Imaginatur: Nie chcemy powielać utartych schematów

2022-01-16 14:34:21(ost. akt: 2022-01-15 19:54:52)

Autor zdjęcia: Arch. Zespołu

Imaginature to zespół, który tworzą ludzie na co dzień wykonujący różne zawody ale mający wspólną pasję - muzykę. Trzy miesiące temu wydali swoją debiutancką płytę "Imaginature". Chłopaki dali się na niej poznać jako reprezentanci grania metalu symfonicznego, natomiast tematem przewodnim tekstów ich piosenek jest natura człowieka.
– Jesteście grupą muzyków ze Szczytna, długo gracie razem? Jak wyglądały wasze początki?
Marcin (gitara):– Początki Imaginature sięgają 2015 roku. Zespół zakładałem wspólnie z Arkiem (flety, dudy), Bartoszem (ex-bas) i Łukaszem (ex-wokal). W 2012 roku rozpadł się mój wcześniejszy zespół, w którym występowałem z Bartkiem. Pomysł na Imaginature zrodził się z mojej tęsknoty za muzykowaniem i chęcią kontynuowania tego, nad czym pracowałem wcześniej z Łukaszem, który pomagał mi w komponowaniu, a ostatecznie spróbował swoich sił jako wokalista.

Krzysiek (perkusja): – W duecie z Łukaszem śpiewała u nas Anna Dembowska, która również pisała teksty. Następnie do składu dołączyłem ja, a po mnie Leszek (klawisze) oraz Adam (bas), który ostatecznie zastąpił Bartka.

Marcin: – Pierwsze próby zorganizowaliśmy w Olsztynie. Gdy przeprowadziłem się do swojego rodzinnego Szczytna, do składu dołączył Krzysiek i przenieśliśmy się do tamtejszego MDK-u, gdzie graliśmy pod okiem Pana Andrzeja Ałaja. Od około 2017 r. gramy już we własnej sali prób.

– Macie wykształcenie muzyczne, czy raczej dla każdego z was muzyka to pasja?
Krzysiek:– Myślę, że dla każdego z nas to przede wszystkim pasja, bez tego nie miałoby to najmniejszego sensu. Bardzo ważne jest zamiłowanie do wspólnego grania, choć z pewnością wykształcenie muzyczne daje większą pewność i poczucie komfortu tworzenia. Większość z nas to jednak tzw. „samouki”. Z nas wszystkich wykształceniem muzycznym może pochwalić się tylko nasz klawiszowiec, Leszek.

– A kim są prywatnie muzycy, którzy tworzą zespół Imaginature?
Krzysiek: – Na co dzień każdy z nas ma swoją pracę, rodziny i wykonujemy różne zawody. Są wśród nas prawnicy, inżynier budownictwa, pracownik budowlany i laborant. Muzyka to nasza odskocznia od codziennej rzeczywistości.
Marcin: – Można więc przewrotnie powiedzieć, że prywatnie jesteśmy właśnie muzykami. Nie jest to fach, z którego się utrzymujemy, ale hobby, które umila nam wolny czas.

– W październiku wydaliście swoją debiutancką płytę. Opowiedzcie co na niej znajdziemy, jaki rodzaj muzyki, czym zaskoczycie słuchaczy?
Krzysiek: – Uogólniając jest to metal symfoniczny, gdzie oprócz mocnych riffów gitarowych i melodyjnych solówek poważną rolę odgrywają symfoniczne partie klawiszy. Oprócz tego znajdziecie u nas dużo melodii, częste zmiany tempa i takie smaczki jak instrumenty folkowe, które wplatając się dopełniają całość kompozycji. Nasza płyta jest dość zróżnicowana muzycznie i wokalnie. Pojawiło się na niej sporo zaproszonych do współpracy gości, w głównej mierze wokalistów.

– Kto jest potencjalnym odbiorcą waszej muzyki? Pytam zarówno o warstwę muzyczną,ale i tekstową, niebanalną w przekazie, niewątpliwie wzbudzająca zainteresowanie.
Marcin: – Nasi odbiorcy to ludzie samodzielnie myślący, nie zamykający się na nowości, ale też nie dający sobie czegokolwiek narzucić. Z szacunku do nich nasze teksty nie odwołują się do kwestii światopoglądowych w sposób, który miałby wskazywać im, co uważamy za słuszne, a co nie. Nie jesteśmy zespołem, który za zadanie stawiałby sobie doedukowanie kogokolwiek.
Docieramy głównie do ludzi nowoczesnych, zważywszy na to, że naszej muzyki słuchają przede wszystkim na platformach streamingowych, jak Spotify czy Tidal.

– Nie boicie się, że wasz rodzaj muzyki się już trochę zdewaluował?
Krzysztof: – Nie, nie boimy się. Zawsze się znajdą jacyś odbiorcy danego gatunku muzyki, niezależnie czy będzie to metal czy coś innego - nawet disco-polo ma swoich entuzjastów, więc nie mamy powodów do obaw.
Marcin: – Poza tym trzeba zauważyć, że metal symfoniczny w Polsce nie miał zbyt wielu przedstawicieli. Można tu wymienić chyba tylko zespół Pathfinder, który święcił triumfy za granicą dobre kilka lat temu. Na pewno nie jest to muzyka, która może być traktowana jako „przebrzmiała” w naszym kraju. Do tego jesteśmy przekonani, że możemy trafić ze swoją twórczością nie tylko do fanów gatunku, ale też zaprezentować coś nowego, co zaciekawi osoby, które do tej pory nie interesowały się takim rodzajem muzyki.

– Jak długo zajęło wam przygotowanie materiału na tę płytę? Czy pandemia miała jakiś wpływ na Waszą twórczość?
Marcin: – Ponad połowę kompozycji miałem w pełni przygotowaną jeszcze na etapie formowania zespołu, a pozostałe utwory dopracowywaliśmy na przestrzeni około trzech lat współpracy, na próbach. Pod koniec 2018 roku padła decyzja, żeby nagrać nasz pierwszy album. Do nagrań przystąpiliśmy w drugiej połowie 2019 roku, lecz nasze prace mocno wyhamowały przez odejście obojga wokalistów, a później przez pandemię. Umowę podpisaliśmy ze Studiem Kalifornia z Warszawy, i tam mieliśmy zarejestrować cały materiał. Ostatecznie udało się to zrobić w połowie. Wobec kolejnych obostrzeń ograniczających spotkania powyżej pięciu osób, jak również, niestety, zachorowań wśród pracowników studia i w naszych szeregach, część ścieżek nagraliśmy w swojej sali prób w Szczytnie. Nie było więc łatwo, ale sprawdziło się porzekadło, zgodnie z którym prawdziwa stal hartuje się w ogniu.

– Wracając do tematu gości, nagrywając swój krążek zaprosiliście innych uzdolnionych artystów. Dlaczego?
Marcin: – Jak wspomniałem, nasi dotychczasowi wokaliści Anna i Łukasz opuścili zespół jeszcze przed pandemią, a kontrakt ze studiem pozostawał aktualny. Mieliśmy kilka pomysłów, co zrobić w tej sytuacji, i ostatecznie doszliśmy do wniosku, że zaprosimy na płytę gościnnie występujących wokalistów. Było to o tyle racjonalne, że w 2020 roku wielu muzyków nie mogło koncertować i miało mniej napięty grafik, niż było to przykładowo rok wcześniej. Myślę, że dzięki temu nasza płyta bardzo zyskała na różnorodności, a przy tym reakcje na nią pozwalają nam wysondować opinie na temat tego, jaki rodzaj śpiewu jest zdaniem słuchaczy właściwy dla naszej muzyki.

Krzysiek: – W efekcie nasz debiut uświetniły występy takich artystów jak Konstantin Naumenko, Tomasz Trzeszczyński z Thermit, Małgorzata „Margo” Szkoda-Hreczuch z zespołu Moyra, oraz nasza była wokalistka, Anna Dembowska, z którą umówiliśmy się, że wykona część utworów. Poza wokalistami na płycie pojawiło się trzech zaprzyjaźnionych instrumentalistów, tj. gitarzyści Krzysztof „Gunsen” Elzanowski i Dawid Wilczyński, oraz znany mieszkańcom Szczytna klawiszowiec, Paweł Janiszewski.

– Co was najbardziej nastraja jeśli chodzi o pisanie tekstów? Skąd czerpiecie inspirację?
Marcin: – Jeśli chodzi o teksty Imaginature, to tematem przewodnim jest natura człowieka. Staramy się być bacznymi obserwatorami otaczającej nas rzeczywistości, chcąc przekazywać emocje z którymi mogą się utożsamić nasi słuchacze. Jeden z naszych utworów, „Near the End”, opowiada historię nieodwzajemnionego, ale też toksycznego uczucia, którego ofiarą mógłby paść każdy z nas. Złość bohaterki tego tekstu (płeć wybrana nieprzypadkowo) urasta do rozmiarów zagrażających jej otoczeniu.

– Jak wyglądają wasze plany na najbliższy czas?
Marcin: – Rok 2022 stanie pod znakiem prób z nowym wokalem. Choć od premiery naszej pierwszej płyty minęły zaledwie trzy miesiące, zaczęliśmy już pracę nad nowymi utworami. Droga do kolejnego wydawnictwa naszego zespołu nie wydaje się jednak łatwa.
Krzysiek: – Obecnie staramy się grać próby tak często, jak jest to tylko możliwe czyli na tyle, na ile pozwala nam życie rodzinne i zawodowe. Wiemy, że w dobie pandemii nie jest to najlepszy czas na koncertowanie ale mamy nadzieję, że uda nam się wystąpić jeszcze w tym roku.

– Co jest waszą największą ambicją, jako zespołu? Co chcielibyście osiągnąć?
– Marcin: – W naszej muzyce nie chcemy powielać utartych schematów. Dążymy do tego, by osiągnąć rozpoznawalność wśród fanów muzyki rockowej i metalowej, przede wszystkim w znaczeniu własnego stylu. Nie zależy nam na porównaniach do innych wykonawców, ale z drugiej strony na obecnym etapie są one naturalne i bywają budujące.

– Jakie zespoły inspirują was najbardziej?
Marcin: – Jeśli chodzi o mnie, to w znacznym stopniu mój gust ukształtowała klasyka hard n' heavy, jak Deep Purple, Rainbow, Iron Maiden i Black Sabbath. Jestem też fanem szwedzkiej grupy Therion, która w latach 90-tych stworzyła podwaliny metalu symfonicznego i miała znaczny wpływ na późniejszy rozwój tego nurtu.

Krzysiek: – W moim przypadku były to Metallica, Pantera, Dream Theater i wiele innych, których słucham do dziś, w tym też i młodszych zespołów z różnych nurtów szeroko pojętego metalu, np. Hangar, Gojira. Dodam jeszcze, że reszta chłopaków ma dość szerokie gusta muzyczne. Chociażby Adam i Leszek słuchają, od muzyki poważnej przez jazz i regge aż po black metal a artyści, którzy ich inspirują to w przypadku Adama: Jimi Hendrix, Black Sabbath, Kat, Kreator, Christ Agony, Slayer, Epica, a w przypadku Leszka Transatlantic, Hemina, Orden Ogan. Z kolei Arek słucha folk metalu (Eluveitie, Skamold, Nightwish), celtyckiego rocka (Wolfstone, Runrig, The Rumjack) i muzyki filmowej (Hans Zimmer, James Horner).

– Czego życzycie sobie na przyszłość?
Krzysiek: – Grania z taką samą radością, jak do tej pory.

– A wasze największe marzenie?
Marcin: – Już się spełniło – wydaliśmy płytę, która dotarła do słuchaczy w wielu krajach, zbierając pozytywne recenzje w poczytnych magazynach o muzyce rockowej i metalowej. To niesamowite uczucie, gdy coś takiego się dzieje, i życzymy wszystkim czytelnikom czegoś podobnego.

Joanna Karzyńska