Profesor Wojciech Maksymowicz: Ochrona zdrowia nie jest gotowa na czwartą falę

2021-09-28 08:43:11(ost. akt: 2021-09-27 15:53:38)
Profesor Wojciech Maksymowicz

Profesor Wojciech Maksymowicz

Autor zdjęcia: archiwum

— Nie można wciąż słuchać tych samych antyszczepionkowych teorii i quasi-ekspertów przeciwnych szczepieniom, którzy wbrew wielu dokonanym w międzyczasie odkryciom wciąż powtarzają te same wątpliwości — mówi prof. Wojciech Maksymowicz.
— Czy, jako lekarz, obawia się pan profesor czwartej fali epidemii koronawirusa i choroby covid-19?
— Tak. Może tym razem wirus nie uderzy aż z taką intensywnością, ale ci, w których uderzy, mogą chorować bardzo ciężko. I będą umierać — przede wszystkim ci niezaszczepieni. A my, lekarze, mamy niestety, ograniczone możliwości pomocy, zwłaszcza wobec tych najciężej chorych. Sam to jako lekarz oddziału covid w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie widziałem, sam to przeżyłem. Jeśli chcemy zrobić cokolwiek, by tego uniknąć — to zacznijmy od szczepienia siebie i swoich bliskich. Wprawdzie jest już dość późno, ale z pełnym przekonaniem wciąż apeluję o rozsądek. Tym bardziej, że te nowe szczepy są o wiele bardziej zaraźliwe i powodują jeszcze większe powikłania. Ludzie będą więc ciężej chorować i umierać. I tu przestrzegałbym także, że nie mówię wyłącznie o osobach starszych. Młodzi też chorują i będą chorować, zwłaszcza ci niezaszczepieni. A jeśli nawet taki młody pacjent nie przechoruje covida-19 bardzo ciężko, za kilka lat mogą odezwać się bardzo poważne powikłania pocovidowe.

— Czy ochrona zdrowia jest na tę falę gotowa?
— Nie bardzo. Z tego powodu kolejnej fali zachorowań też się boję. W ostatnich miesiącach, przyjmując pacjentów w poradni neurochirurgicznej, widzę, że coraz częściej zgłaszają się osoby, które nie były z powodu jakiegoś schorzenia zoperowane w odpowiednio wczesnym etapie choroby. Nie mówię tu oczywiście o operacjach ratujących życie, ale o takich usuwających u człowieka jakieś cierpienie. W czasie tzw. lockdownu nie było możliwości przeprowadzenia takiej operacji. I tego kolejnego paraliżu w służbie zdrowia się boję — czy damy radę z chorymi nie tylko na covid. Bo jeśli oddziały intensywnej terapii znów zajmą chorzy ze spowodowaną covidem niewydolnością oddechową — to dla niechorych na covid znów tych miejsc będzie brakować. A przecież innych pacjentów też trzeba na czas i należycie zabezpieczać przed różnymi operacjami. Wciąż brakuje nam do tego anestezjologów, którzy na co dzień znieczulają, ale w czasie pandemii to głównie oni walczą o życie pacjentów z niewydolnością oddechową, utrzymywaniem przy życiu, intubowaniem… Owszem, nigdzie na świecie nie ma jakichś rezerwowych anestezjologów — ale powód do zmartwienia jest. I dlatego ze względu na dobro chorych obawiam się, że znów może dojść do jakiegoś upośledzenia systemu. A do tego dochodzi kolejna moja obawa: w szpitalach, w czasie trzeciej fali bardzo narosło zadłużenie. Teraz te długi mogą wzrosnąć jeszcze bardziej. W czasie ubiegłorocznego ścisłego lockdownu nie można było wykonywać wielu procedur — wydane były oficjalne zakazy — ale za to nikt nie wspierał szpitali na zasadach tarczy antykryzysowej, podobnej do tej skierowanej do przedsiębiorców. Szpitale nie otrzymywały przecież bezzwrotnych pożyczek.

— Coś jednak uzyskały...
— Jedynie prawo nierozliczania się z limitu — okres rozliczenia przesunięto na koniec tego roku. I dziś, choć koniec roku jest coraz bliższy, wciąż nie ma odpowiedniej legislacji i nikt nie mówi szpitalom, jak będzie dalej. Próbujemy działać nieco samodzielnie, jako posłowie, ale ministerstwo zdrowia wciąż nie położyło na stole żadnego dokumentu rangi ustawy, która mogłaby być szybko procedowana. Stąd mój niepokój: ceny wszystkiego rosną — najbardziej przeraża mnie wzrost cen prądu, bo tu nie ma zmiłuj! Nikt stawek dla szpitali nie zmniejszył i nie ma takiego zamiaru. Szpitalom, które nie wykonały określonych procedur, nikt nie zapłaci. Trzeba też zapłacić ludziom, którzy zmieniali wykonywane zadania, bo w czasie lockdownu bardziej potrzebni byli na innych odcinkach, więc nie wykonywali zadań zgodnie ze swoim kontaktem. Nawet na przykładzie swojej kliniki widzę, że choć zawsze dawała szpitalowi raczej zyski — dziś nie zdążyła jeszcze nawet odbudować tego rytmu swobodnego działania. Czasem dochodzi nawet do konkurencji z innymi oddziałami o sale — to wszystko są problemy, które w służbie zdrowia są dziś na porządku dziennym. I wciąż czegoś brakuje. Oddziały covid owszem, były opłacane oddzielnie, ale w przypadku naszego szpitala to był raptem jeden oddział. W o wiele lepszej sytuacji są szpitale, które w całości przekształcono czasowo na covidowe — tzw. jednoimienne. Ich praca została opłacona w całości. Pamiętajmy, że chodzi i o pracę całego personelu, ale i o funkcjonowanie całego szpitala. To wszystko razem decyduje o kondycji poszczególnej jednostki. I o to też się martwię.

— A jak tłumaczyć wciąż sporą niechęć Polaków do szczepień? Czemu do ludzi przemawiają jakieś pseudonaukowe dowody na szkodliwość szczepionek — a nie przemawiają do nich liczby zakażeń i zgonów?
— Powody są złożone. Po pierwsze, problem tkwi w edukacji społeczeństwa — Polska na tle innych państw wypada dość słabo. Wszędzie jest dziś problem z antyszczepionkowcami, ale nie aż w takim stopniu, co u nas. Mamy przecież gminy, w których przeciw covid-19 zaszczepiło się raptem 20 proc. ludności! To w takim razie miejsca, gdzie każdy ogląda się na innych, a nikt nie czerpie wiedzy z fachowych źródeł. Bazują wyłącznie na mało profesjonalnych przekazach osób i instytucji, które z medycyną mają niewiele wspólnego, właściwie nic. Drugi powód jest natury socjologicznej — ludzie, zwłaszcza młodsi, buntują się przeciw szczepieniom, bo uważają, że są zdrowi, nic im nie dolega, w związku z czym nie odczuwają żadnego zagrożenia egzystencjonalnego. Ani chorób, ani śmierci się nie boją. Czują natomiast lęk przed upośledzeniem ich ciągłości pracy i zarobków. Na zasadzie mechanizmu obronnego wypierają więc ten problem: covida nie ma. A im głośniej krzyczą, tym bardziej rosną w siłę i ilość i przekonują się wzajemnie, że covid został wymyślony, a naprawdę nie istnieje. I tu już zaczyna działać ogromna podatność na każdego bardziej sceptycznego człowieka. A stąd już tylko krok do teorii, że cały ten covid to międzynarodowy spisek, który tylko my, antyszczepionkowcy, rozszyfrowaliśmy! Natomiast ci, którzy — tak jak ja — przekonują, że trzeba się szczepić — oskarżani są o otrzymywanie za takie „gadanie” pieniędzy od wielkich koncernów farmaceutycznych czy już sam nie wiem, skąd… Tak bym to interpretował. Jako takie chciejstwo, żeby nie było — ale co zrobić, kiedy covid jest.

Zauważmy też, że głosy antyszczepionkowe kompletnie milkły w okresie największego lockdownu oraz u szczytu poszczególnych fal. Pracowałem wtedy na oddziale covid i jakoś głosów przeciwnych szczepionkom nie słyszałem. Natomiast ujawniają się one, kiedy już jakby największe niebezpieczeństwo minęło. Dziś zewsząd słychać: nie ograniczajcie nam dostępu do kin, restauracji, nie zamykajcie znów zakładów pracy, szkół, uczelni! Ale z drugiej strony krzyczą też, że te szczepionki to głupota i w ogóle nie ma choroby. A przecież cały problem z covidem jest o wiele bardziej skomplikowany i nie dotyczy tylko szczepień. Czasem winię też takie ludowe przesądy, które często łączą się lub stanowią podstawę błędnie pojmowanej wiary. Iluż ludzi, w wielkim uniesieniu i zapamiętaniu wręcz myli zabobonność z wiarą i uważa, że Bóg nas uchroni przed tą zarazą, więc szczepionki są zbędne. Musiałby ktoś odważny wytłumaczyć takim „wierzącym”, że swoim postępowaniem właśnie sami naruszają boskie przykazania. Narażają siebie, ale narażają też innych ludzi — a to nie jest ani zgodne z wiarą chrześcijańską, ani godne jakiegokolwiek szacunku. I mówię to i jako lekarz, ale i jako katolik.

A trzeci problem wynika z polityki, która za wszelką cenę próbuje wygrywać nastroje społeczne i pozyskiwać wyborców, także wśród antyszczepionkowców. Podsyca się więc w tych gronach przeciwnych szczepieniom, często w bardzo cyniczny sposób, nastroje. Sami politycy często nie chcą też w kwestii szczepionek słuchać ekspertów — otaczają się wyłącznie osobami, które myślą dokładnie tak samo. Lekko puszczają więc do antyszczepionkowców oko i mówią: na nas możecie liczyć. A czasem mówią to wręcz otwarcie. Swego czasu przed Sejmem w dniu, w którym miała się odbyć debata o prawie pracodawcy do wymagania certyfikatu szczepienia lub negatywnego testu, odbyła się demonstracja środowisk antyszczepionkowych, zaproszonych — jak się okazało — przez jedno z ugrupowań, które też szczepieniom jawnie się sprzeciwia, a ten swój głos chciało wzmocnić głosami tych demonstrantów. I liczyć na skok w sondażach i w rankingach partii. Słabe to i na dłuższą miarę szkodliwe dla całego społeczeństwa.

Fot. archiwum prywatne

— Jak pan profesor zapatruje się na naukę dzieci w szkołach i powrót studentów na uczelnie?
— Widmo przejścia na naukę zdalną wisi już nad nami wszystkimi, także nad uczniami i studentami. Wiem, że nasz Uniwersytet Warmińsko-Mazurskich już podjął decyzję o trybie zdalnym. Owszem, na kierunku lekarskim, zwłaszcza w przypadku ćwiczeń, przy pełnych obostrzeniach i weryfikacji, czy wszyscy studenci są zaszczepieni — zajęcia praktyczne muszą odbywać się offline. A chodzi przecież nie tylko o bezpieczeństwo samych studentów, ale też o zdrowie osób starszych, z osłabioną odpornością. Musimy ich chronić! Ale wykłady, na których w zamkniętym pomieszczeniu gromadzi się większa liczba osób i które stanowić mogą środowisko do łatwego rozprzestrzeniania się wirusa — mogą być już prowadzone zdalnie. Szkoda, że nie ma już w Ministerstwie Nauki I Szkolnictwa Wyższego zespołu, który kiedyś prowadziłem, a który rekomendował premierowi i ministrowi zdrowia podejmowanie konkretnych kroków i wprowadzanie konkretnych obostrzeń. Dziś poszczególne uczelnie samodzielnie decydują o trybie nauki. Generalnie zachęcam, byśmy wszyscy zachowali mądrość. Wiadomo, że dzieci w szkołach dystansu nie zachowają — nie ma siły. Szczęśliwie dzieci same jeszcze nie chorują. Ale przy tym niskim poziomie zaszczepienia — zbyt niskim, by powstrzymać szerzenie się epidemii — dzieci przenoszą wirusa i na pewno ich powrót do szkoły na tempo zakażeń i zachorowań wpływa ujemnie. Obawiam się zatem, że i szkoły w bliskim czasie mogą przejść znów na tryb zdalny.

— Co robić, by nie stało się to masowe?
— Zachowujmy ostrożność, ograniczajmy kontakty, stosujmy maseczki. Tu znów — osoby, które proponują szczepienia dzieci i młodzieży, są przez antyszczepionkowców atakowane wyjątkowo mocno. A ja uważam, że jeśli agencja dopuszcza szczepionkę dla dzieci od 12. roku życia to — na Boga! — szczepmy je! Mało kto używa tego argumentu, ale zbliżamy się właśnie do liczby 6 miliardów dawek szczepionki przeciw covid-19 już podanych ludziom na całym świecie. Na taką skalę nie podano nigdy wcześniej żadnego preparatu. I nigdy tak dokładnie nie sprawdzono ryzyka, które może ewentualnie wystąpić po jego podaniu. To dla mnie koronny dowód, że ta szczepionka jest bezpieczna — gdyby były jakieś jej efekty uboczne, już dawno byśmy się tego dowiedzieli. Żadna szczepionka nigdy nie była tak bardzo zweryfikowana — to warto pamiętać. Poza tym widzę, że samo słowo „eksperyment” zdaje się budzić sprzeciw. Rozumiem skojarzenia starszego pokolenia z czasami II wojny światowej, ale przecież każda nowa substancja, którą bada się celem dopuszczenia — lub nie — do obrotu, musi przejść odpowiednie eksperymenty. A do tego wszystkiego można zaobserwować niepokojące zjawisko posługiwania się argumentami przeciw szczepionce sprzed roku, czy nawet półtora. Dziś nasza wiedza i na temat samego wirusa SarsCov2, i choroby covid-19 jest znacznie obszerniejsza. A antyszczepionkowcy uważają, że tamte argumenty mają wciąż tę samą moc. Ja sam pamiętam początki pandemii, kiedy wiele swoich działań i decyzji podejmowałem na zasadzie podobieństwa do innych wirusów, głównie grypy. Teraz, po półtora roku, moja wiedza jest znacznie większa. Nie można zatem wciąż słuchać tych samych teorii i quasi-ekspertów przeciwnych szczepieniom, wbrew wielu dokonanym w międzyczasie odkryciom wciąż powtarzającym te same wątpliwości.


— Czy w ogóle znów może dotknąć nas wszystkich lockdown? Czy wystarczą większe obostrzenia — jeśli tak chyba tylko dla niezaszczepionych? Bo dlaczego szczepionkowy też mają cierpieć?
— To prawda. Dziś już widać w krajach Europy Zachodniej, że właśnie tym tropem podejmowane są decyzje. Najdrastyczniej niezaszczepionych dotkną chyba obostrzenia we Włoszech, ale pamiętajmy, że na samym początku to właśnie Włochy z powodu pandemii najbardziej ucierpiały, to tam w lutym i marcu 2020 r. liczba zachorowań i zgonów była największa. To tam wirus najdobitniej pokazał, jak bardzo jest niebezpieczny, a liczba chorych przekraczała możliwości nawet dużych włoskich szpitali. Nic zatem dziwnego, że to oni dziś mówią, jak niezbędne w skutecznej walce z pandemią są dwie rzeczy: albo szczepienie i paszport covidowy, albo świeży, maksymalnie sprzed 48 godzin negatywny test w kierunku covid-19. Czy to aż takie drastyczne wymagania? Ja bym sobie bardzo życzył, by w przypadku szpitali, przychodni, ale też placówek gastronomii, hoteli, kin i we wszystkich innych miejscach, gdzie spotykają się ludzie — obowiązywał prawny wymóg dostępu tylko dla zaszczepionych lub z negatywnym testem nie starszym niż 48 godzin. To wprawdzie transmisji wirusa nie hamuje całkowicie, ale bardzo ją ogranicza. Chociaż tyle. Bo alternatywą jest ponowny lockdown. A przecież wiemy, jak bardzo źle on wpływa na sytuację ekonomiczną każdego zakładu pracy. Sami musimy dbać o sobie i innych. I sami musimy wzajemnie przekonywać się, że cała nadzieja w szczepieniach.

Magdalena Maria Bukowiecka


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ToR #3076787 4 paź 2021 19:50

    "Maxim" - przestań lobbować ! Mało ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. Insomnia #3076296 28 wrz 2021 11:12

    Ciekawe skąd macie tylu chorujących niezaszczepionych, kórzy powoduja tak dużą falę. Niby ich garstka a zachorowań tyle co w zeszłej fali.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz