Śpiewamy razem, bo jest nam to pisane

2022-02-17 14:10:00(ost. akt: 2022-02-17 12:38:48)
Kinga (z prawej) i Karolina (z lewej) Pruś

Kinga (z prawej) i Karolina (z lewej) Pruś

Autor zdjęcia: Milena Krzykała

Kinga i Karolina Pruś to śpiewające bliźniaczki, pochodzące z Warmii i Mazur. "Za muzyką" wyjechały do Trójmiasta. To tam nagrywają swoje własne utwory i uczą śpiewania. Tu wracają na relaks na łonie natury.
– Są ludzie, którzy twierdzą, że jesteśmy do siebie podobne, i to bardzo. Różne sytuacje życiowe wprawdzie wpłynęły na to, że się trochę od siebie różnimy, ale nadal jesteśmy bliźniaczkami. Z tym, że dwujajowymi – podkreśla Kinga, która jest tą wyższą o 10 centymetrów siostrą. – Za to muzycznie - jednojajowymi.
To znaczy, że kręci je ta sama muzyka, mają podobne głosy, podobnie frazują. Nie jest im trudno się zgrać, by śpiewać razem. Być może także dlatego, że robią to od szóstego roku życia. Pierwsze muzyczne kroki stawiały w Nowomiejskim Domu Kultury u Marii Artiemiew. – Uczyła nas śpiewu w grupie wokalnej Mini Studio Piosenki, co do tej pory bardzo miło wspominam – mówi Kinga. – Tam spędziłyśmy około sześciu lat – dodaje Karolina. To dzięki pani profesor przez kolejne cztery lata uczyły się gry na fortepianie.


Kolejne instrumenty


To był dopiero początek nauki gry na instrumentach muzycznych. – Wejście w świat instrumentalny jest zupełnie inną bajką niż samo śpiewanie – tłumaczy Kinga. Inspirowane pomysłami Marii Artiemiew zostały zapisane do Szkoły Muzycznej I Stopnia im. Tadeusza Bairda w  Iławie, gdzie pani profesor była (zresztą nadal jest) nauczycielką w klasie fortepianu. – Kinga wybrała gitarę, a ja flet poprzeczny – opowiada Karolina, wspominając cierpliwość rodziców dowożących je kilka razy w tygodniu z Szafarni w powiecie nowomiejskim do Iławy. – Cierpliwość dotyczyła nie tyle dojazdów, co naszego - czasem występującego - marudzenia, że chcemy zrezygnować, zwłaszcza w czasach nastoletnich. To było dla nich spore wyzwanie, zwłaszcza dla mamy. Zawsze byli przy nas, nie naciskali, a obserwowali nasze kolejne kroki.

Ogromny kredyt zaufania


Mimo wspomnianych chwilowych zwątpień szkoła muzyczna była bardzo dobrym czasem. - Nawiązałyśmy bardzo fajne przyjaźnie - mówi Kinga. - I ugruntowałyśmy się w przekonaniu, że chcemy w przyszłości swój los związać z muzyką.
Godzenie nauki w dwóch szkołach nie było łatwe. - Tym bardziej, że zazwyczaj miałyśmy lepsze oceny w muzycznej niż w podstawowej - śmieje się Kinga. - Z prostej kalkulacji wyszło nam, że czas "iść w muzykę", bo idzie nam to całkiem spoko - dodaje. Zrobiły kolejny krok. Razem z rodzicami wybrały szkołę z internatem w Gdańsku. Mając szesnaście lat, prysnęły do Gdańska, do ogólnokształcącej szkoły muzycznej. Dostały od rodziców ogromny kredyt zaufania. Ukończyły liceum muzyczne z zawodem muzyka, Karolina na flecie, Kinga na gitarze. To nie był koniec ich ambicji. Ukończyły także Akademię Muzyczną. Kinga oprócz gitary studiowała wokalistykę jazzową. Karolina odkryła jeszcze w liceum miłość do chóralistyki, do prowadzenia zespołów wokalnych i trafiła na dyrygenturę chóralną. - Kocham to! Okazało się, że to właśnie to chciałam w życiu robić. A do tego śpiewam razem z siostrą - opowiada Karolina. Obie są gadułami. Przyznają, że czasem to pomaga, a czasem lekko w życiu przeszkadza. W ich utworach słychać więc sprawne operowanie nie tylko nutami, ale i słowami.

Siostry już podczas nauki w szkole podstawowej występowały podczas wielu koncertów. Samo to, że są bliźniaczkami, było atrakcją! A do tego jeszcze utalentowanymi! Karolina wspomina, że podczas jednego z pierwszych wywiadów do Gazety Nowomiejskiej Grażyna Jonowska zapytała ją, czy lubi nosić "francuzy", mając na myśli dobierane warkocze. - Nie miałam pojęcia, co to, bo mama mówiła "dobierańce", bardzo mnie ten wywiad zestresował - śmieje się.

Dar i łut szczęścia


Od tamtego czasu wywiadów było więcej. Ale to koncerty są tym, na co siostry Pruś z utęsknieniem czekają. - Mając własny repertuar, ogromną radością jest dla nas spotykać się z publicznością, choć nie lubimy używać tego słowa. Chciałybyśmy, żeby nasza muzyka była czymś, co będzie wspólną płaszczyzną porozumienia z innymi ludźmi - mówi Karolina. Marzą o możliwości obserwowania, czy ich muzyka wpływa jakoś na słuchaczy, czy będzie to soundtrack dla ich życia.

Ta płyta to nie debiut, bo nagrywały już albumy w dziecięcych i młodzieżowych składach. Proces nagrywania płyty nie jest im więc obcy. - Miesięcznie wydaje się w Polsce mnóstwo debiutanckich płyt. Od łutu szczęścia i wielu czynników zależy, czy się coś spodoba ludziom, czy nie. Pierwsza, którą stworzyłyśmy w czasie studiów... mnie się podoba - mówi Kinga. - A czy była dostatecznie wypromowana, to inna sprawa. Z utworami z niej wygrałyśmy nawet kilka festiwali, więc nie będę jej krytykować. Najnowszej, zatytułowanej "DAR", także nie. My ją ubóstwiamy i podchodzimy do niej absolutnie narcystycznie - śmieje się.

Teledysk w okolicy Iławy


Premiera płyty nastąpi 1 kwietnia, a 16 lutego nastąpiła premiera trzeciego singla "Hasło", do którego powstał także teledysk.



Pierwszym singlem było melancholijne "W głowie". Potem w świat wypuszczono tytułowy utwór "Dar". I do tej piosenki powstał teledysk. Nakręcono go na tafli jeziora Jeziorak. - Akurat byłyśmy na urlopie w Siemianach - opowiada Karolina. - Nie byłybyśmy sobą, jeśli byśmy nawet w czasie urlopu nie robiły czegoś oprócz wypoczywania. I tak powstał wideoklip - wspomina. - Szkoda by było nie skorzystać z piękna tego miejsca - dodaje Kinga. - Miałyśmy świetną zabawę, bo przy okazji uczyłyśmy się żeglować. Spędzałyśmy więc czas z przyjaciółmi i robiliśmy ujęcia do teledysku. Fanów Jezioraka zatem zapraszamy do obejrzenia.


Może ktoś odgadnie, gdzie byłyśmy i która to wyspa. Mnie samej tak się podoba ta przyroda tam ukazana, że mogłabym do tego teledysku wracać i wracać.

Wolny umysł słychać w piosenkach


Z przyrodą obie są wręcz zrośnięte. Pochodzą z miejsca położonego blisko lasu. Szafarnia w powiecie nowomiejskim to niewielka wieś, liczy może 300 mieszkańców. - W dzieciństwie często "wkręcałyśmy" turystów, że dom Chopina jest tuż za rogiem. A on jest 80 kilometrów dalej - śmieje się Kinga. - To po prostu całkiem inna miejscowość o tej samej nazwie. Dla nas to nie było ważne, że to nie u nas jest ten dom. Miałyśmy w Szafarni wielu bliskich znajomych, z którymi dorastałyśmy.

A czasy, jak mówi Karolina, były mniej skomplikowane. - Biegaliśmy po lesie i nazywaliśmy dziury w ziemi swoimi bazami. To nam pozwoliło niesamowicie rozwinąć wyobraźnię, także muzyczną. Słuchały wszystkiego, co było wtedy dostępne. A gdy radio przestawało grać, same śpiewały - w wymyślonym przez siebie języku. Zarówno mama, jak i tata bliźniaczek mają słuch muzyczny. Mama pracuje w przedszkolu, więc zdarza się nagminnie wykorzystywać dobry głos. A tata? Kto wie, czy nie zajmowałby się muzyką, gdyby jego losy mogły potoczyć się inaczej. Obie ich córki poszły w ślady mamy, bo także edukują. Są instruktorkami śpiewu dla młodzieży i dorosłych. Są więc takie fragmenty życia, które spędzają osobno.

"Udzielam pani głosu"


Tę wyobraźnię rozwijaną już w dzieciństwie słychać w słowach ich utworów. - Nie umiemy odpowiedzieć na pytanie, o czym są nasze piosenki - mówi Kinga. Obie zachęcają do posłuchania i wyrobienia sobie własnego zdania. Słowa i muzykę pisze Kinga, a Karolina pilnuje, by wszystko... skończyło się dobrze. - Ona jest dostawcą treści, a ja policjantem dbającym o jej dobrobyt - śmieje się Karolina.


Od lewej: Kinga i Karolina Pruś
Od lewej: Kinga i Karolina Pruś
fot. Klaudia Murańska

Jej rolą jest analiza, proponowanie zmian i świeże spojrzenie, które jest w procesie tworzenia bardzo istotne. Czasami jest także mediatorem. Nie można powiedzieć, że dyryguje, choć w sensie muzycznym często jest dyrygentem, a pierwszy chór założyła już w liceum.
Na najnowszej płycie sióstr można więc znaleźć efekt "wolnego umysłu" Kingi po kilkuletniej przerwie w pisaniu piosenek. Głosy sióstr Kingi i Karoliny i aranżacje producenta, basisty Paula Rutschki. - Muzyka już powstała, my ją tylko musimy zapisać - mówi Kinga. Brzmi tajemniczo? Bo miało! Kinga i Karolina Pruś nie chcą za wiele Czytelnikom opowiadać o swoich piosenkach. Wolą się nimi po prostu podzielić.


Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl