Atrakcja na poniedziałek: Grądy Kruklaneckie z wysadzonym mostem i kapitanem Klossem w tle

2021-07-26 09:12:05(ost. akt: 2021-09-10 16:15:18)

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Piękne legendy są piękne i człowiekowi zawsze jest przykro sprowadzać je do poziomu bajki. Tak jest z wiaduktem kolejowym w Grądach Kruklaneckich. Mieli go wysadzić mieszkańcy, żeby przerwać sowiecki szaber na Mazurach. Wcześniej ponoć przemyśliwał o jego zniszczeniu człowiek, który wniósł swoją cegiełkę do powstania “Stawki większej, niż życie”.
Co wiemy na pewno? Ano to, że wiadukt w Grądach zbudowano w 1908 roku. Był drugim co do długości mostem kolejowym w Prusach. Dłuższe są tylko wiadukty w Stańczykach. Został częściowo zniszczony w 1915 i odbudowany jeszcze w trakcie I wojny światowej. Przetrwał II wojnę światową. A potem ktoś go wysadził w powietrze.

Według legendy ten piękny most wysadzili jesienią 1945 roku okoliczni mieszkańcy. Chcieli w ten sposób uniemożliwić Rosjanom wywożenie zrabowanego na Mazurach majątku.

Fakt faktem, że w 1945 roku Armia Sowiecka jako instytucja i jej żołnierze na własny rachunek zajmowali się rabunkiem na masową skalę. A zawołanie “Dawaj czasy/Dawaj zegarek” stało się niemal zawołaniem bojowym krasnoarmiejców. Z tego powodu słynne zdjęcie pokazujące moment zawieszenia na budynku Reichstagu radzieckiego sztandaru musiał zostać wyretuszowane. Jeden z żołnierzy miała bowiem zegarki na obu rękach. Zatem jeden mu wymazano.

Zresztą w pewnym sensie było to usankcjonowane prawnie, bo wyróżniający się czerwonoarmiści mogli raz w miesiącu wysłać 5- kilogramową paczkę ze zdobycznymi (trofejnymi) przedmiotami.

O wiele większy zasięg miały z kolei “trofiejne otriady”, które zajmowały się pozyskiwaniem różnych dóbr dla ZSRR. Wywożono całe fabryki, huty i elektrownie. Według radzieckich danych sowieckiego “zdobyczne brygady” w granicach dzisiejszej Polski zdemontowały 1119 przedsiębiorstw.
Ale wywieziono też wiele przedmiotów codziennego użytku. - Wywożą i magazynują na terenie koszar duże ilości mebli...Zachodzi obawa, że napływająca ludność polska napotka na trudności mieszkaniowe wobec braku mebli - pisał o działaniach radzieckiego wojska w kwietniu 1945 roku Stanisław Pacoszyński, który tworzył w Elblągu zręby polskiej administracji.

Więc proszę serdecznie pana Starostę jako naszego ojca powiatowego o jakąś pomoc dla naszej wioski. Już na styczeń będzie rok jak niemamy żadnego konia, żadnej krowy, ani kury, ani kaczki, ani indyczki, ani gęsi
— wszystko ruskie zabrali. Może wielmożny Pan sobie przedstawić, jak mizerne życie prowadzimy tyle miesięcy bez kropli mleka i bez wszelkiego tłuszczu. Ja sam z natury byłem krzepki człowiek, nigdym nie chorował, ale teraz mnie siły odchodzą, nogi wypowiadają posłuszeństwo i dlatego proszę mnie zwolnić od tego urzędu sołtysostwa dla sołtysów niema nic, czy tylko tym honorem ma żyć, że jest sołtysem, żaden urzędnik darmo nie pracuje tylko sołtys. Proszę Wielmożnego Pana, wybacz, że tak przedstawiłem to wszystko, co serce mnie dyktowało. Z wielkim szacunkiem pozostaje pański sługa...

List sołtysa gromady Kromerowo do starosty powiatowego:


Do ZSRR wywożono też dzieła sztuki. Część z nich udało się potem odzyskać po śmierci Stalina. Jesienią 1956 roku Sowieci zwrócili Polsce 12 518 dzieł sztuki zrabowanych na terytorium Niemiec, które teraz należą do Polski.

Rosjanie zwijali też tory. I to nie jest przenośnia. Jak wyliczył Jakub Prawin, Pełnomocnik Rządu na Okręg Warmińsko-Mazurski, a potem pierwszy wojewoda olsztyński, Rosjanie z 2984 kilometrów torów w Okręgu Mazurskim zdemontowali 1781 km, w tym jeden tor na linii Kętrzyn-Giżycko-Ełk. (około 80 kilometrów).

I tu dochodzimy do sedna. Mieszkańcy mieli wysadzić wiadukt 8 września 1945 roku. Jednak przez Grądy nic nie można było już nic wywozić, bo Rosjanie po prostu zabrali sobie szyny do siebie. Po drugie, gdyby rzeczywiście wysadzenie wiaduktów byłoby dziełem “nieznanych sprawców” to byłaby z tego afera polityczna. A nic takiego się nie zdarzyło. Wszystko wskazuje na to, że wiadukt wysadzili radzieccy saperzy.

Wiadukt w Grądach wiąże się z jeszcze jedną opowieścią, która ma z kolei związek z “Kapitanem Klossem”. Otóż w tamtych okolicach jesienią 1944 roku działał radziecki oddział zwiadowczy dywersyjny pod dowództwem pochodzącego z suwalszczyzny Henryka Mereckiego, który z szeregowego AK, stał się lejtnantem NKWD. Jego oddział (sowiecki) operował między innymi w okolicach Węgorzewa i Giżycka, a on sam często używał munduru oficera Abwehry. Jego przygody stały się inspiracją do powstania “Stawki większej niż życie”. Pierwszy odcinek “Stawki” w rzeczywistości wydarzył się w Gołdapi, gdzie zginęli radiotelegrafistka Tatiana Łanowicka i żołnierz osłony Georgij Bagrowski, a sam Marecki uszedł cało. Jak filmowy Kloss.

W każdym razie grupa planowała wysadzenie wiaduktu, ale po dekonspiracji oddział przebił się do swoich przez linię frontu. Merecki zginął 30 czerwca 1945 roku razem z ojcem, rozstrzelany przez patrol AKO (Armia Krajowa Obywatelska, formacja zbrojna polskiego podziemia antykomunistycznego działająca na terenie województwa białostockiego)

Tyle historii. Pod ruinami wiaduktu znajduje się drewnianą kładka, dzięki której można przejść na druga stronę rzeczki Sapiny. Idąc nasypem w kierunku Olecka dojdziemy do punktu widokowego, gdzie można obejrzeć okoliczne lasy i jezioro Patelnia.

Tyle nam pozostało z linii kolejowej Olecko-Kruklanki.


Igor Hrywna

Inne ciekawostki: Kliknij tutaj

Odległości

Giżycko 15 kilometrów.
Węgorzewo 22 kilometry
Kętrzyn 46 kilometrów
Mikołajki 52 kilometry
Ełk 52 kilometry