To były straszne obrazy. Olsztynianin opisuje, co dzieje się na granicy polsko-ukraińskiej

2022-03-04 08:31:00(ost. akt: 2022-03-03 16:32:24)

Autor zdjęcia: Jarosław Waśkowski/Rafał Sowul

27 luty 2022 r. to był chyba najsmutniejszy dzień w moim życiu — mówi Jarosław Waśkowski z Olsztyna. — To, co zobaczyłem, zapamiętam do końca życia. Łzy wciąż same cisną się do oczu i nie można ich opanować…
To był chyba najsmutniejszy dzień w moim życiu — mówi Jarosław Waśkowski z Olsztyna. — To, co zobaczyłem, zapamiętam do końca życia. Łzy wciąż same cisną się do oczu…

Pan Jarosław wspólnie z kolegą Rafałem w nocy z 26 na 27 lutego pojechali do Medyki, na przejście graniczne po jedną z rodzin z Ukrainy. „Będę miał jeszcze jedno wolne miejsce. Jeżeli ktoś z waszych znajomych potrzebuje pomocy w dostaniu się do Olsztyna, proszę o kontakt” — napisał kilka godzin przed wyjazdem w mediach społecznościowych.

Ponieważ w samochodzie było jeszcze wolne miejsce, z granicy pojechali do Przemyśla, by tam zaczekać na pociąg z Kijowa — być może ktoś będzie potrzebował transportu akurat do Olsztyna…

— To były straszne obrazy — mówił mi pan Jarosław kilka godzin po powrocie z Przemyśla. I nie krył bardzo silnych emocji. — Kiedy wjechał ten pociąg z Kijowa… Ludzie zaczęli pojedynczo opuszczać wagony i był taki moment, że wysiadło już ok. 200 osób, a widać było, że pociąg wciąż pełen jest pasażerów…! To były takie stare wagony, bez przedziałów i normalnie naprzeciwko siebie tam siedzą 4 osoby. W tym pociągu na tych 4 miejscach siedziało po 11-12 osób. Jakby tego było mało, ci ludzie 18 godzin jechali bez toalety. Wyobraża to pani sobie…?!

Apel


— Apeluję jednocześnie, by na granicę nie wysyłać żadnych paczek, tam wszystkiego jest bardzo dużo, pod dostatkiem, bo uchodźcom z Ukrainy bardzo pomagają miejscowi. Myślę, że lepiej będzie, gdy zaczniemy pomagać już tu, lokalnie — otoczymy opieką obywateli Ukrainy, którzy zdecydowali się zatrzymać w Olsztynie. Trzeba tych ludzi wspierać lokalnie, tu, na miejscu. A tam na granicy wiele artykułów spożywczych może się wkrótce po prostu zepsuć, a suchego prowiantu oraz innych rzeczy typu ubrania, środki higieny — uchodźcy nawet nie mają jak brać. Bo sami przyjeżdżają do nas z walizkami, do których w pośpiechu spakowali tylko najpotrzebniejsze rzeczy. A przecież ich podróż z dziećmi, często bardzo małymi, i z tymi bagażami — nie kończy się z chwilą przekroczenia granicy…

mmb