Marzena Bielecka pochodzi z Olsztyna, ale mieszka w Anglii. Tu organizuje pomoc dla uchodźców z Ukrainy

2022-03-06 16:29:50(ost. akt: 2022-03-07 07:44:35)
To nie kilogramy, to tony pomocy, z której cieszy się Marzena Bielecka

To nie kilogramy, to tony pomocy, z której cieszy się Marzena Bielecka

Autor zdjęcia: archwium prywatne

— Trochę jestem jak Matka Teresa, która była bardzo skrzywdzona. Ale przez to, że pomagała innym, sama się napędzała — mówi Marzena Bielecka, olsztynianka mieszkająca w angielskim Stafford. Tam organizuje pomoc dla Ukrainy.
— Gdy wybuchła wojna, coś poczułam. We mnie też coś wybuchło i wiedziałam, że muszę coś zrobić. W Stafford, gdzie mieszkam, nikt nie organizował żadnej pomocy. W mediach społecznościowych też nic się nie działo. Powiedziałam więc mężowi, że zrobimy sobie rodzinną wycieczkę do Londynu. Weźmiemy kilka rzeczy dla uchodźców i zawieziemy tam, gdzie jest organizowana zbiórka. Nie mogłam siedzieć i nic nie robić, gdy za drzwiami toczy się wojna — opowiada Marzena Bielecka, która pochodzi z Olsztyna, teraz mieszka w Stafford. — Napisałam post na Facebooku o zbiórce z myślą, że ktoś się do mnie przyłączy. Napisałam, że mogę dać dach nad głową rodzinie ukraińskiej. Mamy przyczepę campingową pod domem, więc nie ma problemu. Ale ta wiadomość przeszła bez echa. Czułam się rozczarowana. Drugiego dnia jednak wszystko się zmieniło.

Przyjechała telewizja BBC


Po tygodniu rodzinny wypad do Londynu zmienił się akcję pomocową z prawdziwego zdarzenia.

— Zaczęli zgłaszać się do mnie ludzie z okolicznych miast i wiosek. Pewnie każdy chciał jakoś pomóc, ale nie wiedział jak. Być może ja byłam motywacją — cieszy się Marzena. — Nie spodziewałam się aż takiego odzewu. Post chyba był udostępniany na cały świat. Przyjechało nawet radio i telewizja BBC. Teraz mam ręce pełne roboty. Nie mam czasu na sen, na jedzenie. Cały czas działam.


Marzena najpierw zbierała rzeczy w swoim domu. Teraz potrzebny jest magazyn, żeby wszystko pomieścić. Pomagają jej ludzie, którzy zaoferowali pomoc przy zbiórce. Między innymi kobieta, która od sześciu lat zajmowała się pomocą uchodźcom z Afganistanu.

Ekipa, z którą Marzena Bielecka, organizuje pomoc
Fot. archwium prywatne
Ekipa, z którą Marzena Bielecka, organizuje pomoc
— Trudno mi powiedzieć, ile ton zebraliśmy. Bo to już nie są kilogramy! Najpierw chcieliśmy pojechać z rodziną do Londynu, a potem okazało się, że trzeba wszystko zawieść vanem. Później, że potrzebne są nam dwa vany. Teraz rozmawiamy już o ciężarówce. Właściwie co godzinę zmieniały plany — podkreśla Marzena. — Jestem przeszczęśliwa, że w tak krytycznej sytuacji tyle ludzi bez względu na narodowość i status społeczny chce pomagać. Nawiązujemy współpracę z firmami, które oferują nam wsparcie – chcą nam udostępnić komputery, telefony, samochody. Chociaż wojna od nas jest daleko, przez to, że organizujemy pomoc, to ją czujemy. Wiele osób ma rodziny w Polsce. Ja jestem z Olsztyna, mój mąż z Lidzbarka Welskiego — to z angielskiej perspektywy rzut beretem od Ukrainy. Nie wiadomo, co Putinowi przyjdzie do głowy i czy nie zaatakuje też Polski. Odpukać. Mam troje małych dzieci. Mogłabym być w takiej samej sytuacji, w jakiej są teraz Ukrainki… To daje mi do myślenia.

