Straszy mężczyzna spod Ełku trzymał kota na sznurku za karę. Bo udusił gołębia

2021-10-11 18:15:34(ost. akt: 2021-10-11 16:26:03)

Autor zdjęcia: Marta Konopko/FB

Starszy pan spod Ełku trzyma w piwnicy na uwięzi młodego kotka. Zwierzak jest maksymalnie krótko uwiązany do ściany za tylną łapkę, która jest wygięta w nienaturalny sposób. Jest wychudzony i przeraźliwie miauczy — poinformowała nas czytelniczka.
Przed chwilą otrzymałam informacje od znajomych, którzy oglądali nieruchomość na sprzedaż w Sulimach koło Drygał. Właściciel tego domu od kilku tygodni przetrzymuje w piwnicy czy chlewku kota przywiązanego za tylną łapkę na bardzo krótkim sznurku. Niestety nikt nigdzie tego nie zgłosił. Może ktoś z was jest z tej miejscowości i pomoże. Może ma ktoś jakiś pomysł — post o takiej treści pojawił się 7 października na profilu fejsbukowym Anny Borawskiej-Supruniuk.

Autorka dołączyła do niego kiepskiej jakości fotografię, na której widać małego kota w murowanym pomieszczeniu piwnicznym. Zwierzak ma dziwnie wykręconą łapkę. Niektórzy z komentujących post myśleli początkowo, że to ogon lub łańcuszek. Nam z kolei opowiedziała nieco więcej o okolicznościach całej sprawy.

Skontaktowała się ze mną znajoma, która wraz z mężem szukała pod Ełkiem starej nieruchomości do kupienia. Coś znaleźli i byli tam na miejscu razem z przedstawicielem biura nieruchomości. Widzieli nieruchomość i tego kota. Ale wówczas nie zareagowali, bo: „A to starszy pan, to pewnie wypuści, nic nie będzie”. Po dwóch tygodniach zajechali jeszcze raz obejrzeć nieruchomość. Patrzą, a tam ten sam kot nadal jest przywiązany za tylną łapę na krótkim sznurku. Nie miał możliwości usiąść, nie miał jedzenia, nie miał picia. On nie miał nic i przeraźliwie miauczał — opisuje Anna Borawska-Supruniuk.

Potencjalni nabywcy nieruchomości zapytali starszego mężczyznę, dlaczego zwierzę tak cierpi. I za co.

Powiedział im, że ten kot jest przywiązany od kilku tygodni za karę, bo mu udusił gołębia. Oni (zainteresowani kupnem nieruchomości — red.) nic więcej nie mówili, wyszli na podwórko, ale tam żadnych gołębi nie było — relacjonuje Anna Borawska-Supruniuk.

Fot. Anna Borawska-Supruniuk/FB

Post zagotował znajomych pani Anny, którzy momentalnie zadeklarowali pomoc w ratowaniu kota.

Została poinformowana tamtejsza policja i z inspektoratem weterynarii mają tam zajechać — poinformowała już następnego dnia Anna Borawska-Supruniuk.

Gdy przybyliśmy na miejsce, kotek już nie był uwiązany, chodził po podwórku, leżał sobie w piasku i wygrzewał się na słonku. Jego właścicielami byli starsi ludzie i dlatego może nie dawali sobie rady z tym kotkiem. Tam nie było jakiegoś specjalnego znęcania się — mówi Monika Michalska z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Piszu.

Delegacji w osobach pani inspektor oraz dzielnicowego z Pisza udało się skłonić właścicieli do oddania zwierzaka, dzięki czemu zwierzak uniknął ewentualnej wizyty w schronisku. Podpisano odpowiednie dokumenty. Mieszkająca w pobliżu i zaangażowana w sprawę Emilia Bogdanowicz zajęła się odpowiednio kotem i dowiozła go do Nowej Wsi Ełckiej, gdzie przejęła go już Anna Borawska-Supruniuk i pojechała z nim do Grajewa. Dlaczego tam?

Sprawą przywiązanego za łapkę kota, oprócz piskiej policji i Powiatowego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w Piszu, zajęła się również mieszkająca tam Marta Konopko. Od lat walczy o zwierzaki, ratuje je i leczy. Tutaj też nie mogła pozostać obojętna.

— Kot, który był uwiązany w piwnicy, okazał się KOCIM DZIECKIEM. Właśnie jedzie do naszej lecznicy, z przesiadką w Nowej Wsi Ełckiej. Emilia (Bogdanowicz — red.) — jesteś wielka. Ania

Twój post uratował mu życie. Ale cieszę się, że biedak będzie już bezpieczny... — czytamy na jej FB w poście z 8 października.

Kilka godzin później dowiedzieliśmy się, że kot czuje się już lepiej, o czym „poinformował osobiście”. Chodziło o wybór imienia dla wyratowanego zwierzaka.

Dzień dobry. To o mnie była ta afera wczoraj, bo byłem przywiązany za tylną łapkę do ściany w piwnicy. Dziś zostałem uratowany i już jestem bezpieczny. Mam 7-8 miesięcy, choć wyglądam na mniej. Mam wszoły, koci katar. Na szczęście wszystkie testy wyszły negatywne. Świerzbu też na szczęście nie mam. Rzucam się na jedzenie jak oszalały, ale nic dziwnego, bo jestem chudy, jak nie wiem co. W każdym razie potrzebuję nazbierać do swojej skarbonki. Licytację zaczynamy od 50 zł, zakończymy jutro, o godzinie 20. To jak?

Ludzie momentalnie rzucili się „licytować” imię dla wybawionego z opresji kotka. Bardzo szybko dzięki głosom i wpłatom internautów został Tytusem.Anna Borawska-Supruniuk, która poinformowała nas o całej sprawie, po jej szczęśliwym nie omieszkała podziękować tym, którzy jej pomogli.

Nie dziękujcie mnie, tu pomogło sporo osób. Teraz potrzebna kasa (na leczenie zwierzaka —red.) i prawdziwy dom bez przywiązywania i bez głodzenia.

Maciej Chrościelewski
m.chroscielewski@gazetaolsztynska.pl