To nie był łatwy czas

  Artykuł sponsorowany
Sylwia Jaskólska

Sylwia Jaskólska

Autor zdjęcia: Urząd Marszałkowski w Olsztynie

Jeśli trzeba byłoby wskazywać dziedzinę, która szczególnie ucierpiała podczas pandemii, to na pewno byłaby to kultura. O tym, jakie wyzwania stały przed artystami, ale także o sile internetu, mówi Sylwia Jaskulska, członek Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
— Do kompetencji pani należą zadania z obszaru kultury, edukacji oraz cyfryzacji i informatyzacji. Pandemia i związane z nią obostrzenia spowodowały, że zaczęliśmy pracować i uczyć się zdalnie. Na pierwszy plan wysunął się dostęp do internetu szerokopasmowego. Jak wgląda cyfrowa mapa Warmii i Mazur?

— Jako samorząd województwa wybudowaliśmy szkielet sieci szerokopasmowej, dając operatorom, dzięki unijnym środkom z programu operacyjnego Polska Cyfrowa, możliwość wybudowania ostatniej mili, czyli wtyczki do domostw. Dziękuję za mądrość tym samorządowcom, którzy od początku kibicowali tej inwestycji i widzieli przyszłość w cyfrowym rozwoju naszego regionu, którzy rozumieli, że internet jest tak samo niezbędny jak kanalizacja czy drogi, i zwolnili nas z opłat za umieszczenie kabla w pasie drogi powiatowej czy też gminnej. Niestety, nie wszędzie mieszkańcy mogą korzystać z tej możliwości, właśnie przez decyzje swoich samorządowców.

Pandemia, a w związku z nią konieczność zdalnej pracy i nauki ujawniły realny stan dostępu do internetu w naszym regionie. Nie da się zaprzeczyć, że między miastami a obszarami wiejskimi występują w tym zakresie duże różnice. To na wsi naprawdę wielkim problemem była zdalna nauka, zwłaszcza gdy w jednym domu z sieci musiało korzystać kilkoro dzieci.

Internet to przyszłość naszego regionu. Dziś mieszkając na Warmii i Mazurach, można pracować w firmie w Warszawie, Londynie czy Dubaju.

— Szkoły pracują zdalnie. Na ile pani zdaniem jest to efektywna nauka?
— Chyba wszyscy widzą, jak wiele problemów ma polska szkoła. Pandemia i konieczność zdalnej pracy je obnażyły. Po pierwsze, mamy problemy sprzętowe, które dotyczą zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Po drugie, kłopoty z łączem internetowym, o którym już mówiliśmy. Po trzecie, nieprzygotowanie części kadry do korzystania w pracy z nowych technologii.
Były szkoły, które wykorzystały zdalną pracę do większej kreatywności, sięgania po inne źródła, ale byli również nauczyciele, których ta nowa rzeczywistość paraliżowała. I o ile w momencie, gdy wybuchła pandemia, było to dla nas wszystkich zaskoczeniem, to trzeba przyznać, że późniejszego czasu na poprawę sytuacji nie wykorzystano.

Współczuję uczniom nie tylko dlatego, że trudniej im zdobywać wiedzę, zdawać egzaminy, ale również dlatego, że wielu z nich traci przez fizyczną nieobecność w szkole szansę na ciepły posiłek. A w przypadku wszystkich cierpią relacje społeczne. Sama jestem matką studentki. Wiem, jak wspaniałym czasem były studia, a ona i jej rówieśnicy jeszcze nie poczuli tej atmosfery. Praktycznie się nie znają. Niestety, wśród skutków pandemii u dzieci i młodzieży trzeba wymieniać samotność, stany depresyjne, ale również otyłość i wady postawy. Ten czas pandemii odciska piętno na naszych dzieciach.

— Pandemia mocno uderzyła też w instytucje kultury. Muzea, teatry długo były zamknięte z powodu lockdownu, a jak zostały już otwarte, to pracowały z zachowaniem limitów widzów czy zwiedzających. Jak bardzo odbiło się to na sytuacji finansowej tych placówek?
— Niestety, nie był to łatwy czas dla kultury, która była pierwsza do zamknięcia, a ostatnia do otwarcia. Przedłużane lockdowny, ograniczenia w liczbie pracowników przełożyły się w ogromnym stopniu na morale zespołów. Dyrektorzy stanęli przed nie lada wyzwaniem, jakim było utrzymywanie artystów w najwyższej dyspozycji, gdy nikt nie wiedział, kiedy uda im się wrócić na scenę. Do tego doszły problemy finansowe, bo muzycy czy aktorzy, gdy nie występują, zarabiają zdecydowanie mniej. Dyrektorzy podległych instytucji kultury i edukacji na bieżąco raportowali nam, jak wygląda sytuacja finansowa. Wspieraliśmy nasze instytucje na tyle, na ile było to możliwe. W celu pozyskania środków finansowych na działalność statutową i tym samym złagodzenie skutków pandemii instytucje kultury wystąpiły do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Wojewódzkiego Urzędu Pracy o umorzenie należności z tytułu składek ZUS. Z wnioskami wystąpiły cztery na dwanaście instytucji, pozostałe nie spełniały kryteriów. Wojewódzkie samorządowe instytucje kultury uzyskały wsparcie z ZUS w łącznej kwocie 1,2 mln zł. Sposobem na przetrwanie czasu pandemii były też projekty online. W tym przypadku nie chodziło tylko o finanse, ale również o kontakt twórców z odbiorcami. Do tego oczywiście dochodziła niepewność związana z tym, ile potrwa lockdown, i zabiegi o to, by widzowie do nas wrócili, by nie zapomnieli, nie zmienili nawyków. W przypadku Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie bardzo trafionymi pomysłami okazały się projekty „Teatr na zamkach” oraz „Przestrzenie sztuki”, podczas których nasi artyści ruszyli w teren, wystawiając sztuki w gminnych ośrodkach kultury w całym województwie. Zapraszam do naszych instytucji kultury, bo one działają dla nas i dzięki nam — widzom. Muzycy i aktorzy zgodnie mówią, że zupełnie inaczej gra się dla pełnej widowni. Mają do zaoferowania ciekawy repertuar, warto z tego zaproszenia skorzystać, bo po czasie zamknięcia w czterech ścianach dobrze nam zrobi spotkanie z kulturą.

— Dzięki Funduszom Europejskim mamy chociażby piękną filharmonię, Teatr im. Stefana Jaracza przeszedł gruntowny remont. Czy w obecnej perspektywie unijnej 2021-2027 planowane są równie spektakularne inwestycje w kulturę?
— Zanim doczekamy się kolejnej perspektywy unijnej i jednej z najbardziej wyczekiwanych, nie tylko przez olsztyniaków, inwestycji, jaką jest nowa hala Urania, zaproszę państwa do innego miejsca. Po dwóch latach zbliżamy się do oddania do użytku jednej z najnowocześniejszych sal koncertowych w regionie. To sala Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych przy ul. Kościńskiego, czyli dawna aula Wyższej Szkoły Pedagogicznej, a jeszcze wcześniej KW PZPR. Wiem, że byli studenci, którzy pamiętają dawną lamperię i wszechobecną boazerię, widząc, jak ona wygląda obecnie, nie będą mogli wyjść z podziwu. Głównym pomieszczeniem jest sala z dużą, aż 80-metrową sceną i 414 fotelami na widowni, które możemy złożyć, otrzymując wielki parkiet. Są tu pomieszczenia do sterowania transmisją światła, dźwięku i obrazu, a także garderoby, dodatkowa, kilkunastoosobowa sala konferencyjna. Możemy tu nie tylko zorganizować każdy koncert, ale również spektakl teatralny czy pokaz filmowy, ponieważ dysponujemy projektorem 4K i wielkim ekranem. Podczas wydarzeń będziemy mogli zapewnić tłumaczenie symultaniczne jednocześnie na trzy języki, w tym migowy. Choć tego nie widać, cały obiekt naszpikowany jest najnowocześniejszą aparaturą multimedialną. Salę możemy też podzielić na dwie mniejsze. Tak więc naprawdę ogranicza nas tylko wyobraźnia. Do sali na piętrze prowadzi przestronny hol, na parterze będą szatnia i lokal gastronomiczny. Inwestycja kosztowała 21 mln zł, ale to sala naprawdę na miarę XXI wieku, ultranowoczesna technologicznie. Mogę też od razu obiecać, że to nie jest ostatnie nasze słowo w rozwoju kultury w regionie i Olsztynie.

— To kiedy doczekamy się otwarcia nowego Muzeum Bitwy Grunwaldzkiej, bo są problemy z tą inwestycją?
— Mam nadzieję, i chyba nie tylko ja, że limit pecha już wyczerpaliśmy. Zgodnie z ostatnim aneksem do umowy o dofinansowanie z 20 lipca zeszłego roku, podpisanej po wyłonieniu obecnego wykonawcy generalnego robót budowlanych, przewidywany termin zakończenia prac przypada na 31 maja. Z informacji otrzymanych od dyrektora muzeum wynika, że prace są prowadzone zgodnie z harmonogramem, stan zaawansowania prac szacowany jest na 87 proc., nie ma też zagrożenia niedotrzymania terminu zakończenia robót. Równolegle trwają prace związane z organizacją nowej wystawy stałej.

Więcej informacji znajdziesz na www.rpo.warmia.mazury.pl!


Andrzej Mielnicki

Obrazek w tresci