Nasze pierogi jadł Jerzy Hoffman

2021-11-14 14:08:09(ost. akt: 2021-11-12 16:42:24)

Autor zdjęcia: Pixabay

Justyna Waszkiewicz i jej Pracownia Smaku od kilkunastu lat dba o podniebienia mieszkańców Mrągowa i okolic. W swoim jadłospisie stawia na naturalne produkty z regionu. Opowiedziała nam m.in. o swoich kuchennych inspiracjach.
— Słowo pracownia kojarzy mi się z miejscem, gdzie powstają nie tyle produkty, co... dzieła sztuki. Skąd pomysł na taką nazwę?

— Bo staramy się tworzyć małe dzieła, może nie sztuki, ale kulinarne. Sam pomysł pierogarni powstał, gdy jeszcze byłam na studiach, a zainspirowała mnie do tego mama. Każdy jej produkt, wyrób to właśnie takie dzieło sztuki kulinarnej. Ona tworzyła receptury dla nas, ona dopracowywała farsze. Przez nazwę chciałam bardzo podkreślić, że dla nas bardzo ważny jest produkt i to, co dajemy klientowi. Tak więc Pracownia Smaku to esencja naszej firmy.

— Choć jesteście pierogarnią, nie tylko pierogi są w firmowym menu?

— Tak, na pierogach się znamy najlepiej, ale staramy się wprowadzać również inne kluchopodobne (śmiech) produkty. Kartacze, które też już zyskały dużą renomę, zdobyły nawet II miejsce w konkursie „Mistrz Kartaczy” w Gołdapi. Mamy też fanów naszych ryb po grecku i węgiersku, gołąbków, również wegańskich. Jak przystało na pracownię, staramy się wprowadzać nowe smaki.

— Sam pieróg też chyba może mieć wiele postaci?

— Oczywiście, tak naprawdę w pierogu możemy zamknąć co tylko sobie wymyślimy lub wymarzymy. Wprowadzamy nowe smaki, teraz, w okresie jesiennym, na przykład pierogi z pieczonym jabłkiem z rodzynkami i cynamonem. Dużą popularnością cieszą się również pierogi z dynią i pomarańczą. Naszym produktem, z którego też jesteśmy znani, są pierożki gruzińskie, polska wariacja gruzińskich chinkali. Moim marzeniem są tygodnie smakowe, ale ciągle brakuje czasu.

— Ruskie dalej są popularne?

— Tak, ruskie i mięso nadal wiodą prym. Również nie ukrywam, że lubię eksperymentować smakowo, ale ruskie podsmażone na masełku... mniam.

— Skąd pomysł na taki biznes?

— Tak jak już wspomniałam, wszystko zaczęło się od mojej mamy, która też przez wiele lat prowadziła tę firmę. Ona jest wielką pasjonatką gotowania. Wybornie gotuje. Pochodzimy z małej miejscowości spod Kętrzyna. A mama była pierwszą osobą która w ogródku we wczesnych latach 90. zasiała jarmuż, czy też topinambur. Jako małe dziecko dostałam pod choinkę oliwki, bo mama chciała, abyśmy popróbowały nowych, wówczas nieoczywistych smaków. Gdzieś kiełkował mi pomysł w głowie, aby podzielić się jej pasją z innymi ludźmi. W 2005 roku ruszyły dofinansowania unijne dla nowych firm, skorzystaliśmy, i tak krok po kroczku pojawiliśmy się na rynku mrągowskim.

Fot. archiwum prywatne


— Wiem, że jesteście firmą rodzinną? Rodzina angażuje się w lepienie pierogów?

— Takie były początki. Wszyscy byli zaangażowani w jej tworzenie, teraz już nabieramy ogłady (śmiech). Teraz zespół, który tworzy tę firmę — 12 fantastycznych dziewczyn — jest dla nas jak rodzina. Bardzo nam zależy, aby nie tylko dla nas ten produkt był pasją, ale też dla pracowników.

— Czy taka praca może być również pasją?

— Oczywiście! Czy wie pan, jaką przyjemność sprawia fakt, że przychodzą do nas klienci i mówią, że dzięki naszym wyrobom wrócili do smaków dzieciństwa?

— Pani ulubiona potrawa to?

— Wszelkiego rodzaju kluchy (śmiech).

— Można je znaleźć w waszym menu?

— Tak, chciałabym jednak poszerzyć nasze menu o większą ilość wyrobów wegetariańskich.

— Czy znane osoby były pani gośćmi?

— Nasze pierogi jedli reżyser Jerzy Hoffman; Elżbieta Dzikowska; prezydent Wrocławia; ambasador Polski we Francji.

Wojciech Caruk