IŁAWA || Wkrótce premiera sztuki "Jestem". Przeczytaj wywiad ze scenarzystą i reżyserem, Piotrem Weintzem

2022-01-06 19:12:17(ost. akt: 2022-01-06 19:41:00)
Piotr Weintz w spektaklu w swojej reżyserii pt. "Romeo i Julia, Julia i Romeo".

Piotr Weintz w spektaklu w swojej reżyserii pt. "Romeo i Julia, Julia i Romeo".

Autor zdjęcia: Paweł Grunau

Siedemnastego stycznia w kinoteatrze "Pasja" będzie miała premiera sztuki "Jestem" ze scenariuszem i w reżyserii Piotra Weintza. Z tej okazji przypominamy wywiad z nim, który pierwotnie ukazał się w Gazecie Olsztyńskiej.
We wrześniu 2021 roku w Iławskim Centrum Kultury odbył się casting do spektaklu pt. "Jestem". Wybrani adepci sztuki aktorskiej przez kolejne tygodnie wraz z reżyserem Piotrem Weintzem zmagali się ze swoimi spostrzeżeniami na temat życia oraz otaczającego ich świata. Każda próba była nowym wyzwaniem i kolejnym krokiem do przodu, by w efekcie powstała egzystencjalna sztuka teatralna. Po jej obejrzeniu widz pewnie zada sobie pytania: Kim jestem? Czego potrzebuję? Czego pragnę? Kim są ludzie, którzy mi towarzyszą w drodze życiowej? Na scenie swoje przemyślenia zaprezentują: Adrianna Bukowska, Piotr Jarzembek, Julia Rutkowska, Monika Nowak, Urszula Białozor-Fiećko, Marcin Zając, Wioletta Żołądkiewicz. Dla potrzeb spektaklu jeden z aktorów - Piotr Jarzembek- stworzył autorski utwór muzyczny, który widzowie będą mogli usłyszeć podczas premiery.
Informacja o dystrybucji wejściówek już niebawem.

WYWIAD ZE SCENARZYSTĄ I REŻYSEREM


Piotr Weintz jest instruktorem teatralnym, reżyserem i aktorem. To trio w jednym ciele. Mieszka w Tczewie, ale "w bliskim związku" jest z Iławą.
Panie Piotrze, spóźniłam się z telefonem do pana, bo robiłam coś innego, przepraszam!
– Nie szkodzi, to tylko znaczy, że kocha pani swoją pracę, skoro tak się pani w niej zanurzyła (śmieje się).

A pan też się tak zanurza w swojej pracy? Tak, że się pan zapomina?
– Kiedy reżyseruję, to tak. Często mnie niestety motywuje czas. Salę mam na określony czas, trzy godziny dla dwóch grup. Przy próbach raz w tygodniu to nie jest dużo, kiedy przygotowuje się godzinny spektakl. Trzeba dopracować każdy szczegół, co wymaga zawsze pracy.

Skąd pomysł na Iławę?
– Moja zajawka na Iławę wzięła się z tego, że od zawsze jestem z tym miastem związany, mimo że nigdy w Iławie nie mieszkałem. Cała moja bliższa rodzina tu mieszka. Moi rodzice poznali się w Iławie i obecnie w niej mieszkają. Za czasów komuny w Tczewie dawano szybciej mieszkania (śmieje się), wówczas rodzice przeprowadzili się do Tczewa. A tam urodziłem się ja. Natomiast wszystkie wakacje spędzałem u jednych lub drugich dziadków, do tej pory część lata spędzam nad Jeziorakiem.

W którym momencie pomyślał pan, że chce się pojawiać na scenie?
– Dokładnie w wieku 16 lat. Oglądałem serial, wówczas bardzo popularny, Beverly Hills 90210. Tak na marginesie zawsze uwielbiałem Brendę (śmieje się). Zresztą uwielbiam do dziś! Ale w aktorstwie nie chodzi o postacie, a o emocje. Nie pamiętam, jaka to była scena – a zawsze na końcu są takie najbardziej emocjonalne, zapraszające na kolejny odcinek za tydzień... Pomyślałem: "Boże,ja też chcę tak działać na ludzkie emocje". Tak to się zaczęło w mojej głowie. To była szkoła średnia. Nauczycielka języka polskiego nigdy mnie nie brała mnie na recytacje. Później często się spotykaliśmy na konkursach recytatorskich, na które ja również przygotowywałem swoich podopiecznych (śmieje się). I kiedy robiłem swoje monodramy, wtedy pani od polskiego mówiła: "No patrz, Piotr, kto by się spodziewał".
Wspomniałem o 16 roku życia. Rzecz w tym, że od wtedy bardziej marzyłem o scenie, niż cokolwiek w tym kierunku robiłem. Byłem dość wycofaną osobą i wszystko działo się raczej w głowie. Długo to potrwało, zanim zacząłem działać. Nie byłem "hej, do przodu". Nie było internetu, w Tczewie nie było grupy teatralnej, do której mógłbym dołączyć. A może nie umiałem jej znaleźć (śmieje się)? Dopiero, gdy skończyłem licencjat z filozofii, poszedłem do studium wokalno–aktorskiego. Dopiero w dorosłym życiu zacząłem się rozwijać w tym kierunku.

