Mieszkańcy Bartoszyc stanęli ponad podziałami, a uchodźcy są wdzięczni za pomoc

2022-03-13 12:20:00(ost. akt: 2022-03-14 09:55:40)
Patrycjusz Kuzia

Patrycjusz Kuzia

Autor zdjęcia: Dariusz Dopierała

W sobotę 12 marca w „Kafce bartoszyckiej” odbyło się pierwsze, integrujące spotkanie uchodźców z Ukrainy. W lokalu pojawiło się około 50 osób, głównie ze społeczności ukraińskiej.

Część uchodźców nie jest w stanie wyjść z domu


W spotkaniu, które zainicjował i zorganizował Patrycjusz Kuzia wzięło udział kilkadziesiąt osób.
— W spotkaniu uczestniczyły tylko rodziny i dzieci ukraińskie — mówi Lubomira Tchórz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 8 im. Łesi Ukrainki z UJN w Bartoszycach. — Na razie prowadzimy integrację wewnątrz środowiska rodzin ukraińskich. W szkole jest już około 40 dzieci i prawie wszystkie były na spotkaniu na placu zabaw. Dzieci integrują się u nas w szkole, poznają dzieci i rodziny uczniów uczących się w szkole. Kolejnym etapem będzie spotkanie z polskimi rodzinami.
Fot. Lubomira Tchórz

— Nasz lokal jest za mały na taką ilość osób — mówi Patrycjusz Kuzia, — dlatego w przyszłości potrzebujemy większego miejsca. Na szczęście jest ładna pogoda, więc być może kolejne spotkanie odbędzie się w plenerze albo w Hufcu ZHP. O kolejnym spotkaniu powiadomimy SMS osoby, których bazę wciąż tworzymy.

— Część osób nie przyszła na sobotnie spotkanie — mówi pwd. Dominika Grykin-Tołoczko z Hufca ZHP w Bartoszycach, — bo jeszcze nie są w stanie wyjść i spędzać czasu w ten sposób. Niektórzy z uchodźców jeszcze nie widzą potrzeby integracji. Większość rodzin uważa, że przyjechały do Bartoszyc na tydzień, a potem wrócą do domu.

Potwierdza to Lubomira Tchórz.
— Wszyscy, których przyjmujemy są nastawieni, że wrócą do Ukrainy, swoich rodzinnych domów. Na pewno byłoby to najlepsze życzenie i spełnienie marzeń. Jest wielka nadzieja i wiara w to, że wszystko się zmieni. Dlatego uchodźcy mówią, że przyjeżdżają tutaj na dwa – trzy tygodnie.

Trudno jest określić liczbę uchodźców z Ukrainy, którzy przebywają w Bartoszycach. Nie ma jeszcze oficjalnego rejestru. Ukraińcy przebywają u znajomych rodzin lub zostali przywiezieni w ramach indywidualnej pomocy.
Fot. Lubomira Tchórz

— Z mojej wiedzy wynika — dodaje Lubomira Tchórz, — że w Bartoszycach obecnie może przebywać około trzydziestu rodzin.

Nie znam wszystkich rodzin, ponieważ niektóre mają małe dzieci, które nie podlegają obowiązkowi szkolnemu, zaś część dzieci kwalifikuje się do szkół średnich.

Spotkania stają się źródłem wsparcia


Zadowolenia ze spotkania nie ukrywają jego uczestnicy.
— Bardzo mi się podoba — mówi jedna z mam, — bo jest tutaj dużo przyjaciół.

— Jest to bardzo potrzebne spotkanie, wszyscy odnoszą się do nas pozytywnie… Aż do łez.

— Spotkania są jak najbardziej potrzebne, ponieważ dają możliwość poznania się z innymi Ukraińcami, którzy przyjechali do Bartoszyc. Dają pewien rodzaj psychologicznego wsparcia, poprawiając nasze samopoczucie.

— Bardzo ważne jest, żeby usłyszeć język ojczysty, wymienić swoje poglądy i posłuchać porad.

— Dzieci są zadowolone, szczęśliwe, że mogą być ze sobą i rozmawiać. Kiedy przyjechaliśmy po raz pierwszy, byliśmy smutni i nie znaliśmy się. Spotkanie pozwala nam poznać otoczenie, środowisko, okolicę i daje możliwość wsparcia.

Do Bartoszyc przyjechały również dwie z trzech rodzin, która przebywają w Bisztynku. O spotkaniu dowiedziały się od rodzin, u których mieszkają.

To dopiero pierwszy etap działań


We wtorek 15 marca w szkole z ukraińskim językiem nauczania w Bartoszycach odbędzie się spotkanie zespołu ds. pomocy psychologiczno-pedagogicznej, a w tej chwili prowadzą obserwację nowo przybyłych dzieci, prowadzą też rozmowy z rodzicami w celu jak najlepszego wsparcia nowych podopiecznych.
Fot. Lubomira Tchórz

— Cieszę się — mówi Dominika Grykin-Tołoczko, — że udało się wszystkie inicjatywy, które prowadzone są na Facebooku spiąć w całość. Dochodzą nowe, przygotowane przez osoby prywatne, instytucje i firmy. Do tej pory skupiliśmy się na wysyłaniu rzeczy potrzebnych na front, teraz chcemy też pomagać na miejscu, pokazując lokalny patriotyzm. Poszerzamy ofertę integracyjną, zajęciową i pomocową i staramy się, aby informacje były dostępne nie tylko na Facebooku. Kończymy przygotowanie ulotki w języku ukraińskim tak, aby każdy wiedział, gdzie może uzyskać pomoc. Obecnie szukamy też ofert zajęć dla starszych dzieci.

— Problemem jest też praca — dodaje Lubomira Tchórz, — ponieważ mamy nie chcą być na utrzymaniu kogoś, chcą być przydatne. Dłuższe przebywanie w takiej sytuacji jest to dla nich poniżające, chociaż są wdzięczne za każdą gościnę. Liczę na lokalnych przedsiębiorców, którzy już teraz oferują pewne formy zatrudnienia.

Tak samo uważa Patrycjusz Kuzia.
— To był dopiero pierwszy etap działań, teraz skupimy się na tym, aby poznać kwalifikacje lub zawody, w których dana osoba pracowała w Ukrainie. Widzimy, że jest zapotrzebowanie na pracę. Prawdopodobnie założymy grupę na Facebooku, lub innym portalu społecznościowym. Chcemy stworzyć bazę osób i następnie przekazać ją dalej.

Przygotowana jest też lista osób, które otrzymają pomoc żywnościową. Podczas spotkania tworzył ją Aleksander Poddenek wolontariusz Caritasu.

Bóg z największego zła potrafi wyprowadzić dobro


Wojna, która toczy się w Ukrainie paradoksalnie może wiele zmienić na lepsze.
— Podczas trwającej wojny — mówi Lubomira Tchórz — bardzo się zmieniliśmy. Przestaliśmy narzekać, użalać się nad sobą i konfliktować. Wojna, która toczyła się w Syrii była czymś odległym. Teraz widzimy, że problem jest blisko nas, u sąsiadów. Widzimy, że często w ciągu kilku godzin trzeba się spakować i uciekać. Społeczeństwo polskie stanęło ponad wszystkimi podziałami, a ukraińskie jest za pomoc wdzięczne. W obliczu tragedii Ukrainy staliśmy się bardziej ludzcy, otworzyliśmy swoje serca, stając bardziej pomocni i empatyczni.
dar
d.dopierala@gazetaolsztynska.pl