Czy dęby na ul. Chełmińskiej w Olsztynie zostaną pomnikami przyrody? Mieszkańcy walczą o to z ratuszem. Zachęca ich legenda o miłości

2022-03-31 19:30:01(ost. akt: 2022-03-31 20:50:29)
Jerzy Buczyński walczy o to, aby dęby Adam i Ewa stały się pomnikami przyrody

Jerzy Buczyński walczy o to, aby dęby Adam i Ewa stały się pomnikami przyrody

Autor zdjęcia: Ada Romanowska

Na olsztyńskim Zatorzu rosną dwa potężne dęby. Mają nie tylko swoją historię, która zrodziła się w czasie pandemii, ale też imiona: Ewa i Adam. Mieszkańcy okolicy chcą, żeby drzewa stały się pomnikami przyrody. Tylko czy to takie proste?
Wszystko zaczęło się w czasie pandemii, gdy naszym oknem na świat były właśnie okna. Grażyna Borys, która mieszka w Olsztynie przy ul. Chełmińskiej, zaczęła dostrzegać w dębach, które rosną niedaleko jej bloku, magię. To ogromne drzewa, które rosną tu od dziesiątek lat. I teraz już mają swoją historię.

— W czasie pandemii, gdy wszyscy byliśmy zamknięci w domach, pomyślałam, że dęby, które widzę z okna, powinny mieć imiona. I tak nadałam im imiona: Adam i Ewa. Dlaczego akurat takie? Te imiona symbolizują początek i koniec. Albo, jak mówiła moja mama: początek i koczątek. Każdy z tych dwóch dębów ma specyficzny pokrój. Wystarczy spojrzeć na kobietę. Jest rozłożysta. A mężczyzna wysoki i ma szerokie ramiona. One idealnie się dopełniają, synchronizują, łączą nie tylko korzeniami, ale i koronami. Są wręcz nierozłączne — opowiada Grażyna Borys. — A później pan Jerzy, sąsiad, stworzył przepieką legendę o tych dębach.

Zakochali się przy dębie


Historia ta, którą powołał do życia Jerzy Buczyński, z urodzenia Mazowszanin, a z wyboru Warmiak, społecznik i regionalista, sięga 150 lat wstecz. Właśnie na tyle ocenia się wiek drzew. Opowiada, jak młoda Ewa wraca leśną drogą z koszem pełnym dorodnych kurek z gospodarstwa położonego nad jeziorem Perszkowo na skraju wsi Zielona Górka. Gdy dochodzi do rozdroża, klęka. Bo tu, na dorodnym dębie, zawieszona jest kapliczka. Nagle kątem oka zauważa, że obserwuje ją przystojny młodzieniec. To Adam, strażnik leśny z dywickiego lasu. Młodzi przypadają sobie do gustu. Niestety wiosną 1870 roku Adam otrzymuje wezwanie do wojska. Służba ma trwać trzy lata. To ogromny cios dla uczucia, które jeszcze nie zostało nazwane. Ale gdy młodzi spotykają się ostatni raz, wyznają sobie dozgonną miłość. I na jej znak sadzą dwie sadzonki dębu — drzewa, które ich połączyło. Niestety wybucha wojna francusko-pruska. W jednej z potyczek ginie Adam. Ewa, gdy się o tym dowiaduje, wstępuje do klasztoru w Chełmnie, do zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Tak samo kilkanaście lat później uczyniły to Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska, którym ukazała się w Gietrzwałdzie Matka Boska. Najprawdopodobniej w tym klasztorze spotkały siostrę Magdalenę, naszą Ewę. A dęby rosną do dzisiaj i mają się dobrze. Noszą imiona swoich zasadźców.

Dęby Ewa i Adam (od lewej)

— Można uwierzyć, że ta legenda jest prawdziwa. Pisząc ją, nie miałem świadomości, że w okolicy była i leśniczówka, i kapliczka. O tym dowiedziałem się później, gdy zacząłem wgłębiać się w historię tej okolicy. Czyż to niesamowite? Zrobiło to na mnie wrażenie — opowiada Jerzy Buczyński. — Być może była też para, która się w sobie zakochała.

Dęby mogą być pomnikami


Dęby nie rzucają się w oczy ani od strony ulicy Chełmińskiej, ani od pobliskiej Bydgoskiej. Trzeba wejść w głąb osiedla, żeby zobaczyć te ogromne drzewa. Robią wrażenie, zwłaszcza, gdy spojrzy się na nie oczami mieszkańców. Trudno się dziwić, że chcą o nie zadbać. Wpadli na pomysł, żeby te dwa dęby stały się pomnikami przyrody. Bo pomnikami wielkiej niespełnionej miłości Ewy i Adama już są. Ich walory przyrodnicze dają taką możliwość. Ale okazało się, że to nie jest takie proste, choć dęby rosną na działce, która należy do miasta.

— Te dęby wyraźnie dominują w krajobrazie osiedla. Górują nad otaczającymi je budynkami i pozostałą roślinnością. Są naprawdę wyjątkowe. Do tego obszar, gdzie rosną, mimo małej powierzchni charakteryzuje się dużym zróżnicowaniem warunków siedliskowych. Mamy tu swoje kaczki, żaby, a nawet spacerują bociany — zauważa pan Jerzy. — Od ponad roku wspólnie z grupą sąsiadów, przy wsparciu wielu organizacji, w tym Biura Dzielnicy Zatorze, walczymy o uznanie Adama i Ewy za pomniki przyrody. Władze miejskie w formie uchwały uznały, że drzewa wprawdzie zasługują na uhonorowanie, ale pod warunkiem zapewnienia dostępności do gruntu. I tu zaczynają się schody.

Droga kartą przetargową?


Sęk w tym, że żeby dojść do dębów, które rosną na działce miejskiej, trzeba przejść po trawniku, który należy do mieszkańców — do Spółdzielni Mieszkaniowej „Podlesie”. I jest to teraz możliwe. Mieszkańcy na takie przejście się zgadzają. Miasto jednak ma inny pomysł.

— Ratusz chce mieć nie dojście, ale dojazd do dębów. Mielibyśmy się zgodzić na służebność naszego gruntu w tym celu. Ale nikt o zdrowych zmysłach nie wyrazi na to zgody, zwłaszcza że wokół deweloperzy robią, co chcą. Przy budowie jednego z pobliskich nowych osiedli wycięto już ponad 40 drzew, w tym wiekowy dąb — podkreśla Jerzy Buczyński. — Jeśli do działki miasta będzie prowadziła droga dojazdowa, ten teren będzie atrakcyjny dla kolejnego dewelopera.

I dodaje: — Dęby są zdrowe i unikatowe, zwłaszcza w warunkach miejskich. Utrzymanie ich — jak podkreśla dendrolog w opinii, o jaką prosiliśmy — nie wymaga bezpośredniego dojazdu ciężkim sprzętem, wręcz nie jest to wskazane. Obecnie na świecie do opieki nad drzewami stosuje się techniki linowe, bez wykorzystania podnośników mechanicznych, których użycie niesie ryzyko uszkodzenia korzeni i zagęszczenia gruntu. Mamy też opinię drogowców, którzy zwracają uwagę, że realizacja drogi dojazdowej do dębów wiąże się ze specjalistycznymi pracami. Również proponują dojście piesze, które można wytyczyć kładąc płyty chodnikowe. Po co więc miastu dojazd?

— Podtrzymujemy stanowisko, że dęby szypułkowe z uwagi na swoje walory przyrodnicze kwalifikują się do objęcia ich szczególną ochroną przyrody, ale w tej chwili nie ma do nich dostępu dla osób postronnych — odpowiada Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego ratusza. — Zatem procedura nadania im statusu pomników przyrody zostanie podjęta po spełnieniu m.in. tego wymogu, który jest kluczowym elementem w tej sprawie. Dotyczy to zarówno konieczności dostępu dla osób pielęgnujących drzewa, jak i miłośników przyrody.

Jak więc potoczą się losy Ewy i Adama? Czy legenda o niezwykłej miłości i niezwykłych drzewach będzie miała szczęśliwe zakończenie?

Mamy tysiące pomników przyrody


W tej chwili w Olsztynie są zaledwie 34 pomniki przyrody. Dla porównania w Toruniu jest 54, w Rzeszowie 62, a w Kielcach 50. W Puszczy Białowieskiej natomiast takie miano noszą aż 493 drzewa. W całej Polsce jest ich ok. 37 tys. Najbardziej znanym dębem w Polsce jest oczywiście dąb Bartek, który ma ok. 700 lat. Kiedyś uważano, że może mieć nawet 1200 lat. Dąb rośnie w województwie świętokrzyskim. Ostatnio natomiast głośno zrobiło się o dębie Duninie, który został Europejskim Drzewem Roku 2022. Wcześniej nazywany był Strażnikiem Puszczy Białowieskiej, bo faktycznie rośnie na obrzeżach Puszczy Białowieskiej. Dąb Dunin na podium stanął z drzewami z Hiszpanii i z Portugalii. W trakcie rywalizacji zdyskwalifikowany został dąb Turgieniewa z Rosji.

ADA ROMANOWSKA