Joe Biden. Nadzieja wolnego świata

2022-03-31 08:49:55(ost. akt: 2022-04-05 20:52:29)

Autor zdjęcia: CNN Newsource/x-news

Choć 46. prezydent Stanów Zjednoczonych od 50 lat jest na szczycie światowej polityki, to na niwie osobistej i zawodowej doświadczył ciosów, które mogłyby powalić tytana. Joseph Robinette Biden Jr. nadal jednak stoi, a wolny świat patrzy na niego z nadzieją i zaciska kciuki.
Mały Joe w dzieciństwie widział, jak jego tata traci niemalże cały dorobek życia, zmagał się z jąkaniem i podjął decyzję o zostaniu abstynentem. Impulsem do niewznoszenia procentowych toastów był destrukcyjny wpływ alkoholu na rodzinę jego matki. „Wystarczy alkoholików w mojej rodzinie” – wyznał po latach Joe Biden. A propos jąkania, to owa przypadłość sprawiła, że późniejszemu pierwszemu lokatorowi Białego Domu nadano przydomek „Bey-bey”. Nawiązywał on do charakterystycznych powtórzeń Bidena, przy każdej próbie wypowiadania pierwszej sylaby swojego nazwiska. Ale Joe Biden ani myślał zrezygnować z ambitnych planów zostania „kimś”, toteż zapytany przez swoją przyszłą teściową w 1964 roku o plany na przyszłość odpowiedział: „Chciałbym zostać prezydentem USA”.

Cierpienie wpisane w życiorys


Pierwszy poważny krok ku prezydenturze zrobił w 1972 roku, zostając senatorem ze stanu Delaware. Trzydziestoletni wówczas demokrata był u progu wielkiej kariery politycznej, ale 18 grudnia jego świat legł w gruzach. Śmierć żony i rocznej córeczki w wypadku samochodowym sprawiła, że w głowie Bidena pojawiła się myśl o zakończeniu nierównej walki z losem. „Pomyślałem, jakby to było po prostu pojechać na Delaware Memorial Bridge, skoczyć i zakończyć to wszystko” – powiedział w filmie dokumentalnym wyemitowanym przez CNN. Miał jednak dla kogo żyć, albowiem katastrofę przeżyło jego dwóch starszych synów.

Joe Biden przez trzydzieści sześć lat (1973–2009) piastował mandat senatora USA, a jego pozycja stale rosła. W 1988 roku zrobił pierwszą przymiarkę do fotela prezydenta Stanów Zjednoczonych. Szanse na sukces były niewielkie, gdyż odchodzący Ronald Reagan na swojego następcę wyznaczył George'a H.W. Busha, który zgodnie z przewidywaniami przejął schedę po starszym koledze z partii republikańskiej. Biden odpadł w przedbiegach. Zarzucenie mu plagiatu przemówienia lidera brytyjskiej Partii Pracy Neila Kinnocka oraz kłamstw dotyczących rodziny, która rzekomo miała pracować w kopalni węgla, sprawiło, że Biden musiał zrezygnować z walki o prezydenturę. Drugie podejście było równie nieudane. W 2008 roku Biden zamierzał stawić czoła Barackowi Obamie, ale gdy w prawyborach Partii Demokratycznej w stanie Iowa nie zdobył nawet 1% głosów, zdecydował się spasować przed decydującą rozgrywką. Paradoksalnie jednak to Barack Obama wprowadził Bidena do Białego Domu, proponując mu w 2009 roku objęcie funkcji wiceprezydenta USA.

Osiem kolejnych lat na stanowisku drugiej osoby w państwie zdawało się być ukoronowaniem politycznej przygody Joe Bidena. Wszak gdy Barack Obama kończył urzędowanie, jego zastępca miał już 75 lat. Poza tym los bynajmniej go nie oszczędzał, gdyż w 2015 roku pochował najstarszego syna. Joseph R. „Beau” Biden, który w 1972 roku jako trzyletnie dziecko oszukał przeznaczenie i cudem uniknął śmierci, czterdzieści trzy lata później zmarł na raka mózgu. Notabene w 1988 roku u Joe Bidena zdiagnozowano dwa tętniaki mózgu. Wraz z wyborem Donalda Trumpa w 2017 roku na 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych Biden założył fundację charytatywną zajmującą się pomocą osobom zmagającym się z chorobami nowotworowymi. Do „pierwszoligowej” polityki miał już nie wrócić.

