Tyle śniegu! Jest co wspominać!
2022-01-15 14:02:56(ost. akt: 2022-01-14 16:04:07)
Takich zim, jak były przed laty, to młodzi nie znają. Ręce, choć w rękawiczkach, piekły od mrozu. Na ulicach tworzyły się tunele ze śniegu. Podróże pociągiem przypominały walkę o przetrwanie: wodę na herbatę przygotowywało się ze śniegu.
Była zima stulecia, kiedy szłam na sylwestra — wspomina pani Teresa, dziś olsztynianka, niegdyś mieszkanka Lidzbarka Warmińskiego. — I choć teraz nie przypomnę sobie nazwy klubu, w którym się bawiłam, to do dzisiaj pamiętam, że szłam... tunelami. Ale to były śnieżne tunele. Wysokie, potężne. Tyle śniegu napadało!
Dopóki pani Teresa była dzieckiem, mroźne zimy były jej nie straszne. Wręcz przeciwnie: przynosiły radość. — Do dzisiaj pamiętam ręcznie robiony wełniany sweter z golfem, czarne spodnie-narciary i zawiązywane, wysokie kamasze. Ja ubierałam się tak, jak mama kazała, ale moja siostra była mniej pokorna. Pamiętam, jak w szkole zdejmowała wełnianą bieliznę, która ją gryzła.
W drodze do szkoły kusiła wielka góra. A potem przyszedł czas, że i szkoły zamknięto, bo rury pękały z mrozu. W latach 60-tych miała panować też grypa, więc dzieci dostały dużo wolnego.
W drodze do szkoły kusiła wielka góra. A potem przyszedł czas, że i szkoły zamknięto, bo rury pękały z mrozu. W latach 60-tych miała panować też grypa, więc dzieci dostały dużo wolnego.
Było tak zimno, że nawet fosa zamarzła. — I jeździliśmy po niej na łyżwach. Nikt się nie bał, bo lód był gruby i solidny. Na mojego tatę, wówczas mężczyznę przed 40-tką pokazywano palcami: "Taki stary i na łyżwach!". To były zupełnie inne czasy. Ja wtedy robiłam piruety i jeździłam do tyłu. Mój tata był szewcem, łyżwy dla siebie i dla swojego rodzeństwa robił sam. Używał starych butów.
Pani Elżbieta, nasza czytelniczka pamięta, jakby to było wczoraj. —1978 rok, przed sylwestrem. W Zakopanem 2 stopnie. Zapowiadają, że idzie duży mróz od północy. Miałam, ze świeżo poślubionym mężem, spędzać sylwestra w Zakopanem. Ale po tych wiadomościach postanowiliśmy szybko zbierać się do Olsztyna, żeby napalić w piecu. Bo co, jak rury popękają....? — pani Elżbieta zabiera nas w sentymentalną podróż. — Wyjechaliśmy dzień przed sylwestrem.
Pociąg relacji Kraków-Ełk dojechał do Olsztyna z 18-godzinnym opóźnieniem. A to był pośpieszny! Po drodze zatrzymywał się kilka razy w polu. Zamarzały semafory. Maszyniści nie wiedzieli, czy mają czerwone światło, czy zamarzł semafor. W pociągu było strasznie zimno. Maszynista wychylał się z pociągu, zgarniał śnieg do czajnika i gotował pasażerom wodę do picia, żeby się rozgrzali. Ostatni raz pociąg zatrzymał się przy wjeździe do Olsztyna. Czekaliśmy długo na zielone światło. Dwóch Węgrów jadących do Dobrego Miasta czy Lidzbarka Warmińskiego na imprezę, wyszli z pociągu i "utonęli" w śniegu po szyję. Ledwo ich udało się wspólnymi siłami wyciągnąć. Jak się potem okazało, sylwestra spędzili na Dworcu Głównym w Olsztynie w kanciapie,w której pani sprzątająca trzymała swoje narzędzia pracy. Nie mogli jechać dalej ani wrócić do siebie...
Pan Piotr także pamięta, że w kuszetce nawet wody na herbatę zabrakło. Ale jechał w styczniu 1979 roku. — Kuszetkowy, w trakcie postoju w polu wyskakiwał po śnieg, żeby podróżnym zrobić coś gorącego do picia — opowiada.
