Cały świat świętuje urodziny Julii z Braniewa

2022-01-01 12:00:00(ost. akt: 2021-12-31 12:47:27)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Państwo Lidia i Maciej Sucheccy z Braniewa są wspaniałym małżeństwem. Wychowują dwójkę dzieci: córkę Julię i syna Szymona. Te dwie istoty są ich największą radością i szczęściem. Lubią spędzać razem czas, mają wiele pasji, często wspominają swoją młodość, ślub i narodziny dzieci. Julia przyszła na świat 1 stycznia 2011 roku i była pierwszym dzieckiem urodzonym w 2011 roku w powiecie braniewskim.
Parą są od 1999 roku, małżeństwem zostali 10 lat później. Pani Lidia jest funkcjonariuszką straży granicznej, a pan Maciej funkcjonariuszem policji. Od początku bardzo chcieli, by w ich małżeństwie pojawiły się dzieci. To było ich marzenie. Kiedy na teście ciążowym zobaczyli upragnione dwie kreski, oszaleli ze szczęścia. Każdego dnia obserwowali powiększający się brzuch pani Lidii, czytali poradniki, wybieraliśmy imiona. To była pierwsza ciąża, więc obaw też było wiele. Płeć dziecka nie miała dla nich większego znaczenia, chcieli po prostu, by było zdrowe.

— Bardzo chcieliśmy mieć z mężem potomstwo — mówi pani Lidia. — Kiedy w końcu nam udało, cieszyliśmy się wszyscy i zastanawialiśmy się, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka. Wybieraliśmy imiona dla dziecka. Najważniejsze jednak było to, żeby maleństwo było zdrowe. Bo co może być dla matki najważniejsze?
Lekarz określił termin porodu na 5 stycznia. Pani Lidia, kiedy pod sercem poczuła ruchy dziecka, wiedziała, że jest w stanie znieść wszystko. Razem z mężem przygotowywali wyprawkę do szpitala i mieszkanie na powitanie nowego członka rodziny. Zdecydowali się też na poród rodzinny.
Obrazek w tresci

Wigilia 2010 roku była jednym wielkim oczekiwaniem na mający nadejść za kilka dni poród. Pani Lidia nie chciała bardzo, żeby córka urodziła się jeszcze w starym roku, bo jak się mówi "grudniowe dzieci mają cały rok przypisany". Kiedy w Sylwestra pan Maciej udał się na służę, jego małżonka została u rodziców.
— Czułam się dobrze, więc nie chciałam witać samotnie Nowego Roku — opowiada.— Do 2-giej w nocy siedziałam z rodzicami, potem położyłam się spać. Kiedy mąż przyszedł po służbie, pojechaliśmy do swojego domu. Zdążył położyć się spać, kiedy ja poczułam skurcze. Było około 10 rano, gdy pojechaliśmy do szpitala w Braniewie.

Mąż cały czas wspierał żonę. Jego obecność dodawała jej sił. O godzinie 15.25, 1 stycznia 2011 roku na świecie pojawiła się Julia.
— Nie miałam siły, ale gdy usłyszałam płacz dziecka byłam najszczęśliwszą matką na świecie — opowiada pani Lidia. — Jeszcze zanim zobaczyłam córkę, usłyszałam jej krzyk i już wiedziałam, że wszystko jest dobrze. Pamiętam, że lekarz uśmiechnął się do mnie i powiedział, że to żywe srebro, nie dziecko. Byłam szczęśliwa i wzruszona. Łzy płynęły mi po twarzy, ale nie wstydziłam się ich. Tłumiony przez te kilka miesięcy strach i obawa o życie dziecka odeszły wraz z pierwszym krzykiem naszej córeczki. To był magiczny moment dla naszej trójki. Mąż też płakał ze szczęścia. Nowy Rok rozpoczął się dla nas wspaniale. Okazało się, że Julka była pierwszym urodzonym dzieckiem 2011 roku w powiecie braniewskim. Śmiejemy się do dziś, że jej urodziny świętuje cały świat!

Dwa lata później 30 października 2013 roku na świecie pojawił się młodszy brat Julii. Rodzice i siostra bardzo cieszyli się z narodzin Szymona.
— Pamiętam, że myślałam o tym, żeby synek nie urodził się 1 listopada i chyba posłuchał — śmieje się pani Lidia.— Cieszymy się, że dzieciaki się kochają, lubią spędzać razem czas, choć każde z nich ma inny charakter. My bardzo ich kochamy, to nasz cały świat!
Obrazek w tresci

Julia ma wiele zainteresowań, uwielbia zwierzęta, w szczególności konie. Jest tez uzdolniona plastycznie, pięknie rysuje.
— To taka artystyczna dusza — mówi mama o Julii. — Choć jak na Koziorożca przystało jest bardzo uparta i zawzięta. Myślę, że sobie zawsze w życiu poradzi. Ja z mężem morsujemy i w ubiegłym roku Julia tez dwa razy z nami morsowała. Dzielna dziewczynka. Nasz synek jest spod znaku Skorpiona i ma też wiele zainteresowań. Bardzo lubi pływać. Widzi, że wszyscy morsujemy, więc on też chciał spróbować, moczył nogi, jednak nie zdecydował się na kąpiel. Ma jeszcze czas. Lubimy aktywnie spędzać czas, ja biegam, mąż lubi jazdę na rowerze, dzieciaki też są aktywne.

Rodzice uwielbiają swoje dzieci, a i one odwzajemniają się miłością. Wiedzą, że są z rodzicami bezpieczne i kochane.
— Bycie mamą to najlepsze, co mogło mnie spotkać — zapewnia pani Lidia. — To w pewnym sensie rola, pełna wyzwań i wspaniała przygoda. To podróż pełna wrażeń i sytuacji, o których jeszcze niedawno nie miałam pojęcia, a dziś dzieją się tu i teraz. Bycie mamą to rola, której towarzyszy trud, wysiłek, ale też radość i satysfakcja. To rola, której cały czas się uczę. To prawdziwa przygoda, gdzie są emocje i doznania, uśmiech, a czasem też i łzy. Doświadczam prawdziwej miłości i przeżywam coś, czego nie można kupić. Mam dwójkę wspaniałych dzieci i dzięki nim wiele się nauczyłam. Mam nadzieję, że pozostawię im wspomnienia, których nie zapomną, a do których będą chcieli w przyszłości wracać.

Joanna Karzyńska