Był syk i zaraz pojawił się ogień. W Sędławkach wybuchła butla (galeria)

2022-02-03 16:40:00(ost. akt: 2022-02-09 09:14:37)

Autor zdjęcia: Dariusz Dopierała

Najpierw był syk, a zaraz potem pojawiły się pierwsze płomienie. Wybuch butli z gazem wywołał pożar w dwurodzinnym domu w Sędławkach w gm. Bartoszyce. Nikt nie ucierpiał, jednak straty są ogromne. Jeden z poszkodowanych kończy 80 lat.
Sędławki koło Bartoszyc. Niewielka wieś popegeerowska. To tutaj na terenie byłego tartaku 2 lutego zmarło dwóch mężczyzn, którzy wylewali posadzkę i czekali na jej dalszą „obróbkę” przy włączonym agregacie prądotwórczym. Dzień później, 3 lutego w tej samej miejscowości doszło do pożaru w jednym z dwurodzinnych domów. Przyczyną był wybuch butli.

— Informację o wybuchu butli z gazem otrzymaliśmy około godziny 12:00 — mówi aspirant sztabowy Wojciech Szerejko z policji w Bartoszycach. — Cztery osoby zostały ewakuowane, nikt nie został ranny. Na miejscu trwały czynności z udziałem strażaków oraz policji.

Na miejsce skierowano osiem zastępów straży pożarnej (5x JRG Bartoszyce, Wojskowa Straż Pożarna i OSP Galiny). Pojawił się również wójt Andrzej Dycha, który zaoferował swoją pomoc.

Fot. Dariusz Dopierała

W budynku mieszkały 4 dwie rodziny. Emerytka z córką, a obok starsze małżeństwo. Pan Aleksander 14 lutego kończy 80, a jego żona Janina 70 lat. Od 45 lat w domu mieszkają sami, ale nie zapominają o rodzinie: na ścianie wisi jeszcze zdjęcie ich syna, Grzegorza.
Mieszkanie Janiny i Aleksandra znajduje się po lewej stronie. Po prawej mieszkała matka z córką. O pożarze opowiada pani Monika, córka i wnuczka poszkodowanych.

W budynku mieszkały 4 dwie rodziny. Emerytka z córką, a obok starsze małżeństwo. Od 45 lat w domu mieszkają sami, ale nie zapominają o rodzinie: na ścianie wisi jeszcze zdjęcie ich syna, Grzegorza.

Obok mieszkała matka z córką. O pożarze opowiada pani Monika, córka i wnuczka poszkodowanych.

— Mama była w korytarzu i zobaczyła ogień Babcia siedziała naprzeciwko i zaczęła uciekać, kiedy ogień się cofnął. Na początku było słychać głośny syk, a następnie włączył się alarm. W mieszkaniu mieliśmy czujkę. Ogień pokazał się bardzo szybko, dźwięk czujnika i płomień pojawiły się jednocześnie. Ponieważ gaz cały czas leciał, ogień rozprzestrzenił się tak szybko. Prawdopodobnie od razu gdzieś poszła iskra, chociaż światło nie było włączone. Było słychać syczenie i zaraz potem płomień.

Dziesięciolitrowa butla stała na dole w kuchni, druga w korytarzu. Dodatkowo w budynku były jeszcze dwie inne, które w wyniku pożaru nie zostały nawet osmalone.

Fot. Dariusz Dopierała

— Butle teściom zamontowałem jakiś czas temu pod podłogą — mówi pan Adam, brat Grzegorza. — Przeniosłem je tam wcześniej, dla bezpieczeństwa. Można sobie wyobrazić co by się stało, gdyby i one wybuchły.

Co było przyczyną pożaru? W mieszkaniu nic nie gotowało się na kuchence. Gaz się nie „palił”.

— Wygląda na to, że reduktor był otworzony i to z niego poszedł wyciek gazu —mówi wnuczka sąsiadów pani Janiny.

Takie zdanie mają również pracujący na miejscu strażacy.
— Przyczyną — mówi jeden z nich — niewątpliwie było nagromadzenie się gazu, natomiast nie jesteśmy w stanie określić dokładnych przyczyn jego ulatniania się. Dlatego będzie powołany biegły z zakresu pożarnictwa, który odpowie na wszystkie pytania. Z czterech butli, które były na miejscu, dwie są praktycznie nieruszone. Butla, która była przedpokoju jest osmolona. Ta, która znajdowała się w kuchni, jest spalona do połowy i ma uszkodzoną nakrętkę przy reduktorze. Znajdowała się w kuchni.

Fot. Dariusz Dopierała

Niestety, wystarczy wiatr i iskra, żeby pożar znowu się rozpalił. Dlatego rodzina poszkodowanych na prośbę strażaków nadal to miejsce monitoruje.
Straty są ogromne, zniszczony jest cały dom. Do wymiany są meble, sprzęt AGD. Część dachu spłonęła. Straty częściowo zredukowała gliniana podłoga. Kiedy razem z jednym z członków rodziny oglądaliśmy mieszkanie, nad murowaną wędzarnią widać parę. To dowód na to, jakie temperatury panowały w domu.

W mieszkaniu Aleksandra i Janiny pożaru nie było, ale to, czego nie zniszczył ogień, zniszczyła woda. Podłogi, sufity, ściany, w tym panele są zalane.

— Rodziców zabieramy do siebie — deklaruje pan Grzegorz. — Wójt obiecał nam pomoc. Jutro podstawią mam przyczepę oraz dadzą ludzi do pomocy, aby uprzątnąć strych. Pomagać będą też moi koledzy z pracy.

Schronienie u najbliższych znajdzie również druga rodzina.

Fot. Dariusz Dopierała

W pomoc zaangażowały się rodziny poszkodowanych i sąsiedzi. Nie patrząc na pogodę i porę dnia, pomimo powoli zapadającego zmroku nadal uprzątają dach.
dar