Mieszkańcy protestują: będzie hałas i kurz

2021-09-16 14:00:00(ost. akt: 2021-09-16 10:27:41)

Autor zdjęcia: Jan Borodziuk

Mieszkańcy Michałek i Szkotowa nadal walczą o to, aby w pobliżu ich zabudowań nie było żwirowni. Złożyli protesty do urzędu gminy w Kozłowie. Liczą na pozytywną dla nich decyzję wójta Marka Wolszczaka.
O proteście mieszkańców Michałek i Szkotowa pisaliśmy w kwietniu. Już wtedy mieszkańcy protestowali przeciwko planowanej inwestycji.

Wówczas wójt Marek Wolszczak wydał postanowienie o nałożeniu na inwestora obowiązku przeprowadzenia oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko.


— Raport oddziaływania na środowisko został przez firmę wykonany i złożony do urzędu gminy w Kozłowie. Do urzędu wpłynęło także bardzo dużo protestów od mieszkańców, z którymi się zapoznam. Na podstawie zgromadzonego materiału w październiku zostanie wydana ostateczna decyzja — mówi wójt Marek Wolszczak. Dodaje, że przed podjęciem tej decyzji nie może jasno określić swojego stanowiska w tej sprawie, gdyż ciągle toczy się postępowanie administracyjne.

— Mieszkańcy Szkotowa i Michałek mieli zebrania sołeckie, podczas których przekonywali wójta do swoich racji — informują sołtysi obu wsi.

Mieszkańcy Kolonii Szkotowo są zaniepokojeni zwłaszcza wpływem żwirowni na poziom wody w studniach oraz zanieczyszczeniem powietrza.

— Nie mamy wodociągu. Każdy korzysta z własnej studni głębinowej. Boimy się, że jak zaczną kopać, to obniży się poziom wody i będziemy musieli pogłębiać nasze studnie, jak to się zdarzyło przy pracach nad drodze S7. Nie chcemy powtórki — mówi Monika Rak. Jej dom stoi około 30 metrów od drogi, którą, jak wyliczyli mieszkańcy, będzie przejeżdżało 120 tirów. — To będzie straszny hałas i nic z drogi nie zostanie — dodaje. Do tego dochodzi pył i kurz. — Nie da się tak mieszkać. Mamy nadzieję, że wójt ujmie się za nami — zapewnia.


Z kolei działka Teresy Roguszczak ze Szkotowa z trzech stron graniczyłaby ze żwirownią. — Ja jestem osobą starszą i schorowaną. Miałam 4 operacje, jestem pod stałą opieką lekarską. Mam chore serce, a pył i kurz na pewno mój stan pogorszą — mówi pani Teresa. Obawia się także o stan wody w studni. Mieszka w tym samym domu od 70 lat. Boi się, że jak inwestor rozpocznie prace i zacznie kopać, to jej budynek może się zawalić. — I gdzie ja pójdę? Starych drzew się nie przesadza — dodaje. Zapewnia, że nie wyrazi zgody na żwirownię. — Może wójt stanie po naszej stronie? — zastanawia się.

Z tej inwestycji nie są również zadowoleni mieszkańcy Michałek. Jest to wieś bardzo ładnie położona, zadbana i malownicza. Sołtys Dorota Wiśniewska mówi, że na zebraniach sołeckich wszyscy mieszkańcy opowiedzieli się przeciwko żwirowni. Zwraca uwagę, że Michałki bardzo się rozwinęły, dużo osób kupiło tu domy, nawet z Warszawy. — Zupełnie upadnie turystyka. Kto będzie chciał tu zostać, czy przyjeżdżać, jak pobudują żwirownię — pyta.

Adam Machnowski, mieszkaniec Michałek, podkreśla, że wszyscy są zachwyceni ciszą, i spokojem panującymi na wsi.

— To piękna i malownicza miejscowość. Nasz pagórek szalenie malowniczy chcą nam zabrać i wykopać tam dziurę na 30 metrów głęboką. Zostanie nam księżycowy krajobraz — mówi pan Adam.

Podkreśla, że zapylenie rozejdzie się na kilkaset metrów i zaniknie wegetacja roślin. — Nasze Michałki stracą swoje walory krajobrazowe. Jak w Januszkowie była kopalnia, to właścicielka stadniny nie widziała własnych koni. Takie było zapylenie — dodaje.

Nagle wykryto pod ziemią bogactwo i inwestor chce się na tym wzbogacić.

— My mamy inne bogactwo: ogromne walory krajobrazowe terenu, jeziora, lasy, plaże, świeże powietrze i zero hałasu. Jak powstanie żwirownia, to będzie hałas, kurz i pył. Jak ktoś chce zarabiać, to niech inwestuje w turystykę — mówi.

Pan Adam jest oburzony tym, że taka inwestycja ma powstać 100 metrów od ludzi. Zapewnia, że wszyscy mieszkańcy będą walczyć do końca.

— Podejmiemy wszystkie środki zgodne z prawem, aby żwirowni u nas nie było. Jak trzeba będzie, to będziemy blokować — zapewnia.

I dodaje: — Wójt jest reprezentantem mieszkańców i powinien stanąć za nami. Interes mieszkańców gminy powinien być dla niego ważniejszy — przekonuje.


Czy tak będzie, okaże się w październiku. Wójt Marek Wolszczak w kwietniu powiedział gazecie: — Ja to rozumiem. Dla mnie głos mieszkańców jest ważny.
Czy nadal jest ważny? Na razie wójt Marek Wolszczak, jak mówi, nie może odpowiedzieć ze względu na toczące się postępowanie administracyjne, ale potwierdza, że głos mieszkańców jest ważny.