Siergiej Szojgu, mistrz autopromocji i autoreklamy

2022-03-06 19:38:09(ost. akt: 2022-03-06 19:46:08)
pomnik poległych Rosjan

pomnik poległych Rosjan

Autor zdjęcia: Pixabay

Osiem lat temu sytuacja Ukrainy była jednak inna niż teraz. Krym na skutek rozkazu władz w Kijowie został oddany praktycznie bez wystrzału. Część Donbasu Rosjanie zajęli, ponieważ armia ukraińska była w stanie całkowitego rozkładu, doprowadzona do tego przez rządy Wiktora Janukowycza.
Obserwując wojnę w Ukrainie, wszyscy zadają sobie pytanie, dlaczego „druga armia świata” prezentuje się tak fatalnie: jest nieudolnie dowodzona, dysponuje przestarzałym i wyeksploatowanym sprzętem, a motywacja i morale żołnierzy są niskie. Zawodzi praktycznie wszystko, widać braki w koordynacji działań, niewystarczającą komunikację, dysfunkcyjny łańcuch logistyczny, brak profesjonalizmu. Odpowiedź na to pytanie ma swoje imię i nazwisko: Siergiej Szojgu.

Budowlaniec i ratownik


Obecny minister obrony (choć raczej należałoby powiedzieć: minister wojny) nie jest zawodowym żołnierzem, lecz inżynierem budownictwa z doktoratem z ekonomii. W życiu zawodowym sprawdzał się znakomicie nie jako generał brygady, lecz jako brygadzista na budowie. W czasach sowieckich robił karierę w branży budowlanej i w partii komunistycznej.

Pierwsze awanse zawdzięczał swemu ojcu, który był aparatczykiem partyjnym i doszedł nawet do stanowiska wicepremiera Autonomicznej Republiki Tuwy, wchodzącej w skład ZSRS (sam Szojgu jest bowiem z pochodzenia Tuwiańczykiem, a nie Rosjaninem). Drugim protektorem inżyniera budownictwa został Borys Jelcyn, który przyjaźnił się z jego ojcem. On też w 1990 roku ściągnął 35-letniego Tuwiańczyka do Moskwy. Rok później przybysz z prowincji został szefem Rosyjskiego Korpusu Ratownictwa, który powstał w 1988 roku po trzęsieniu ziemi w Armenii.

Od 1991 do 2012 roku Szojgu zajmował się pomocą ludności cywilnej, która ucierpiała na skutek różnych katastrof, nagłych wypadków czy klęsk żywiołowych. Zdobył wówczas niezwykłą popularność, prezentując się jako pierwszy ratowniczy w państwie. Zjawiał się zawsze tam, gdzie ludzie potrzebowali pomocy i osobiście kierował akcjami ratunkowymi. Był mistrzem autopromocji. Dbał o to, by wszędzie towarzyszyły mu kamery, nagłaśniając jego sprawność organizacyjną, poświęcenie i determinację. Cieszył się tak dużą popularnością, że to właśnie jego wyznaczono na pierwszego przewodniczącego proputinowskiej partii Jedność.

Mistrz autoreklamy


Po 21 latach takiej działalności dostąpił kolejnego awansu. W 2012 roku mianowany został ministrem obrony, zastępując niezwykle niepopularnego w armii Anatolija Serdiukowa. Serdiukow też nie był żołnierzem, lecz prawnikiem i ekonomistą. Był jednak sprawnym menadżerem i specjalistą od podatków, kompetentnym w zwalczaniu oszustw finansowych i korupcji. Po wojnie w Gruzji, która obnażyła słabości armii rosyjskiej, rozpoczął gruntowne reformy w wojsku. Walcząc z korupcją i nieformalnymi układami wśród generalicji i producentów broni naraził się jednak najbardziej wpływowym osobom w kompleksie wojenno-przemysłowym. Został więc obalony przez spisek w wojsku, choć półoficjalna wersja mówiła o skandalu obyczajowym z kochanką w tle.

Szojgu, który zastąpił Serdiukowa, wiedział, że jeśli zacznie wprowadzać w armii zmiany, może skończyć tak jak jego poprzednik. Porozumiał się więc z nieformalnymi grupami interesu w wojsku, a sam zajął się głównie autoreklamą. W jego resorcie kwitła korupcja, kradzież i kumoterstwo, a na zewnątrz królowała „pokazucha”.

Stalin mówił, że „kadry decydują o wszystkim”. Dla Szojgu też najważniejsze były kadry, ale kadry filmowe: zdjęcia z manewrów wojskowych, efektowne ujęcia wystrzeliwanych rakiet i torped oraz zadowolona twarz Władimira Władimirowicza obserwującego przez lornetkę kolejne udane natarcie wojsk.

Geniusz wojskowy


W 2014 roku doszło do aneksji Krymu i wojny w Donbasie, po której Siergiej Szojgu został okrzyknięty nie tylko bohaterem narodowym, lecz także geniuszem wojskowym. Na jego piersi zawisło najwyższe odznaczenie Federacji Rosyjskiej: Order Świętego Andrzeja.

Osiem lat temu sytuacja Ukrainy była jednak inna niż teraz. Krym na skutek rozkazu władz w Kijowie został oddany praktycznie bez wystrzału. Część Donbasu Rosjanie zajęli, ponieważ armia ukraińska była w stanie całkowitego rozkładu, doprowadzona do tego przez rządy Wiktora Janukowycza. Tak naprawdę najcięższe walki przeciw najeźdźcom toczyli wówczas nie zawodowi żołnierze, lecz ochotnicy. W tej sytuacji odniesienie zwycięstwa nie nastręczało większych trudności.

Po tych wydarzeniach Szojgu, opromieniony sławą zdobywcy Krymu, dostał od Putina carte blanche na działania w wojsku. Cieszył się absolutnym zaufaniem prezydenta jako twórca nowej potęgi armii rosyjskiej. Budował więc kolejne Potiomkinowskie wioski, które dobrze sprzedawały się w mediach, a tymczasem na zapleczu trwało rozprzężenie, rozkradanie i dalsza degeneracja armii. To jego resort sfinansował m.in. wysokobudżetowy film pt. „Niebo” z 2021 roku, w którym rosyjscy piloci myśliwców w Syrii przedstawieni zostali niczym bohaterowie amerykańskiego „Top Gun”. I taki właśnie był wizerunek „drugiej armii świata”. Wizerunek, który dziś rozbijany jest w proch i pył na ukraińskiej ziemi.
autor: Grzegorz Górny

za zgodą wpolityce.pl
Fot. wPolityce