Trzeba powstrzymać łzy i działać

2022-04-03 19:38:19(ost. akt: 2022-04-03 19:48:14)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Widzieliśmy dzielne kobiety, które na ręku niosły jedno dziecko, a drugą dłonią kurczowo trzymały rękę starszego dziecka, które ciągnęło walizkę lub plecak — opowiada Karol Furczak o tym, co zobaczył tuż za polsko-ukraińska granicą. Pojechał tam, żeby przekazać pomoc od mieszkańców powiatu szczycieńskiego.
Karol Furczak, 33-letni radny miejski ze Szczytna był pomysłodawcą i organizatorem największej w powiecie szczycieńskim zbiórki darów dla Ukrainy.
— To był odruch serca. Praktycznie od pierwszego dnia działań wojennych w Ukrainie pojawiła się w mojej głowie myśl, że trzeba pomóc ludziom, którzy bronią swojego kraju i pozostali w okupowanych miastach — opowiada Karol Furczak. — Wykonałem kilka telefonów, Igor Chmieliński udostępnił nam część garażu na zbiórkę darów. Bardzo nas wspierał też Stefan Melnyk. Nie sposób wymienić wszystkich, ale pomoc popłynęła zewsząd. Mieszkańcy przynosili rzeczy, firmy oferowały transport, zakup towarów, wsparcie. W tej sytuacji zaczęliśmy działać razem i dlatego udało się nam wszystko dobrze zorganizować.
Obrazek w tresci

Już 28 lutego w Szczytnie ruszyła zbiórka rzeczy, które miały pomóc przetrwać Ukraińcom ten trudny czas. Odzew mieszkańców powiatu był bardzo duży. Pomoc płynęła z firm, urzędów, przedsiębiorstw i osób prywatnych. Zebrano około 40 palet wypełnionych po brzegi żywnością, ubraniami, artykułami medycznymi, środkami higienicznymi.
— Liczyłem na wsparcie mieszkańców, ale nie spodziewałem się aż takiego odzewu. Byłem mile zaskoczony tym, że tak wiele osób zaangażowało się w zbiórkę — opowiada pan Karol. — Zgłosiło się też wielu wolontariuszy, którzy przyjmowali i segregowali przynoszone rzeczy. Dzięki temu wszystko odbywało się bardzo sprawnie.

Pierwszy transport z powiatu szczycieńskiego z pomocą dla obywateli Ukrainy dotarł do potrzebujących na początku marca. Do Dołhobyczowa, strefy pomiędzy polską a ukraińską granicą, pojechały trzy busy wypełnione towarami.
— Nie bałem się wyjazdu... Jedni pomagali nam zbierać, inni segregować, a jeszcze inni przewieźć — mówi. — Do przejścia granicznego w Dołhobyczynie dotarliśmy rano. Zostaliśmy odprawieni i sprawdzeni przez polską straż graniczną. Wszystko odbyło się bez żadnych problemów. Tam poczekaliśmy na naszych przyjaciół ze Lwowa, dla których cały transport był przeznaczony. Odebrali go, podziękowali, a my z granicy zabraliśmy siedem osób z Ukrainy — dwie matki, pięcioro dzieci oraz kota. Zawieźliśmy ich do znajomych w Warszawie.

Jak opowiada, widoku, który zobaczyli na granicy, nie sposób zapomnieć. Na granicy główną grupą uchodźców są kobiety i dzieci. Nasz kraj stanowi pierwsze miejsce ucieczki dla tych, którzy chcą schronić się przez działaniami wojennymi. Wózki z małymi dziećmi kołysane przez mamy, dzieci biegające między torbami i walizkami. W nich to, co najpotrzebniejsze — kilka ubrań, dokumenty... Wszystko, co można spakować w ciągu kilku minut, uciekając przed wybuchami i ostrzałem. Pomimo zmęczenia, niewyspania i wyziębienia, ze łzami w oczach spokojnie czekają na pomoc. Niektóre ukraińskie kobiety zbyt ciężkie rzeczy zostawiły w przydrożnych rowach.
— Tego widoku nie da się zapomnieć. My, dorośli mężczyźni, nie wstydziliśmy się łez — płakaliśmy, widząc tych uciekających przed wojną ludzi — opowiada Karol Furczak. — Widzieliśmy kobiety, które na ręku niosły jedno dziecko, a drugą dłonią kurczowo trzymały rękę starszego dziecka, które ciągnęło walizkę lub plecak. Zmarznięte, wystraszone, niepewne swojej przyszłości. Zaskakiwał nas spokój Ukrainek, które mimo tego, że znalazły się w kryzysowej sytuacji, potrafiły zachować rozsądek, pilnować dzieci i mówić o tym, co je spotkało. To, co widziały, było przerażające. Wybuchy pocisków, zdewastowane od wystrzałów budynki cywilne, przedszkola. Alarmy przeciwlotnicze co kilka godzin i długie godziny spędzone w zimnych piwnicach. Mówiły też o szarej rzeczywistości, kłopotach z kupnem żywności, płaczu dzieci, zarwanych nocach i obawie o życie najbliższych. Większość kobiet była tylko z dziećmi, bez mężów, którzy zostali, by walczyć o swój kraj. Po tym, co zobaczyliśmy, wiedzieliśmy, że nasza pomoc musi być długofalowa, że to maraton, a nie sprint — dodaje poruszony.
Obrazek w tresci

W pięciu transportach, które udało się zorganizować ze Szczytna na granicę Polski z Ukrainą, przekazane zostało to, czego najbardziej oczekiwali nas sąsiedzi. Zawieziono leki, opatrunki rożnego rodzaju i środki dezynfekcji, środki higieny, koce, bieliznę termiczną, żywność, baterie, obuwie, ochraniacze na kolana, 40 sztuk noszy wojskowych. Udało się dostarczyć też pięć agregatów prądotwórczych i paliwo. Jeden z agregatów trafił do szpitala w Kijowie.
— Cały czas jesteśmy w kontakcie z osobami mieszkającymi na terenie ukraińskich miast — mówi nasz rozmówca. — Chcemy, aby nasza pomoc była trafiona i służyła zaspokajaniu najważniejszych potrzeb walczących, a także tych, którzy przebywają w piwnicach, schronach i stacjach metra. Teraz zbiórka została przeniesiona do Bazy Miejskiego Ośrodka Sportu w Szczytnie. W Szpitalu Powiatowym w Szczytnie przeprowadzono zbiórkę i kupiono za 20 tysięcy złotych lekarstwa i środki medyczne — cieszy się Karol Furczak. — Jak o tym usłyszałem, to zabrakło mi słów. Wszystko to trafiło do Ukrainy. Mamy stały kontakt z szefem mniejszość ukraińskiej w naszym województwie, dlatego wiemy, czego w tej chwili najbardziej potrzebują mieszkańcy Ukrainy. Wiemy też, dokąd mamy wysłać transport z pomocą.

Ale to nie koniec pomocy. Akcja nadal trwa, bo wciąż potrzeby są duże. Uchodźcy przebywający w naszym powiecie sami zgłaszają potrzeby, korzystają z darów. Z drugiej strony Ukraińcy, którzy pozostali w swoim kraju, też potrzebują wsparcia.
– Za nami bardzo ciężkie tygodnie. Pragnę serdecznie podziękować przede wszystkim Wolontariuszom oraz osobom, które przez ten czas w pocie czoła wspomagały organizację pracy magazynu i aktywnie włączyli się w niesienie pomocy dla naszych potrzebujących sąsiadów z Ukrainy — mówi Furczak. — Wasza empatia, dobroć serca, bezinteresowność i błyskawiczne działanie w postaci wspierania zbiórki dla Uchodźców jest nieoceniona. Jesteście wielcy i po raz kolejny udowadniacie, że działając, wspólnie jesteśmy w stanie zdziałać cuda i nie pozostajemy obojętni na krzywdę drugiego człowieka. Zbieramy dalej najpotrzebniejsze rzeczy. Jak uzbieramy transport, to znów pojedziemy z darami. Ukraińcy wierzą w swój kraj i są bardzo wdzięczni za każdą pomoc. Nie możemy pozostać obojętni.
Karol Furczak ze Szczytna od dawna zaangażowany w pracę społeczną na rzecz swojego miasta. W tej kadencji mieszkańcy powierzyli mu mandat radnego. Jest też przewodniczącym Platformy Obywatelskiej w powiecie szczycieńskim. Od 1 kwietnia rozpocznie pracę w Porcie Lotniczym w Szymanach.

Joanna Karzyńska