I dodaje: — Ludzie gonią cały czas za pieniędzmi. Liczy się materializm. A w jednej sekundzie można stracić wszystko. Również poczucie bezpieczeństwa. Jednego dnia ma się szczęśliwy dom, a drugiego trzeba uciekać z dzieckiem do innego kraju — do ludzi, którzy mówią w innym języku. A ukochany walczy w Ukrainie. I można już go nie zobaczyć. Wojna jest koszmarna.

Pomógł mi dyrektor liceum


Marzena Bielecka wyjechała do Anglii w 2008 roku, gdy miała 23 lata. Obroniła licencjat z fizjoterapii i zastanawiała się, co dalej robić w życiu.

— Jako nastolatka straciłam rodziców. Tata zmarł, gdy miałam szesnaście lat, a mama tuż przed moją maturą, w wielkanocny poniedziałek po kilku miesiącach choroby. Byłam wtedy dzieckiem — wspomina Marzena. — Przed wyjazdem do Anglii radziłam sobie, bo studiowałam i pracowałam. Ale nie mogłam się odnaleźć. Od śmierci mamy było mi trudno. Właściwie nie miałam czasu, żeby przeżyć żałobę, bo byłam zabiegana. Dopiero, gdy byłam już w Anglii, na macierzyńskim, miałam na to czas. Wcześniej nie chodziłam nawet do psychologa. Kiedyś były takie czasy, że ludzie łączyli takie wizyty z chorobą psychiczną. Pamiętam, że po śmieci mamy zaopiekował się mną dyrektor mojego liceum. Chodziłam do „szóstki” w Olsztynie. Bardzo mu za to dziękuję. Powiedział, żebym przyszła na maturę, a szkoła mnie nie zostawi. Zapewnili mi psychologa. Bałam się tej wizyty, bo nie chciałam być napiętnowana. Poszłam raz, ale nigdy nie wróciłam. Założyłam, że sobie poradzę.

Niech mnie ktoś przytuli


To, jak Marzena się czuła, sprawiło, że się zakochała. Choć nawet o takiej miłości nie marzyła. Darka poznała na studiach.

Dariusz Bielecki, mąż pani Marzeny, też angażuje się w akcję pomocową
Fot. archwium prywatne
Dariusz Bielecki, mąż pani Marzeny, też angażuje się w akcję pomocową
— Znałam dobrze jego brata, z którym miałam zajęcia, a który dał Darkowi kontakt do mnie. Kiedy pewnego razu napisałam na Gadu-Gadu „Niech mnie ktoś przytuli, jestem smutna”. Dostałam wiadomość od nieznajomego. Okazało się, że to Darek. Akurat przyjechał na kilka miesięcy do Polski z Anglii, żeby zrobić kurs prawa jazdy na autobusy. I to, co się potem wydarzyło, przypomina niesamowitą historię miłosną — zdradza Marzena. — Spotykaliśmy się, ale powiedzieliśmy sobie, że niczego nie szukamy. Byliśmy po przejściach, więc byliśmy nieufni. Umawialiśmy się raz na kawę, innym razem na dyskotekę. I ni stąd ni zowąd zaproponował mi wyjazd do Anglii. Chciałam wówczas coś zmienić w życiu, ale nie wiedziałam co. Dlatego powiedziałam: jadę. Nie da się też tego opisać, co już wtedy czułam do Darka. Nigdy wcześniej tak nie miałam. To nie tylko miłość. To jeszcze coś extra. To samo uczucie towarzyszy mi teraz, gdy organizuję pomoc dla Ukraińców. Jeden post zmienił niewyobrażalnie moje życie. Ale w ten sposób chyba leczę się w środku. Trochę jestem jak Matka Teresa, która była bardzo skrzywdzona. Ale przez to, że pomagała innym, sama się napędzała. Pomoc dawała jej satysfakcję. Ja też teraz czuję się spełniona.