Wyczuwał wiatr historii


Biden, uchodzący za umiarkowanego demokratę, w polityce widział już niejedno. Sam zresztą na przestrzeni lat zmieniał swoje stanowisko w postrzeganiu określonych spraw. Jego ogląd rzeczywistości uzależniony było bowiem od zmieniającej się politycznej linii demokratów, która przesuwała się w lewą stronę barykady. Dość powiedzieć, że jeszcze w 1973 roku Biden miał wątpliwości, czy homoseksualiści w wojsku i rządzie nie są zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego. W 1996 roku jako senator zagłosował za ustawą blokującą legalizację małżeństw osób tej samej płci. Jest to o tyle zastanawiające, że w czasie wyborów prezydenckich w 2020 roku Biden wyraźnie stanął po stronie środowiska LGBT, a tuż po zaprzysiężeniu na prezydenta podpisał memorandum, zgodnie z którym USA deklarują walkę o prawa mniejszości seksualnych na całym świecie.

W połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku wydatnie przyczynił się do przyjęcia tzw. ustawy o przestępczości, która spowodowała wzrost liczby czarnoskórych obywateli Stanów Zjednoczonych trafiających do więzień. Kilka lat później Biden przyznał, że jej wprowadzenie było błędem i odciął się od projektu, który wcześniej firmował. Podobnie postąpił w przypadku wojny w Iraku. To m.in. jego głos umożliwił w 2002 roku inwazję na Bliski Wschód. Po latach stwierdził, iż wtenczas popełnił błąd. Przeciwnicy polityczni zarzucają mu ponadto, że chełpił się tym, iż w latach 70. współpracował z segregacjonistami.

„Biden zawsze dobrze wyczuwał polityczne prądy i zawsze sytuował się w środku głównego nurtu po naszej stronie” – mówi jeden z senatorów Partii Demokratycznej. Swoisty brak radykalizmu Bidena i umiejętność sytuowania się pośrodku głównej osi sporu sprawiły, że stał się człowiekiem co najmniej akceptowalnym przez różne nurty i środowiska. Nieprzypadkowo jednym z jego przyjaciół był wpływowy senator John McCain, na którego pogrzebie przemawiał w 2018 roku.

Nieświęty katolik


Joe Biden jest dopiero trzecim, po Johnie F. Kennedym i Baracku Obamie, prezydentem Stanów Zjednoczonych, który otwarcie przyznaje się do katolicyzmu. Jednakże w swojej książce podkreślił, że bardziej czuje się katolikiem „kulturowym” aniżeli teologicznym. Biden z dumą mówi o swoim katolickim rodowodzie, nosi przy sobie różaniec i co niedzielę chodzi do kościoła. Ale jak większość Amerykanów zachowuje pewną powściągliwość wobec podległości papieżowi. Stąd też, gdy w 1980 roku miał spotkać się z Janem Pawłem II, matka przestrzegła go, by nie całował pierścienia Ojca Świętego.

Największe jednak kontrowersje wśród katolików budzi popieranie przez Joe Bidena aborcji. Z tego powodu, gdy w październiku 2019 roku przyszły prezydent chciał przyjąć komunię w kościele św. Antoniego we Florence, ks. Robert Morey odmówił mu jej udzielenia. Uczynił to na mocy przepisów diecezji Charleston z 2004 roku, które zakładają, że politykom wspierającym aborcję należy odmówić komunii, ponieważ „publicznie współpracują ze złem”. Mimo to pierwszy dzień swojego urzędowania na stanowisku prezydenta USA Joe Biden rozpoczął wraz z żoną od mszy świętej w waszyngtońskiej katedrze świętego Mateusza Apostoła.

Pokona niedźwiedzia?


Startując w wyborach prezydenckich w 2020 roku, Joe Biden był antytezą kontrowersyjnego Donalda Trumpa. Zgodnie z polityką fiskalną Demokratów Biden proklamował podwyższenie podatków dla najbogatszych, wprowadzenie płacy minimalnej na poziomie 15 USD za godzinę, wspieranie zeroemisyjnych inwestycji oraz postawienie na zieloną energię. Trump ironicznie nazywał go „śpiącym Joe”, ale Biden kąśliwe uwagi na swój temat obracał w żart i zdając sobie sprawę ze swoich lapsusów językowych, sam określił się mianem „maszyny do gaf”. Co jednak najważniejsze, wygrał pandemiczne wybory w 2020 roku.

I choć stan zdrowia Joe Bidena wielokrotnie pozostawia wiele do życzenia, a osobliwe zachowania w stylu nagłego nieruchomienia i stania przez kilkanaście sekund z zaciśniętymi pięściami budzą zrozumiałe pytania, to Biden nie musi przejść do historii jako „maszyna do gaf”. Biden bowiem, który aktywnie uczestniczył w amerykańskiej polityce zagranicznej od lat siedemdziesiątych, doskonale zna i czuje Rosję. Poza tym w odróżnieniu od rzeszy amerykańskich polityków nie uważa, że rozszerzenie NATO na wschód było błędem. Drużyna Joe Bidena z Anthonym Blinkenem na czele ma świadomość powagi rosyjskiego zagrożenia, toteż pozostaje wierzyć, że nie przestraszy się i okiełzna rozzuchwalonego niedźwiedzia.

Michał Mieszko Podolak