Mam w sobie wilczy zew

2022-02-05 20:12:15(ost. akt: 2022-02-05 09:29:38)

Autor zdjęcia: FB Miasto Kętrzyn

Ma serce kętrzynianina, choć urodził się i mieszka na Dolnym Śląsku. W Kętrzynie spędził dzieciństwo i mieszka tu jego rodzina. Paweł Tur opowiedział nam dlaczego lubi tu wracać, o muzycznej karierze i dlaczego nie został wokalistą... Budki Suflera.
— Mimo że urodziłeś się na drugim końcu Polski i tam mieszkasz, to Kętrzyn nie jest miastem rodzinne ci obcym?

— Nie jest. Ja tu bardzo lubię wracać. Ostatni raz byłem tutaj pięć lat temu i bardzo nad tym ubolewam, że coraz rzadziej tu jestem. Cieszę się, że mogłem wystąpić teraz w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W dniu koncertu, po próbie dźwięku, wsiadłem w samochód i zrobiłem objazd po moich miejscach. Pojechałem m.in. do Świętej Lipki. Jak byłem dzieciakiem, to spędzałem w Kętrzynie praktycznie każde wakacje i ferie u moich dziadków. Mam tutaj bardzo liczną rodzinę. Moja ulubiona ulica to Obrońców Westerplatte. Jako dzieciak biegałem na drugą stronę na ryneczek i kupowałem sobie gry telewizyjne. Mam stąd świetne wspomnienia. Fajnie mi się tu wraca, bo spotykam bardzo sympatycznych i otwartych ludzi.

— Muzycznie też już miałeś okazję u nas być...

— Tak, pięć lat temu udało mi się tutaj wystąpić z Centralą 57 na festiwalu muzyki filmowej. Dzień wcześniej zagraliśmy też w ramach festiwalu Offensive Of Rock. Grała wtedy m.in. Luxtorpeda i Paweł Małaszyński z zespołem Cochise. Graliśmy w amfiteatrze i też bardzo miło to wspominam.

— Co się stało z Centralą 57?

— Zawiesiłem jej działalność. Doszliśmy do takiego momentu, że mieliśmy wydanych sporo płyt, graliśmy bardzo dużo koncertów, ale staliśmy się takim zespołem supportowym. Supportowaliśmy chyba wszystkich, ale sami nie budowaliśmy się "pijarowo" medialnie. To był nasz błąd. Doszedłem już do pewnej granicy rozwoju zespołu i doszedłem do wniosku, że to dalej nie ma sensu. Zacząłem się też interesować muzyką bardziej popową. Zacząłem eksperymentować, bawić się trochę elektroniką. Postawiłem na karierę solową. Mój menadżer powiedział, że najwyższy czas budować markę swojego nazwiska. Zaczęliśmy więc pracę nad materiałem. Wtedy pojawił się koronawirus, który mocno nas przyhamował, bo mieliśmy już zaplanowanych sporo koncertów. Zagraliśmy ok. 30 koncertów online, ale gra do kamer to nie to samo, co kontakt z żywą publicznością. Miałem za to czas na pracę w studio i działania medialne. Pojawiłem się w telewizji. Ukazała się płyta "Wilk". Zaczęły pojawiać się nowe piosenki, np. "Wiosna", która ma już ponad milion wyświetleń. Moje piosenki zaczęły się pojawiać min. w RMF Maxx, w Esce, w innych rozgłośniach radiowych. Zaczęło się to wszystko mocno rozpędzać. Teraz kariera solowa jest dla mnie głównym zajęciem i priorytetem.

— Co ma Tur wspólnego z wilkiem?

— Tak jak Kętrzyn ma w herbie pięknego niedźwiedzia, tak Międzylesie, w którym mieszkam, ma wilka. Zresztą ja zawsze byłem takim wilkiem, który lubił wyjść na miasto i sobie "zapolować" - jakkolwiek to nie brzmi (śmiech). A tak poważnie - mam waleczny charakter i dążę mocno do celu. Staram się to, co wymyślę, realizować i dążyć do perfekcji. Jak wilk — jak sobie upatrzę zwierzynę, a w moim przypadku jest nią zrobienie fajnej kariery i rozwijanie siebie, to poluję i atakuję. Mam też zaplecze niesamowitych ludzi, którzy mnie wspierają i widzą we mnie potencjał, więc ciśniemy do przodu całą watahą. Mam w sobie wilczy zew. Jak w tej piosence — "wycie wilka to jest znak". Musisz wyruszyć na polowanie i chwytać życie.

