Dzień Pamięci o ofiarach i więźniach obu totalitaryzmów

2022-01-27 17:00:00(ost. akt: 2022-01-27 12:17:13)
Przed pomnikiem - od lewej: Marian Szulczak i Andrzej Michał Sątowski

Przed pomnikiem - od lewej: Marian Szulczak i Andrzej Michał Sątowski

Autor zdjęcia: Jan Domański

Zgodnie z uchwałą Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego z 2020 roku dzień 18 stycznia wyznaczony został jako Dzień Pamięci o ofiarach i więźniach obu totalitaryzmów na Warmii i Mazurach. 18 stycznia w Działdowie po raz drugi uroczyście uczczono pamięć ofiar obu totalitaryzmów.
Patronat nad obchodami objęli: marszałek województwa Gustaw Marek Brzezin, starosta działdowski Paweł Cieśliński oraz burmistrz Działdowa Grzegorz Mrowiński. Tą wyjątkową uroczystość rozpoczęła msza święta w kościele pw. Św. Katarzyny Aleksandryjskiej, która była celebrowana przez biskupa toruńskiego Wiesława Śmigla przy udziale księży katolickich, księży wyznania ewangelickiego i grekokatolickiego. W uroczystości udział wzięli: Gustaw Marek Brzezin marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, Bernadeta Hordejuk-przewodnicząca sejmiku wojewódzkiego, Artur Chojecki-wojewoda warmińsko-mazurski, władze samorządowe powiatu działdowskiego i miasta Działdowa, a także liczni przedstawiciele samorządów powiatów i gmin z terenu województwa, wojsko, policja, straż pożarna, młodzież ze szkół powiatu działdowskiego ze sztandarami, mieszkańcy Działdowa, przedstawiciela Płocka i województwa mazowieckiego oraz byli więźniowie i członkowie ich rodzin.

Po uroczystej mszy świętej złożono wieńce oraz zapalono znicze pod pomnikiem zamordowanych duchownych, w tym arcybiskupa diecezji płockiej Antoniego Juliana Nowowiejskiego oraz biskupa Wetmańskiego, następnie wszyscy udali się na teren b. obozu. Przy asyście wojskowej 9. pułku odśpiewano hymn oraz wciągnięto flagę państwową na maszt. Tam na placu apelowym pod pomnikiem poświęconym ofiarom i więźniom obu totalitaryzmów władze województwa oraz miasta i powiatu Działdowo przypomnieli zebranym tragiczną historię tego miejsca, tragiczny los osób tam więzionych.

Delegacje uczestniczących w uroczystości złożyły kwiaty, wiązanki oraz zapalono wiele zniczy. Wśród uczestniczących w uroczystości byli więźniowie oraz członkowie rodzin, które tutaj zostały zamordowane, w tym z naszego powiatu. Był obecny p. Marian Szulczak, który jako dziecko z rodzeństwem (5 braci – Władysław, Henryk, Stanisław Ludomir, Zenobiusz i Czesław oraz siostra Melania) oraz z rodzicami Antonim i Zofią przeszli ten obóz.

Wcześniej wysiedleni z gospodarstwa w Jabłonowie Dybach, gm. Janowiec Kościelny, następnie wywiezieni w okolice Piotrkowa Trybunalskiego do miejscowości Gościmowice. Na ich gospodarstwie osiedlono Niemców o nazwisku Hamman. Wyjątkowa też jest historia Antoniego Szulczaka, żołnierza Armii Gen. Józefa Hallera, którą opiszę przy innej okazji.

Obecny był też p. Andrzej Michał Sątowski z miejscowości Jabłonowo Adamy w gminie Janowiec Kościelny, którego dziadkowie Konstanty i Marianna Sątowscy zginęli w obozie w Działdowie. Wcześniej więzieni wraz z dziećmi Franciszkiem lat 17, Czesławem lat 14, Barbarą lat 12 i Krystyną lat 8 zostali 17 listopada 1940 roku wywiezieni z obozu do Piotrkowa Tryb, a następnie do gminy Rozprza. Pozbawiono ich gospodarstwa, osiedlając na ich miejscu rodzinę niemiecką o nazwisku Wolf.

Uciekli z terenu gminy Rozprza do rodziców Zofii w miejscowości Żmijewo Ponki w gminie Stupsk. Dnia 22 kwietnia 1941 roku ponownie ich aresztowano, osadzając w obozie Soldau (Działdowo). Tutaj zostali zamordowani, za to, że byli Polakami, że nie wyparli się swojej katolickiej wiary, że pragnęli żyć i pracować. Pan Andrzej do dzisiaj poszukuje miejsca ich pochówku, jakichkolwiek śladów. Niemcy jednak skutecznie zacierali ślady swoich zbrodni. Jest wiele miejsc w powiecie działdowskim, gdzie uśmiercano więźniów i grzebano w dołach śmierci. Do takich miejsc należy też Las Białucki. W wielu mogiłach spoczywają byli mieszkańcy gminy Janowiec Kościelny, gm. Janowo oraz wielu miejscowości Mazowsza.

Systemy totalitarne zawsze wykazywały się wobec ludzi zwłaszcza odmiennych poglądów, rasy, wiary, narodowości. Totalitaryzm hitlerowski tak samo jak sowiecki dotknął tysięcy, milionów niewinnych osób. Obozy koncentracyjne, jenieckie, więzienia w Prusach Wschodnich są takim przykładem i dowodem okrucieństwa wobec człowieka. Wschodniopruska prowincja w czasie drugiej wojny światowej stała się wielkim obozem jeńców wojennych i robotników przymusowych. Już po kampanii wrześniowej roku 1939 przywożono lub przypędzono polskich jeńców wojennych i ludność cywilną. Około 120 tysięcy żołnierzy znalazło się za drutami. Obóz w Działdowie zwany obozem internowania ludności cywilnej, a później obozem przejściowym, urządzili Niemcy w dawnych koszarach III Batalionu 32. pułku piechoty. Obóz podlegał Niemieckiej Komendanturze Wojskowej. W październiku i listopadzie 1939 roku przetrzymywano w nim żołnierzy wziętych do niewoli po upadku twierdzy Modlin. Ze wspomnień dowódcy 2. kompanii ckm 84 Pułku Strzelców Poleskich ppor. Bolesława Ościłowskiego o pobycie w Działdowie po kapitulacji Modlina.

„Rozpoczął się nowy okres tułaczego życia. Oficerowie zostali oddzieleni od żołnierzy i 30 września wieczorem załadowani do pociągu. Pociąg jechał całą noc i o świcie zatrzymał się w Działdowie, którego nazwa została przemalowana na „Soldau”. Rozlokowano nas w koszarach, skąd, zgodnie z umową kapitulacyjną, mieliśmy być zwolnieni. Generał Kaitel umowy dotrzymał. W pierwszej kolejności zwolnieni byli oficerowie pochodzący z najbliższych okolic. Zwolnieni byli jednak na dworcu przechwytywani i wywożeni do Niemiec. Chcąc jak najbardziej otrzymać formalne zwolnienie i wydostać się z obstawionych posterunkami koszar, podałem adres zamieszkania żony Płock. Ustaliliśmy marszrutę z por. Szelą, gdyż razem mieliśmy udać w dalsza drogę. Zwolnienie otrzymałem, ale nie skorzystałem z niego. Zamknięto bramę i nie respektowano przepustek. Toczyły się jakieś pertraktacje. Wkroczyło gestapo. Wieczorem o 23-ej z łatwością odszukali Niemcy II/84 (II batalion, 84 PSP) i zabrali mnie, majora Tadeusza Kiersta i por. Webera. Zostaliśmy odtransportowani do więzienia w Działdowie i osadzeni w pojedynczych celach. Ja miałem 3-kę. Rozpoczęło się dochodzenie i szykany. To my byliśmy mordercami: „Morder aus Bromberg”. Tak zakończył się pierwszy etap walki z wiarą w zwycięstwo.”

W obozie przebywał też dowódca obrony twierdzy Modlin gen. Wiktor Thommee. (Fragment z relacji z książki Andrzeja Wesołowskiego „My strzelcy Polescy…”).
Gdy żołnierzy deportowano do innych obozów na terenie Prus i w głąb Rzeszy, miejscowy Selbstschutz (Volksdeutsche) przejął kontrolę nad obozem. Zwożono tu Polaków i Żydów. Po okresie kiedy był obóz jeniecki, od grudnia 1939 utworzono obóz przejściowy. Więźniowie zostali przekazani do dyspozycji urzędu Policji Bezpieczeństwa w Królewcu, któremu podlegało Działdowo. Funkcję inspektora objął dr Otto Rasch. W obozie, który był przeznaczony dla Polaków zatrzymanych w ramach Intelligentzakcion.

Należeli do nich przedstawiciele duchowieństwa, nauczyciele, urzędnicy, wojskowi. Od stycznia do kwietnia 1940 roku uśmiercono w nim około 1500 osób, w tym wielu oficerów i księży. W obozie bito, torturowano, głodzono i zabijano. Zamordowano wielu duchownych, w tym arcybiskupa metropolitę diecezji płockiej Antoniego Juliana Nowowiejskiego, biskupa pomocniczego Leona Wetmańskiego, czy ks. proboszcza parafii w Janowie Władysława Białego, kawalera Orderu Virtuti Militari. W lasach pod Białutami dokonywano masowych egzekucji. Dokonywano ich też w lasach pod Komornikami, w tzw. Lasku Żwirskiego pod Działdowem, na terenie cmentarza Żydowskigo.

Do obozu od lutego 1940 roku zwożono także Polaków z powiatów: ciechanowskiego, mławskiego, makowskiego, płockiego, przasnyskiego, sierpeckiego, ostrołęckiego, żuromińskiego, działdowskiego, z białostoczczyzny, z województwa pomorskiego, z terenu Prus Wschodnich. Do obozu przywożono całe rodziny, które były wysiedlane z gospodarstw, a na ich miejsce osiedlano rodziny niemieckie. Oprócz wcześniej wymienionych rodzin Szulczaków i Sątowskich z terenu obecnej gminy Janowiec Kościelny było bardzo dużo rodzin, które osadzano w obozie w Działdowie, aby następnie wywozić do Generalnej Guberni lub na przymusowe roboty do Rzeszy. Wielu z nich nie przeżyło wyjątkowo trudnych warunków lub byli zamordowani.

Znane są mi losy m.in. rodziny Zakrzewskich z Nowej Wsi Wielkiej, w gminie Janowiec Kościelny. Byli to właściciele gospodarstwa: Franciszek i Stanisława ze Skierskich Zakrzewscy, ich dzieci; Konrad lat 14, Lucjan lat 12, Stanisław lat 7, Teresa lat 5 oraz siostry bliźniaczki Rozalia i Kazimiera lat 2. Wszyscy zostali wywiezieni 17 listopada 1940 roku do Piotrkowa Trybunalskiego. We wspomnieniach rodzinnych mocno podkreślają pomoc rodziny Grochowskich z Nowej Wsi Wielkiej, którzy dostarczyli rodzinie mleko przed wyjazdem do obozu. Ten gest Zakrzewscy pamiętają do dzisiaj. Już po wysiedleniu w 1942 roku urodził się najmłodszy syn Jerzy. Na ich gospodarstwo wprowadził się Niemiec Gustaw Schitz. Po pewnym okresie czasu rodzina mieszkająca we wsi sprowadziła ich do wsi, lecz już nie do własnego gospodarstwa (relacja współczesna córki Zakrzewskich Rozalii). W podobnej sytuacji znalazła się rodzina Antoniego i Zofii Nowosielskich i ich dzieci: Jan-lat 12, Stanisław-lat 10, Leonard-lat 6, Czesław-lat 3. Najmłodszy Kazimierz urodził się w niedługim czasie w 1941 roku oraz wiele innych, o których warto w przyszłości wspomnieć.

Komendantem obozu został SS-Hauptsturmfurer Hans Krause. Poza wysokim wzrostem wyróżniał się wyjątkową brutalnością wobec więźniów.
Od maja 1940 roku w związku ze spadkiem napływu do obozu więźniów politycznych i opróżnieniem wielu pomieszczeń, dotychczasowy obóz przejściowy został przekształcony w tzw. obóz pracy wychowawczej (Arbeitserzichungslager). Obóz podporządkowano Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Królewcu. Osadzono w nim głównie osoby cywilne, które zbiegły z prac przymusowych i ponownie ujęte, oraz osoby nielegalnie przekraczające granice. Po pewnym czasie zmieniono jego charakter na obóz karny (Straflager). W dalszym ciągu odbywały się egzekucje inteligencji polskiej, którą dostarczano transportami. Łącznie od maja 1940 roku przez obóz działdowski - KL Soldau przeszło, według różnych danych od 20 do 50 tysięcy osób, zginęło od 3-20 tysięcy. Ciężkie warunki życiowe i pracy w działdowskim obozie od września 1939 do stycznia 1945 roku, a także wysoka liczba ofiar masowych egzekucji, pozwoliły zaliczyć ten obóz do grupy obozów, w których więźniów potraktowano identycznie z więźniami obozów koncentracyjnych podporządkowanych centralnym władzom administracyjnym SS.

W dniu 17 stycznia 1945 roku do Działdowa wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. Władzę w mieście objęła sowiecka komendantura wojskowa, a w byłym obozie niemieckim zorganizowano tzw. Nakazowo Rozdzielczy Obóz NKWD wraz z punktami zbornymi w Iłowie i Ciechanowie. Do obozu zaczęto zwozić Polaków z Pomorza, Warmii i Mazur oraz Mazowsza. Zwożono także wyłapywanych Niemców. Trafiła tu również spora grupa kolejarzy polskich, aresztowanych bez żadnego powodu. Po zgrupowaniu większej ilości więźniów władze NKWD przygotowywały transporty kolejowe celem wywiezienia w głąb ZSRR, w tym na Syberię. Obóz funkcjonował do końca października 1945 roku.
Warto wspomnieć o tym jak Niemcy zacierali ślady swoich bestialskich dokonań. O tym pisze m.in. Tadeusz P. Szambora w książce „Monografia Gminy Iłowo-Osada t-III – Białuty. Wieś. Majątek…”

„Tragizm rozstrzelanych i pogrzebanych w białuckich lasach więźniów działdowskiego lagru nie skończył się z chwilą zasypania martwych ciał ziemią. Nie dane im było „wieczne odpoczywanie”, gdyż w 1944 roku stały się przedmiotem zainteresowania hitlerowskiego Reichssichereitshauptamtu i zacierania śladów ludobójstwa przez „Komando 1005”, jako tak zwana „tajna sprawa państwowa”. Piękny i rozległy Las Białucki stał się ponownie ponurym miejscem, miejscem ludzkiego horroru, ludzkiego bestialstwa i zwyrodnienia. Operacji tej nadano kryptonim „Komando 1005”. Na początku 1944 roku została zapoczątkowana likwidacja masowych grobów na terenie powiatu działdowskiego. Do przeprowadzenia tej operacji wyznaczono Sturmbannfurera Hermana Hertza z Olsztyna. Do Białut sprowadzono 15 więźniów z Białegostoku, których umieszczono w piwnicach nowego budynku szkoły. Do prac związanych z likwidacją masowych grobów komando przystąpiło 1 marca 1944 roku.

Cała akcja trwała ok. 6 tygodni. Niewolnicy byli codziennie dowożeni ze szkoły w Białutach do lasu w zamkniętej ciężarówce. Systematycznie odkopywano zwłoki i palono, a popiół ponownie zakopywano w tych samych grobach. Po spaleniu wszystkich zwłok teren rozplantowano i posadzono las, starannie porządkując teren. Wśród miejscowej ludności puszczono dezinformacje o tym, że jest to naukowe poletko nowoczesnej uprawy lasu. Zakazano wchodzenia na teren „szkółki leśnej” i umieszczono stosowne tablice informacyjne. Teren „szkółki leśnej” ogrodzono płotem z żerdzi i ostatecznie komando zakończyło prace w połowie kwietnia. Hertz wydał rozkaz swoim podwładnym rozstrzelania 15 pracujących przy ekshumacji niewolników.

Niewolnikom polecono zabrać ze sobą koce, które mieli jako posłanie i jak zwykle wywieziono ich z terenu szkoły w to samo miejsce, gdzie pracowali. Ciężarówka z niewolnikami zatrzymała się w pewnej odległości od tego miejsca, gdzie czekał już Hertz z pozostałą częścią gestapowców nadzorujących wcześniejsze prace. Na płocie z żerdzi przewieszono koce tworząc coś w rodzaju muru. Wyznaczeni do egzekucji SS-mani wyciągali pojedynczo z ciężarówki więźniów, podchodzili do prowizorycznej ściany z kocem i strzelali znienacka w potylicę. SS-man dokonujący egzekucji przytrzymywał ciało, aby upadło na koc, inni odciągali koc z ciałem na przygotowany wcześniej stos drewna. I tak kolejno uśmiercano wszystkich więźniów. Po egzekucji spalono zwłoki i usunięto ślady stosu. Jeszcze do końca kwietnia 1944 roku SS-mani z komanda stacjonowali w białuckiej szkole, patrolując las i zacierając ostanie ślady swojej działalności. Wiosna i roślinność leśna szybko stała się ich sprzymierzeńcem. 5 niewolników musiało spalić 1000 zwłok. Prawdopodobnie spalono 3000 ciał...
Cześć ich pamięci!

W artykule wykorzystano ponadto materiał zawarty w książce pt. „Pamięć o obozach hitlerowskich na Warmii i Mazurach”, wyd. przez Wojewódzki Komitet Ochrony Pamięci wal i Męczeństwa w Olsztynie- 2015.

Jan Domański członek Rodziny Katyńskiej, uczestnik uroczystości, syn Kazimierza Domańskiego jeńca obozu Stablack IA- (obecnie Kamińsk k. Górowa Iławeckiego) nr obozowy 26 875, obrońcy Modlina, żołnierza II batalionu 84 Pułku Strzelców Poleskich


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. bob #3089427 28 sty 2022 07:16

    tyle zbrodni i nieszczesc dokonanych przez niemcow, glownie na narodzie Polskim, gdzie niemiecki bandyta zamordowal 6 mln Polakow, 1/6 uwczesnego spoleczenstwa. Jaka to ogromna skala ludobojstwa, ktora nigdy nie zostala rozliczona , a mordercy w mundurach sowieckich, niemieckich i w lachach ukrainskich, chodza , chodzili w glorii chwaly. Gdzie jest, gdzie bylo Panstwo Polskie?, dlaczego do dnia dzisiejszego nie rozliczono zbrodni komuszych, aparatu represji w latach 44-90 - domniemam, ze uklad z Magdalenki oraz nastepne pokolenie utrwalaczy wladzy ludowej nie dopusci do dziejowej sprawiedliwosci, smutne, ze ciagle zyjemy w zaklamaniu komuszym

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz