Dzięki ogrodowi stajemy się kreatorami własnej przestrzeni

2021-11-18 19:58:39(ost. akt: 2021-11-18 20:02:01)

Autor zdjęcia: Alina Laskowska

Powrót do natury, korzystanie z doświadczeń naszych przodków, sięganie po rzeczy proste i oczywiste to współczesny rozwój, który nie oznacza zacofania, a świadczy o mądrości i świadomości bycia, posiadania i istnienia. Michał Łapiński pokazuje świat, o którym nazbyt często zapominamy, a który nieustannie jest gotów, aby wzbogacać nasz pobyt na planecie Ziemia. Musimy tylko na to pozwolić.
Nieopodal Kaczego Bagna, nad jeziorem Rubkowo 10 i 11 lipca 1410 roku stacjonowała armia Władysława Jagiełły. Tu odbyła się narada rady królewskiej, podczas której zdecydowano się obejść źródła Drwęcy, aby nie stoczyć bitwy pod Kurzętnikiem. W 2005 roku Michał Łapiński dostał od ojca starą oborę z czerwonej cegły i kamienia z kawałkiem zielonej łąki i starym garażem w Kaczym Bagnie (gmina Kurzętnik koło Nowego Miasta Lubawskiego).

I tak stara obora stała się wizją niezwykłego miejsca dla młodzieży i dorosłych, w którym mogą rozwijać swoje pasje i uczyć się nowych rzeczy.


— W naszej pracy ważne jest kształtowanie charakterów młodzieży poprzez prace zespołową, promowanie takich wartości jak tolerancja, szacunek do innych i do pracy, zdrowy tryb życia, niesienie pomocy innym, odwaga i przyjaźń. Chcemy rozwijać motywacje i ambicje do podjęcia i materializacji własnych koncepcji przez odwiedzające nas grupy — mówi Michał Łapiński.

Do Kaczego Bagna doprowadził nas permakulturowy ogródek.

Hasło pojawiające się w przestrzeni Internetu zasługuje na bliższe poznanie. Okazało się, że aby móc zrozumieć tę definicję, trzeba wejść do świata Michała Łapińskiego, bo wszystko, co się w Kaczym Bagnie dzieje, tworzy spójną całość, nie jest przypadkowe. Sam gospodarz jest w tym wszystkim niezwykle autentyczny, ciekawy i inspirujący, opowiada o swoim świecie wywołując niebywały rachunek sumienia.


Dlaczego? Bo swoimi działaniami w subtelny sposób pokazuje, że naturę eksploatujemy za bardzo, zmieniamy na siłę coś, co jest doskonałe.
Permakultura to jest premanentna kultura od słowa "perma" czyli proces ciągły, nieustanny, dogłębny. Kultura dotyczy wszystkiego co nas otacza, czyli to co jemy, to gdzie mieszkamy, to jak żyjemy, to jak oddychamy, czym oddychamy i jaką energią się otaczamy.
— Według premakultury
, jeśli coś komuś szkodzi, to ja się z tego wycofuję, staram się robić rzeczy, które służą ludziom, służą dobru — opowiada Michał Łapiński — Jeśli uprawiamy agroturystykę jak tu, w Kaczym Bagnie, to nasz ośrodek ma służyć rozwojowi młodzieży, nauczycieli, wszystkich osób, które u nas się pojawią. Ośrodek też karmi swoich gości, stosujemy dietę wegańską, wegetariańską, ograniczamy maksymalnie ilość mięsa, ponieważ mięso jest obarczone dużym śladem węglowym. Żeby wyprodukować kilogram mięsa, trzeba zużyć bardzo dużo roślin, wody, energii, prądu, ropy. Nie jestem przeciwnikiem mięsa i nie chce robić rewolucji, chcę zauważyć, że ludzie mają wybór, tego schabowego nie trzeba codziennie jeść.

Michał Łapiński mądrze obala mit, że ludzie od zawsze jedli mięso. Tłumaczy, że mięso kiedyś jadano na dworach, w pałacach, bo tam mieli lasy, a chłopom i rolnikom nie wolno było polować w lesie. Chłopi jedli ziemniaki, warzywa, owoce. Zwierzęta hodowlane były zbyt cenne i zabijane były od święta… Permakultura daje alternatywę, różnorodność, pokazuje co ludziom służy. — W naszym ośrodku robimy posiłki: zupy są bez mięsa, warzywa mają w sobie dużo tłuszczu. Wczoraj mieliśmy rosół na pieczonych warzywach, ktoś, kto zjada klasyczny rosół, nie zauważyłby różnicy — opowiada Michał.

Gdy już wiemy, o co z tą premakulturą chodzi, czas na podróż do ogródka, w którym człowiek jest najmniej potrzebny. Ale oprócz wszystkich organizmów w nim bytujących człowiek też z niego korzysta. Ogród w Kaczym Bagnie wciąż się powiększa, daje plony, które stanowią podstawę kuchni w Ośrodku. Pozostałe warzywa i inne potrzebne składniki kupowane są od sąsiadów, od gospodarza, ze sprawdzonego gospodarstwa "tuż obok", od lokalnych rolników. Wracając do gotowania, w procesie tym powstaje mnóstwo odpadów organicznych. To nie są śmieci BIO, które wrzucamy do brązowych pojemników. To cenne produkty do otrzymywania kolejnych. W Kaczym Bagnie nic się nie marnuje!

— Mamy tu kurnik, tzw. eggmobile, w którym są 23 kurki i 3 koguciki. One zjadają obierki, odpadki z kuchni. Produkują nam jajka i obornik. A obornik ten wykorzystywany jest na grządkach. — opowiada Michał — Przekładamy ten obornik liśćmi, zrębką, tekturą i kompostem, robimy w ten sposób wały kompostowe.
Na wałach uprawiane są rośliny w tzw. triadzie.

— To wymyślili Indianie Ameryki Południowej, którzy wiedzieli, jak uprawiać, aby nie głodować. Jak biali zaczęli kolonizować Stany Zjednoczone, to tam spotkał ich głód. Indianie ich nauczyli, jak funkcjonować — opowiada Michał — Masę organiczną przykrywamy ziemią, dzięki temu ona się kompostuje i mamy taki właśnie wał. Uprawa wygląda tak, że sadzimy kukurydzę, pod tym uprawia się fasolę, a na dole dynie lub cukinie i inne rośliny okopowe. Dlaczego tak? Rośliny wzajemnie się wspierają. Kukurydza rośnie wysoko, jest tyczką dla fasoli. Fasola, roślina strączkowa, która ściąga wolny azot z powietrza i wprowadza go do gleby przy pomocy symbiozy z bakteriami brodawkowymi, które ma na korzeniach. A kukurydza bardzo lubi azot, cukinie i dynie także. Dynia zacienia ten wał kompostowy swoimi szerokimi liśćmi, zapobiegając wysychaniu. Tym samym wał nie traci wody, nie ma potrzeby podlewania go. Uprawa grządek permakulturowych powoduje, że ingerencja człowieka nie jest potrzebna. Rośliny wspierają się wzajemnie.

Patrząc na wały w Kaczym Bagnie można uznać, że panuje tam nieład. Ba! Nawet bałagan, bo na grządkach widać ... kawałki kartonu! Wał składa się z warstw tektury, drewna, obornika, liści i ziemi kompostowej. To wszystko zasypuje się warstwą żyznej ziemi i posypuje zrębką, czyli pokruszonym drewnem. Tektura to bardzo potrzebny element i jego obecność wcale nie oznacza, że jest bałagan. Otóż tektura jest celulozą, która jest bardzo łatwo przyswajalna przez dżdżownice. One z celulozy robią jajeczka.

— Dżdżownica na wiosnę przebywa w dolnych partiach gleby, im cieplej na zewnątrz tym wyżej wychodzi do góry. Bierze trochę celulozy z tektury, schodził na dół i składa jajeczka. I tak wędruje góra — dół. Te wędrówki powodują, że gleba jest cały czas drylowana, perforowana. Jeśli w takiej glebie posadzimy jakąkolwiek roślinę, to ona w tych kanałach rozbuduje swój system korzeniowy, dzięki czemu rośliny te bardzo szybko będą owocować. Plony są duże, a dobrze rozbudowany system korzeniowy powoduje, że nie trzeba zbyt wiele podlewać — tłumaczy Michał — Czasami wał obkładamy kartonami, dzięki czemu nie wyrastają a chwasty. Usytuowanie wałów względem słońca także nie jest przypadkowe. Ważnym elementem takiego wału, szczególnie wiosną i latem są kwiaty, które ściągają zapylacze. Ogródek premakulturowy w pełnym rozkwicie to jest coś niesamowitego.

Ogródek permakulturowy to nie jest przestrzeń oczywista, gdzie każde warzywo ma swoją określoną grządkę.


To przemyślany nieład, ale przecież w przyrodzie dokładnie tak jest. Można się zachwycić! Nigdzie tak wyjątkowo nie pachnie mięta! Trudno opisać obłędny smak pomidorów. Michał Łapiński oprowadzając po wałach częstuje się pokrzywą, zajadając ją jak najlepszy smakołyk. — W Kaczym Bagnie młodzi ludzie mogą zjeść pokrzywę i przekonać się, że od tego się nie umiera — mówi z uśmiechem — Do naszego Ośrodka przyjeżdża wiele grup dzieci i młodzieży na warsztaty edukacyjno-rozwojowe, karmienie ich to dla nas wielka odpowiedzialność — dodaje.

Tuż obok wałów spacerują kury. Ich mobilny kurnik stoi w miejscu, które niebawem będzie kolejnym wałem. Wymaga to czasu, aby kury zrobiły co swoje, przygotowując glebę do powitania kolejnych roślin. Kury dalej będą odwdzięczać się jajkami i najlepszej jakości obornikiem, skubiąc trawę w kolejnym miejscu na pięknej łące w Kaczym Bagnie.

W takich okolicznościach powstaje jedzenie dobrej jakości. Michał Łapiński ma sporą grupę odbiorców, którzy rozumieją, że to, co jedzą i czym karmią swoje dzieci, ma realny wpływ na zdrowie. Z Kaczego Bagna do stolicy i wielu innych miejsc, wędruje najlepszej jakości wege catering, zupy, dania bez soli, bez glutenu, bez laktozy, ciasta wegańskie i wegetariańskie, pasztety i przetwory z jabłek. Z tych wspaniałości może skorzystać każdy, wystarczy zadzwonić i zamówić. Przy okazji można poznać produkty innych lokalnych wytwórców. Karmienie ludzi dobrym jedzeniem to dla Michała Łapińskiego bez wątpienia misja, działalność, do której zaprasza innych. Współpracuje z producentami wędlin, mięsa czy gotowych dań obiadowych. Tylko takich, w które sam wierzy. Dla nich to chyba najlepsza rekomendacja. Dlatego jadąc z tym całym dobrem wyprodukowanym w Kaczym Bagnie, Michał Łapiński pokazuje światu, że w jego najbliższym otoczeniu, jest jedzenie wyjątkowe, nietuzinkowe, zdrowe i zrobione z dbałością o naturę.

— Nie jadam mięsa, ale z całego serca polecam wybory Jarosława Mączkowskiego przygotowywane pod szyldem "Swojska Baba". Nie bez powodu jego działalność znajduje się na liście Dziedzictwa Kulinarnego Warmii, Mazur i Powiśla. "Obiadek" z Mroczna to kolejna żywność godna uwagi. Gdy jadę do Warszawy z moimi produktami, zabieram także ich — mówi Michał — To ważne, aby się wspierać, doceniać i być otwartym. Karmimy ludzi, to ogromna odpowiedzialność.

Uprawa permakulturowa to krok dalej niż ogrodnictwo ekologiczne.
To korzystanie z naturalnego cyklu życia: jeśli pozwolimy naturze działać, to świetnie sobie poradzi. W przypadku Kaczego Bagna i Michała Łapińskiego, jest to tylko jeden z elementów, jakie tworzą miejsce niezwykłe w pobliżu Nowego Miasta Lubawskiego. Permakultura to sposób myślenia, w wykonaniu Michała to całościowe spojrzenie na świat, działanie z zrozumieniem i dojrzałością. Postawa będąca sama w sobie lekcją bezcenną. Nie podcinajmy sobie gałęzi, na której siedzimy, pozwólmy jej rosnąć, a będzie jej więcej ... dla nas.

Alina Laskowska
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl