Olsztyński rysownik na podium

2022-01-18 08:31:35(ost. akt: 2022-01-17 15:22:37)
Zbigniew Piszczako

Zbigniew Piszczako

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Ma być krótko, sugestywnie i z prostym przekazem. Tylko taki satyryczny rysunek jest w stanie dotrzeć do odbiorcy. Zbigniew Piszczako z Olsztyna wie o tym najlepiej, bo to właśnie jego "Kroplówka" skradła serca jury w prestiżowym konkursie.
Czasem wystarczy jakiś błysk w świadomości. I to już jest — tak wyjaśnia Gazecie swoją twórczą wenę Zbigniew Piszczako, olsztyński rysownik.

To właśnie nasz artysta zdobył Grand Prix międzynarodowego konkursu zatytułowanego „Albert Einstein. Pokojowe wykorzystanie energii jądrowej”. Na konkurs wpłynęły 692 prace 376 autorów z 52 krajów. Ale to właśnie „Kroplówka” Zbigniewa Piszczako pokonała setki rywali z całego świata i skradła serca jury.

— Swoją pracę wysłałem w ostatniej chwili — wspomina w rozmowie z nami autor zwycięskiej kreski. — Jednak zamysł miałem już wcześniej. Teraz wymyśliłem, żeby wężyk tak przeciągnąć, żeby zrobił obrys miasta i podłączył się do okienek w domkach. Zrobiłem wszystko w negatywie, żeby pokazać noc. Dodałem żółte światełka. Na górze jest atom zamiast typowej kroplówki. I to wyszło. Jest proste, sugestywne i lapidarne. Przewodniczący komisji powiedział, że to przebiło wszystko: obraz jest tak sugestywny, że nie trzeba za dużo tłumaczyć. Atom daje życie całemu miastu i przekazuje dobrą energię.

Konkurs został zorganizowany z okazji jubileuszu 100-lecia przyznania nagrody Nobla Albertowi Einsteinowi. Naukowiec formalnie nie otrzymał nagrody za teorię względności i wzór E=mc2, z czego jest najbardziej znany, lecz za wyjaśnienie efektu fotoelektrycznego. Idea konkursu odnosi się do naukowego dorobku Alberta Einsteina oraz jego społecznej działalności na rzecz pokoju.

Jak tłumaczy Zbigniew Piszczako, zadaniem satyry jest wywołać jak najszybszy i najprostszy odbiór. Obrazek nie może w żadnym wypadku przytłaczać. — Kiedy jest za dużo postaci i elementów, trzeba się wgłębiać w obraz i zastanawiać, co autor chciał przez to powiedzieć. Odbiorca nie może się zastanawiać, co jest w rysunku najważniejsze. Puenta ma błyskawicznie docierać do oglądającego rysunek — wyjaśnia. — Być krótkim i prostym komentarzem.

Zbigniew Piszczako ukończył Akademię Rolniczo-Techniczną w Olsztynie. Pierwsze rysunki zaczął kreślić na studiach. Jak mówi, nie ukończył żadnego kierunku plastycznego i nie szkolił się w tym temacie. Jest inżynierem mechanikiem z zawodu. Rysuje hobbystycznie.

Jest nie tylko karykaturzystą, ale także sekretarzem zarządu Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Prasa jest mu bliska, bo niejednokrotne jego rysunki ilustrują artykuły. Artysta miał swój debiut w 1986 roku na łamach „Gazety Olsztyńskiej”. — To był rysunek wielkanocny. Szła pani z jajkami, a świeciło wtedy słońce. Pokonała drogę. Na końcu wykluły się kurczaki, bo się zagrzały. To był komiks trzyobrazkowy — wspomina z uśmiechem.

Publikuje nadal w "Gazecie Olsztyńskiej", teraz zwykle są to rysunki o tematyce sportowej.

Zrobienie rysunku do tekstu nie jest proste. — Nie można powielić tego, co jest już napisane — podkreśla.

Autor działa w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich w Olsztynie. — Wymyśliłem konkurs ogólnopolski na rysunek prasowy im. Aleksandra Wołosa — opowiada. — W tym roku organizujemy czwartą edycję. Przeznaczona jest tylko dla rysujących i publikujących w polskiej prasie. Wyszliśmy z założenia, że chcemy działać regionalnie. Zaczynaliśmy od 30 rysowników w pierwszej edycji, a w roku ubiegłym mieliśmy już 44. I dodaje: — Rozwijamy się. Jeśli dodamy do tego jury, które rysuje, to wyjdzie nam 50 rysowników, których prace możemy pokazać na wystawach. Poprzedni rok zamkniemy piętnastoma wystawami. Nie ma w Polsce konkursów, żeby pokazywać w wielu miejscach tyle tego typu prac. SDP ma ok. 5 tys. członków, są więc także fundusze na to, by takie konkursy organizować. I propagować tę dziedzinę sztuki, trochę zapomnianą.

Zbigniew Piszczako należy także od ponad 20 lat do Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury. — To zacne grono, elitarne, zawierające wielkie nazwiska. Ale członków jest około setki. To zbyt mało, żeby mieć fundusze.

Na koniec pytamy, czy ze wszystkiego można żartować. — Można, ale czasami może to być niesmaczny żart. A czasami jest to żart intelektualny: wydaje się, że nie powinno się z tego żartować, a jednak dobrze, że ktoś zwrócił na dany temat uwagę. Są takie tematy, których nikt nie chce poruszać. A przy satyrze to wypada. Ale to trzeba zrobić ze smakiem. Trzeba mieć umiar i celną puentę.

Zwycięzca Grand Prix — oprócz statuetki Koziołków — otrzyma nagrodę finansową. Konkursowe prace zostaną zaprezentowane w marcu, organizatorzy nie podali jeszcze miejsca wernisażu.

Aleksandra Tchórzewska