We współczesnym świecie najpierw odpala się fake newsy, potem rakiety [WYWIAD]

2022-02-25 19:36:43(ost. akt: 2022-02-25 21:19:33)
Cyberwojna zaczyna się zawsze przed atakiem

Cyberwojna zaczyna się zawsze przed atakiem

Autor zdjęcia: Pixabay

Inwazja Rosji na Ukrainę była poprzedzona wieloma cyberatakami i powszechną dezinformacją. Obecnie media społecznościowe zalewają fake newsy, które wprowadzają niepokój wśród obywateli. O metodach nowoczesnej wojny z dr Miłoszem Babeckim, medioznawcą z UWM rozmawiał Karol Grosz.
— W Ukrainie trwa wojna, jednak w 2022 roku to nie tylko rakiety, czołgi i żołnierze, tylko zorganizowane działania hakerskie i dezinformacyjne. Co leci najpierw: rakieta czy fake news?

Dr Miłosz Babecki, medioznawca z UWM
Fot. Janusz Pająk
Dr Miłosz Babecki, medioznawca z UWM
— Cyberwojna zaczyna się zawsze przed atakiem. W pierwszym momencie, w szoku nie do końca jesteśmy w stanie ustalić różne fakty. Jednak w przestrzeni audiowizualnej, w Sieci nic nie ginie. Internauci zwrócili na przykład uwagę na szczegóły w trwającej kilka godzin "odpytywance", podczas której Prezydent Rosji Władimir Putin odbierał raporty od szefów resortów i zbierał deklaracje na temat tego, co myślą o "niesieniu pomocy" samozwańczym republikom donieckiej i ługańskiej. Aktywiści internetowi zwrócili uwagę, że była to doskonale zorganizowana ustawka medialna, przygotowana kilka godzin wcześniej i odpowiednio zmontowana. W poszczególnych ujęciach widać było zegarki ministrów, które wskazywały inny, wcześniejszy czas, niż godzina rzekomej transmisji. Inna sytuacja dotyczy orędzia Władimira Putina do Rosjan, Ukraińców i innych przedstawicieli wspólnoty międzynarodowej. Film, który pojawił się w serwisie YouTube i głównych mediach Federacji Rosyjskiej przedstawia Putina uzasadniającego, konieczność wkroczenia wojsk rosyjskich do Ukrainy. W pewnym momencie jednak Putin się przejęzycza i zamiast użyć określenia „w tym roku“, mówi o roku przyszłym. Internauci wychwycili ten fragment i postawili dość mocną tezę, że materiał nie został nagrany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin, lecz kilka miesięcy wcześniej. Wynika z tego, że Rosjanie byli do ataku na Ukrainę bardzo dobrze przygotowani także pod względem informacyjnym: propagandowym i manipulacyjnym. Atak cybernetyczny był również odpowiednio wcześniej przygotowany. Przez wiele miesięcy ukraińskie komputery były infekowane przez wirusy i robaki, uaktywnione w momencie rosyjskiego ataku. Teraz programy te odcinają instytucje administracji państwowej od Internetu i czyszczą dane z ukraińskich serwerów. Dane, które są bardzo cennymi dla każdej państwowości informacjami, np. administracyjnymi. Wojna elektroniczna ma też inny wymiar, bo obiektami cyberataków są również systemy sterujące różnymi procesami w elektrowniach, także tych atomowych.

— W socjal mediach również toczy się wojna?

— Podczas korzystania z serwisów społecznościowych nie zakładamy, że rozpocznie się wojna. Jednak w takich okolicznościach, jak te sprowokowane przez Rosjan, nagle okazuje się, że social media mogą być wykorzystane przez agresora i jak widzimy są! Takie serwisy jak Facebook, stają się wirtualną przestrzenią, w której rozgrywają się propagandowe potyczki i bitwy. Namacalnym przykładem, ich efektem są kolejki na stacjach benzynowych, które wczoraj mogliśmy zobaczyć w bardzo wielu polskich miastach. Źródłem zachowań polskich kierowców były plotki rozpuszczane w social mediów przez rosyjskie farmy trolli. Z postówy wynikało, że może zabraknąć paliwa lub jego ceny drastycznie wzrosną. Ludzie niepodejrzewający tego, że mogą stać się ofiarami wojny informacyjnej, starają się przecież dbać o swoich bliskich rodziny i o swoje interesy. Co zrozumiałe, jadą na stacje benzynowe i tankują do pełna. Oprócz kolejek narasta napięcie, które stopniowo przeradza się w zbiorową panikę. To dowód, że cele manipulatorów są realizowane z sukcesem.

— Zarówno podczas napięć na granicy polsko-białoruskiej jak i podczas inwazji Rosji na Ukrainę mamy do czynienia z komunikatami wydawanymi przez ministerstwa zaangażowanych w konflikt państw. Czy krótkie tweety są amunicją w wojnie propagandowej?

