Nadzoruje pracę całej komendy

2021-12-05 14:10:00(ost. akt: 2021-12-05 15:57:58)

Autor zdjęcia: powiat nidzicki

Rozmawiamy z Markiem Augustynowiczem, który w październiku został powołany na stanowisko Komendanta Powiatowego PSP w Nidzicy. Jak mówi nowy komendant, jest to największe wyróżnienie w jego 26-letniej służbie.
— Kiedy oficjalnie został Pan powołany na komendanta?
— Powołany zostałem na to stanowisko przez Warmińsko – Mazurskiego Komendanta Wojewódzkiego 1 października 2021 roku. Przed powołaniem przez 4 lata pełniłem funkcję zastępcy komendanta, a po awansowaniu komendanta Mierzejewskiego na zastępcę komendanta wojewódzkiego przez 4 miesiące pełniłem obowiązki komendanta powiatowego.

— Czym jest dla Pana ta nominacja?

— Jest to dla mnie niesamowita satysfakcja. Cieszę się, że swoją dotychczasową służbą zdobyłem zaufanie komendanta wojewódzkiego i pana starosty, który wystawił mi pozytywną opinię. To dla mnie najwyższe wyróżnienie w mojej 26-letniej karierze zawodowej.

— Przybyło Panu pracy?

— Jeśli chodzi o podział ról, to tak. Komendant nadzoruje pracę całej komendy, wszystkich jej komórek organizacyjnych. To naprawdę ogrom pracy.

— Czy to jest praca głównie przy biurku?
— Jest dużo tego typu pracy. Ale nie tylko, ponieważ poza reprezentowaniem komendy uczestniczę w różnego rodzaju szkoleniach, kursach, naradach i odprawach. Wyjeżdżam również do różnego rodzaju zdarzeń, nadzorując pracę strażaków. Uczestniczę w działaniach ratowniczo – gaśniczych tj. pożarach, zdarzeniach drogowych, bardziej skomplikowanych, długotrwałych akcjach, w których bierze udział większa ilość jednostek ochrony przeciwpożarowej. Moim zadaniem wówczas jest koordynacja działań.

— Dużo ma Pan pracy papierkowej?

— Fizycznie sam nie tworzę wielu dokumentów, ale cała korespondencja przychodząca kierowana do komendy trafia na moje biurko. Zapoznaję się z nimi, a następnie adresuje do odpowiednich komórek organizacyjnych. Potem opracowane już pisma, odpowiedzi wracają na moje biurko. Muszę je przejrzeć zaakceptować i podpisać.

— Kiedy obejmował Pan stanowisko komendanta budynek straży był wyremontowany.
— Tak to prawda. Sporo prac remontowych realizowane było, gdy komendantem był Krzysztof Mierzejewski, a ja byłem jego zastępcą.
Remonty rozpoczęliśmy od poprawy warunków socjalnych strażaków (sypialnie, stołówka, kuchnia). Powstała także sala edukacyjna, w której spotykamy się z dziećmi, młodzieżą. Również teren wokół budynku zmienił swój wygląd. Dzięki wparciu z budżetu państwa oraz starosty nidzickiego udało nam się wyremontować plac wewnętrzny komendy i poprawić wygląd terenu od frontu budynku. Według mnie obecnie prezentuje się bardzo dobrze.

— Plany na przyszłość?
— Zostało jeszcze dużo do zrobienia. Musimy wymienić nawierzchnię placu przed budynkiem, parkingi, pomieszczenie, w którym znajduje się stanowisko kierowania. Obecnie przystosowujemy pomieszczenia socjalne do nowych przepisów BHP. Na wszystkie prace potrzebne są pieniądze. Mam nadzieję, że uda się je zdobyć. W roku bieżącym przy wsparciu z budżetu państwa, komendanta wojewódzkiego PSP, starosty nidzickiego i wójta gminy Kozłowo realizujemy zakupy nowych pojazdów tj. samochodu lekkiego rozpoznawczo – ratowniczego oraz ciężkiego samochodu ratowniczo – gaśniczego.


— Jakie zdarzenia dla strażaka są najtrudniejsze?

— Myślę, że wypadki drogowe, zwłaszcza te, w których giną ludzie. Często są to dzieci. Widok jaki zastajemy w chwili dotarcia na miejsce zdarzenia pozostawia trwały ślad. W swojej karierze wielokrotnie uczestniczyłem w zdarzeniach, w tym drogowych, w których śmierć poniosło kilka osób. Pamiętam jedno, w wyniku, którego zginęło 5 osób. Było to, kiedy byłem funkcjonariuszem KP PSP w Mławie. Myślę, że ostatni śmiertelny wypadek na S7, w którym zginęły 2 osoby też na długo zapamiętam. Są to bardzo trudne akcje. Czasami to strażacy są pierwsi na miejscu zdarzenia. Muszą rozpoznać sytuację, udzielić pierwszej pomocy poszkodowanym. Bywa, że musimy użyć specjalistycznego sprzętu, żeby wydobyć poszkodowanych z pojazdów. Musimy działać szybko i sprawnie. Od tego jak szybko i profesjonalnie udzielimy pomocy, zależy ludzkie życie.

— Mówi się, że życie człowieka zależy od pierwszych 5 minut, w ciągu których trzeba udzielić mu pomocy. Ludzie boją się rozpoczynać resuscytację?
— Nikt nie powinien się bać udzielać pomocy. Powiadomić służby. Potrafią to zrobić dzieci, bo uczymy ich takich zachowań podczas spotkań np. z uczniami w szkołach. Od naszej reakcji zależy życie człowieka. I warto zaryzykować. Często osoba odbierająca telefon w centrum powiadamiania ratunkowego udziela instrukcji. Możemy postępować zgodnie ze wskazówkami tej osoby. Jeśli po ocenie poszkodowanego stwierdzimy, że poszkodowany nie oddycha i nie ma innych obrażeń, niezwłocznie trzeba rozpocząć resuscytację.

— Wyjeżdżacie również do niewielkich zdarzeń typu kokon os, pszczół, czy kotek na drzewie.
— Tak. Jeśli mamy wezwanie, to musimy na nie zareagować. Zgodnie z procedurami dowódca akcji po dojeździe na miejsce ocenia sytuację, może odmówić podjęcia działań, jeżeli ich podjęcie okaże się niezasadne. Tak dzieje się w przypadku owadów błonkoskrzydłych. Jeśli kokon os czy pszczół jest usadowiony w miejscu, w którym bezpośrednio zagraża ludziom, to go usuwamy. Jeśli natomiast znajduje się w miejscu, w którym nie zagraża bezpośrednio człowiekowi, np. na drzewie na terenie zalesionym, to informujemy o tym odpowiednie służby, które się tym zajmą. Nasze działania ograniczają się do zabezpieczenia miejsca i otaśmowaniu go. Do kotków na drzewie też jeździmy i pomagamy im zejść, jeżeli same nie mogą tego zrobić.

— Jak współpracuje się Panu z załogą, władzami samorządowymi?
— Bardzo dobrze. Jesteśmy zgraną, dobrze współpracującą drużyną. Wspólnie przeprowadzaliśmy remonty w budynku. Zawsze również mogę liczyć na wsparcie pana starosty, pana burmistrza oraz wójtów poszczególnych gmin w powiecie.

— Dlaczego został Pan strażakiem? To bardzo niebezpieczny zawód.

— Od dzieciństwa ciągnęło mnie do munduru. W mojej rodzinie jest dużo mundurowych, szczególnie wojskowych. Ja jestem pierwszym strażakiem. Motywatorem była również specyfika pracy strażaka. Jest to bardzo ciekawy zawód, mimo że często wiąże się z ryzykiem. Skończyłem szkołę średnią w Nidzicy. Było to liceum samochodowe. Postanowiłem, że będę zdawał do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. I dostałem się.

— Egzamin był trudny?

— Zdawałem egzamin z języka obcego, matematyki, fizyki. Musiałem zaliczyć także test sprawnościowy, badający sprawność fizyczną. Nauka trwała 4 lata.

— Po skończeniu studiów otrzymał Pan tytuł inżyniera i co dalej?

— Po ukończeniu SGSP rozpocząłem służbę w Komendzie Powiatowej w Mławie, którą pełniłem przez prawie 19 lat. W 2018 roku zostałem przeniesiony do Nidzicy i zostałem powołany na zastępcę komendanta.