Rozmowa: Im więcej zaszczepionych, tym szybciej wygramy z pandemią

2021-08-05 20:31:04(ost. akt: 2021-08-05 17:25:50)

Autor zdjęcia: Pixabay

Niestety, wśród wielu młodych ludzi szczepionka nie stanowi celu samego w sobie. Jest raczej biletem dostępu do czegoś: wyjazdu, imprezy masowej. I to mnie bardzo martwi — mówi Łucja Romanowska, koordynatorka Przychodni przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie.
— Jak dziś wygląda zainteresowanie szczepieniami?
— Na samym początku szczepiliśmy tylko pracowników ochrony zdrowia — bardzo dużo osób. Ale jednocześnie już mieliśmy wyraźne sygnały, że społeczeństwo chce się szczepić i bardzo interesuje się możliwością jak najszybszego zapisania się na termin. Żeby jak najszybciej nabyć odporność. Potem zaczęliśmy szczepić osoby w wieku 80 plus — zainteresowanie w dalszym ciągu było duże. A potem, wraz z dołączaniem kolejnych, młodszych grup wiekowych, to zainteresowanie zaczęło zauważalnie maleć. Co jest przecież niedorzeczne, bo im młodsza grupa wiekowa, tym liczba osób jest większa.

Łucja Romanowska, koordynatorka Przychodni przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie
Fot. Magdalena Maria Bukowiecka
Łucja Romanowska, koordynatorka Przychodni przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie

— A jak wyglądały szczepienia przeciw covid-19 pod koniec 2020 i na początku 2021 r.?
— Zacznijmy od tego, że informację o rozpoczęciu akcji szczepień już 27 grudnia 2020 r. otrzymaliśmy na dwa dni przed Bożym Narodzeniem. Zaczęło się zatem intensywne planowanie organizacyjne. Tym bardziej że po drodze były jeszcze te wolne dni świąteczne. Był taki moment, że ja wręcz myślałam, że Boże Narodzenie 2020 spędzę w pracy! Bo bałam się, że na dobrą organizację szczepień jest stanowczo za mało czasu.

Owszem, samo podanie szczepionki to oczywiście żadna filozofia. Wyzwaniem była przede wszystkim logistyka, organizacja i fakt wolnych dni przed samym dniem rozpoczęcia szczepienia. Zdobyć szczepionki, zamówić ich odpowiednią ilość — nie za dużo, ale tak, by wszystkim starczyło. W jednej fiolce jest przecież kilka dawek i nie wolno jej otworzyć tylko dla jednej osoby. To by było marnotrawstwo.

Sam gabinet szczepień odpowiednio przygotować, ze względu na obostrzenia epidemiologiczne, ale i tak, aby zadbać o komfort pacjentów i personelu. Dziś, po ponad siedmiu miesiącach, widzę, że wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku: sprawnie, szybko. Wiele ułatwił fakt, że pacjentów do szczepienia już nie muszą kwalifikować tylko lekarze — mogą to robić także pielęgniarki, co oznacza dla pacjentów tylko jedną kolejkę, a to bardzo skraca czas, który trzeba poświęcić na przyjęcie pacjenta.

— Czemu zatem, pani zdaniem, zainteresowanie szczepieniami spadło?
— Z jednej strony jest lato, jakieś rozluźnienie, wakacje... Ale też wyobraźnia u młodych ludzi działa nieco inaczej, nie sięga zbyt daleko. Oni nie przewidują, że coś złego może się stać — raczej widzą wszystko, w tym swoją przyszłość i zdrowie, w bardzo jasnych kolorach. Jeśli już się szczepią, to wybierają jednodawkową szczepionkę firmy Johnson&Johnson — żeby przyjść tylko raz. Wzmożoną rejestrację da się zauważyć przy okazji jakiegoś większego koncertu czy innej imprezy, na którą wstęp mają tylko zaszczepieni. I teraz, w wakacje, żeby wyjechać gdzieś dalej, za granicę, a od szczepienia uzależniony jest przecież i sam wyjazd, i wejście na pokład samolotu.

— Musi być zatem konkretny motywator?
— Zdecydowanie. U młodych ludzi chęć zaszczepienia rzadko kiedy wynika z dbałości o własne zdrowie lub z odpowiedzialności za zdrowie innych, choćby najbliższych. To powinien być praktyczny wymóg do spełnienia.

— A do tego mamy ataki na punkty szczepień i to już połączone z agresją i wandalizmem. Czemu ludzie boją się szczepień, czemu atakują, niszczą?
— Dostęp do mediów jest dobry, ale wychodzi na to, że tylko w mądrych rękach. Bo media to też łatwy dostęp do różnych portali, na których ujawniają się twórcy i fani wszelkich teorii spiskowych. A to pobudza wyobraźnię, zwłaszcza u młodych — tyle że nie w tym, co potrzeba, kierunku. Ktoś napisze coś niemądrego, a to potem idzie i na zasadzie kuli śnieżnej urasta do rozmiarów demona. Stąd już blisko do strachu, a strach bardzo często powoduje agresję. Szczęśliwie w naszym punkcie szczepień żadnej agresji nie odnotowaliśmy. Proces szczepień przebiega spokojnie i profesjonalnie.