— Ta waleczność i zaciętość chyba przydaje się w showbiznesie, bo łatwo pewnie nie jest?

— Gdybyś zapytał mnie dwa lata temu, to powiedziałbym ci, że jest super, dajemy radę, mamy fajne piosenki i zaraz będę gwiazdą. Całe szczęście rozwijam się i słucham też mądrzejszych od siebie. I wiem już, że trzeba mieć w sobie pokorę. Konkurencja na scenie jest bardzo duża. Mamy mnóstwo ciekawych i dobrze śpiewających osób. Myślę, że pomaga mi moje doświadczenie, które zdobyłem w szkole muzycznej, potem grając koncerty i rozmawiając z ludźmi. Nawet moje studia radiowo-telewizyjne, które skończyłem na Uniwersytecie Wrocławskim bardzo pomagają mi w wywiadach. To wszystko to wartość dodana. Trzeba jednak mocno się przepychać, mieć twarde łokcie i silny charakter. Z każdej strony są różne bodźce, które niekoniecznie pomagają. U mnie jak na razie wszystko się dobrze układa. Wiele zawdzięczam moim menadżerom. Tak funkcjonuje ten rynek, że bez pewnych układów z wytwórniami czy ze stacjami radiowymi na nim nie zaistniejesz.

— Wyróżniasz się na pewno formą wydania płyty. Jestem zaskoczony.

— Cieszę się bardzo. Zawsze chciałem wydać płytę w taki sposób, w jaki nie zrobił tego nikt inny. Chciałem, żeby to pudełko, które bierzesz do ręki wyglądało jak pudełko w którym kupuje się biżuterię. Jest zrobione z filcu przyjemnego w dotyku. To naprawdę fajnie opakowany produkt. W środku oprócz płyty znajdziesz plakat, pocztówkę, naklejkę. To jest to, czego ja jako fan i słuchacz muzyki oczekiwałbym od swoich ulubionych wykonawców. Chciałem zrobić dla swoich fanów coś, z czego będę dumny i czym będę mógł się pochwalić dziennikarzom.

— Biorąc pod uwagę twoją obecność w mediach, czujesz się bardziej muzykiem internetowym czy radiowym?

— Wszystkie piosenki powstają pod kątem radia. Takie mamy czasy, że to radiowcy promują twórczość. Skupiłem się głównie na radiu, ale digitalowe rzeczy nie są mi obce. Pracujemy mocno nad tym, żeby moje piosenki zaistniały na Spotify, iCloud czy Empik Music. W tych czasach trzeba atakować na różnych płaszczyznach — i radio, i telewizja i internet.

— Ok. Jak wchodzę na YouTube, to widzę teledyski mające już miliony wyświetleń...

— W internecie dużo się dzieje. Radiowcy i producenci mają fajną platformę, z której ja też korzystam i widzę na niej, że 28 rozgłośni gra moje piosenki. Na antenie Jedynki często można usłyszeć "Wiosnę" czy "Wilka". Mam nadzieję, że nowy singiel, który pojawi się w lutym zagości na głównym RMF-ie i w Radiu Zet.

— "Wilka" mamy już za sobą. A jakie "zwierzę" płytowe ukaże się w przyszłości?

— Chciałbym wydać płytę pod koniec tego roku i jest na to szansa. Obecnie jednak skupiam się bardzo mocno na budowaniu swojej marki singlami. 18 lutego ukaże się nowy singiel i będzie to dla mnie coś nowego — zrobiłem cover bardzo znanej polskiej piosenki. To było dla mnie niesamowite doświadczenie, bo jej twórcy pracowali razem ze mną w studio. To będzie moja interpretacja, zupełnie nowe podejście do znanego tematu. Nigdy wcześniej nie robiłem takich coverów.

— Uchylisz rąbka tajemnicy, co to za utwór?
— Będzie to piosenka Budki Suflera. Cieszę się, że Marek Dutkiewicz przyjechał do mnie do studia. Żona Romualda Lipki powiedziała też, że wyszło to "całkiem fajnie". Liczę więc, że również spodoba się słuchaczom.

— Zaskoczyłeś mnie tą Budką. Ostatnio Jacek Kawalec został ich wokalistą. Ciebie nie brali pod uwagę?

— Raczej bym nie chciał. Piosenka, której cover zrobiłem, jest po prostu mi bardzo bliska i pasująca do obecnych czasów. Dobrze, zdradzę, że będzie to "Za ostatni grosz". I jak teraz patrzysz jak to wszystko zwariowało na świecie, jak ceny poszły w górę, to chciałbyś wrócić do tych czasów, kiedy można było za 4 złote zatankować i jechać przez całą Polskę. Powiedziałem sobie, że muszę ten utwór zrobić. Pomógł mi przy tym Marcin Kindla, który ma na swoim koncie masę świetnych produkcji. Do tego jeszcze doszło wsparcie Marka Dutkiewicza. Niedawno pojechałem też do Lublina, skąd pochodzi Budka. Tam nagrałem teledysk. Myślę, że to będzie ciekawe dla fanów.

Jestem jednak z tych, którzy wyznają, że Budka skończyła się w 2014 roku, kiedy kończyli działalność m.in. na Woodstocku. Wtedy byli w najlepszej swojej formie i tak powinni skończyć. Rozumiem i szanuję, że Jurecki i Zeliszewski są wciąż głodni grania. I może bym ich zaakceptował, gdyby na stałe występował z nimi Felicjan Andrzejczak. Niestety tak nie jest. Są też jakieś dziwne sytuacje z zespołem coverowym Budka Band. Robi się jakaś, jak to określił Cugowski, demolka legendy. Jeśli ludzie jednak będą przychodzili na koncerty, a muzycy będą mieli pomysł na zespół, to super. Podobno Lipko zostawił im jeszcze trochę piosenek, więc poczekajmy. Może coś z tego wyjdzie.

— Obecnie niestety wiele osób żyje za ostatni grosz. I to właśnie zawód artysty jest jednym z najbardziej niepewnych. Nigdy nie wiesz, czy w ostatniej chwili ci koncertów nie odwołają...

— Zawód muzyka jest w tej chwili bardzo trudny. Powiem wprost — zostanie bardzo niewielu czynnych muzyków, którzy żyją wyłącznie z grania. Branża muzyczna to też ludzie, którzy robią całe "zaplecze" - budują sceny, rozkładają sprzęt, menadżerowie, agencje artystyczne. Ci wszyscy ludzie potracili pracę i musieli się przebranżowić. Jak zacząłem dzwonić po tych dwóch latach do znajomych zajmujących się koncertami, to się dowiadywałem, że zostali elektrykami czy budowlańcami. Rynek muzyczny bardzo się zmienia. Nie ma już praktycznie koncertów typowo miejskich. Większość to imprezy biletowane organizowane przez samych artystów lub agencje. Z uwagi na obostrzenia samorządy obawiają się organizacji takich koncertów. Dopóki sytuacja się nie ustabilizuje, to w budżetach miast nie będzie zbyt wielu pieniędzy na kulturę. Centra kultury ograniczyły swoją działalność i wiele z nich może przestać istnieć. Do niedawna w Polsce było prawie 2800 ośrodków kultury. Teraz jest dużo mniej.

— A jak twoje plany na ten rok? Będzie trochę grania?

— Bardzo chcę grać. Na szczęście przybywa mi fanów, możliwości są coraz lepsze, ja ciągle się buduję. Będę starał się podpierać znanymi kolegami i koleżankami znanymi z telewizji, z którymi będziemy razem koncertować. Będzie kilka imprez biletowanych. Pracujemy nad trasą koncertową z naciskiem na lato. Mam świetny zespół, ekipę techniczną i jesteśmy gotowi do zrobieni show na wysokim poziomie.

— A kiedy wracasz do Kętrzyna?

— Na wiosnę. Chcę przyjechać na motocyklu. Od trzech lat mam prawko. W Kętrzynie jest wielu wspaniałych "riderów" z niesamowitymi osiągnięciami, więc chciałbym się czegoś od nich nauczyć, a przy okazji popatrzeć znowu na jeziora i fajne dziewczyny.

Wojciech Caruk

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Lesław Pszczeliński #3090689 7 lut 2022 12:37

    PAWEŁ - TEŻ URODZIŁEM SIĘ W kĘTRZYNIE I MIESZKAŁEM TAM 15 LAT -POZDRAWIAM. W tym roku również odwiedzę Kętrzyn !!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz