Jedno koło warte tyle, co cztery kółka

2021-10-14 18:31:50(ost. akt: 2021-10-14 16:06:06)
Kamil Pawłowski przejechał na swoim  monocyklu już 950 kilometrów

Kamil Pawłowski przejechał na swoim monocyklu już 950 kilometrów

Autor zdjęcia: Andrzej Mielnicki

Do hulajnóg elektrycznych już przywykliśmy, ale monocykl elektryczny budzi jeszcze ogromne zainteresowanie. Nic dziwnego, że na widok jadącego na kole przechodnie zatrzymują, nie bardzo pojmując, jak na czymś takim w ogóle można jechać.
Są coraz popularniejsze, ale wciąż budzą sensację, bo kto widział, żeby jeździć po chodniku na jednym kole. Mają różne nazwy, bo żyrocykl, elektryczny jednokołowiec, elektryczne kółko, ale zawsze chodzi tu o monocykl elektryczny.

Mieści się pod biurkiem


Kamil Pawłowski z Olsztyna jest inżynierem konstruktorem. Pracuje w Michelin. Od ponad dwóch lat jeździ na monocyklu. O ile pogoda pozwala, do pracy dojeżdża na monocyklu elektrycznym, czyli jednokołowym pojeździe elektrycznym. Zrobił na nim już 950 kilometrów i nie może nachwalić swojej maszyny, choć to nie auto i na głowę czasem pada.

— Raz, że szybko można się przemieścić, a dwa, że nie ma żadnych korków i kłopotów z parkowaniem, bo mój pojazd mieści się w plecaku, pod biurkiem — mówi Kamil, który poszedł w ślady brata, który pierwszy zaczął jeździć monocyklem.

Koledzy inżyniera żartują, że to UFO, podobnie reagują dzieciaki na ulicy na jego widok, ale monocykl to dzieło ludzi. Został wymyślony po to, żeby przemieszczać się po mieście na krótkich trasach. I to naprawdę szybko.

— Mój może jechać z prędkością maksymalnie 35 kilometrów na godzinę, szybciej nie da rady, bo ma zamontowane ograniczniki, tak jak niektóre auta — wyjaśnia Kamil. — Jednak nawet te 35 kilometrów to jest dużo, zważywszy, że jeżdżę po chodniku, po ścieżkach rowerowych. Są przechodnie, są rowerzyści i trzeba uważać, żeby nic złego się nie wydarzyło. Dlatego jeżdżę dużo wolniej niż pozwala na to monocykl.

Monocykl nie ma kierownicy, nie ma joysticka, który umożliwiałby kierowanie maszyną. Jak więc nim się steruje? Otóż poprzez balans ciała i odpowiednie przenoszenie nacisku stóp kierującego na podnóżki przy kole. Po bokach monocykla zainstalowane są składane pedały, na których stoi kierujący.

— Jeżeli chcę jechać do przodu pochylam się do przodu, a jak zatrzymać, to odchylam się do tyłu — tłumaczy Kamil Pawłowski.
W tym kierującemu, w utrzymaniu przez niego równowagi pomaga zamontowany w pojeździe żyroskop elektroniczny. Jednak nic już nie wspomaga kierowcy, gdy chodzi o utrzymanie równowagi na boki. Dlatego problem z monocyklem jest tylko jeden, że ma jedno kółko. Jazda na nim wymaga sporej sprawności fizycznej.
— Nie da się tak od razu wsiąść i już jeździć, trzeba trochę nauki, a praktyka czyni mistrza, choć czasem jest to dość bolesna nauka — przestrzega Kamil, który jeździ w kasku i ma ochraniacze na rękach i kolanach. Raz się przewrócił i tak dotkliwie się potłukł, że teraz woli dmuchać na zimne. — Bo jak się przewracasz, to lecisz jak długi, tu nie ma się czego chwycić. Jednak jak już człowiek opanuje technikę jazdy, to później naprawdę trzeba chcieć, żeby się przewrócić.

Taniej raczej się nie da


Zasięg monocyklu Kamila to 70 kilometrów. Koszt naładowania akumulatora to — jak mówi — groszowa sprawa i taniej raczej nie da już poruszać, chyba że na piechotę.

Patrząc na rosnące ceny paliw, monocykl wydaje się idealnym rozwiązaniem. Ale nie jest to tania rzecz. Często monocykl kosztuje więcej niż przysłowiowe cztery kołka. Dziś średnia wartość rejestrowanych samochodów, np. w powiecie olsztyńskim, to 3-4 tys. zł. Maszyna Kamila kosztowała ponad 6 tys. zł, choć są tańsze, są też droższe. Ale też z mocniejszym silnikami, które pozwalają pokonać dłuższy dystans i są dużo szybsze, choć jakoś trudno uwierzyć w to, że znajdą się śmiałkowie, którzy odważą się jechać monocyklem nawet 70 kilometrów na godzinę. Tym bardziej że coraz więcej osób jeździ też nimi po lasach, polnych drogach, wykorzystując je w celach rekreacyjnych.

Dziś nad Wisłą monocykl to jeszcze bardziej gadżet niż środek osobistego transportu, choć stają się coraz bardziej popularne. Jednak to gadżet na pewno nie dla dzieci, bo — jak podkreśla Kamil — trzeba uważać, mieć te świadomość, że nagle ktoś może nam stanąć na drodze, że możemy komuś, ale też sobie zrobić krzywdę.

Dlatego też monocyklami nie wszędzie można jeździć. Kierujący monocyklem jest obowiązany poruszać się z prędkością nie większą niż 20 km/h i korzystać z drogi dla rowerów. Gdy nie ma drogi dla rowerów może korzystać z chodnika lub drogi dla pieszych. Jednak jeżeli z nich korzysta musi jechać z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego, zachować ostrożność, ustępować pierwszeństwa pieszemu oraz nie utrudniać jego ruchu. Kierowanie elektrycznym monocyklem przez osobę niepełnoletnią wymaga posiadania karty rowerowej, a dzieci w wieku do lat 10 mogą kierować elektrycznym monocyklem wyłącznie w strefie zamieszkania i pod opieką osoby dorosłej.

Andrzej Mielnicki
a.mielnicki@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. katek #3077858 15 paź 2021 07:28

    niby fajne, nie zaprzeczam, ale znów człowiek tylko stoi i się nie rusza, a otyłych nie brakuje

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. basilo #3077855 15 paź 2021 07:24

    A do prędkości którego pieszego mam się odnieść ? Babci w berecie czy biegnącego 3:00 min/km ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. basilo #3077857 15 paź 2021 07:24

    A do prędkości którego pieszego mam się odnieść ? Babci w berecie czy biegnącego 3:00 min/km ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz