Ale jak to? Nie lubisz podróżować?

2021-08-22 17:31:16(ost. akt: 2021-08-20 15:34:01)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Basen w ogródku zamiast egzotycznej plaży. Domowe zacisze zamiast szumnego kurortu. Niektórzy z nas właśnie tak wyobrażają sobie idealny urlop. W czasach, gdy podróżowanie stało się zjawiskiem masowym, taka postawa może dziwić, a nawet przerażać. Dlaczego nie wszyscy przepadają za dalekimi wojażami?
Polacy uwielbiają podróże. Uczestnictwo naszych rodaków w aktywności turystycznej systematycznie się zwiększa. W 2015 r. było to 54 proc. osób w wieku 15+. W 2017 — 59 proc. Rok przed pandemią mieszkańcy naszego kraju odbyli 47,7 mln wyjazdów krajowych i 12,7 mln wyjazdów zagranicznych. Za granicą polscy turyści najczęściej odwiedzają Niemcy, Włochy, Wielką Brytanię, Grecję i Czechy — podaje Ministerstwo Sportu i Turystyki. Główny cel zagranicznych wyjazdów to wypoczynek.

Po co mi Mazury?


Popularność wakacyjnych podróży rośnie. Jednak nie każdy podąża za tym trendem.

— Dla mnie najlepsze wakacje to wakacje w domu. Dla mnie najlepszy urlop to urlop w domu. Dla mnie najlepszy weekend, to weekend w domu — przyznaje Marta Henning na swoim blogu www.martapisze.pl. — W mojej duszy nie ma nawet cząstki duszy podróżnika. Największym luksusem jest dla mnie własne łóżko, własny kubek z herbatą, własny kot i święty spokój — kwituje.
— Mamy z mężem firmę, duży dom, duży ogród, dziecko — pisze jedna z internautek na forum kafeteria.pl. — Firma rozwija się świetnie i gdybyśmy chcieli, to moglibyśmy jeździć na wakacje. Problem w tym, że nie chcemy. Dla mnie najlepszym odpoczynkiem jest nasz ogród — nie kryje.

Są osoby, którym w zupełności wystarcza lokalnych atrakcji turystycznych.

— Po co mam jechać przez całą Polskę, z Katowic na Mazury, jak blisko mam miejsca które są piękne (np. okolice Zawiercia)? — zastanawia się inna forumowiczka. — Niestety mój mąż koniecznie chce jechać na Mazury i wziąć ze sobą dzieci. Już tęsknię za domem chociaż jeszcze nie wyjechałam — ubolewa.

Omal nie zeszłam na zawał


Niektórzy uznają dalekie wojaże za niepotrzebny wydatek.
— Nie jestem jakoś szczególnie ciekawa innych miejsc — pisze kolejna użytkowniczka forum kafeteria.pl. — Co z tego, że trochę tam pobędę? To nie ma realnego przełożenia na moje codzienne życie. Wolę sobie kupić coś, z czego będę się cieszyć dłużej, niż przez te dziesięć dni urlopu.

Jedni oszczędzają pieniądze, drudzy oszczędzają nerwy. Planowanie podróży, pakowanie, długa droga: to wszystko generuje stres.

— Niektórych to męczy, więc trudno to uznać za wypoczynek, a tym bardziej przyjemność — zwraca uwagę Lawyer. — Nie każdy lubi biegać cały dzień i zwiedzać, niektórym to nie jest potrzebne do szczęścia, a wręcz je w jakimś stopniu zakłóca.

— Boję się podróży samochodem, pociągiem itd. — zwierza się inna forumowiczka. — Kiedyś właśnie wracając z wakacji mieliśmy ciężki wypadek. Od tego czasu boję się jechać tak daleko. Ostatnim razem jechaliśmy pociągiem. Omal nie zeszłam na zawał. Co kilka minut miałam wrażenie, że pociąg się wykolei. Do samolotu to już w ogóle nie wsiądę! — zarzeka się.

Turystyka dla turystyki


Osoby, które wolą spędzać wakacje w przydomowym ogródku spotykają się z brakiem rozumienia, a nawet szykanami.

— Jesteście po prostu ubodzy duchowo. Nie macie potrzeby poznawania świata, innych kultur. Nie zdajecie sobie sprawy, jak takie coś wzbogaca — atakuje przedmówców jeden z użytkowników serwisu kafeteria.pl.

— Nie wyobrażam sobie siedzieć w domu przez całe wakacje — wtóruje Agata 3. — Chyba normalny człowiek jest ciekawy świata i ludzi, obcych kultur, kuchni, obyczajów — twierdzi.

Podobne słowa budzą nierzadko oburzenie.

— To nie ilość miejsc, które się zwiedziło, decyduje o wartości człowieka. Turystyka dla turystyki nie kojarzy mi się z czymś wspaniałym — irytuje się Lawyer. — To sztucznie wykreowana moda. Nałogowo uprawiają ją ludzie nieszczęśliwi i tacy, którzy nie znaleźli swojego miejsca.

Introwertyk vs ekstrawertyk


Dlaczego zapalony wagabunda nie rozumie zawziętego domatora? Jednym z powodów mogą być różnice psychologiczne.
— To ma trochę związek z introwertyzmem i z ekstrawertyzmem — dywaguje jedna z uczestniczek dyskusji. — Introwertycy odpoczywają w domu, w spokoju. Ekstrawertycy czerpią siły tam, gdzie cały czas coś się dzieje. Ja jestem introwertyczką. Nie lubię podróży. Męczą mnie jeszcze bardziej niż praca. Jak wyjadę na tydzień gdzieś daleko, potrzebuję aż pół tygodnia, żeby wrócić do normalności. W trakcie wyjazdu mam wrażenie, że tracę czas — przyznaje.

I dodaje: — Moim jedynym wypoczynkiem jest wyłączenie się, gdy dziecko śpi, a ja siadam na kompie, zakładam słuchawki i włączam muzykę. Szkoda, że ludzie zupełnie tego nie rozumieją. Czasem czuję się wręcz szczuta z tego powodu — żali się.

Podróże (nie) kształcą?


Wyjazdy do obcych krajów rozwijają. Pasjonaci podróży chętnie sięgają po ten argument.

— Podróże kształciły, ale dawno temu — oponuje kolejny internauta na forum kafeteria.pl. — Teraz, w dobie globalizacji, świat wygląda bardzo podobnie. Wszędzie te same markety, samochody, ubrania — punktuje.

— Jeśli jesteś typowym prostakiem, który jeździ za granicę walić piwsko i strzelać głupie selfie na tle zabytków, żaden wyjazd nie uczyni cię mądrzejszym — przekonuje z kolei Marek, mieszkaniec Nagórek. — Poza tym obce kultury można odkrywać bez wychodzenia z domu. Chodzi tu nie tylko o możliwości, jakie daje internet. Do Olsztyna przyjeżdżają obcokrajowcy z całego świata. Mamy Chińczyków, Japończyków, Hindusów, Amerykanów. Tej egzotyki można posmakować tutaj na miejscu — zapewnia.

Kilka miesięcy temu Marek spacerował po Kortowie.

— Przypadkowo poznałem chłopaka z Turcji — wspomina. — Rozmawialiśmy chyba z trzy godziny! Poruszaliśmy najprzeróżniejsze tematy, od historii i religii, po hulajnogi Bolta. To była niesamowita przygoda. By ją przeżyć, nie musiałem się tłuc na drugi koniec świata — zauważa.

Zmienić punkt widzenia


Czy podróżowanie jest przereklamowane? O komentarz poprosiliśmy Eryka Kowalczyka, olsztyńskiego pedagoga oraz filozofa.

Eryk Kowalczyk podczas wizyty w Rzymie w styczniu 2020 r.
Fot. Archiwum prywatne
Eryk Kowalczyk podczas wizyty w Rzymie w styczniu 2020 r.
— Istnieje wiele dróg poznania otaczającego nas świata — wyjaśnia. — Jedni wolą poznawać rzeczywistość bardziej teoretycznie. Inni mają naturę praktyków. By zdobyć doświadczenie, rzucają się w wir życia. Świat można obserwować z jednego punktu widzenia. Można też te punkty zmieniać, szukać nowych perspektyw. Każda z tych metod posiada wady i zalety. Nie da się powiedzieć, która jest lepsza, a która gorsza. Ludzie różnią się pod względem charakteru oraz stylu percypowania rzeczywistości. Instrument, który odpowiada jednej osobie, niekoniecznie sprawdzi się w przypadku innej — podkreśla.

Nasz rozmówca lubi patrzeć na świat z różnych perspektyw.

— Chętnie biorę udział w zagranicznych wycieczkach — nie ukrywa. — Jako student podróżowałem autostopem po Europie. To była świetna okazja, by poszerzyć horyzonty. To dla mnie bardzo ważne. Poznawanie innych kultur pozwala mi lepiej zrozumieć własną kulturę. Gdy siedzę za długo na jednym miejscu, nie zauważam pewnych rzeczy. Dopiero gdy oglądam je z pewnego dystansu, stają się dla mnie bardziej czytelne.

— Jednakże jest to tylko mój indywidualny przypadek — zastrzega Kowalczyk. — Niektórym osobom w zupełności wystarcza jedna wieża widokowa. Znam ludzi, którzy nie ruszają się z domu, a mają obszerną wiedzę o świecie, której pozazdrościłby niejeden obieżyświat.

Paweł Snopkow