To dowód na to, że zima potrafiła przysporzyć kłopotów. Ale dzieciakom, przede wszystkim, radości. Sanki? Nie wszyscy ich potrzebowali. — Jeździło się na wszystkim: na dużych metalowych miskach wyciągniętych z babcinych skarbów, na workach wypchanych słomą lub sianem. Każdy chciał być lepszy od kolegi czy koleżanki — opowiada Sabina Brzostek, która wychowywała się we Franciszkowie (gm. Iława). — Żadne upadki czy otarcia nas nie zrażały. Było bardzo dużo śniegu. Robiliśmy sobie obozy: dziewczynki z dziewczynkami, chłopcy z chłopcami. Lepiliśmy bałwany, budowaliśmy igloo, kopaliśmy tunele. Oczywiście była wojna na śnieżki. A w szkole wszyscy okupowali jedyny piec kaflowy w klasie, żeby się ogrzać.
Pani Sabina wspomina, że nie przeszkadzały przemoczone rękawiczki. — Często z mężem wspominamy te czasy. Dzieci z rodziny, które słyszą nasze opowieści, zazdroszczą nam przygód i wspomnień. Mama pozwalała nam na wiele, bo nam ufała. Byliśmy rozważni. A teraz dzieci słyszą: "Nie idź tam, bo się poślizgniesz". Dzieci nie mają tej fantazji, pomysłowości, jaką my mieliśmy. Chodzą i nie wiedzą co ze sobą zrobić.
Pani Sabina wspomina, że nie przeszkadzały przemoczone rękawiczki. — Często z mężem wspominamy te czasy. Dzieci z rodziny, które słyszą nasze opowieści, zazdroszczą nam przygód i wspomnień. Mama pozwalała nam na wiele, bo nam ufała. Byliśmy rozważni. A teraz dzieci słyszą: "Nie idź tam, bo się poślizgniesz". Dzieci nie mają tej fantazji, pomysłowości, jaką my mieliśmy. Chodzą i nie wiedzą co ze sobą zrobić.
Czasami panią Sabinę złapie tęsknota za prawdziwą zimą, taką z dawnych lat. Zwłaszcza, jak nadchodzą święta. — Musi być biało, bo tylko wtedy jest bajecznie! — przekonuje.
Nasi internauci wspominają górkę dla odważnych, która była między Jarotami i Nagórkami. Teraz jest tam Lidl i nowe bloki, ale kiedyś... — ... była nawet wyrzutnia! - wspomina pani Barbara. Zjeżdżającym odwagi nie brakowało, bo ślizgali się w piętnaście osób na wielkim gumoleum.
Z kolei pani Aleksandra z Olsztyna pamięta bajecznie biały las. — Z całą rodziną wędrowaliśmy zimą po lesie. Wyglądał jak zaczarowany. Mama przygotowywała herbatę w termosie. Nawet przy dużym mrozie chodziło się po trzy- cztery godziny. Jeździłam też na łyżwach po jeziorze. Oczywiście, teraz nikomu tego nie polecam, ale kiedyś, przy tak niskich temperaturach lód był nie do złamania. Jedynie czego miło nie wspominam, to jak mama przed wyjściem na mróz smarowała mi twarz wazeliną. Świeciłam się jak bombka — wspomina ze śmiechem.
Martyna, internautka: — Pamiętam taką zimę, kiedy były zaspy po samą szyję. Chodziłam wtedy do szkoły. Raz jechałam autem z wujkiem z Olsztyna do domu, Zakopaliśmy się podczas drogi, a był jeszcze kawałek do domu. Musiałam w środku nocy dalej iść na piechotę i zawołać po pomoc. Traktor wyciągał auto z zasp i... też się zakopał. Tyle było śniegu! Jest co wspominać.
Synoptycy zapowiadają, że w najbliższych dniach czekają nas temperatury dodatnie. Dziś w Olsztynie popada i będzie wiał silny wiatr. W sobotę czeka nas słoneczny dzień. Temperatura wyniesie 2 stopnie Celsjusza. Opadów śniegu możemy się spodziewać od niedzieli, ale nie ma nadziei, żeby się utrzymał, bo temperatury przez kolejny tydzień będą dodatnie.
Aleksandra Tchórzewska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez