O czym mówią nam olsztyńskie mury?

2021-09-16 10:10:06(ost. akt: 2021-09-16 09:58:05)
Ściana przy ul. Władysłąwa Jagiełły

Ściana przy ul. Władysłąwa Jagiełły

Autor zdjęcia: Paweł Snopkow

Wracamy do tematu: wielu z nas często nie zwraca uwagi na olsztyńską sztukę uliczną. To zrozumiałe: poziom tej sztuki, uprawianej nierzadko w miejscach niedozwolonych, pozostawia wiele do życzenia. Czasem jednak, anonimowi artyści przemycają cenne i ciekawe treści.
O betonowym ogrodzeniu dzielącym Las Miejski i tereny byłych koszar przy ul. Artyleryjskiej pisaliśmy już nie raz. Obiekt ten od lat przyciąga ulicznych artystów z Olsztyna i regionu. Jego powierzchnię pokrywa mural, kolorowe graffiti w różnych stylach, począwszy od klasycznego old school, aż po wymyślny wildstyle. Znajdziemy tutaj także filozoficzne sentencje typu: „Close your eyes, open your mind”, „Dobro wraca?”, „Aby zostać kimś, trzeba najpierw stać się sobą”.

Tym razem naszą uwagę zwrócił niewielki napis na jednym z fragmentów płotu. Słowa naniesiono metodą szablonu. Ich treść brzmi: „Czas coś przeżyć”.
Identyczne hasło pojawiło się w kampanii reklamowej Porsche z 2017 roku. Wątpliwe jednak, by anonimowy malarz nawiązywał do reklam niemieckiego przedsiębiorstwa samochodowego. O co w takim razie chodzi? Być może na to pytanie nie da się znaleźć odpowiedzi. My jednak spróbowaliśmy. Czym więc jest to „coś”, co trzeba przeżyć?

Betonowy płot przy
Fot. Paweł Snopkow
Betonowy płot przy "Łynostradzie". Las Miejski.

— Da się żyć bez przyjaźni, da się żyć bez pieniędzy. Nie da się natomiast żyć bez sensu — konstatuje Patryk Kowalczyk, pasjonat filozofii wschodu. — W momencie, gdy człowiek traci sens, popada w stan dojmującej pustki. Jeśli taki stan trwa zbyt długo, może się to skończyć głęboką depresją, a nawet samobójstwem. Dlatego człowiek stara się za wszelką cenę tę pustkę wypełnić jakimkolwiek sensem. Gdy nie znajduje wielkiego sensu, chwyta się sensów mniejszych, przypadkowych, ulotnych. Przemijających mód, jednodniowych przyjaźni, iluzorycznych prawd, pseudofilozoficznych mądrości, skondensowanych do postaci pigułki i powielanych w milionach jednakowych egzemplarzy. Szprycowanie umysłu podobnymi sensami nie daje prawdziwej satysfakcji. Spełnia jednak bardzo ważną funkcję: utrzymuje umysł przy życiu. Podobnie jak śmieciowe jedzenie, które nie jest dobre dla zdrowia, ale ratuje przed głodową śmiercią.

Niektórzy tkwią w tym pacie do końca życia.

— Inni dochodzą w pewnym momencie do wniosku, że treści, którymi próbują wzbogacić własną egzystencję są nieautentyczne, pozorne, jałowe — zauważa Patryk. — Nie doprowadzą ich do punktu, w którym tak bardzo chcieliby być. Zawsze jednak czuli, że istnieje ścieżka, która pomoże im odnaleźć ten wielki sens.

Nie każdy ma odwagę wkroczyć na taką ścieżkę.

— To kręty, pochyły szlak. Pełen mroku, zwątpienia i rozpaczy. Ale każda droga ma swój kres, żadna noc nie trwa wiecznie — uspokaja Patryk. — W końcu mgła ustępuje, a znużony podróżnik dostrzega pierwsze zarysy dalekiego lądu, którego od tak dawna szukał. Takim momentom towarzyszą ekstatyczne doznania, przebłyski euforii, wielkiego uniesienia. Właśnie w takich chwilach człowiek zaczyna przeżywać to „coś”. Niewypowiedziane, nieuchwytne „coś”, przenikające każdą cząstkę jego jestestwa. W mojej interpretacji napis na betonowym płocie przy Łynostradzie odnosi się właśnie do tego typu doznań. Człowiek przeżywa to „coś”, gdy zaczyna odkrywać swój wielki sens — twierdzi.

Przejście dla pieszych pod torami przy ulicy Grunwaldzkiej. Kto namalował ten napis? Dlaczego chciał zachęcić przechodniów do zastanowienia się nad pozytywnym myśleniem?
Fot. Paweł Snopkow
Przejście dla pieszych pod torami przy ulicy Grunwaldzkiej. Kto namalował ten napis? Dlaczego chciał zachęcić przechodniów do zastanowienia się nad pozytywnym myśleniem?

Na czym może polegać wielki sens?


— Zapewne każdy z nas rozumie go inaczej — odpowiada prof. dr hab. Iryna Betko, olsztyńska literaturoznawczyni, która korzysta w badaniach z metod psychologii jungowskiej. — Tym sensem może być wiara, wartości rodzinne, wiedza, wolność, albo pomaganie innym. Jednakże te różne cele łączy jedno: ich osiąganie wiąże się z poczuciem spełnienia i szczęścia.

Wiec sensem ludzkiego życia jest poszukiwanie szczęścia?


— Ta teza brzmi dość banalnie. Wydaje mi się jednak, że sporo w niej racji — przyznaje Iryna Betko. — W głębi serca wielu ludzi chce osiągnąć szczęście, czasem nie zdając sobie z tego sprawy. Moim zdaniem tajemnica prawdziwego szczęścia polega nie na tym, by zdobyć coś wielkiego, niemożliwego, nieosiągalnego dla zwykłego śmiertelnika. Polega ona raczej na tym, by umieć czerpać wielką radość z czegoś małego, na pozór prozaicznego. Gdy jesteśmy dziećmi, wychodzi nam to bez problemu.

Niestety jako dorośli tracimy tę umiejętność.

— Ale tylko po to, by ponownie ją odzyskać — wyjaśnia prof. Betko. — Tylko wtedy zrozumiemy jak bardzo jest cenna. I jak wielkie szczęście przynosi. Wtedy stajemy się oświeconymi szczęściarzami.

Od autora:



W cyklu artykułów poświęconych inspirującym sentencjom, zdobiącym olsztyńskie ulice, skupiałem się głównie na walorach. Dla kontrastu trzeba wspomnieć o wadach. Nawet najciekawsza myśl, umieszczona w miejscu niedozwolonym, to akt wandalizmu. W ten sposób niszczy się efekty czyjejś pracy i szpeci estetykę miasta.

Nielegalna sztuka uliczna może szkodzić bardziej, niż myślimy. Na taką ewentualność wskazywali George Kelling oraz James Wilson. Na początku lat 80 XX wieku ci amerykańscy socjologowie opracowali teorię rozbitych okien. W myśl ich koncepcji przyzwolenie na łamanie mniej ważnych norm społecznych zachęca do naruszania innych zasad oraz sprzyja wzrostowi przestępczości. Przykładowo, jeśli w danym budynku wybito szybę i właściciel zwleka z naprawą, wandale zaczną niszczyć kolejne okna. Nabiorą bowiem przekonania, że nikt nie dba o obiekt i tłuczenie szyb ujdzie im na sucho. Z czasem zaczną dewastować sąsiadujące budynki, a także dopuszczać się coraz poważniejszych występków.
Koncepcja Kellinga i Wilsona stała się jednym z impulsów do wprowadzenia w USA słynnego programu „Zero tolerancji”. Odtąd policja reagowała nawet na drobne przewinienia, takie jak picie piwa w miejscach publicznych, malowanie po murach itp.

Teoria rozbitych okien była wielokrotnie krytykowana. Jej założenia potwierdziła jednak seria eksperymentów, przeprowadzonych w 2008 roku. Okazało się, że w otoczeniu, gdzie panuje hałas a ściany pokrywało graffiti, wykroczenia (przywłaszczenie mienia, śmiecenie) popełniano znacznie częściej.
Czy naszemu miastu grozi plaga filozoficznych tekstów, wypisywanych na elewacjach budynków? Nie sądzę. Młodzież (przeważnie to ona maluje w miejscach niedozwolonych) najczęściej sięga po farby w sprayu, by uwieczniać myśli mające niewiele wspólnego z filozofią. I niech tak zostanie. Gdyby na każdym bloku w Olsztynie widniały cytaty Platona i Sokratesa, byłoby to bardziej śmieszne, niż mądre. Sam przekaz to nie wszystko — ważną rolę odgrywa także kontekst jego użycia.

Paweł Snopkow
p.snopkow@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ewa Nowak #3075500 16 wrz 2021 11:17

    Gdy Polska weszła do Unii ujrzałam ogromny napis na ścianie kamienicy " Witaj Erłopo". Obyśmy trwali w tej Erłopie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)