Nieśmiałość nie jest słabością

2022-01-14 15:19:43(ost. akt: 2022-01-14 15:24:09)

Autor zdjęcia: Pixabay

14 stycznia obchodzimy Dzień Osób Nieśmiałych. Czy nieśmiałość może być przeszkoda w codziennym funkcjonowaniu? A może to w rzeczywistości cecha raczej pozytywna?
Wielu ludzi traktuje nieśmiałość jak prawdziwe przekleństwo. Czy słusznie?
— Zdecydowanie nie — twierdzi Ewelina Kowalska, kulturoznawca i copywriter. — Nieśmiałość nie jest żadną słabością, ani wadą charakteru. Oczywiście niektóre jej formy wiążą się z psychicznymi dysfunkcjami. Ale nieśmiałość może też wynikać z ponadprzeciętnej inteligencji. Jeśli jesteś człowiekiem o wysokim poziomie intelektualnym, to zazwyczaj posiadasz lepszy wgląd we własne wnętrze. Gdy masz rozwiniętą samoświadomość, widzisz swoje wady i niedoskonałości. To sprawia, że zachowujesz się w sposób bardziej powściągliwy, nieśmiały.
Często nieśmiałość idzie w parze z wrażliwością.

— Ludzie wrażliwi są empatyczni. Mają bogaty świat wewnętrzny, rozwinięta wyobraźnię. To bardzo wartościowe osoby — ocenia nasza rozmówczyni. — Niestety taka wrażliwość ma swoje minusy. Wrażliwą duszę łatwiej zranić. Wrażliwa dusza gorzej znosi konflikty i niezręczne sytuacje. W takich przypadkach nieśmiałość to naturalny mechanizmem obronny. Pozwala uniknąć sytuacji, które narażają nas na niepotrzebny stres — podkreśla.

Paradoks rozwoju


— W towarzystwie osób nieśmiałych czuje się naprawdę komfortowo — kontynuuje pani Ewelina. — Nie znoszę rozwrzeszczanych ekstrawertyków. Denerwują mnie osoby z rozdmuchanym ego, które zawsze muszą być w centrum uwagi. Najczęściej nie mają one wiele ciekawego do powiedzenia. Poza tym z podejrzliwością odnoszę się do ludzi bardzo pewnych siebie. Zwykle taka postawa wynika z faktu, że nie widzisz własnych wad. Albo próbujesz zatuszować własne kompleksy. Paradoks rozwoju osobistego polega na tym, że im dłużej nad sobą pracujesz, tym bardziej dostrzegasz własne ograniczenia. Zaczynasz rozumieć, jak wiele masz jeszcze przed sobą. Proszę zwrócić uwagę na ludzi, którzy coś w życiu osiągnęli. Na wybitnych sportowców, muzyków, naukowców. Większość z nich to osoby dość skromne. Raczej nie przechwalają się swoimi umiejętnościami — wskazuje.

Nie ukrywa też, że sama jest trochę nieśmiała.

— Tę cechę odziedziczyłam po ojcu. I nie zamierzam się jej pozbywać — zapewnia. — Nieśmiałość uchroniła mnie przed wieloma wpadkami. Dlatego apeluję do wszystkich: dostrzegajmy także pozytywne strony nieśmiałości!

Pod kloszem


Zupełnie inne doświadczenia z nieśmiałością miał Adam Przybylski, olsztyński urzędnik oraz działacz na rzecz osób z niepełnosprawnościami.
— Od dziecka byłem chowany pod kloszem — zwierza się. — Bardzo dużo czasu spędzałem w domu. Wszystko przez moją niepełnosprawność. Nie chodziłem na wycieczki szkolne, ani na wyjścia klasowe. Mama obawiała się, że mogę upaść, a wychowawczyni tego nie zauważy. W efekcie rosłem w pewnej w izolacji. Nie miałem wyrobionych tzw. umiejętności społecznych. Powodowało to pewną nieśmiałość, która utrudniała mi kontakty z ludźmi.
Przeszkadzała też w innych sferach życia.

— Jako osoba z niepełnosprawnością nie potrafiłem walczyć o swoje prawa — opowiada nasz rozmówca. — Zjadał mnie stres. Miałem trudności z asertywnym wyrażaniem własnych potrzeb. Nie umiałem prosić o pomoc, nie umiałem wyrażać własnego zdania. Bałem się odmowy. Gdy spotykałem się z odmową, to boleśnie ją przeżywałem. Tak więc moja nieśmiałość była dla mnie znaczna przeszkodą. Nie funkcjonowałem na takim poziomie, na jakim mógłbym funkcjonować. Brakowało mi wewnętrznej harmonii, bo nie wierzyłem w siebie — tłumaczy.
Pan Adam postanowił w końcu zmierzyć się ze swoimi ograniczeniami. Pomógł mu w tym udział w klubie Toastmasters. Jest to międzynarodowa organizacja, której członkowie uczą się technik skutecznego komunikowania i publicznego przemawiania.

— Poznawałem sztukę wystąpień publicznych, stawałem na scenie — wspomina. — Dzięki temu zacząłem się zmieniać. Przede wszystkim pomogło mi jednak to, że komunikowałem się z różnymi osobami. Oczywiście z jednymi nawiązujesz lepszy kontakt, z innymi gorszy. Ale nie ukrywajmy, im częściej wychodzisz do ludzi, tym pewniej czujesz się w kontaktach interpersonalnych — konstatuje.

Po prostu działam


Dzisiaj pan Adam prowadzi zupełnie inne życie. Pracuje zawodowo, pomaga też innym niepełnosprawnym.

— Zdobycie zatrudnienia było dla mnie bardzo ważnym momentem — zauważa pan Adam. — Musiałem szukać, walczyć, dobijać się. Poza tym środowisko w pracy jest zupełnie inne, niż w domu. Zarówno koledzy z pracy, jak i przełożeni stawiają przede mną wyzwania, którym trzeba sprostać. To wszystko pozwala mi pogłębiać nawyki asertywności oraz wytrwałości. Zamiast wycofywać się od razu, po prostu działam.

Od niedawna nasz rozmówca ma nową pasję. Publikuje teksty w lokalnej prasie.
— Pisanie stało się dla mnie ważną formą wyrażania własnego ja — przyznaje.
Czasem pod jego artykułami pojawiają się agresywne komentarze. Nie zraża się tym.

— Oczywiście lubię pozytywne opinie — nie ukrywa. — Ale tych negatywnych nie traktuję w kategoriach ataku na moją osobę. Dzięki krytycznym słowom dowiaduje się, co jeszcze mógłbym poprawić. Czasem nawet niezbyt przychylny głos może stać się szansą, by spojrzeć na dany temat z innej perspektywy. Oczywiście spotykam się z agresją słowną ze strony tzw. hejterów. Moim zdaniem w ogóle nie należy się nimi przejmować. Na początku nie jest łatwo, z czasem jednak człowiek łapie do tego dystans.

Pan Adam przezwyciężył własną nieśmiałość. Czy jego zdaniem omawiana cecha nie ma pozytywnych stron?

— W niektórych przypadkach nieśmiałość może być pomocna — odpowiada po chwili zastanowienia. — Pozwala przystopować brawurę, która jest przeciwieństwem odwagi. Czasem krok w tył jest decyzją bardziej racjonalną. Nie zawsze warto wychodzić przed szereg, bo można na tym więcej stracić, niż zyskać — podsumowuje.

Granica normy


Nieśmiałość potrafi chronić. Potrafi też zniszczyć. Jak wychwycić moment, gdy zaczyna się prawdziwy problem?

— Odpowiedź nie jest prosta — przyznaje Mateusz Zieliński, filozof oraz psycholog. — Weźmy na przykład lęk przed zagadaniem do nieznajomej dziewczyny w barze. Dla jednego faceta będzie to wielki problem. A inny, mówiąc kolokwialnie, oleje sprawę. Jeśli młody chłopak marzy o karierze aktora teatralnego, to strach przed sceną będzie dla niego wielkim utrapieniem. Ale dla chłopaka, który chce zostać motorniczym, już nie. To czy dana osobliwość charakteru stanowi dla nas problem, zależy od naszych indywidualnych uwarunkowań i potrzeb — tłumaczy.

Tutaj dochodzimy do sedna.
— Dzieci bardzo wymagających rodziców mogą borykać się z problemem nieśmiałości — zauważa specjalista. — Zdarza się, że osoby, które doświadczyły traumy molestowania, gwałtu, czy innych form przemocy, cierpią z powodu bardzo niskiej samooceny. Ale w takich przypadkach nieśmiałość jest objawem. Na sesjach terapeutycznych nie leczymy objawów, lecz docieramy do źródła i nad nim pracujemy. Jednym wystarczy kilka spotkań. Inni potrzebują wielu lat, gdyż muszą przepracować naprawdę ciężkie przeżycia.

I dodaje: — Nieśmiałość — jako taka — nie jest chorobą. Nie musi też być przeszkodą w spełnianiu marzeń zawodowych. Praca z klientem, czy sztuka wystąpień publicznych nie jest wymagana wszędzie. Wraz z postępem technologicznym pojawiają się profesje, w których ludzie nieśmiali świetnie się odnajdują — zauważa.

Paweł Snopkow