Świetnie pan operuje głosem! Krótkie opowiastki w czasie lockdownu, które wypuszczał pan do internetu, były urocze.
– Cieszę się, że się podobało. W ramach pracy on-line w Iławskim Centrum Kultury wymyśliliśmy, żeby dzieciom coś poczytać, może wiersze. A ja nie lubię tak sztampowo, więc wymyśliłem sobie kreację aktorską, czyli Drzemka. W przeszłości już występowałem dla dzieci. Dwa czy trzy sezony teatralne pracowałem w teatrze muzycznym dla najmłodszych dzieci. To wtedy po raz pierwszy rozdawałem autografy. Dzieci wyczekiwały, aż do nich wyjdziemy. Zawsze mnie to rozczulało i jednocześnie śmieszyło.

Czyli to jednak aktorstwo było pierwsze? Czy reżyseria?
– Studium było wprawdzie aktorskie, ale świeżo po studiach zacząłem pracować w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, w czterech środowiskowych domach samopomocy. I tam prowadziłem cztery grupy teatralne z osobami niepełnosprawnymi i z zaburzeniami psychicznymi. Spędziłem tak aż 9 lat. Podróżowaliśmy po festiwalach, przygotowaliśmy mnóstwo spektakli.
Jednocześnie w Tczewie pracowałem z młodzieżą. To wszystko działo się równolegle. A potem sobie wymyśliłem, że idę dalej. Zrezygnowałem z teatru muzycznego. Poszedłem na reżyserię do szkoły filmowej w Krakowie. Film dyplomowy kręciłem w Iławie. To był krótki metraż, nadal jest dostępny na Youtube, tytuł "Lubisz się uśmiechać?". Traktuje o dziewczynie z niepełnosprawnością intelektualną, mieszkającą z bratem. I oni – tracąc rodziców w wypadku – mają na tę sprawę dwa bardzo różne spojrzenia.

Stanął pan na schodach uczelni i pomyślał: "Teraz to czeka na mnie kariera!"?

– Właściwie chciałem być aktorem i nie wierzyłem, że jestem w stanie wyreżyserować jakiś spektakl. To wyszło samo. Chyba jakoś wyszły na zewnątrz wrodzone umiejętności pracy twórczej z ludźmi. Pierwszy spektakl, który zrobiliśmy w domu samopomocy, dostał główną nagrodę na ogólnopolskim festiwalu. Dla mnie to było zaskoczenie!
A na studia reżyserskie poszedłem po to, by być jeszcze lepszym aktorem. Bardzo dużo czerpię z ludzi, z którymi pracuję. A pracuję z amatorami w różnym wieku. Każdy jest inny. Nieważne, że nie są profesjonalnymi aktorami. Każdy jest w stanie świetnie zagrać na scenie, jeśli się z niego wyłuska charakter. Trzeba to umiejętnie pokazać. Ktoś bardzo zamknięty w sobie nie zagra od razu kogoś bardzo przebojowego. Można to wyćwiczyć, ale nie zawsze jest czas. Dlatego staram się obsadzać zgodnie z charakterem danej osoby, z tym, jakie zasoby już posiada.

Grywał pan również w filmach kinowych?
– Przed kamerą zadebiutowałem w filmie "Czarny czwartek" Antoniego Krauzego. Grałem epizod, ale chyba nawet nie ma mnie w napisach końcowych (śmieje się). Zadzwoniono do mnie dzień wcześniej z pytaniem, czy zagram, bo reżyser dodał rolę i na szybko kogoś szukali. Pewnie dlatego mojego nazwiska nie było w napisach.
To był mój pierwszy kontakt z filmem jako takim, jeszcze przed szkołą reżyserską. Miałem świadomość, że musiało mi pójść okropnie, między innymi dlatego, że nie znałem aktualnego scenariusza. Miałem nadzieję, że moja rola zostanie wycięta. Poszedłem do kina i... nie wycięli. Zdziwiłem się jednak, że nie mówiłem swoim głosem. Czasem bywa, że dźwięk jest dogrywany później, w studiu, z powodu problemów z dźwiękiem gdzieś po drodze. A skoro ja grałem tylko epizod, nie byłem znany, więc na zastępstwo głosowe wzięto kogoś innego.

Zawsze w biegu, między Iławą, Tczewem a...

Jaką metodą pan reżyseruje? Poza obsadzaniem "po warunkach".
– Poznaję ludzi, mam zamysł na scenę i obgaduję z nimi ten pomysł. Kiedy sobie "obczaję" wszystko wizualnie, to ewentualnie spisuję na kartkę, w scenariusz. To jest mój sposób.

A jest pan apodyktyczny? Pewnie musiałabym zapytać grupę, którą pan prowadzi w Iławie.
– Oczywiście, czasem bywam! Zwłaszcza w czasie prób generalnych. Przygotowujemy się przez parę miesięcy. Jeśli ktoś nie raczy sobie przypomnieć na przykład swoich kwestii, wówczas tonem znaczącym trzeba to koniecznie zaznaczyć (śmieje się). Dodam jeszcze, że zaczynając pracę z nową grupą, mówię o tym, że zazwyczaj jestem miły i sympatyczny. Oprócz prób generalnych. Oczywiście nie wyzywam aktorów, absolutnie nie! Ale proszę, by nie brali tego do siebie. Jednak jedna osoba musi tylu aktorów ogarnąć. Przed pandemią, gdy zaczynaliśmy w Iławie próby, było ponad 30 aktorów. Zazwyczaj robię tak, że wszyscy grają jednocześnie. Trzeba nad tym jakoś zapanować. Jeżeli jest obustronny szacunek do pracy wtedy nie ma problemów i wszystko idzie sprawnie.

Ile spektakli odwołała panu pandemia?
– One nie były odwoływane, a przekładane (śmieje się). W czerwcu 2020 r. na 715-lecie miasta Iławy miała się odbyć premiera "715 - Ludzie są wartością miasta". Przełożyliśmy na jesień, a potem na wiosnę. Ostatecznie ponagrywałem fragmenty z prób, by widzowie cokolwiek zobaczyli, i wrzuciliśmy to w internet, na stronę Iławskiego Centrum Kultury. Z dwiema grupami: dziecięcą i młodzieżową w Starogardzie Gdańskim miałem mieć premierę kolejnych spektakli – przepadło. Współpracowałem też z Iławskim Uniwersytetem III Wieku, mieliśmy zrealizować widowisko bożonarodzeniowe, ale to również trzeba było przełożyć. Udało się w grudniu 2021 r. Aha! I jeszcze premiera z moją grupą teatralną seniorów z Tczewa. Tym razem to nie tyle spektakl, co czytanie performatywne. Aktorzy czytają bajki, interpretują je, a do tego jest choreografia, ruch. Jest to połączone z piosenkami i ruchem scenicznym. Ostatecznie premiera odbyła się na YouTube, a na scenie udało się zaprezentować widowisko na Dzień Dziecka już w 2021 roku.

W czasach pandemii w wielu zawodach przydają się umiejętności pracy w środowisku internetowym.
– Pandemia nam urozmaiciła życie teatralne. Nie może być ciągle tak samo...

Jest pan optymistą, słyszę...
– Bywam. Nie za często, ale bywam.

W takim razie co dzieje się obecnie w pana życiu zawodowym?
– Od lata ubiegłego roku zaczęła się intensywna praca zarówno aktorska, jak i reżyserska, która daje mi mnóstwo energii. W Gdyni z Niech Żyje Teatr zrealizowaliśmy sztukę teatralną pt. ”Próba generalna”, gdzie gram rolę reżysera, który przygotowuje swój spektakl życia. Natomiast we wrześniu odbyła się premiera eksperymentalnego spektaklu pt. „Romeo i Julia, Julia i Romeo”, który wyreżyserowałem, ale również zagrałem jedną z głównych ról. Pojawiłem się także w dwóch odcinkach serialu "Święty", zagrałem w krótkometrażowym filmie „Legendy Żuławskie”. A jeżeli chodzi o iławskie grupy teatralne, we wrześniu zrobiliśmy wraz z Iławskim Centrum Kultury casting do grup: młodzieżowej i dorosłych, do intymnego, egzystencjalnego spektaklu pt. „Jestem”. Pracujemy, a przemyślenia wybranych aktorów na temat życia i świata robią wrażenie. Jestem przekonany, że już wkrótce wzruszą iławian. Na grudzień z iławskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku przygotowaliśmy wspomniane widowisko bożonarodzeniowe. Jak widać, dzieje się i działamy, bo to jedyne, co należy robić, by były efekty. Oby tylko tych planów nie było przekładać.


Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl