Boimy się pokochać same siebie

2021-10-03 20:04:14(ost. akt: 2021-10-01 19:13:17)

Autor zdjęcia: Unsplash

Literatura erotyczna jest hitem sprzedażowym ostatnich miesięcy. TOP 100 książek Empiku to właśnie erotyki. O miłości, byciu mamą, poczuciu szczęścia i pisaniu powieści romantycznej opowiada Angela Santini, Polka mieszkająca w Londynie, autorka książki "Obsesje".
— Ma pani swoją definicję miłości? Kiedy można mówić o tej prawdziwej?
— Kiedy obie strony czują się przy sobie swobodnie, nie muszą udawać kogoś, kim nie są i czują się wolne. To ostatnie jest dla mnie szalenie istotne. Jeśli możemy się realizować i jesteśmy dla siebie największym wsparciem bez zazdrości, to jest dla mnie prawdziwa, szczera miłość. Niestety nigdy nie miałam takiego szczęścia, żeby mieć to wszystko od jednej osoby.

— Główna bohaterka pani książki z kolei poszukuje, co dla niej oznacza „kochać siebie”. Można powiedzieć, że o ile mężczyznom nie sprawia to z zasady problemu, to kobiety częściej się nad tym zastanawiają?
— By w pełni odpowiedzieć na to pytanie, przydałby się osobny artykuł. To tak ważny i długi temat, że nie wiem, czy uda mi się go streścić, ale spróbuję. Mężczyznom z zasady sprawia problem, gdy kobieta kocha siebie – nie wszystkim, ale nie spotkałam jeszcze takiego delikwenta, który by mnie zaskoczył i udźwignął taką kobietę. Natomiast my, kobiety, boimy się tej miłości własnej, głównie dlatego, że jej nie rozumiemy. Jesteśmy przygotowywane, żeby dbać o ognisko domowe i jako obserwatorki związków naszych rodziców kodujemy pewne zachowania. Jednak wciąż w głębi serca wierzymy w archetyp miłości romantycznej. Szukamy partnera, który nas pokocha, kogoś, kto pokocha nasze wady, a potem z wdzięczności oddajemy im całą naszą miłość, zamiast najpierw zafundować ją sobie. Nikt, nigdy nie powinien być wyznacznikiem tego, kim jesteśmy. Miłość własna to ogromny instrument, który należy odnaleźć, nastroić i zacząć na nim grać, aż usłyszy nas cały świat.

— Pani jest szczęśliwą żoną, matką, a teraz pisarką. I w dodatku wydała pani książkę, mieszkając w Londynie. To wymagało determinacji?
— Oczywiście! Wymagało również wagonu chusteczek, zarwanych nocy i wiary w siebie. Dodam, że szczęśliwa w pełni stałam się w momencie, kiedy wydałam książkę. Od zawsze brakowało mi tego jednego kawałka, jednak bałam się do tego przyznać. Jestem mamą, mam zdrowe dzieci i powinnam się z tego cieszyć. Oczywiście, że to jest i było dla mnie najważniejsze, ale w pewnym momencie przypomniałam sobie również, że jestem kobietą. Więc proszę, nie zapominajmy o tym i nie bójmy się marzyć, a potem spełniać te marzenia.

— Podziwiam, bo jest pani mamą trójki dzieci. Kiedy pani pisała?
— Pisałam, kiedy moja, wówczas dwuletnia córeczka spała i miała taki okres, że musiałam spać z nią. Żeby jej nie budzić pisałam na telefonie, a potem w ciągu dnia przepisywałam treść do laptopa. Pisałam jak opętana. Gotując, sprzątając, usypiając. W każdej wolnej i wypełnionej chwili musiałam zanotować, to co przyszło mi do głowy. Mój dom zaczął przypominać szałas, a przygotowanie obiadów boleśnie skracałam do najwyżej godziny albo pół. Myślę, że to była moja mała obsesja.

— To musiała być obsesja, bo przyznała pani, że nie lubi oglądać romansów, ale przygotowując się do książki, w ubiegłym roku, przeczytała pani ich 37. Co więc zachęciło panią akurat do tego gatunku?
— Moja wrażliwa dusza. Od dziecka piszę i przelewam wszystkie uczucia na papier. No i uwielbiam, kocham, ubóstwiam Colleen Hoover. Czytając każdą jej powieść myślałam o tym, że mogłabym się z nią zmierzyć. Uwielbiam wyzwania! Nawet, jeśli coś mi nie wychodzi, to nigdy się tego nie wstydzę. Wstydem jest siedzieć i patrzeć, jak inni spełniają nasze marzenia. A ja daję z siebie zawsze dwieście procent. Zanim zaczęłam pisać, codziennie czytałam, robiłam notatki albo pisałam powieść po swojemu, żeby sprawdzić, czy mogłaby być lepsza. Nie będę mówić, czy była, bo będę mało skromna.

— Czy powodzenie „Obsesji” dodało pani skrzydeł? Już wkrótce druga część, a właśnie wyszła anglojęzyczna książka „I didn’t”. Nie boi się pani wyzwań.
— Tak! Przyznam nieskromnie, że największych skrzydeł dodała mi moja agentka Marta oraz moje wydawnictwo. Dostałam tyle pięknych, ciepłych i motywujących słów, że moja pewność siebie nie tylko narodziła się na nowo, ale ledwo mieści się w moim ciele. To wzruszające, kiedy zupełnie obcy tobie ludzie traktują cię z szacunkiem, uznaniem i nie pozwalają ci się poddać. Często zmuszam moją agentkę, żeby powtarzała mi przez telefon, jaka jestem wspaniała, a ona to robi. Wiem, jestem okropna (śmiech).

— Pisze pani w dwóch językach - polskim i angielskim. Kiedy doczekamy się odsłony „Obsesji” w innych krajach?
— Bardzo bym tego chciała, bo wiele moich angielskich koleżanek czeka na ten dzień. Jednak nie zależy to ode mnie. W zasadzie wszystko zależy od czytelników. Jeśli niosą historię, to autor płynie razem z nią. Mam wspaniałe czytelniczki i każdego dnia ich przybywa, więc wiem, że to kwestia czasu. Jednak najpierw muszę je udobruchać drugą częścią "Obsesji", bo powoli się na mnie obrażają.

— Wiem, że inspiracją do postaci głównej bohaterki była Ariana Grande. A co panią inspiruje każdego dnia?
— Ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie. Nie ma większej inspiracji niż ludzie i ich historie. Ariana Grande była tylko inspiracją wizualną, ale jej cała osobowość jest zbiorem kobiet, które znam. Myślę, że główna bohaterka ma też moje cechy charakteru. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że ja też byłam młoda, miałam pięcioletnią córkę i nie ufałam mężczyznom.

— To dziś się zmieniło. Napisała pani książkę, jest pani mamą trójki dzieci, pisarką. Wróci pani do Polski? A może choć na spotkania autorskie?
— Na mojej "Liście Marzeń" jest powrót do Polski, na stałe. Zmęczyło mnie życie emigranta. Chcę wrócić do tego, co zostawiłam i spotykać się z ludźmi, których kocham. Niestety moje dzieci są mocno przesiąknięte Anglią. Gdybym mogła cofnąć się w czasie, do dnia 22 grudnia 2012 roku, szepnęłabym sobie do ucha, że to nie jest dobry pomysł i powinnam wyskoczyć z tego samolotu. Jeśli chodzi o spotkania autorskie, to jak najbardziej czekam na ten dzień, kiedy w końcu będzie to możliwe. Chcę uściskać wszystkie moje czytelniczki osobiście i podziękować im za to, że są ze mną każdego dnia. I muszę to powiedzieć: dziewczyny, kocham was wszystkie.


 Angela Santini, Polka mieszkająca w Londynie, autorka książki
Fot. mat. prasowe
Angela Santini, Polka mieszkająca w Londynie, autorka książki "Obsesje".
Angela Santini - młoda polska autorka, od ponad ośmiu lat mieszkająca w Londynie. Zadebiutowała powieścią "Obsesje". Wręcz dostała od tego obsesji. Mama trójki dzieci. Właśnie ukazała się jej anglojęzyczna powieść "I didn't".


Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
k.jankow@naszolsztyniak.pl