupił się na fenomenie gier komputerowych i wiążącym się z nim uzależnieniem od świata cyfrowego. Zaczął od tego, że wielu młodych ludzi mówi, że interesują się grami, a w rzeczywistości tylko grają i to najczęściej w jedną grę. Dotknął przy tym zagadnienia agresji, którą rzekomo wyzwalają gry.

– Emocje w grze porównałbym do tych, które wywołuje mecz piłkarski – mówił. To nie powoduje agresji. Ona może pojawić się wtedy, gdy nie potrafimy opanować frustracji po niepowodzeniu.

— Oszukujemy samych siebie mówiąc, że gry uczą nas historii, myślenia strategicznego czy też języka angielskiego – kontynuował terapeuta. – Otóż nie do końca tak jest. Owszem, gry są w stanie nas czymś zainteresować, mogą być iskrą zapalną do pogłębienia wiedzy, ale najczęściej to tylko nasza wymówka.

— Powiedzieć, że „uczyłem się” brzmi znacznie lepiej niż „bawiłem się” — wyjaśniał. — A tak w istocie jest. Granie to rozrywka, służy do tego, by odpocząć. To nic złego, ale często gry stają się złodziejem czasu. Łatwo się w tym wszystkim zatracić. Problem uzależnienia pojawia się wtedy, gdy poprzez ciągłe siedzenie przy ekranie zaniedbujemy otoczenie albo siebie zaprzepaszczając rozwój osobisty. Stajemy się nieodpowiedzialni i przyjaciele nie mogą na nas liczyć ponieważ nie potrafimy przestać grać.

Pisarz ponownie podkreślił, że problem tkwi w marnowaniu czasu.
— My tego czasu nie odzyskamy, a moglibyśmy poświęcić go naszym pasjom — mówił. — 2,5 tys. godzin w roku spędziliśmy grając, a tylko 500 potrzeba, by napisać książkę. Mamy możliwości, ale nie chcemy po nie sięgnąć. Internet pęka w szwach od rozmaitych webinarów. Sam ostatnio zapisałem się na zdalny kurs pisarski u Dana Browna.

Krzysztof Piersa radził młodym ludziom, aby zamiast trzech godzin dziennie, grali o połowę mniej, a resztę poświęcili swoim zainteresowaniom.

— Ja, będąc jeszcze namiętnym graczem, zacząłem szukać różnych innych aktywności: poszedłem na siłownię, zapisałem się na warsztaty dziennikarskie, zacząłem śpiewać w chórze — przyznał. — Wszystko po to, by odciągnąć uwagę od ekranu. A efekt mojego zaangażowania z tygodnia na tydzień stawał się coraz bardziej widoczny. Człowieka cieszy, jak zobaczy swoją książkę w empiku. Takiego efektu nie zapewni żadna gra. Realizacja swoich pasji daje niesamowitego „powera” – zakończył ten wątek prelegent.

Innym problemem dzisiejszych czasów, na który wskazał autor, jest zanik umiejętności społecznych wśród młodych ludzi, ich problemy z komunikacją.

— Nie umiemy rozmawiać, słuchać, odnaleźć się w realnym życiu - stwierdził. Podał przykład kolegi, który nie potrafi zrobić zakupów w supermarkecie, bo wszystko kupuje przez Internet. Nie raz widział też osobę, która w czasie rozmowy z koleżanką nagle mówi: chodź strzelimy sobie selfie. Przyznawał ze smutkiem, że nawet imprezy towarzyskie zostały zdominowane przez telefony komórkowe.

Zaznaczył, że rodzice, którzy dają maluchowi tablet do rączek, fundują mu mentalne więzienie. Ograniczają całe życie do jednej tylko gamy bodźców. Dzieci nie wiedzą, co to znaczy poczuć pod palcami korę drzewa, dotknąć sierści psa. Przyznał, że spotkał też takie, które nie potrafiły mówić, a sprawnie wyszukiwały filmiki w serwisach internetowych.

Gość biblioteki wskazał też na poważniejsze zagrożenia związane z korzystaniem z sieci. Są to: kryptowaluty, aplikacje giełdowe i hejt.

— Tym ostatnim nie ma się co przejmować - dowodził. - Najlepiej wygadać się bliskim, nie wdawać się w dyskusję z hejterem i dalej robić swoje.

Przyznał, że sam doświadczył hejtu i przekonał się, że jest on mocny tylko na początku.
– Z każdą godziną poświęconą swojej pasji odsuwacie się od hejtu — wyjaśniał przybyłym na spotkanie. — Stwierdziłem, że sześć książek napisanych przeze mnie i osiemset odbytych spotkań autorskich mówi samo za siebie.

Uczulił słuchaczy też na to, co publikują w Internecie:

— Twoje posty zobaczy nie tylko twoja koleżanka, ale też księgowy, teściowa, fryzjer. Kto zatrudni młodą osobę, która twierdzi, że studiuje na Wyższej Szkole Robienia Hałasu? — pytał retorycznie. — Trzeba zatem zadać sobie pytanie: Czy pokazałbym własny profil na Instagramie swojemu dyrektorowi? I konkludował: — Największym zagrożeniem dla nas samych jesteśmy my sami. Dlatego warto na to uważać.

Drugą część spotkania wypełniły pytania uczniów i odnosiły się one głównie do warsztatu pisarskiego autora.

Krzysztof Piersa przyznał, że zapisuje pomysły do książek.
– Mam taki folder w komputerze, który nazywam „słoikiem na ogórki” – mówił. – Tam wrzucam pomysły, by potem je „zapeklować” i wrócić do nich po trzech miesiącach.

Przyznał, że pisać chciał od zawsze, w gimnazjum powstało jego pierwsze opowiadanie, w wieku 25 lat wydał książkę „Komputerowy ćpun”. Teraz pracuje nad dziesiątą książką.

– Zacząłem pisać, bo chciałem opowiedzieć historie, które chodzą mi po głowie – wyznał i dodał: – Żeby być pisarzem, warto dużo czytać i swoje emocje przelewać na papier by potem upchnąć w dobrą, „mięsistą” książkę. Nawet jeśli nie zostanie wydana, to fakt, ze rozwijamy się przy pisaniu i świetnie się przy tym bawimy, stanowi dobry efekt. — Grunt to nie rezygnować – podkreślił.

Zapytany, jak wygląda u niego proces pisania, odpowiedział: - Najpierw jest pomysł, który zapisuję, potem tworzę plan ramowy, później przychodzi czas na research: coś tam muszę doczytać, czegoś się dowiedzieć. Następnie doszlifowuję tekst i tak powstaje pierwszy draft. Czytam drugi, trzeci raz, proszę kogoś o przejrzenie mojego szkicu, ponownie szlifuję i wysyłam do wydawnictwa.

Odnosząc się do pytania, czy jakiejś książki nie dokończył, stwierdził, że wprawdzie istnieje „syndrom drugiej książki”, ale warto kończyć tę, którą się zaczęło, bo zawsze można ją poprawić i wydać.

W dalszej rozmowie z publicznością Krzysztof Piersa przyznał, że jest „mangowcem” - lubi komiksy japońskie i amerykańskie, ma dwa koty, z którymi koegzystencja jest trudna i wymagająca a przy pisaniu wspomaga się kawą i muzyką instrumentalną.

Ostatnie pytanie dotyczyło jego marzeń. Oznajmił:- Robić to co robię, tylko w większej skali.

Spotkanie autorskie zakończyły indywidualne rozmowy uczniów z pisarzem i podpisywanie przez niego książek.
Wojciech Karolonek


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: karo