Ciekawostka z lamusa – „Tajemnice Jeziora Skarlińskiego”

2022-01-12 06:30:00(ost. akt: 2022-01-11 23:42:25)
Jezioro Skarlińskie w zimowej szacie

Jezioro Skarlińskie w zimowej szacie

Autor zdjęcia: Stanisław R. Ulatowski

Józef Leliwa Piotrowicz, kronikarz ziemi nowomiejskiej i współpracownik przedwojennej gazety Drwęca, był autorem wielu publikacji o lokalnym wydźwięku. Jego autorstwa były m.in. przewodniki, a nawet powieści osnute na lokalnych realiach. Oto jedna z legend tego twórcy, która dotyczy Skarlina i samego Jeziora Skarlińskiego.
W pobliżu skarlińskiej osady nawodnej stał – według podania – wspaniały zamek. Zamieszkiwał go pewien bogaty hrabia wraz z żoną i dorosłą, a nadzwyczaj piękną córką, o której rękę ubiegało się dużo młodych i zamożnych wielbicieli. W końcu piękna hrabianka zaręczyła się z pewnym arystokratą, dziedzicem rozległych dóbr. Ślub miał się odbyć w karnawale z prawdziwie hrabiowska pompą i przepychem. Dzień ślubu naznaczono na trzecią niedzielę po Trzech Królach.
Ponieważ w owych czasach kościoła w Skarlinie nie było, bo Skarlin właściwie zaczął dopiero powstawać, nowożeńcy postanowili wziąć ślub (według jednych) w słynnym podówczas klasztorze łąkowskim. Chcąc sobie drogę skrócić, cały, nadzwyczaj strojny i lśniący zbytkiem orszak weselny wyruszył przy dźwiękach cymbalistów z ówczesnego Cembałowa poprzez zamarznięte jezioro, bo zima była w całej pełni i gruby lód otulał fałdy wody. Toteż nic dziwnego, że nikt z jego uczestników nie przeczuwał katastrofy, która niebawem, za chwilę miała nastąpić. Gdy cała galeria sanek i liczna bandera konna wjechała mniej więcej na środek jeziora, lód niespodziewanie zaczął trzeszczeć i się zarysowywać, aż nagle strzeliło coś głucho i przeciągle, woda z łoskotem prysła w powietrze, otwarła się zdradziecka paszcza jeziora i... pierwsze sanki znalazły się w jego czeluściach. Za pierwszymi poszły oczywiście drugie i trzecie, i tak wszystkie z kolei aż do ostatnich. O wstrzymaniu sanek i o zawróceniu z drogi nie było mowy, bo pęd ich był szalony. Wszyscy pasażerowie, nie wykluczając także młodej pary oraz jeźdźców jej towarzyszących, utonęli. Dzięki temu zamek skarliński utracił swoich prawnych dziedziców. Co prawda przyszli inni, lecz ci się niewiele o niego troszczyli. Toteż w niedługim czasie doprowadzili go do ruiny. ul