Polski indyk na angielskim stole? Rolnicy z Warmii i Mazur: "Gdyby to było takie proste"

2021-10-06 08:25:35(ost. akt: 2021-10-05 16:05:33)
Produkcja indyka jest nieopłacalna, bo ich hodowla trwa znacznie dłużej niż na przykład kurcząt

Produkcja indyka jest nieopłacalna, bo ich hodowla trwa znacznie dłużej niż na przykład kurcząt

Autor zdjęcia: pixabay.com

Liczba indyków hodowanych na Wyspach Brytyjskich spadła o 20 procent. To jeden ze skutków brexitu. Skąd wziąć mięso? Może z Polski? Rozmowy w tej sprawie prowadzi Ministerstwo Rolnictwa. Zapytaliśmy rolników z Warmii i Mazur, czy widzą w tym ratunek.
Na brytyjskich farmach z powodu brexitu brakuje rąk do pracy, więc liczba hodowanych tam indyków spadła aż o milion sztuk, czyli o 20 procent. A tymczasem Brytyjczycy nie wyobrażają sobie Bożego Narodzenia bez pieczonego indyka. Skąd więc wziąć to mięso? Może z Polski i Francji. Te deklaracje Richarda Griffiths, dyrektora generalnego British Poultry Council, cytuje brytyjski dziennik „Financial Times”.

— Gdybyż to było takie proste — komentuje dla „Gazety Olsztyńskiej” Beata Mazurkiewicz-Ignaczak, prezes Stowarzyszenia Rolników Indywidualnych Warmii i Mazur, która od 10 lat hoduje indyki w Nowym Mieście Lubawskim. Uważa, że temat jest bardzo złożony. – Jako hodowca nie ingeruję w to, co ubojnia, do której sprzedam mięso, z nim potem zrobi i gdzie je sprzeda.

— Na dziś sytuacja jest trudna, jeśli chodzi o produkcję drobiu. Jednak rynek jest tak nieprzewidywalny, że nie wiem, czy rynek zbytu w Wielkiej Brytanii w ogóle by nam pomógł – mówi Daniel Maguda, hodowca indyków w Woli Kamieńskiej i Szałkowie (gmina Iława). – Zarabiają spekulanci, pośrednicy, sklepy. A producent — nie. Wręcz odwrotnie, bo my dokładamy do hodowli – dodaje.

Produkcja indyka jest nieopłacalna, bo ich hodowla trwa znacznie dłużej niż na przykład kurcząt.

— Wszyscy hodowcy redukują wstawienia (kolejne cykle hodowlane — red.) – mówi Wiesław Kozicki z Kałdun w gminie Iława, wieloletni producent żywca indyczego. — Cena jest tak nieopłacalna, że nie pokrywa się nawet kosztów produkcji. Wstawienia hodowlane spadły o 40-50 procent – dodaje. Mięso na rynku jeszcze jest dostępne, bo ubojnie utrzymują niskie ceny. – Ale już niedługo, bo ludzi nie stać na kolejne wstawienia – mówi producent. – Za kilogram indyczki w skupie dostajemy 4,80 zł, a koszt to 5,50 zł. Ile można dokładać? – zastanawia się głośno pan Wiesław. Mówi, że tylko w maju i czerwcu produkcja była opłacalna. – Jeśli ruszy zbyt na Wielką Brytanię, czy gdzie indziej, to u nas cena też powinna wzrosnąć – ma nadzieję nasz rozmówca. Bez eksportu na rynku lokalnym mamy bowiem nadprodukcję mięsa. Ale też rolnicy nie liczą, że wyeksportujemy miliony sztuk mięsa indyczego. – Indyków nie będzie. We wrześniu w całej Polsce wstawiliśmy około 2,5 miliona sztuk – mówi hodowca z Kałdun. I to mięso będzie gotowe na święta Bożego Narodzenia. Co potem – trudno dziś wyrokować.

Beata Mazurkiewicz-Ignaczak dodaje, że zaledwie od ubiegłego tygodnia Polska jest krajem wolnym od ptasiej grypy.

— Mamy kontakt z Krajową Radą Drobiarstwa, która faktycznie próbuje negocjować z Wielką Brytanią. Brytyjczycy są skłonni przystać na kupno naszego mięsa, ale za podjęciem tej decyzji stoi wiele czynników, na które hodowca w ogóle nie ma wpływu — podkreśla prezes Mazurkiewicz-Ignaczak. – Jedyną siłę sprawczą ma Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, więc pozostaje pytanie, w jaki sposób tam podejdą do tej sprawy. Zakładając nawet, że ministerstwo jest przychylne, zadajemy sobie pytanie, jak to wpłynie na cenę żywca indyczego u nas, u producentów. W tej chwili dokładam po 100-150 tysięcy zł, by zbilansować cykl produkcyjny. Nikt nie jest w stanie tego powiedzieć, czy sprzedaż mięsa do Wielkiej Brytanii wpłynęłaby na to, że zarobimy więcej, bo w tej chwili nic nie zarabiamy – dodaje pani prezes. – Proste jest natomiast to, że jeśli mamy nadwyżkę wyprodukowanego mięsa, a Anglia go potrzebuje, to wystarczyłyby zasady wolnego rynku — tłumaczy. — Kluczowe byłoby, żeby wszyscy mogli zarobić, również rolnicy. A wygląda to tak, że sprzedaję w poniedziałek, a w czwartek się dowiaduję, za ile.

Właściciele niektórych ferm, z którymi się kontaktowaliśmy, już nie hodują indyków. Ten komfort w obecnej sytuacji, gdy hodowla jest nieopłacalna, mają jednak tylko ci, którzy nie są obciążeni różnego rodzaju zobowiązaniami, w tym kredytami.

Edyta Kocyła-Pawłowska


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ols #3076956 6 paź 2021 09:46

    Dokładają do interesu? Tylko po to żeby wywalić 100-150 tys zł? Dobre sobie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz