Atrakcja na czwartek: mazurska Matka Niebieska

2021-08-19 09:16:14(ost. akt: 2021-08-19 09:20:25)

Autor zdjęcia: Mieczysłąw Kalski

Wierzyli, że człowiek istnieje jeszcze zanim przyjdzie na nasz świat, że znali Boga nim pojawili się na ziemi. A dlaczego tego nie pamiętamy? Bo życie nasze jest próbą wiary, dlatego nasze wcześniejsze relacje z Bogiem są zakryte niepamięcią.
Zełwągi leżą pięknie, pomiędzy jeziorami Głębokim, Inulcem i Płocicznym. Żył sobie bogobojny mąż i kupiec zarazem Fritz Fisher. Przebywając w Berlinie uznał, że znalazł lepszą i pewniejszą drogę do zbawienia swojej duszy niż ta, jaką proponował mu pastor z położonych 5 kilometrów dalej Mikołajek. I z tą wiarą powrócił do Zełwągi. Tak to w 1929 roku na Mazurach pojawił się pierwszy mormon.

Ten odłam chrześcijaństwa (choć są tacy, którzy mormonów za chrześcijan nie uznają) pojawił się na naszym padole łez w XIX wieku. I trudno się im dziwić, bo mormoni uznają na przykład, że z owocem obcowania Boga z boską żoną, są dusze, które zamieszkują potem w naszych ciałach. W doktrynie mormońskiej Niebieska Matka jest bowiem żoną Boga Ojca i matką ludzkich duchów. W życiu pozagrobowym ludzie, którzy na to zasługują mogą stać się bogami i boginiami.
Jezus jest zaś dla nich bratem Lucyfera. Mormonizm nie jest łatwy do praktykowania, bo niedzielne spotkania trwają około 3 godzin.

Mormoni uważają, że mormoński chrzest jest warunkiem niezbędnym by człowiek stał się częścią Królestwa Bożego. Dlatego dopuszczają chrzest zmarłych. Dlatego też w swojej siedzibie w amerykańskim Salt Lake City zgromadzili gigantyczną bazę dokumentów, dzięki której członkowie Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich mogą wyszukać swoich swoich przodków by można było ich ochrzcić. Jest tam także mnóstwo dokumentów z terytorium Polski. Na stronie www.familysearch.org KAŻDY może poszukać swoich przodków lub zbudować swoje drzewo genealogiczne.

Wracajmy jednak na Mazury. Franz Fischer okazał się być skutecznym i gorliwym misjonarze. Najpierw nawrócił rodzinę i przyjaciół, a później bliższych i dalszych sąsiadów. W 1929 roku mormoni, którzy stali się we wsi większością, wybudowali sobie świątynię. Jedyną w ówczesnej Europie.

Zimą 1945 roku spotkało ich to co innych mieszkańców Prus Wschodnich. Gwałty i rabunki ze strony rosyjskich żołnierzy.
— Słuchaliśmy przerażających wiadomości o łajdackich czynach radzieckich żołnierzy. Kobiety, a nawet małe dziewczynki były wykorzystywane. Były sytuacje, gdy nawet 10 żołnierzy, jeden za drugim gwałcili młode dziewczęta a w niektórych przypadkach patrzyli na to rodzice z przyłożonymi bagnetami do szyi — zanotował Ezra Taft Benson, który w 1946 roku był w Zełwągach, by pomóc swoim braciom w wierze. Usłyszał tam też historię o mormonie, który zginął bo nie miał papierosów. Tych zażądał od niego sowiecki żołnierz. Strzelił kiedy ich nie dostał. Mormoni nie palą.
Ezra Taft Benson stał się potem ważną osobą i w swoim Kościele i w USA. Został sekretarzem rolnictwa za prezydentury Dwighta D. Eisenhowera (1953-1961). Potem rozważał start w wyborach prezydenckich, ale nie zgodził się na to ówczesny zwierzchnik Kościoła. Sam Benson został prezydentem Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w 1982 roku.
Benson był reprezentantem skrajnej amerykańskiej prawicy i stanowczym antykomunistą. — Żaden prawdziwy Święty w Dniach Ostatnich ani prawdziwy Amerykanin nie może być socjalistą lub komunistą ani wspierać programów prowadzących w tym kierunku — powiedział w czasie jednego z dorocznych spotkań mormonów.
Wpływ na to miała między innymi wizyta w Zełwągach. — Jestem pewny, że to co zobaczył rozwinęło w nim swoje silne uczucia, niemal nienawiść do komunizmu i socjalizmu — napisał jego doradca i mormon Gordon B. Hinckley.
Mormoni z Zełwągów po wojnie próbowali przetrwać w radykalnie nowej dla nich sytuacji. Niemieckojęzyczni w większości (w XVIII wieku miejscowi Mazurzy mówili jeszcze po polsku) wprowadzili do liturgii polski. Byli jednak w kiepskim położeniu. Dla komunistycznej władzy byli Niemcami, których mocodawcy mieszkali w znienawidzonym USA.

Dla polskich katolików, którzy osiedlili się w Zełwągach Niemcami i wyznawcami “kociej wiary”. Byli obcy we własnej wsi. W efekcie, ci którzy zostali zaczęli wyjeżdżać do Niemiec. W 1947 roku w Zełwągach było jeszcze 130 mormonów, w końcu lat pięćdziesiątych już tylko nie więcej jak 50. Potem coraz mniej i mniej. Gmina przestała istnieć w 1971 roku. Ostatni mormon wyjechał rok później. W kaplicy władza urządziła magazyn zbożowy, potem przekazała katolikom.
Na miejscowym cmentarzu zachowało się kilkadziesiąt mormońskich grobów. Od innych wyróżniają się brakiem krzyża i płyt nagrobnych.
A ten ostatni Mazur-mormon ( był też ostatnim zwierzchnikiem zanikającej wspólnoty) z Zełwagów, który w 1972 wyjechał do Niemiec nazywał się bardzo symbolicznie. Egon Konietz.
Igor Hrywna

Inne atrakcje: Kliknij tutaj