Dziecięce traumy w dorosłych nas. Jak radzić sobie po doświadczeniu przemocy?

2021-12-16 11:36:33(ost. akt: 2021-12-16 12:53:58)
Patrycja Plewka

Patrycja Plewka

Autor zdjęcia: arch. pryw.

— Można powiedzieć, że w dorosłym świecie najpierw spotykają się nasze traumy, a dopiero potem dostrzegamy siebie jako ludzi — mówi Patrycja Plewka, specjalistka terapii traumy, psychotraumatolog. — Niektóre nasze relacje nastawione są na przetrwanie. Ale w życiu nie chodzi o to, by przetrwać — chodzi o to, by żyć!
Na co dzień, w swoim gabinecie spotyka się pani z ofiarami przemocy.

— Tak, ale nie tylko. Pracując z traumą — mamy na myśli osoby, które doświadczyły zdarzeń traumatycznych przez tzw. duże T, ale i przez małe. Trauma przez duże T to taka, gdy dochodzi do nagłej, gwałtownej sytuacji, często pojedynczej. Natomiast trauma przez małe t ma charakter relacyjny, jest rozwojowa. Wydarzyło się coś, co z pozoru może zdawać się mało istotne. A jednak w perspektywie czasu czyni w naszej psychice wielkie szkody. Może to być wydarzenie z czasów dzieciństwa albo z relacji partnerskich. A dodatkowo bardzo często wydarzenia z dzieciństwa zabieramy potem do relacji partnerskich — wręcz wyszukujemy sobie partnerów do podobnych sytuacji. Można powiedzieć, że w dorosłym świecie najpierw spotykają się nasze traumy, a dopiero potem dostrzegamy siebie jako ludzi. Można też wcale nie być świadomym, że doświadczamy traumy, ale nasz organizm jest w stanie przypomnieć nam o tym, nawet po wielu latach. Ktoś zgłasza się z nawracającym bólem w barku. Medycznie, choćby ortopedycznie lekarz nie jest w stanie postawić diagnozy i podjąć leczenia, bo według jego wskaźników pacjent jest zupełnie zdrowy — w badaniach diagnostycznych nie widać żadnych nieprawidłowości. W czasie pracy z psychoterapeutą pojawia się wspomnienie, które przez lata pacjent skutecznie odciął od pamięci.

Wyparł?

— Powiedziałabym, że mocniej, bo wyparcie to dla mnie mniej lub bardziej świadome odsunięcie jakiegoś wspomnienia. A tymczasem tu mamy do czynienia z dysocjacją: odłączeniem się funkcji pamięci, przeżywania emocji, ale i odłączeniem się od własnego ciała. W czasie pracy psychoterapeutycznej dochodzimy więc do momentu, kiedy pacjent przypomina sobie dzieciństwo i ojca, który — zmuszając do permanentnego ślęczenia nad lekcjami — silnym, bolesnym chwytem trzymał właśnie za bark. Już jako dorosły człowiek ten sam pacjent, pozostając w sytuacji romantycznej — niekoniecznie spotkał się z przemocą fizyczną ze strony partnera. Ale ten partner stał się przykładowo agresywny w słowach i w takich sytuacjach ta ofiara ojca w dzieciństwie — po prostu zaczyna napinać mięśnie barku. Zatem ciało zaczęło zdradzać objawy, których ofiara w dodatku nie rozumiała, bo przecież partner jej nie bił. A mimo to ten lęk małego dziecka przed spodziewanym ciosem zadziałał jak mechanizm spustowy. Bo ofiara wprawdzie odcięła się od traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa — ale ciało pamiętało. I to ta pamięć ciała doprowadziła nas do dawnych traum.

Czy można powiedzieć, że nasze dorosłe traumy swoje źródła mają w naszym dzieciństwie?

— Myślę, że tak. Widać to przede wszystkim w relacjach romantycznych, w jakie wchodzimy w dorosłym życiu, które mają być naszym azylem bezpieczeństwa. Zdarzają się ludzie, którzy dobrze odnajdują się i bezpiecznie czują w sytuacji w jakiś sposób im zagrażającej — bo ta sytuacja jest dla nich znana, przewidywalna i w takich zagrażających relacjach osoby te mogą skorzystać ze strategii chroniących, które działały w dzieciństwie, ale w dorosłym życiu przynoszą one więcej szkody niż pożytku. Bywa, że pacjent sam przyznaje, że boi się tego dobrego czasu — czasu pełnej zgody z partnerem. Bo jego system wyszukiwania zagrożeń oczekuje, że wkrótce po tej sielance nastąpi kataklizm: wybuch złych emocji, przemoc. Cieszy się więc tymi krótkimi chwilami, na chwilę „odpoczywa”. Taka relacja nastawiona jest na przetrwanie. A w życiu nie chodzi o to, by przetrwać — ale o to, by żyć! W dzieciństwie uczymy się funkcjonowania w relacjach, które mają stanowić dla nas bezpieczną bazę, w ten sposób uczymy się języka miłości. Z założenia każdy rodzic kocha przecież swoje dziecko i każde dziecko kocha rodzica — bez względu na to, jak zły ten rodzic jest i jak wielką krzywdę dziecku robi. Jeśli więc zły rodzic poprzez działania przemocowe pokazuje dziecku, że kocha, że mu zależy — to dziecko właśnie taki wzorzec przeniesie w swoją własną dorosłość i w relacje romantyczne ze swoim partnerem. I nie mówimy tu wyłącznie o przemocy fizycznej. Mama, która obraża się na dziecko — też stosuje przemoc. Dziecko, które chce mamę obłaskawić — będzie skłonne do rezygnacji z samego siebie w imię wyższego celu: zakończenia maminej obrazy. Bo przecież od mamy zależy przetrwanie dziecka. Tak nauczone w dzieciństwie — dla partnera też będzie rezygnować z siebie samego, byle tylko przestał być obrażony. A tymczasem partnerstwo polega na wzajemnym dawaniu sobie bezpieczeństwa, przy jednoczesnym całkowitym poszanowaniu tego drugiego.

Patrycja PlewkaPatrycja Plewka
— Obecnie psychotraumatologów po specjalizacji drugiego stopnia, która jest rekomendowana przez Ministerstwo Zdrowia przy leczeniu traumy, w Polsce jest ośmiu. Zatem ten dostęp jest bardzo ograniczony.

Jak rozpoznać siniaki na duszy?

— Czasem widzimy kogoś, kto się z czymś zmaga — choć jeszcze nie wiemy, z czym. Bywa, że sama ofiara jeszcze tego nie wie. Ale możemy porównać. Porównajmy tę osobą sprzed kilku miesięcy do tego, co reprezentuje sobą teraz. Jeśli w którymś momencie funkcjonowanie takiej osoby we wspólnym otoczeniu pogorszyło się — bo na przykład ktoś taki sam o sobie zaczyna mówić źle. Albo źle mówi o świecie, staje się cyniczny — to już sygnał, że coś wymaga uwagi i naszej pomocy. Jeśli w związku danej osoby następuje nicość, to ona zaczyna wierzyć w nic. A wtedy pojawia się smutek, rozpacz, gorycz — bywa, że agresja. Człowiek różnie objawia własne cierpienie. Stąd także granica w kontekście sprawcy przemocy jest bardzo cienka: sprawca często także nosi ślady swojego niewypowiedzianego cierpienia – gdzieś nauczył się być taki, bo nikt nie rodzi się zły— to popycha w stronę agresji… Jakaś emocjonalna część sprawcy przemocy też domaga się opieki — a z jakiegoś powodu tej opieki nie otrzymuje.

Kiedy już nasz system alarmowy zadziała — co robimy?

— Często słowa niczego nie załatwią, a mogą wręcz pogorszyć sytuację. Pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi na myśl, to taka, by ktoś, kto nas potrzebuje — mógł zawsze na nas liczyć. By miał niezachwiane poczucie naszej obecności i gotowości do wspierania jej. Bardzo lubię takie zdanie: Nie mam pojęcia, przez co przechodzisz, ale wiedz, że nie jesteś w tym sam/sama. Bo my nigdy nie wejdziemy w buty kogoś drugiego, ale możemy zawsze takiej osobie dać gwarancję, że jesteśmy obok — kiedy nas może potrzebować. Ofiara nie musi skorzystać z naszej pomocy — ale musi mieć absolutną pewność, że gdy będzie go potrzebować, gdy się do nas zwróci — będziemy gotowi udzielić jej wszelkiego wsparcia.

Magdalena Maria Bukowiecka