— To jest kolejny aspekt wykorzystania mediów społecznościowych jako narzędzi w wojnie informacyjnej. Co zrozumiałe, Prezydent Ukrainy Wołodymyr Żelenski i Jego administracja, publikują w na Twitterze informacje o bieżącej sytuacji w Ukrainie. Relacjonują fakty. Piszą o bohaterstwie Ukrainek i Ukraińców, przedstawiając też swoje straty. Dzięki temu też, wiemy, jak trudna jest sytuacja. Agresor, czyli Federacja Rosyjska neguje te informacje. Posługuje się kłamstwem, niedopowiedzeniem lub przedstawia stare albo fikcyjne zdjęcia, byle tylko przedstawić swój przekaz i nie pozostawić bez komentarza sukcesów w odpieraniu rosyjskiego ataku. Neguje te doniesienia na własne potrzeby propagandowe, celowo siejąc dezinformację. Zanim wojska rosyjskie wkroczyły na terytorium Ukrainy, w mediach społecznościowych rosyjskie farmy troli rozpowszechniały zdjęci i filmy będące zbitkami z różnych wydarzeń wojennych rozgrywających się w Europie na frontach aż od 1992, czyli w ciągu ostatnich 30 lat. Były to np. materiały z walk w byłej Jugosławii i Czeczenii. Rosyjscy propagandziści tworzą takie treści, takie filmiki, starając się przekonać zwykłych Rosjan i opinię publiczną, że to właśnie Ukraińcy są agresorami. Przecież to stawianie sprawy na głowie! To skomplikowana wojna informacyjna, która toczy się w kanałach społecznościowych, w mediach nieprzygotowanych do tego, żeby sobie z takim niecnymi zabiegami radzić! Chciałbym jednak bardzo mocno podkreślić to, że nie możemy całkowicie skreślać mediów społecznościowych jako źródeł informacji. To właśnie na Twitterze Ukraińcy mają szansę obejrzeć cogodzinnie wystąpienia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. To tam mają szansę posłuchać wzmacniającego ich bohaterską postawę przekazu. To jest bardzo istotna funkcja mediów społecznościowe. Dodam jeszcze, że to właśnie korzystając z serwisów społecznościowych wspólnota międzynarodowa ma szansę na bieżąco, tu i teraz komunikować się z Ukrainkami i Ukraińcami. To dzięki tym mediom mamy szansę, ja także, dowiedzieć się, co dzieje się z naszymi przyjaciółmi z Ukrainy.

— Wiemy już, że ataki hakerskie mają trafić w administrację ukraińską. Do kogo jednak ma trafić ten przekaz propagandowy i dezinformacja? Do mieszkańców Ukrainy, Rosji, czy też może obywateli krajów zachodnich?

— Jest kilka takich środowisk. Władimir Putin zakłada, że ten przekaz ma poruszyć mieszkańców Ukrainy, którzy mają bardzo silne korzenie rosyjskie. To np. osoby, które urodziły się jeszcze za czasów ZSRR. To jest pewnego rodzaju granie na sentymentach. Druga grupa to wspólnota międzynarodowa. Putin zdaje sobie z tego sprawę, że większości krajów Zachodu nie przekona, ale chodzi mu o coś innego. To są straszne mechanizmy, ale administracja Putina podchodzi do nich bardzo pragmatycznie i instrumentalnie. Oni po prostu nie mogą pozwolić sobie na ciszę w eterze! Więc rozprzestrzeniają w nim własny propagandowy przekaz. Zauważmy, że wystąpienie Władimira Putina jest pokazywane w mediach na całym świecie. Wszyscy doskonale wiedzą, że posługuje się kłamstwem. Jednak ciągle jest w jakimś stopniu cytowany. Trzecia grupa, do której Putin adresuje swoją propagandę, to ludność mieszkająca w okręgach donieckim i ługańskim. Tam są rosyjskie wojska, w których służą ludzie mający bardzo określony sposób patrzenia na świat. Putin chce swoim przekazem wzmocnić ich poczucie przynależności do Federacji Rosyjskiej i marzenia o potężnej Rosji, której boi się cały świat.

— W czasach wojny jesteśmy zalewani fake newsami, które jak już powiedzieliśmy są jednymi z narzędzi agresora. Jak się przed nimi bronić?

— To temat-rzeka. Jest jednak kilka takich punktów, na które MUSIMY zwrócić uwagę. Po pierwsze: jeśli znajdziemy w przestrzeni internetowej jakiś filmik lub zdjęcie, to bardzo ważne, abyśmy przed podaniem go dalej zweryfikowali źródło jego pochodzenia i przede wszystkim wiarygodność. Patrzmy na szczegóły, bo treści sygnowane datą 24 czy 25 lutego, mogą pochodzić sprzed wielu lat z innego kraju i innej wojny, nie tej, która toczy się teraz w Ukrainie. Po drugie: zwracajmy uwagę na wszystkie szczególny dotyczące konta, z którymi wchodzimy w interakcje. Patrzmy, kiedy zostały założone i kim jest ich właściciel. Może się okazać, że profil z którego czerpiemy informacje, został założony 24 godziny temu. Zwracajmy uwagę na to, ile konta mają obserwujących. Wojna informacyjna oznacza też wysyp botów, czyli fałszywych zautomatyzowanych kont, założonych w celach prowadzenia wojny informacyjnej i publikowania wcześniej wykreowanych i zaplanowanych treści. Po trzecie: starajmy się zbierać jak najwięcej informacji i je porównywać. Posiadając większą wiedzę na temat ataku Rosjan na Ukrainę, możemy sami weryfikować wiele informacji. Ryzyko, że padniemy ofiarami fake newsa, jest wtedy znacznie mniejsze.

Z doktorem Miłoszem Babeckim rozmawiał Karol Grosz