Marzena Bielecka jest masażystką i youtuberką. Prowadzi kanał Marzka Vlog, w którym radzi, jak dbać o włosy. Jest szczęśliwą żoną i matką trzech wspaniałych dzieciaków oraz właścicielką dwóch labradorów.

Rodzina w komplecie
Fot. arch. prywatne
Rodzina w komplecie

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Veron #3094743 8 mar 2022 18:48

    Ukraińcy otrzymują nieograniczoną, niekontrolowaną już pomoc finansową i materialną z całego świata, głównie z Polski - za darmo OC/m-c, nawet mieszkania pod klucz w ramach programu rządowego co były dla Polaków, emerytury za przepracowane lata na Ukrainie, darmowe szpitale i lecznie, datek na wejście, liczne ulgi i profity, a co POLAK? A Polacy co dostają? - wyższe raty i wysokie ceny paliwa, gazu, prądu i żywności. Does it make you think? / Daje Wam to do myślenia?

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. magda #3094551 7 mar 2022 10:28

    O widzę nie tylko pomoc ale i parcie na szkło, Pani Marzeno jakiego szalonego ma Pani męża, szok :)

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-32) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Veron #3094520 7 mar 2022 00:51

      Brawo trzeba pomagać, tylko ciekawe ile nasza gospodarka wytrzyma. Już przyjeliśmy 1 milion uchodźców, rozdajemy im 500+, mieszkania, dodatki pieniężne, 021darmowe pociągi, komunikacje miejską, darmowę opiekę społeczną, emerytury itd! Przypominam, że mamy bardzo poważna inflację, paliwo kosztuje 7 zł/l biorąc pod uwagę tarczę antyinflacyjną! W lipca jak się ona skończy to paliwo będzie kosztowało po 10zł/l, do tego drastyczne podwyżki energii elektrycznej, gazu, jedzenia. Do niedawna nie było miejsc w szpitalach dla Polaków, a teraz? Cuda dla Ukraińców. I kto za to zapłaci? My, Polacy z naszych podatków, kiedy to sami mamy. Nasz rząd zwariował!! Możecie mnie wyzywać teraz od ruskich troli, ale od prawdy nie uciekniecie

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-22) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. Paul Mark . #3094511 6 mar 2022 21:30

        Pomoc Ukrainie pod każdym możliwym względem to nasz obowiązek i CAŁEGO WOLNEGO ŚWIATA. Zbrodniarz wojenny Putin nie cofnie się przed żadną zbrodnią jak hitler.

        Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

      2. frost #3094509 6 mar 2022 19:07

        Śledzę uważnie wydarzenia na Ukrainie i nasuwają się analogie z polskim wrześniem 1939r. W piątek odbyła się natowska narada a oto pdsumowanie tego wydarzenia przez pana Rokitę...."Zełeński stał się od piątku bohaterem coraz bardziej dla Zachodu niewygodnym. Zaczyna bowiem oskarżać. „Dziś NATO dało zielone światło na dalsze bombardowania Ukrainy” – mówi. „O czym myśleliście na tym waszym posiedzeniu?” – pyta. „Wiedzcie, że ci, którzy dziś zginęli, zginęli ze względu na wasze decyzje” – oskarża. Być może Stoltenberg, Biden, Scholz i Duda myśleli, że Zełeński da się grzecznie zabić w Kijowie, cały czas dziękując za ciepłe słowa, jakie pod jego adresem padały dotąd z Zachodu. Dziś jest jasne, że jeśli tak myśleli, to byli w błędzie. Teraz czeka ich czas słuchania klątw rzucanych na Europę i Amerykę przez ludzi skazanych na bohaterską śmierć. Te klątwy będą upiornym głosem z zaświatów ciążyć nad nami przez długie lata." Jan Rokita

        Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz