PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Andrzej Kamiński: Zawał nie przychodzi bez zaproszenia, ale sport potrafi odpędzić demony

2021-09-13 09:34:03(ost. akt: 2021-09-13 10:09:20)
5 września 2021. Iławianin Andrzej Kamiński na starcie Iławskiego Półmaratonu

5 września 2021. Iławianin Andrzej Kamiński na starcie Iławskiego Półmaratonu

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

Po raz kolejny widziałem jak Andrzej Kamiński minął metę Iławskiego Półmaratonu udowodniając, że wszystko jest możliwe, nawet wtedy jak trudne momenty zdrowotnych zawirowań mogły zatrzymać życie.

Jego forma na mecie zaskakuje. Porozmawialiśmy o niej wspominając spotkania sprzed lat. Bez tabu. Jesteśmy rówieśnikami…


>> Zimowy wieczór 24 lutego 2002 roku mógł być moim ostatnim — wspomina Andrzej Kamiński. Ból w klatce piersiowej zaniepokoił nie tylko mnie. To był dzień moich 47. urodzin. Żonie i szybkiej interwencji pogotowia zawdzięczam moje następne rocznice. Zawał, słyszałem jak dopada innych. Jednak mnie nie powinien się przytrafić...

Tak myśli każdy, dopóki sam nie doświadczy jego skutków. Mnie się udało. Przeżyłem. Szpital, operacja wszczepienia bajpasów, rekonwalescencja z rehabilitacją postawiała mnie na nogi. Wróciłem. Dostałem drugą szansę. Po takim doświadczeniu życie smakuje inaczej.

Zawał nie przychodzi bez zaproszenia. Każdy z nas otwiera mu furtkę przez styl życia. Byłem maszynistą na kolei. Ciągły stres duszony dymem papierosów, nadgodziny w pracy. Zarwane noce w ciągłym napięciu, aby inni mogli czuć się bezpiecznie w podróży zrobiły swoje.
Wieczne wewnętrzne spięcie. Wielu z nas tego doświadcza. Teraz wiem, że są sposoby na ten stan. Sport potrafi odpędzić demony.

Zmieniłem wszystko. Z dnia na dzień rzuciłem palenie. Rewolucja w odżywianiu i sport, który organizm musiał przyswajać na nowo w odczytywaniu moich marzeń. Rower, spokojny w rytmie, powoli poprawiał parametry zdrowotne. Układ krążenia z nieśmiałością podążał z nim. Ciało stopniowo rozumiało moje myśli.

Mała tartanowa bieżnia orlika widoczna z okna mojego mieszkania kusiła. Spróbowałem potruchtać po niej. Nigdy wcześniej nie biegałem. Przyjemność z biegu odkryłem później. To etap, którego boją się wszyscy. Ja odczuwałem nie tylko podekscytowanie biegowym wysiłkiem. Czułem powracające do życia serce. Bałem się o nie. Bałem się błędów w jego obsłudze.

Początki nie były łatwe. To nie rower, tu nie ma przerw w pedałowaniu. Jak się nie zatrzymasz, oddechu nie złapiesz. Polubiłem to. Poczułem radość z kręconych kółek. Obawy, że po moich przeżyciach mogę sobie zaszkodzić aktywnością neutralizowały medyczne podpowiedzi.

Las. Do niego mam rzut beretem. Przezornie kilometry szlifowały wzrost formy. Uspakajały. Jestem uparty. Jak postawię sobie cel to dążę do niego. Ambicja, to ostatnia deska ratunku dla przegranych. Musisz czuć, że jak się zatrzymasz, to przegrasz na pewno.

Iławski Półmaraton to mój pierwszy duży start. Umówiłem się z Asią Dembińską podczas wspólnych treningów, że za rok pobiegniemy. Forma rosła.

Przeceniłem siebie. Gonienie za młodzieńczymi odczuciami wystawiło na mecie rachunek. Pokpiłem sprawę. Upał prawie jak na Saharze. Ja zamiast pić co punkt, gnałem do mety na której czekała kroplówka przywracająca mnie do pionu. Woda — nie zapominajcie o niej! Teraz piję z rozsądku, a nie jak mam pragnienie. W sporcie to fundament tworzący bezpieczeństwo, aby chłodnica organizmu działała. Dystans z którym nie miałem styczności wcześniej na treningach, zawodach zaskoczył moje wnętrze.

Nauka kosztuje. Kilometry w takim pędzie ostrzegają i wystawiają paragon. To nie był tylko debet na energetycznym koncie. To wizyta komornika wysiłku. Odrobiłem domowe zadanie. W następnych edycjach; przygotowanie, doświadczenie w rozkładaniu tempa biegu już nie angażowało medycznych służb.

Miałem się do kogo zwrócić o radę. Mój syn Piotr trenował lekkoatletykę. W początkowych edycjach iławskiego półmaratonu był najlepszym zawodnikiem z Iławy. Grupa biegaczy u trenera Pawła Hofmana, którą obserwowałem nie tylko na zawodach podpowiadała jak biegać, aby sobie nie szkodzić. Rozmowy zawodników z trenerem tworzyły wskazówki. Powoli odkrywałem pułapki biegania. Ten czas poprowadził mnie w zrozumieniu treningu.

Mam nadzieję, że z Piotrem po tych jego wszystkich młodzieńczych, życiowych doświadczeniach, po ostatnim skręceniu kostki, której nabawił się na pielgrzymce na Jasną Górę, po jego rozstaniu ze sportem spotkamy się na wspólnym treningu. Może staniemy obok siebie na starcie mierząc doświadczenie z młodością. To oczekiwanie jest też cząstką motywacji do założenia biegowych ciuchów.


Pamiętam ostrzeżenia lekarzy, ich spojrzenie na moją pasję sportowej regularności. Nie neguję tego. Słucham. Uważam. Czuję siebie, czuję swoje serce dbając o nie. Walczę o jego równy, sprawny rytm. Nie chcę wegetacji z pilotem telewizora w ręku. Takie życie przeraża mnie.


Pokonałem bieganiem zdrowotne perturbacje. Mam świadomość tego, co je tworzyło. Czuję ograniczenia gdzieś tam we mnie istniejące. W świadomości ich idę pobiegać. Mam w sobie pewność, że nie będąc bogatym człowiekiem posiadam wiele.

Jestem 20 lat po zawale, cieszę się z obecnego życia bardziej niż kiedykolwiek. Jestem wdzięczny Opatrzności za te odczucia. Kochająca rodzina. Wnuki z potrójnym uśmiechem wyciągają mnie do lasu na spacery. Paradoks istnienia. Emeryt - dziadek, a wolnego czasu brakuje. Jednak nie narzekam, cieszę się z każdej chwili mojego nowego życia. Wiara, rodzina, bieganie. Tak to się u mnie poukładało koło moich dni.

Trzy tygodnie temu wróciłem z obozu biegowego w Szklarskiej Porębie. Klimat, góry pokonywane kilometrami służą mi. To stały, coroczny akcent moich treningów. Robię tak przed iławskim półmaratonem. Dziękuję wszystkim, którzy stanęli obok mnie na jego starcie. Przedstartowa gorączka w oczekiwaniu na strzał rozpoczynający bieg jest dostępna dla każdego. To wciągająca, neutralizująca kortyzolowe nadwyżki codziennych zmagań potrzeba. Może ją poczuć każdy.

Uspokojone wysiłkiem serce potrafi zdziałać cuda. Ja to wiem. Podobnie jak ci, których mijam na treningu. Zapraszam, dołączcie — nawet wtedy, jak na początku wydaje się to niewykonalne.


Andrzej Kamiński

Trening 13-19 września. Andrzej Kamiński — mój przedstartowy tydzień

poniedziałek – wolne
wtorek – 3 km truchtu, 6 x 300 metrów submax p. 200 m + 1 km truchtu na koniec -10 km
środa – wolne
czwartek – rozbieganie 8 km
piątek - wolne
sobota – rozruch przedstartowy + 4x 100m rytm – 5 km
niedziela – Start

Za tydzień: Psychologia sportu – raczkujący dodatek treningu

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki