To co przeżywamy, to jest piekło

2021-07-31 10:09:05(ost. akt: 2021-07-31 10:30:55)
Życie maleńkiej Vivianny to walka o każdy nowy dzień...

Życie maleńkiej Vivianny to walka o każdy nowy dzień...

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Nowotwór złośliwy, który atakuje maleńką Viviannę z Olsztyna, zamienia życie jej i rodziców w koszmar. Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem. Rodzice dziewczynki każdego dnia toczą heroiczną walkę z przeciwnikiem. Jedyną szansą jest szczepionka.
Nie boimy się piekła, bo już je przeżyliśmy – tu, na ziemi — tak Daniel Gumienny z Olsztyna, tata 2,5-letniej Vivianny rozpoczyna swoją smutną opowieść.
A przecież jakby to było jeszcze przed chwilą: był w trasie, kiedy dostał telefon: ma córkę. Jedyną, upragnioną, ukochaną, o którą starał się z żoną Angeliką tyle lat. Żona jest Łotyszką, są ze sobą już 11 rok.

Vivianna przychodzi na świat całkowicie zdrowa, dostaje 10 pkt w skali Apgar. Rodzi się w Anglii, bo tam Daniel i jego żona mieszkają. On jest kierowcą zawodowym, akurat jeździ po Polsce, więc nie może go być przy ukochanych dziewczynach. Ale kiedy dostaje tę wiadomość ma ochotę krzyczeć ze szczęścia. Córkę widzi najpierw na zdjęciu przesłanym przez żonę, dopiero później na żywo.
Żyją w miłości i spokoju. Rodzice małej Vivianny lubią sobie wyobrażać jak to będzie, kiedy ich maleńka córeczka dorośnie. Kim będzie? Po kim odziedziczy charakter? Jaki los sobie wybierze? Pan Daniel zauważa, że jest coraz bardziej do niego podobna: i z wyglądu, i z charakteru.

Vivianna uwielbia karmić kaczki i łabędzie. Od małego poznaje świat. Ma zaledwie roczek, kiedy rodzice zabierają ją do Zakopanego. Jest bardzo aktywna, energiczna, lubi biegać i skakać.

Pan Daniel mówi nam, że przez pierwsze półtora roku, córeczka nie miała nawet kataru. Nic jej nie dolegało, nie wiedziała co to przeziębienie.

Niespodziewanie Viviannie zaczyna dokuczać lewa ręka. W zasadzie przestaje jej używać. Może to jakieś nadwyrężenie? Może po prostu się przewróciła? Po tygodniu lewą rączkę przykleja do siebie. Lekarz pierwszego kontaktu przepisuje maść. Maść nie pomaga. W szpitalu lekarze robią badania. Nadal niewiele wiadomo. W kolejnym szpitalu pada diagnoza, która sprawia, że rodzicom dziewczynki ziemia usuwa się spod nóg: rak. To neuroblstoma IV stopnia z przerzutami do szpiku, kości i węzłów chłonnych. Bardzo złośliwy nowotwór w późnym stadium.

Jeszcze rok temu państwo Daniel i Angelika nie wiedzieli, że ich rodzinne szczęście pęknie jak bańka mydlana..
Fot. Arch. prywatne
Jeszcze rok temu państwo Daniel i Angelika nie wiedzieli, że ich rodzinne szczęście pęknie jak bańka mydlana..

W listopadzie 2020 cała rodzina wraca do Polski i zaczyna walkę z potworem, który nagle zaatakował Viviannę. Nie ma czasu. Dziecko dostaje niewyobrażalną ilość chemii, przechodzi skomplikowaną pięciogodzinną operację, dostaje wysokoadawkową chemioterapię z przeszczepem komórek macierzystych, przechodzi 14 sesji radioterapii. Następnym etapem jest terapia przeciwciałami GD2. Vivianna przeżywa traumę, choroba zabiera jej dzieciństwo. — Nie jesteśmy w stanie opisać tego bólu, rozpaczy, bezradności i strachu… — opisuje pan Daniel w internecie. Otwiera zbiórkę. Liczy na pomoc dobrych ludzi.

A tych nie brakuje. Pomoc deklaruje rodzina, przyjaciele, znajomi bliżsi i dalsi. Pomagają anonimowi darczyńcy. Każda złotówka ma znaczenie. Ale to wciąż za mało. Do końca roku zostało jedynie pięć miesięcy, a trzeba uzbierać minimum 800 tys. zł. Tyle ma kosztować szczepionka, przeciwko wznowie neuroblastomy, którą podaje się w klinice w Nowym Jorku. Wtedy będzie 90-95 proc. szans, że rak nie powróci. Vivianka będzie mogła przyjąć szczepionkę dopiero na przełomie stycznia i lutego, bo wtedy zakończy się jej leczenie. Jej rodzice podejrzewają, że jej cena do tego czasu wzrośnie. Może być nawet droższa o 100 tys złotych.

Co się stanie, jeśli Vivi nie przyjmie szczepionki? Bez niej ma jedynie 40 proc. szans na przeżycie. Jeśli neuroblastoma wróci, szanse maleją do 10 procent. Czarny scenariusz, który rysuje się przed rodzicami Vivianny chwyta za gardło. — Jako ojciec z całego serca proszę, pomóżcie nam ratować Viviankę! Bez Was nie damy rady uzbierać na leczenie! Błagam, nasza córka to dla nas wszystko! Staraliśmy się o nią 5 lat i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Żadne dziecko nie zasługuje na takie cierpienia, żadne dziecko nie powinno umierać przed rodzicami, w takich mękach… — apeluje pan Daniel.

Kiedy rodzice dziewczynki podjeżdżają z nią pod szpital na kolejne badania, ona zaczyna się wyrywać. Dostaje histerii. Nie powala się dotknąć. Szpital kojarzy jej z bólem i z cierpieniem. W jej brzuchu rósł guz wielkości 7 na 7 cm, potem był przerzut do rączki, do szpiku i do węzłów chłonnych.
— Vivianka nie ma normalnego dzieciństwa — mówi jej tata. — Ona nie wie, co to zabawa, co to jest życie bez bólu. Wszędzie ma podłączone rurki, nie może swobodnie się poruszać.

Choroba sprawiła, że mowa u dziewczynki się cofnęła. Wypowiada jedynie kilka słów. Ale jej mama ją doskonale rozumie. Od kiedy usłyszała diagnozę, jest przy córce 24 godziny na dobę. Dzień i noc. Vivianna lubi „Psi patrol”, przytula się do pluszowych przyjaciół z tej bajki.


Jeszcze rok temu państwo Daniel i Angelika nie wiedzieli, że ich rodzinne szczęście pęknie jak bańka mydlana..
Fot. Arch. prywatne
Jeszcze rok temu państwo Daniel i Angelika nie wiedzieli, że ich rodzinne szczęście pęknie jak bańka mydlana..

Rodzice małej Vivi codziennie zadają sobie pytanie: Dlaczego? Dlaczego oni? Czym sobie zasłużyli? Dlaczego los tak okrutnie z nich zadrwił. Przecież już samo przyjście na świat dziewczynki było cudem. Zanim pani Angelika zaszła w ciążę, robiła szereg badań, chodziła po lekarzach, próbował znaleźć odpowiedź na to, czemu starania o dziecko trwają tak długo. Tak jak o przyjściu na świat córeczki pan Daniel dowiedział się będąc w trasie, tak samo o tym, że zostanie ojcem. — Pamiętam jak żona zadzwoniła z wiadomością, że chyba się udało — wspomina. — To była najpiękniejsza wiadomość w moim życiu.

Dziadek i babcia pana Daniela zmarli na raka, ale przeżyli ponad 80 lat. Maleńka Vivi nie ma nawet trzech. Musi zdążyć pójść do szkoły, zakochać się, być nastolatką...

Dlaczego okrutna choroba ma zniszczyć szczęśliwą rodzinę? Rodzice dziewczynki z nadzieją słuchają opowieści o dzieciach z neuroblastomą, którą uratowała szczepionka podawana w nowojorskiej klinice. Chwytają się każdej pozytywnej historii. — Nie dopuszczamy do siebie innej myśli, walczymy z całych sił — podkreśla pan Daniel. — Wierzymy, że uda nam się uzbierać całą kwotę, że rak nie wróci do Vivianki. Że będzie żyć.

Aleksandra Tchórzewska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Cyranka #3071889 31 lip 2021 18:39

    Chciało by się krzyczeć na cały głos - gdzie jest państwo, które daje 2 mld na propagandę a dla tego nieszczęśliwego dziecka nie ma pieniędzy!!! Tak, nie ma pieniędzy i nie będzie, gdyż posłowie i rząd dostaną podwyżki, bo im się należy. I robią to ci, którzy wycierają sobie gębę nienarodzonymi, którzy nic nie kosztują, gdy się jednak urodzą i zaczynają kosztować, to ci „obrońcy” przestają o nich pamiętać. Obłuda i hipokryzja. Oczekuję na link, gdzie można wpłacać pieniądze na to dziecko.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)