Będą nas leczyć felczerzy?

2021-10-09 19:06:33(ost. akt: 2021-10-08 13:55:11)
Lekarz po szkole zawodowej to dobry pomysł?

Lekarz po szkole zawodowej to dobry pomysł?

Autor zdjęcia: Pixabay

Polska od wielu lat boryka się z brakami kadrowymi w szpitalach. Resort zdrowia jako antidotum na ten problem zaproponował kształcenie lekarzy w zawodówkach. Medycy są tym pomysłem oburzeni, a minister Czarnek uspokaja. Projekt jest w Sejmie.
Nie milkną echa słów ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, wypowiedzianych podczas Zgromadzenia Konferencji Rektorów Publicznych Szkół Zawodowych w Sanoku (21 września br). Niedzielski powiedział wtedy o możliwości kształcenia lekarzy w szkołach zawodowych. Słowa te wywołały ogromne wzburzenie w środowisku medycznym.

Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie zażądało natychmiastowego wycofania się z zapowiadanych rozwiązań i wydało w tej sprawie oświadczenie.

— Jest to zjawiskiem kuriozalnym, że minister zdrowia w wywiadzie prasowym informuje o tym, że projekt ustawy w tak fundamentalnej dla systemu ochrony zdrowia sprawie +już w zasadzie jest przygotowany+, podczas gdy nikt nie konsultował go z instytucją powołaną do przyznawana uprawnień zawodowych lekarzom, czyli z samorządem lekarskim — czytamy w komunikacie, pod którym podpisali wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie dr n. med. Krzysztof Madej i sekretarz Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie lek. Marta Moczydłowska.

Autorzy pisma poprosili, aby w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na jakość kształcenia, która wymaga odpowiedniego zaplecza naukowego i klinicznego. — Biorąc pod uwagę znaczny niedobór lekarzy specjalistów, wysoką średnią wieku wśród nauczycieli akademickich oraz 6-letni program studiów medycznych, należy uznać za mało realne osiągnięcie adekwatnego poziomu nauczania na nowopowstałych kierunkach wyższych szkół zawodowych - czytamy w oświadczeniu. I dalej: — Jednocześnie, wobec narastających, także wśród pracowników medycznych, ruchów promujących medycynę alternatywną (negującą np. szczepienia, leczenie onkologiczne, czy konwencjonalne badania dodatkowe), konieczna jest konsolidacja obszaru medycyny akademickiej wokół medycyny opartej na dowodach i ostrożne rozszerzanie zaplecza dydaktycznego dla nauczania zawodu lekarza, w szczególności powstającego w oderwaniu od uczelni medycznych.

Kryzys w opiece zdrowotnej się pogłębia. Według raportu OECD "Health at a Glance 2020" na tysiąc mieszkańców mamy w Polsce zaledwie 2,4 lekarza, podczas gdy średnia UE to 3,4. Daje to nam niechlubne ostatnie miejsce względem dostępności lekarzy w całej Unii Europejskiej. Co jest powodem tak dramatycznych braków kadrowych? — Jednym z nich jest to, że nowych kadr lekarskich w ostatnim czasie nie było wystarczająco, aby zrównoważyć starzejące się środowisko lekarskie — odpowiada dr Piotr Siwik, wiceprezes Warmińsko- Mazurskiej Izby Lekarskiej oraz przewodniczący komisji kształcenia WMiL. — Po drugie, była spora grupa młodych lekarzy, która po wykształceniu bądź jeszcze w trakcie, wyjechała za granicę. Kolejny powód, to zmieniające się wymogi w ochronie zdrowia, standardach pracy, poświęcaniu czasu, formach zatrudnienia. Na pewno tego typu problemów jest więcej w odniesieniu do określonych regionów. Poziom zapotrzebowania na medyków jest różny w zależności od tego, czy są w danym regionie uczelnie medyczne, czy są duże miasta itd.

Według wyliczeń OECD, do połowy 2020 roku w Polsce wykształciło się 23 tys. medyków, którzy zdecydowali się na emigrację.

Fot. Pixabay

Zdaniem rządu, kształcenie w szkołach zawodowych może uzdrowić tę sytuację. Natomiast medycy ostrzegają, że tego typu kształcenie sprawi, że zamiast dobrze wykwalifikowanych lekarzy, będą nas leczyć felczerzy. Kim byli? To osoby, które nie ukończyły wyższych studiów medycznych, lecz zdobyły odpowiednie kwalifikacje na poziomie średnim. W powojennej Polsce brakowało rąk do pracy w wielu zawodach, również w tych związanych z medycyną.. Felczerzy kwalifikacje zdobywali w liceach felczerskich. Później, po maturze, dwa lata uczyli się jeszcze w szkołach felczerskich. Ostatni nabór do tych szkół przeprowadzono w roku 1956.

— Jest jasne stanowisko samorządu lekarskiego, które już zostało wyrażone. Stoi ono na stanowisku, że rzeczywiście rozwiązaniem problemu nie jest obniżenie standardu kształcenia, tylko wsparcie tworzenia silnych ośrodków, a potem także zapewnienie pracy w określonych warunkach tym, którzy kończą studia medyczne. Wydaje się, że oferta, którą mają ci młodzi ludzie, w ostatnich latach nie była na tyle wystarczająca, żeby wybierali nasze szpitale w Polsce jako swoje miejsca pracy. To temat bardziej organizacyjny niż wymagający wsparcia kształceniem w szkołach zawodowych. Nam zależy na tym, żeby standard był wysoki. Zawsze uczelnie stanowiły w środowiskach uniwersyteckich silną grupę, w której tworzyły się nowe kierunki rozwoju. Natomiast szkoły zawodowe tego nie zagwarantują. Jeśli mamy zaspokoić potrzeby wysokiego poziomu, jakości kształcenia, to potrzeba dobrze wykształconej kadry i odpowiedniego zaplecza — mówi w rozmowie z Gazetą dr Piotr Siwik.

Nie tylko obawy o jakość i standard leczenia niepokoi medyków. Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, prof. Andrzeja Matyi oburza też to, że rząd próbuje przeforsować swój pomysł bez konsultacji z samorządem lekarskim. Jego zdaniem to stanowi m.in. naruszenie przepisów art. 5 pkt 5 i 16 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich. Oczekuje wycofania z treści projektu ustawy o zmianie ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce oraz niektórych innych ustaw przepisów dotyczących kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów w szkołach zawodowych wprowadzonych ukradkiem z naruszeniem podstawowych zasad prawodawstwa.

Z kolei szef resortu edukacji uspokaja i zapewnia, że to tylko " zmiana jednego przepisu". — To jest tylko kwestia jednego wymogu formalnego, dotyczącego, najogólniej rzecz ujmując, posiadania prawa do doktoryzowania na jednym z kierunków medycznych, żeby prowadzić kierunek lekarski. Ale to w żaden sposób nie zwalnia kogokolwiek, kto chciałby prowadzić kierunki lekarskie, z zachowania standardów kształcenia lekarskiego na najwyższym poziomie. — podkreślał Przemysław Czarnek podczas inauguracji roku akademickiego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. I liczy na ścisłą współpracę MEN z resortem zdrowia.

Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. pruskababa #3077297 10 paź 2021 15:51

    No żesz.... Pomysł jest dobry, bo skoro ma dojść do depopulacji, to każda metoda jest dobra. A kursu dla 'bab szeptuch" nie będzie?

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Ja. #3077294 10 paź 2021 11:19

    Strach chorować bo to dopiero trzeba mieć zdrowie! A po tych "reformach" to chyba do szeptuchy będziemy chodzili...

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. AtoJa #3077288 10 paź 2021 09:34

    Nie mam nic przeciwko temu,wolę żeby leczył mnie empatyczny felczer niż lekarz ,który traktuje mnie jak zło konieczne, którego leczenie, poprzez teleporadę, polega tylko na przypisywaniu popularnych leków, które nie zaszkodzą ,ale i mało co pomogą. Zwłaszcza tzw lekarze rodzinni mogą być felczerami , bo poza diagnozowaniem przeziębienia niczego nie poważnego nie diagnozują, Jak coś się dzieje poważnego to powinni kierować do specjalistów

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)