— A co mogłoby wpłynąć na ponowny wzrost zainteresowania szczepieniami?
— Tu wielkie zadanie stoi od samego początku przed mediami. Nam, pracownikom służby zdrowia, bardzo zależy, żeby społeczeństwo stale otrzymywało rzetelne informacje o zdrowiu, szczepieniach i generalnie o medycynie. To z nich społeczeństwo czerpie wiedzę, ale i wyrabia sobie własny osąd na wiele spraw, w tym na szczepienia przeciw covid-19. Szczególnie słowo pisane przemawia najgłośniej — nikt przecież nie napisze czegoś, za co może potem odpowiadać, nawet karnie.

Dziś zatem oczekiwałabym, żeby stale ostrzegać, że kolejna fala pandemii zaraz do nas dotrze. Jeszcze nie wiadomo, kiedy przyjdzie, ale że przyjdzie — to pewne. Izrael już przymierza się do szczepienia trzecią dawką — my sami też otrzymujemy od naszych pacjentów pytania o trzecie szczepienie: czy będzie to ta sama szczepionka, kiedy się zgłaszać. Wiele zależy też od szkół, nauczycieli i regularnego uświadamiania dzieci, jak koronawirus się rozprzestrzenia i ile osób może zarazić jeden chory.

Co do systemowych rozwiązań, to wiem, że jest loteria i nagrody pieniężne lub rzeczowe do wygrania. Ja postawiłabym raczej na łatwiejszy dla zaszczepionych dostęp do panelu badań diagnostycznych. Wiem, że to kosztuje, ale dziś wszystko kosztuje.

— Mówi się o obowiązkowych szczepieniach przeciw covid-19 dla niektórych grup zawodowych, m.in. dla pracowników służby zdrowia.
— Osobiście uważam, że w służbie zdrowia powinny być bezwzględnie obowiązkowe. Po pierwsze, musimy chronić innych obywateli, naszych pacjentów. A tylko tu, w naszej przychodni przyjmujemy ok. 800 pacjentów dziennie — i oni muszą się czuć bezpiecznie. Po drugie, to my powinniśmy dawać przykład. A po trzecie, przecież każdy lekarz i pielęgniarka wraca do domu, w którym ktoś czeka. I o zdrowie bliskich też musimy dbać.

To ważne!


- 4 marca 2020 r. zarejestrowano pierwszy przypadek zakażenia wirusem SARS-CoV-2 — od tego momentu tajemnicza choroba stała się numerem jeden w Polsce. Zdominowała nasze życie polityczne, społeczne i gospodarcze.

- Z jednej strony wydaje się, że opanowaliśmy kryzys pandemiczny, z drugiej — pojawiają się kolejne mutacje SARS CoV-2, a widmo IV fali pandemii staje się coraz wyraźniejsze.

- Na pewno warto przekonywać, błagać, prosić. Podczas wizyt w gabinetach zachęcamy, zapraszamy na szczepienia. I tłumaczymy, jak są ważne.
- Po zaszczepieniu ryzyko ciężkiego przebiegu choroby jest mniejsze o ponad 95 proc.

- Jeśli chodzi o służbę zdrowia, nie mam żadnych wątpliwości, że wszyscy muszą być zaszczepieni.

- Dlaczego warto się szczepić przeciwko covid-19? Szczepiąc się zmniejszasz ryzyko zarażenia się nie tylko siebie, ale również innych. Im więcej osób się zaszczepi, tym szybciej zyskamy odporność zbiorową. Jedna zaszczepiona osoba to potencjalnie od kilku do kilkunastu osób uchronionych przed zakażeniem.

- Zyskanie odporności zbiorowej i zmniejszona liczba zarażeń pozwoli nam na powrót do normalności. Oznacza to m.in. odejście od maseczek, powrót dzieci do szkół, dostęp do siłowni, basenów. A także znoszenie innych obostrzeń.

- Rzeczywiście, ponad połowa osób z grupy wiekowej 18-24 nie chce się szczepić. Nie wierzą w skuteczność szczepionki, obawiają się, że szczepienia będą musiały być powtarzane co roku. Panuje też wśród nich przekonanie, że koronawirus jest tylko grypą i że już na pewno przeszli zakażenie.

- Dlaczego młodzież nie jest zainteresowana szczepieniami przeciwko covid-19? Raczej nie chodzi o trudności organizacyjne. W wielu miejscach zaszczepić można się praktycznie od ręki, nie obowiązuje żadna forma rejonizacji.

Magdalena Maria Bukowiecka



Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Marcus #3072261 6 sie 2021 07:48

    ja generalnie nie mam nic przeciwko szczepieniom ale w tym przypadku po prostu się boję. Jak byłem mały to bałem się trochę zastrzyków. Wtedy lekarz mi tłumaczył że nad szczepionką pracowało wielu mądrych ludzi przez wiele lat (bo tyle czasu zajmuje zrobienie bezpiecznej szczepionki). Teraz szczepionkę zrobili w kilka miesięcy bez wieloletnich badań. Ja sobie po prostu przypominam słowa lekarza że "nad szczepionką pracowało wielu mądrych ludzi przez wiele lat". To ja te wiele lat poczekam

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  2. Marta #3072238 6 sie 2021 07:15

    Mentalność Polaka jest wciąż taka sama. Utnie sobie rękę żebyś Ty tylko nie miał lepiej od niego. Wlali w siebie ten syf z nie do końca wiadomymi skutkami za kilka lat i zrobią wszystko, żebyś i Ty w siebie to wlał jak by się okazało, że to jednak przymiosło odwrotny skutek. Ale przynajmniej oboje jedziemy na tej samej równi pochyłej. Tak to wygląda.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)