Mężczyzna w Olsztynie chodzi po domach i prosi o pieniądze. Mówi, że spalił mu się dom w Szyldaku. Czy to prawda?

2021-09-23 12:15:07(ost. akt: 2021-09-23 12:45:39)
Pożar domu może być wytłumaczeniem oszustwa?

Pożar domu może być wytłumaczeniem oszustwa?

Autor zdjęcia: pixabay.com

Mężczyzna od lat chodzi po mieszkaniach w Olsztynie z tą samą historią. Mówi, że spalił mu się dom w Szyldaku, potrzebuje ubrań i mleka dla dziecka. Niezbędne są też pieniądze. I skoro cały czas puka do drzwi, a olsztyniacy dają się nabrać... to ma aż taką siłę przebicia?
Czy wierzyć ludziom, którzy pukają do naszych domów i proszą o pomoc? Nie tak łatwo jednoznacznie odpowiedzieć. Bo zdarzają się przypadki, że ktoś nie ma innego wyjścia. Ale częściej jednak dajemy się oszukać. Chociaż coraz częściej jesteśmy czujni.

— Ostatnio na ul. Kołobrzeskiej w Olsztynie po mieszkaniach chodzi mężczyzna. Mówi, że jego rodzina Makowskich straciła dom w pożarze. Wyjaśnia, że pochodzi z miejscowości Szyldak. Potrzebuje mleka dla niemowlaka z alergią, ubrań i oczywiście pieniędzy — opowiada pani Magdalena z Olsztyna. — Wiem, że moi sąsiedzi wsparli drobnymi kwotami. Zatem gdy przejdzie przez kilka mieszkań, zbierze mu się niezła suma. Tylko że ten mężczyzna chodzi już od kilku lat i opowiada mieszkańcom tę samą historię! Był na Pojezierzu i na Jarotach. To niemożliwe, żeby od tylu lat nie ogarnął się po pożarze. Dlatego zadzwoniłam do Domu Pomocy Społecznej w Szyldaku, żeby spytać, czy znają takiego człowieka. Okazało się, że w Szyldaku nie mieszka żadna rodzina Makowskich, a o pożarze nikt nie słyszał. Mężczyzna oszukuje?

Dzwonimy z takim pytaniem do sołtysa Szyldaka.

Nikt u nas nie mieszka o takim nazwisku. Od dawna nie mieliśmy też żadnego pożaru — odpowiada Marek Szostek, sołtys Szyldaka. — Trzy lata temu palił się u nas kurnik, a trochę wcześniej był ogień w jednym z gospodarstw, ale wszystko już dawno zostało ogarnięte. Kto może więc chodzić z taką historią? Myślę, że oszust.

Skoro mężczyzna chodzi po olsztyńskich mieszkaniach już od kilku lat, czuje się bezkarny.

— Do Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie nie wpłynęła informacja dotycząca osoby, która miałaby zwracać się z prośbą o przekazywanie pieniędzy na rzecz pogorzelców z miejscowości Szyldak — podkreśla podkom. Rafał Prokopczyk oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. — W przypadku tego typu sytuacji należy zgłosić to policji dzwoniąc pod nr alarmowy 112. Policjanci zweryfikują każde zgłoszenie m.in. pod kątem ewentualnego zagrożenia przestępstwem oszustwa. Pamiętajmy przy tym, aby zachować szczególną czujność w kontakcie z obcymi. Podejmując świadome i odpowiedzialne decyzje jesteśmy w stanie uchronić się przed potencjalnym zagrożeniem ze strony oszustów. W tego typu sytuacjach nie należy działać pod presją czasu!

A ta presja czasu często działa na naszą niekorzyść. Oszuści, którzy chodzą po domach, podszywają się za pracowników różnych instytucji. Wchodzą do domu na gazownika, na pracownika socjalnego, pracownika administracji, spółdzielni, na elektryka albo pod pretekstem pozostawienia wiadomości sąsiadowi. Metod jest mnóstwo. Zawsze trzeba być czujnym. Może zamiast wierzyć na słowo, lepiej zadzwonić na przykład do spółdzielni i zapytać, czy zleciła kontrolę albo wymianę? Przypomnijmy historię pani Haliny z al. Piłsudskiego w Olsztynie. Zgodziła się na wymianę drzwi, bo — jak usłyszała — zaplanowała ją spółdzielnia Pojezierze. Kobieta musiała jednak podpisać dokumenty. Zawierzyła mężczyznom i złożyła swój podpis. Nie doczytała, że bierze kredyt na wstawienie nowych drzwi. W dodatku w mieszkaniu za chwilę stawił się monter, który wyjął stare drzwi i zaczął wstawiać nowe. Bez uzgodnienia modelu czy koloru. Gdy pani Halina zdała sobie sprawę z konsekwencji, bo jednak wczytała się w umowę, zasłabła. Konieczna była wizyta lekarza. Niestety drzwi nie dało się „odkręcić”, umowy również. Policja wówczas rozłożyła ręce, bo zostały zamontowane za zgodą pani Haliny.

Ale oszuści chodzą nie tylko po domach. Tadeusz Poranek codziennie jeździ pociągiem na trasie Ostróda-Olsztyn.

— I niemal każdego dnia spotykam dwóch facetów, którzy proszą pasażerów o pieniądze. Są natarczywi i w nosie mają konduktorów, którzy za każdym razem wypraszają ich z pociągu. Ale ci wracają i mówią, że nie mają za co kupić biletu, a muszą jechać do chorego ojca lub matki. Jeden wygląda na rasowego narkomana. Tłumaczy, że nie ma za co żyć — opowiada pan Tadeusz. — Raz dałem 3 zł mężczyźnie, który był wyjątkowo szczery. Powiedział, że ma takiego kaca, że zaraz wybuchnie. Więcej nie wsparłem nikogo.

Polak lubi pomagać. Tylko czy zawsze wspiera osoby, które naprawdę potrzebują pomocy? Warto zadać sobie to pytanie, gdy ktoś wyciąga do nas rękę.

Do was też zapukał oszust? Czy wierzycie domokrążcom? Wasza opinia jest dla nas istotna!

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Insomnia #3075994 23 wrz 2021 12:26

    Nigdy nie pomagam takim typom. Mówię by poszli po pomoc do MOPSu lub Caritasu, gdyż te instytucje działają w majestacie prawa i nie pozwolą nikomu umrzeć z glodu i chłodu. Oczywiście taka pomoc jest mała ale też wystarczająca by nie żebrać i wziąć się w garść.

    Ocena komentarza: warty uwagi (29) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)