Małgorzata Wędrowska z Bartoszyc pokazuje naszą kulturę

2021-12-16 12:00:00(ost. akt: 2021-12-15 07:51:59)

Autor zdjęcia: Dariusz Dopierała

NA SWOIM || Małgorzata Wędrowska od 13 lat zawodowo zajmuje się krawiectwem. Wcześniej, tak samo jak jej mama i babcia, szyła tylko na potrzeby rodziny. Zmieniając swoje hobby w pracę, z każdym tworzonym strojem zaczyna kolejną przygodę.
Sklep „Stroje Ludowe” znajdziemy w Bartoszycach w popularnym „Domu Usług” na ulicy Kętrzyńskiej. Warto wcześniej umówić się na wizytę, poniewasz jego właścicielka Małgorzata Wędrowska podróżuje po kraju.

— Skąd ma Pani pomysł na taką formę działalności?
— Przez kilkanaście lat prowadziłam wypożyczalnię strojów „M jak Małgosia”. Kiedy szyłam stroje, zawsze pozostawały w pracowni jakieś mniejsze, lub większe skrawki materiału. Wykorzystywałam je do szycia strojów. Niestety, kiedy przyszła pandemia, działalność stanęła.

— Szybko się Pani przebranżowiła.
— Ma Pan rację — śmieje się pani Małgorzata. — Stwierdziłam, że czas na zmiany i nowy etap życia. Zrobiłam wówczas wyprzedaż i znalazła się osoba, która chciała kupić wszystko, co miałam w wypożyczalni. Kiedy sprzedałem wypożyczalnię postanowiłam otworzyć sklep ludowy z pamiątkami, odzieżą folkową.

Fot. Dariusz Dopierała

— Nie zgadzam się z twierdzeniem, że to coś innego. Obie działalności są związane z krawiectwem.
— Faktycznie. Od 13 lat prowadzę pracownia krawiectwa artystycznego, która jest moją bazą od samego początku, teraz również szyję. To jedna z wielu moich działalności w ramach firmy. Pracownia cały czas działa, robię warsztaty, szyję na miejscu i pod zamówienia dla kół gospodyń wiejskich i zespołów ludowych. Prowadzę również zespół tańca dawnego „Barok”, obecnie „odłożony na półkę”, jednak kiedy coś się zmieni, wrócimy na scenę.

— Branża szybko się rozwija?
— Oczywiście. Nasza kultura ludowa jest bardzo uboga [w fundusze] i zapomniana. Z drugiej strony bardzo bogata i kolorowa, a jednak zapomniana. Dlatego postanowiłam, że będę pokazywała to, co zostało, to co jest do pokazania oraz to, co można pokazać. Wzoruję się na strojach historycznych i tych, które zostały po moich przodkach.

— Co chętni znajdą w Pani sklepie?
— Można u mnie zobaczyć i przymierzyć na przykład Czepce Warmińskie, w których można zrobić sobie zdjęcie. Sprzedaję również tkaniny, tasiemki oraz koronki, żeby samemu stworzyć taki czepiec. Sprzedaję kalendarze z czepcami, ręcznie haftowane zeszyty z motywami Warmii i bartoszyckimi, które maluję ręcznie. Znajdują się u mnie również pamiątki, związane z promowaniem Trzech Kultur.

— Wspomniała Pani wcześniej, że krawiectwem zawodowo zajmuje się od 13 lat. Skąd więc to szycie?
— Nie jestem z zawodu krawcową. Szyła moja babcia, mama i siostry. Dlaczego więc ja mam nie szyć? Uwielbiam projektować i odtwarzać historię.

Fot. Dariusz Dopierała

— Zamieniła pani hobby na działalność gospodarczą. Skąd czerpie pani inspiracje, bo nie wszystkie wzory można dostać?
— Wszystkie stroje wykonuje ręcznie. Wystarczy, że mam opis, lub zdjęcie, z którego jestem w stanie przenieść wzór na odpowiednią tkaninę. Nie robię wykrojów papierowych, dzięki czemu nikt nie skopiuje moich pomysłów — śmieje się pani Małgorzata, — ponieważ mam je w głowie. I to jest bardziej ekologiczne. Dlatego każdy strój jest inny i niepowtarzalny, uszyty z zachowaniem dawnego szycia. Nie znajdzie się ich w sieciówkach i marketach.

— O ile odtworzenie wyglądu ze zdjęcia może wydawać trudne, to odwzorowanie odpowiedniego materiału jest trudniejsze?
— Trzeba trochę się potrudzić i wyszukać odpowiednią tkaninę. Zamawiam je u producentów, którzy tkają materiały starą techniką. Czasem sprowadzam z zagranicy, odkupuję od innych zespołów czy krawcowych, które szyją stroje ludowe.

Fot. Dariusz Dopierała

— Duże jest zainteresowanie?
— Bardzo duże. Również w Bartoszycach odchodzimy od chińszczyzny, szukamy czegoś fajnego, co wiąże się z naszym regionem i naszymi korzeniami. Pracuję również w terenie np. jadę do zespołu, który opracowuje stroje z określonego regionu. Korzystam z książek, internetu, jeżdżę na kursy, zwłaszcza do Centrum Kultury w Ełku. Wciąż się uczę szycia strojów. Wszystko zależy od tego, jaki jest zespół, region i strój. Ostatnio szyłam warmiński historyczny strój dla osoby, która mieszka w Norwegii. Szyłam też stroje historyczne do muzeum z Olsztynka. Mam na swoim koncie też eksponaty historyczne, których nie mogę dotknąć, bo obecnie są za szybą w muzeach. Wykonywałam też prace do sanktuarium. Dopóki moje oko i ręka się nie zepsują, będę szyć. Mogę się przyznać, że jestem wręcz uzależniona, by tworzyć i promować kulturę.
— Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dariusz Dopierała